Strony

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Birminghamski bildungsroman

Okładka książki Rotter's Club 

Rotters' Club

Jonathan Coe


Tytuł oryginału: The Rotter's Club
Tłumaczenie: Robert Sudół
Wydawnictwo: Oficyna Literacka Noir sur Blanc
Liczba stron: 396
 
 
 
 
Rotters’ Club to powieść Jonathana Coe, angielskiego pisarza urodzonego w 1961 roku, doktora literatury oraz krytyka literackiego. Jest to historia kilku młodych ludzi, uczniów szanowanej, by nie rzec elitarnej, szkoły im. Króla Wilhelma, której akcja rozgrywa się w przemysłowym Birmingham, w nie tak do końca różowych latach 70’.

Śledząc poczynania głównych bohaterów, jesteśmy równocześnie świadkami zachodzących w Anglii przemian, powolnego upadku partii laburzystów. To czas, gdy o Margaret Thatcher słyszeli tylko nieliczni. Napięta atmosfera polityczna, ciągła walka, siłowanie się związków zawodowych z przedsiębiorcami, liczne protesty, ataki policjantów na strajkujących, do tego ciągłe przerwy w dostawie prądu oraz w funkcjonowaniu poszczególnych fabryk i przedsiębiorstw, a na dokładkę organizowane przez IRA, krwawe zamachy na ludność cywilną – bardzo szybko przekonujemy się, że z pewnością był to okres burzliwy oraz ciekawy, hartujący ludzki charakter.

Akcja powieści toczy się wokół życia czwórki przyjaciół. Niekwestionowaną gwiazdą całej szkoły jest skłonny do wybryków oraz dowcipów, balansujących na krawędzi dobrego smaku Sean Harding. Daje się on nam również poznać jako autor listów pisanych pod pseudonimem niejakiego Arthura Pusey-Hamiltona, kawalera Orderu Imperium Brytyjskiego, które są znakomitą karykaturą angielskiej klasy wyższej. Harding w sposób wyborny przerysował i pogrubił pewne stereotypowe cechy charakteru arystokracji, uzyskując w efekcie ksenofobicznego snoba, któremu rację przyznaje zawsze Gladys, jego zacna małżonka: wg niego Irlandczyków powinno się pogonić, z protestującymi robotnikami winno rozmawiać się jedynie za pomocą policyjnych pałek, a jego własny syn sypia oraz bierze prysznic w rękach skutych kajdankami, by przypadkiem nie zrobił czegoś nieprzyzwoitego, gdy nie ma przy nim rodziców. Doug Anderton to jeden z redaktorów gazetki szkolnej The Bill Board. Mimo młodego wieku posiada dość jasno wyklarowane poglądy polityczne, którymi w dużej mierze przesiąkł od swojego ojca, szefa związkowców firmy samochodowej British Leyland. Z pewnością można określić go mianem buntownika, któremu obce są granice dobrego wychowania, lubiącego łamać konwenanse. Zdecydowani inny charakter mają pozostali dwaj przyjaciele. Philip Case to wrażliwy człowiek, któremu sen z powiek spędzają kłopoty małżeńskie rodziców. Dość niespodziewania matka Philipa stała się obiektem westchnień nauczyciela od plastyki, Cioty Plomba, jak nazywają go w szkole uczniowie. Młody Case to niepoprawny marzyciel, pasjonat historii, z lubością oraz ciekawością odkrywający kolejne architektoniczne perełki rodzinnego Birmingham. Ostatni z paczki to Benjamin Trotter. Zdecydowana większość wydarzeń rozgrywa się właśnie wokół Bena, przezywanego niekiedy złośliwie Bentem Rotterem (Bent - zgięty zakrzywiony, Rotter - zgniłek). To jeszcze większy sentymentalista niż Paul, z którym zresztą bardzo dobrze się dogaduje. Ben jest artystą z krwi i kości. Pisze powieści, wiersze, ponadto także komponuje, jest, podobnie jak Doug, jednym z redaktorów gazetki szkolnej. Jest skrytym człowiekiem, któremu z trudem przychodzi nawiązywanie nowych znajomości. Śledząc dorastanie Trottera jesteśmy również świadkami jego coraz większej alienacji – Ben coraz bardziej oddala się od swoich przyjaciół, pogrążając się we własnym świecie, wypełnionym muzyką oraz literaturą. Wydaje mi się, że można zaryzykować stwierdzenie, że pierwowzorem postaci Bena był sam Jonathan Coe, który również w szkole był typem samotnika, a o swojej nieszczęśliwej szkolnej egzystencji pragnął zapomnieć, oddając się pisarstwu. Ponadto sam Coe to podobnie jak Ben, krytyk, muzyk oraz kompozytor. Oprócz wymienionej paczki przyjaciół, w powieści pojawiają się liczne postacie poboczne: uczniowie, członkowie rodzin oraz wiele, wiele innych.

Coe’emu należy oddać, że nakreśleni przez niego bohaterowie to ludzie z krwi i kości. Tchną oni autentyzmem, a ich poczynania śledzi się z zainteresowaniem oraz rozbawieniem. Angielski pisarz rewelacyjnie namalował nam obraz młodych ludzi, podkreślił ich cechy, które odróżniają wszystkich nastolatków od ludzi dorosłych. Widzimy cudowną wręcz ignorancję, na praktycznie każdy temat, odbiegający od nastoletniego świata wypełnionego muzyką, życiem szkolnym oraz pierwszymi inicjacjami seksualnymi: A w tej zimnej wojnie o co chodzi? W ogóle dlaczego nazywa się „zimna” ?, A dlaczego Watergate? Co ten prezydent Nixon narobił?, Dlaczego benzyna teraz taka droga?, A skąd te awarie prądu?

Oczywiście owa ignorancja nie jest wieczna, na naszych oczach bohaterowie wchodzą powoli w świat, w którym należy wybrać pomiędzy karierą naukową a pracą zawodową, zarobić pieniądze, czy założyć własną rodzinę. Można zatem nieco na upartego stwierdzić, że jest to książka o dojrzewaniu. Bohaterowie zaczynają podejmować trudne wybory, życie doświadcza ciężko niejednego z nich, świat coraz częściej zaczyna jawić się jako brutalna arena walk. Mimo to prozie Coe’ego nie można odmówić lekkości. Na pewno jest to zasługa świetnego warsztatu pisarskiego. Wiele historyjek, szczególnie te z udziałem Bena Trottera, jest bardzo zabawnych, nie raz zdarzyło mi się wybuchnąć gromkim śmiechem (seks w szafie, czy też dłubanie protezą ręki żony dyrektora szkoły w nosie). Ale chyba najbardziej godne podziwu dla autora jest to, że w ów miły i sielankowy krajobraz młodzieżowej egzystencji udało mu się płynnie wtłoczyć wiele kwestii cięższego kalibru. Podczas uważnej lektury przekonujemy się, że w Wielkiej Brytanii lat 70 problem rasizmu był ciągle żywy, szczególną niechęcią darzono kolorowych imigrantów, których oskarżano o kradzież miejsc pracy. Ben Trotter raczy nas również bolesną historią duńskiej żydówki, matki dwóch poznanych na wakacjach chłopców, która straciła ukochanego podczas II Wojny Światowej. Z kolei siostra Bena traci swojego chłopaka, który ginie w zamachu terrorystycznym, tuż przed tym, gdy zamierza się jej oświadczyć.

Proza Coe’ego jest realistyczna i tym chyba najbardziej uwodzi. Autor w sposób barwny opisał prozę życia dnia codziennego, poprzeplataną wzlotami oraz bolesnymi upadkami, chwilami radości oraz bólu, stylem, który powagę łączy z ironią. Ponadto, niejako w tle, pisarz w sposób ciekawy oddał nastrój lat 70’ w Wielkiej Brytanii, czyli okresu, gdy blednąć poczęły gwiazdy tuz rocka progresywnego na rzecz krzykliwego i wrzaskliwego punku, czasu, kiedy seks przestawał być pomału tematem tabu.

Ciekawa jest również konstrukcja książki. Oprócz standardowej prozy z trzecioosobowym narratorem, są to wycinki z gazetki szkolnej The Bill Board, wspomnienia części bohaterów, niekiedy także ich osobiste notatki z czasów, gdy są już dorosłymi ludźmi. Pojawiają się również manifesty, odezwy, kartki z pamiętnika, czy zapiski wywiadów. W efekcie książka jest jeszcze żywsza oraz bardziej interesująca. Uważam, że z czystym sumieniem można polecić ją każdemu, a w szczególności osobom zainteresowanym historią Anglii – nieznany dla wielu ludzi okres przed panowaniem Żelaznej Damy, dobrze opisany w powieści, jest naprawdę ciekawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)