Testament
(oryg. The Codex)
Douglas Preston
tłumaczenie: Marek Mastalerz
Prószyński i S-ka 2006
Trzej synowie ekscentrycznego multimilionera Maxwella Broadbenta wezwani listownie przez ojca przybywają jednocześnie do jego monumentalnego domu położonego w odludnej okolicy Santa Fe w stanie Nowy Meksyk. Zastają dom ogołocony ze skarbu jakim była kolekcja dzieł sztuki zgromadzona przez właściciela. Nie ma w nim również Maxwella. Co się stało z ich ojcem i jego wartymi blisko pół miliarda dolarów zbiorami? Po co wezwał swych synów? Tego nie zdradzę – przeczytajcie sami.
Jeśli lubicie rozrywkę w klimacie Przygód Indiana Jonesa, Testament* jest powieścią w sam raz dla Was. Zarazem w sam raz na jeden raz. I zarazem nie jest to określenie pejoratywne, a stwierdzenie faktu. Nie znajdziecie w tej książce wielkich głębi; rozterek moralnych, cierpienia duszy czy problemów społecznych, choć pewne ważkie tematy zostały weń dyskretnie i nie nachalnie wplecione. Znajdziecie za to solidną, niewymagającą myślenia rozrywkę na tyle sprawnie napisaną, iż wciąga pozwalając oderwać się od denerwujących i nierzadko dołujących realiów codzienności. Za pierwszym razem lektura jest zdecydowanie interesująca i daje dużo zadowolenia, jeśli oczekujemy tego, co ten właśnie kanon oferuje. Na drugie podejście i smakowanie Testament jednak moim zdanie nie zasługuje, więc polecam jako rzecz godną przeczytania, ale nie zachęcam do nabywania.
Oceniając powieść Prestona w ramach specyfiki gatunku, w którym została napisana, nie mam mu niczego do zarzucenia. Inna sprawa, że wolę nie tak odległe rodzajowo powieści, w których zawarto więcej prawdziwych ciekawostek i realnej wiedzy historycznej, że wspomnę choćby tylko naszego Nienackiego i jego cykl o Panu Samochodziku. To jednak nieco inna bajka, więc na tym zakończę
Wasz Andrew
* Wciąż zadziwia mnie maniera wielu tłumaczy, którzy zamiast jak najwierniej przekładać tytuł, wymyślają nowy. W tym wypadku polska wersja jest przynajmniej związana z treścią powieści, choć całkiem inaczej niż angielski tytuł w oryginale.
Z doświadczenia wiem, że tłumacz wprawdzie sugeruje tytuł, ale ostatecznie decyzję o nim podejmuje wydawca...
OdpowiedzUsuń