Strony

czwartek, 8 listopada 2012

Słuchowisko o Ruskim Doktorze

Okładka książki Chłopiec z Salskich Stepów 

Chłopiec z Salskich Stepów

Igor Newerly

Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 222




Pisząc co nie co o książce Igora Newerlego Zostało z uczty bogów, wspominałem, że autor był postacią nietuzinkową, który w życiu imał się niejednego zawodu (stolarz, dyrektor Instytutu Produkcji, nauczyciel robót ręcznych, osobisty sekretarz Janusza Korczaka, redaktor pisma Mały Przegląd, szklarz) i który niejedno przeżył (rewolucję w Rosji, aresztowanie przez Gestapo oraz wizytę na Pawiaku, czy pobyt w Majdanku oraz Oświęcimiu). Swoje młodzieńcze przygody autor opisał we wspomnianej pozycji Zostało z uczty bogów, które akcja kończyła się wraz z dotarciem Newerlego, przez płonącą w ogniu rewolucji Rosję, do granic II Rzeczpospolitej. Powieść Chłopiec z Salskich Stepów, którą chciałbym dziś nieco przybliżyć, opowiada o znacznie późniejszych doświadczeniach, tych nabytych w trakcie pobytu w Majdanku. Głównym bohaterem powieści, w której zawarto historię niemal całego życia tytułowego chłopca nie jest jednak Newerly, a jego bliski przyjaciel, doktor, zwany Ruskim Doktorem, poznany w obozie zagłady w Majdanku.

Na wstępie należy od razu wyjaśnić kilka kluczowych rzeczy. Igor Newerly przebywając w obozie zagłady w Majdanku, poznał radzieckiego lekarza Diegtiariewa, z którym bardzo szybko się zaprzyjaźnił. Ruski Doktor, zwany też Doktorem Wową opowiedział Newerlemu praktycznie całe swoje życie, począwszy od wczesnego dzieciństwa, a na walkach z Niemcami w trakcie II Wojny Światowej, skończywszy. Newerly słuchał całkiem uważnie swojego przyjaciela, ale chyba nie przypuszczał, że kiedyś przyjdzie mu spisać te opowieści – uczynił to dopiero 4 lata później, gdy wojenne piekło się zakończyło. Książka powstała nieco z przypadku, wynikała bardziej z potrzeby chwili niż z przemyślanego działania. Newerly, poproszony o napisanie swoich wspomnień obozowych, z których miały powstać kolejne odcinki radiowego słuchowiska, sprezentował kilka tekstów, w których głównym bohaterem był właśnie Ruski Doktor. Z czasem teksty zaczęły pęcznieć, a całość rozrosła się na tyle, że wydawnictwo Czytelnik zaproponowało wydanie książki. Trzeba wspomnieć o jednej istotnej kwestii – owe 4 lata, które upłynęły od toczonych przez Diegtiariewa opowieści do publikacji książki, dały się nieco we znaki Igorowi Newerlemu, który część rzeczy skradzionych przez ulotną pamięć, dopowiedział sam, a część nieco podkoloryzował. W efekcie otrzymaliśmy powieść, która w ogromnej mierze bazuje na historii życia Diegtiariewa, nie jest jednak w żadnym wypadku jej wiernym odwzorowaniem.

Newerly zmienił nawet nazwisko (na Diergaczow) swojego głównego bohatera. Było to działanie celowe, zamierzone i głęboko przemyślane – w przypadku, gdyby Diegtiariew vel Diergaczow przeżył obozowe piekło, groziło mu realne niebezpieczeństwo ze strony Wujka Stalina, który do więźniów obozów koncentracyjnych nie pałał zbyt wielką miłością. Obywatela ZSRR, który żywcem trafił do wrogiej niewoli często traktowało się jak zdrajcę. Przezorny Newerly, wiedzący przecież całkiem sporo o sowieckiej Rosji, ukrył swojego przyjaciela pod zmyślonym nazwiskiem. W tym konkretnym przypadku, była to jednak niedźwiedzia przysługa, wyświadczona przez Newerlego. Ruski Doktor, którego zresztą nasz polski pisarz próbował bezskutecznie odnaleźć, by w końcu stwierdzić, że wojny prawdopodobnie nie przeżył, zgodnie z obawami Newerlego musiał odpowiedzieć za wizytę w obozie koncentracyjnym. Nie został na szczęście zesłany do łagru, trafił za to na wygnanie – przez kilka lat pracował jako weterynarz na Salskich Stepach. Taki stan rzeczy trwał, dopóki uparta tłumaczka powieści na język rosyjski, Zinaida Szatałowa, nie odnalazła wreszcie tytułowego chłopca. Dzięki temu, w roku 1957, a więc prawie 10 lat od momentu publikacji Chłopca z Salskich Stepów, Diegtiariew z dnia na dzień z osoby wyklętej, wyrzuconej z partii, wegetującej poza nawiasem społeczeństwa, stał się bohaterem narodowym. Wszystko to oczywiście za sprawą powieści Igora Newerlego, który celowo przekręcił nazwisko Diegtiariewa, by chronić go przed gniewem Stalina – typowa ironia losu, który spłatał niemiłego figla obu panom.

Na podstawie kilku przytoczonych faktów, widzimy jak na dłoni, że same losy książki, jej bohaterów, autora, etc., to wspaniały materiał na napisanie następnej powieści. Newerly po tylu latach jałowych poszukiwań w końcu spotyka swojego bliskiego przyjaciela, którego zaliczył już w poczet ofiar wojny, wspólnie podróżują po Polsce, wygłaszając cykl wykładów, wreszcie też Newerly dopytuje Diegtiariewa o kwestie, które nurtowały go, gdy pisał książkę, a których nie mógł sobie do końca przypomnieć – przy okazji polski pisarz przekonuje się, o jak wielu interesujących rzeczach w ogóle nie wspomniał, jak wiele przekłamań wkradło się do jego literackiego dzieła. Świetna historia ze szczęśliwym zakończeniem, będąca żywym dowodem na prawdziwą polsko-radziecką przyjaźń.

A co do samej książki, o której właściwie mógłbym już chyba nic nie pisać, to z pewnością jest to lektura żywa, ciekawa i wielce interesująca. Napisana plastycznym językiem, z którego promieniuje ciepło wspomnień osoby Ruskiego Doktora, przeplatana pięknymi opisami przyrody, niebanalnymi dialogami, ze starannie odmalowanymi ludzkimi charakterami, stanowi godzien uwagi zapis na temat historii II Wojny Światowej, czy obozowej codzienności. W domyśle słuchowisko, w oparciu o które powstała powieść, skierowane było pod adresem ludzi młodych, stąd też Chłopiec z Salskich Stepów nie jest lekturą przerażającą, straszną, budzącą grozę, czy wstręt. Newerly bardzo umiejętnie sportretował okropności, do których jest w stanie posunąć się człowiek, zrobił to jednak w taki sposób, że czytelnikowi nie odbiera się do końca wiary w ludzi. Na tle obozowego piekła, szczególnym blaskiem świeciły wartości humanitaryzmu, czy głębokiego altruizmu, których można było doszukać się u całkiem sporej rzeszy uwięzionych. Wydaje mi się, że za to należy się szczególny szacunek dla Newerlego – przeszedł on przez prawdziwe piekło na ziemi, był świadkiem największego upodlenia gatunku ludzkiego, a mimo to nigdy nie epatuje tym faktem, nie stara się na siłę szokować czytelnika. Oczywiście Newerly nie posuwał się do trywializacji sprawy i prezentowania czarno-białego obrazu, w którym to hitlerowski żołnierz jest zawsze oprawcą, a więzień szlachetnym człowiekiem, znoszącym wszystkie okropności. Polski pisarz zwraca uwagę, że często gorszym oprawcą oraz katem od niemieckiego wojaka okazywał się rodak. Niekiedy to właśnie essesman występował w roli sprawiedliwego, który nie dopuszczał do rozlewu krwi. Newerly wyraźnie podkreślał, że w czasie wojny to nie narodowość decydowała o postępowaniu człowieka, a jego moralna odporność na palącą żądzę przeżycia, nawet kosztem innych, była kwestią siły charakteru i ludzkiej szlachetności.

Reasumując, Chłopiec z Salskich Stepów to bardzo ładna książka, będąca żywym świadectwem Igora Newerlego. Jest to również pozycja ważna, jeśli weźmie się pod uwagę stale rosnące tendencje do przekłamywania historii, negowania istnienia obozów zagłady, czy modnych w dalszym ciągu polskich obozów śmierci. Wreszcie jest to powieść, która przypomina, że to człowiek powinien być przedmiotem i podmiotem postępu, a nie urządzenia, czy technologie, które z powodzeniem można zastosować w niesieniu zagłady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)