Strony

wtorek, 27 marca 2012

Tajemnica Ekskalibura



Bohaterka ŁOWCÓW ATLANTYDY, bestsellera nr 1 w Wielkiej Brytanii wydanego w 18 krajach, w kolejnym najbardziej ekscytującym przygodowym thrillerze lata

ANDY McDERMOTT
TAJEMNICA EKSKALIBURA
(The Secret of Excalibur)

Legendarna broń

Legenda głosi, że ten, kto dzierży Ekskalibur, jest niepokonany w bitwie. Miecz króla Artura zniknął z kart historii ponad tysiąc lat temu. Lecz wciąż jest obiektem pożądania...

Niewiarygodny sekret

Niemiecki historyk wierzy, że wpadł na trop Ekskalibura - klucza do nieprawdopodobnej potęgi. Wie, że ktoś jeszcze szuka bezcennej broni. Zakodowane wyniki swoich badań przesyła doktor Ninie Wilde. I naraża ją na śmiertelne niebezpieczeństwo.

Mordercze polowanie

Od syryjskiej pustyni po austriackie Alpy, od angielskiej prowincji po pustkowia Syberii Nina i jej narzeczony Eddie Chase muszą walczyć o życie. I być szybsi w rozgrywce z bezwzględnym wrogiem, który zamierza wykorzystać potęgę miecza, by pogrążyć świat w wojnie...

Takim właśnie opisem kusi nas okładka Tajemnicy Ekskalibura. Nadmiar reklamy zawsze budzi me podejrzenia, więc po powieść Andy McDermotta sięgnąłem bez wielkiego przekonania. Nie miałem jeszcze dotąd kontaktu z twórczością tego pisarza, ale przeczucie mi mówiło, iż szału nie będzie, choć z drugiej strony miałem nadzieję przynajmniej na przyzwoitego pożeracza czasu w stylu pierwszego Indiany Jonesa. Co z tego wyszło?

Pierwsze minuty lektury były bardzo obiecujące. Styl świetny, wciągający i obrazowy, zapowiadający pochłonięcie książki jednym tchem. Jednak dalej nie było już tak wesoło. A szkoda.

Powieść zaczyna się typowo dla gatunku, czyli od zabójstwa popełnionego przez czarne charaktery w celu zdobycia pierwszego elementu łamigłówki. Od razu wiemy o co chodzi, czyli że chodzi o zdobycie miecza króla Artura. Od razu wiemy, kto będzie nam towarzyszył do końca, bo w tym kanonie dobro zawsze zwycięża, tak czy inaczej, a jego bohaterowie muszą przeżyć i co najmniej zaliczyć gorący sex (szkoła Jamesa Bonda). Niestety Nina Wilde to nie Indiana Jones, a Eddie Chase to nie agent 007, choć wszyscy są równie niezniszczalni.

W konwencji gatunku dopuszczalne są super bronie i nieśmiertelni bohaterowie. Uchodzi też naginanie faktów historycznych i legend. Można nawet przeboleć płytkość sylwetek psychologicznych postaci, schematyzm fabuły i inne prostackie zagrywki. Jednak ewidentnych nielogiczności i totalnych bzdur wybaczyć nie można, podobnie jak wpadek w oczywistych szczegółach, a styl „zabili go i uciekł” to za dużo jak na moje możliwości.

Czytając powieść McDermotta już po pewnym czasie zacząłem nabierać podejrzeń, iż tłumaczem jest kobieta. Niestety. Zajrzałem do informacji redakcyjnych i stoi jak wół – popełnili to do spółki dwaj faceci: Jan Hensel i Miłosz Urban. Jak widać znane imię i znane nazwisko, choć każde z innej strony barykady, niczego nie gwarantują. Mamy więc tekst napisany przez mężczyznę i przez mężczyzn tłumaczony, a znajdujemy tam takie kwiatki jak choćby „pistolet kaliber 50 milimetrów”!* Chyba na kamienne kule mógłby mieć taki kaliber! Nawet jeśli w oryginale było takie faux pas, to rolą tłumacza jest poprawienie tego typu wpadek. Można to od biedy wybaczyć blondynkom, ale żeby faceci takie błędy zaliczali, to wstyd.

Niedoróbki jakie znajdujemy w Tajemnicy Ekskalibura nie ograniczają się tylko to braków w wiedzy wojskowej czy policyjnej, dla tego typu literatury jednak niezbędnej. Idą dalej i przekraczają wszelkie granice, nawet wiedzy na poziomie podstawówki. Typowy kwiatek to choćby taki cytat: „...okręt był przechylony o czterdzieści pięć stopni, ściany stały się podłogami i sufitami...”. O tempora! O mores! To właśnie przykład cywilizacji badziewia której jesteśmy uczestnikami. Kto choć raz widział kątomierz ten wie, że potrzeba circa 90 stopni obrotu by ściana stała się sufitem a podłoga i sufit ścianami. Nie wiedzą tego jednak ani tłumacze, ani korektorzy (Katarzyna Pietruszka i Anna Tenerowicz). Na pewno wszyscy są wykształceni i mają się za ludzi inteligentnych, choć jak widać nie ogarniają nawet wiedzy przewidzianej dla absolwentów wiejskich szkół podstawowych. Totalny brak kompetencji i rzetelności pomimo posiadanych dyplomów i zaświadczeń oraz pochlebnych ocen płatnych krytyków jest coraz częstszym zjawiskiem, podobnie jak rozdźwięk między posiadanym wykształceniem, a wiedzą i inteligencją. To jednak temat na osobne rozważania. Powracając do naszej powieści; z pełną odpowiedzialnością, pierwszy raz w historii użyję tego określenia: muszę stwierdzić, że jest to totalne badziewie. Nie postawiłbym tej książki na swej półce, nawet gdybym ją dostał za darmo. Z żalem Was o tym informuję, ale Tajemnica Ekskalibura jest jedną z niewielu książek, po którą absolutnie nie warto sięgać. Darujcie sobie tego gniota i weźcie się za cokolwiek innego. Nawet M jak Miłość będzie lepszym wyborem


Wasz Andrew


* Oczywiście powinno być kaliber 0,5 (cala). 50mm to klasyczne działko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)