Biały statek
Czingiz Ajtmatow
Tytuł oryginału: Белый пароход
Tłumaczenie: Marta Okołów-Podhorska
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Liczba stron: 125
Seria: Proza Współczesna
Format: papier
Sposób postrzegania świata przez dzieci jest w niemałym stopniu zdeterminowany przez wychowujących je dorosłych. To opiekunowie uczą podstawowej wiedzy na temat funkcjonowania złożonej rzeczywistości, tłumaczą metody meandrowania w strumieniach sygnałów wysyłanych przez otoczenie, wreszcie objaśniają kardynalne zasady moralnego postępowania. Wychowanie dziecka jest więc zajęciem niesłychanie odpowiedzialnym, a przez to trudnym – to także proces niesłychanie wrażliwy, bowiem jego zachwianie w newralgicznym momencie może doprowadzić do nieodwracalnej katastrofy, o czym przypomina nam Czingiz Ajtmatow (1928 – 2008), kirgiski pisarz tworzący głównie w języku rosyjskim, dramaturg i scenarzysta filmowy, autor powieści Biały statek.
Głównym bohaterem utworu jest wrażliwy, obdarzony bujną wyobraźnią 7-letni chłopiec, mieszkaniec skromnego osiedla leśnego w wąwozie San-Tasz w niedalekiej odległości od jeziora Issyk-Kul. Dzięki sile swojej fantazji, pozwalającej cieszyć się niemal każdą chwilą, prowadzi on raczej beztroski żywot. Skupiając się na tym co dobre, szybko zapominając o zaznanych przykrościach i niepowodzeniach, przeżywa każdy dzień, jakby był on wielką przygodą. Okres pogodnego dzieciństwa zdaje się jednak zmierzać ku smutnemu końcowi, kiedy na horyzoncie zdarzeń migotać zaczyna agresja i okrucieństwo, jakże znamienne dla ludzi dorosłych.
Egzystencja na niemal kompletnym odludziu – oprócz dziadka, wuja leśniczego i robotnika leśnego, na terenie leśniczówki mieszkają: (…) tylko trzy kobiety: babka, ciotka Bekej, siostra jego matki, żona najważniejszej osoby na tym odcinku, leśniczego Orozkuła, i żona robotnika leśnego, Sajdachmata, młoda Duldżamał z córeczką na ręku [1] – sprawia, że towarzyszami zabaw chłopca są kamienie, rośliny czy przedmioty (Sam jeden, bez przyjaciół, chłopiec żył w kręgu tych najprostszych rzeczy, które go otaczały i chyba jedynie sklep objazdowy mógł go zmusić, żeby zapomniał o wszystkim i pędził na złamanie karku [2]). Młodzian niemal cały czas wolny spędza w samotności, co skutkuje tym, że i towarzyszem jego konwersacji jest jego własna osoba (Lubił rozmawiać sam ze sobą [3]). Spośród starszych, jedynie z dziadkiem Momunem łączą go silne uczuciowe więzy – mężczyzna darzy wnuka szczerą sympatią i troską, stara się mu pomóc, na tyle, na ile leży to w obrębie jego możliwości. Symbolem tej relacji są bajki, które Momum z chęcią opowiada malcowi, a ten z nie mniejszą fascynacją ich słucha – ulubioną jest historia o Rosochatej Matce-łani i rodzie Bugu, z którego, według legendy, obaj się wywodzą.
Postać Momuna służy autorowi nie tylko do przytaczania ludowych podań i klechd, które pozwalają odkryć kulturę Kirgizów i mądrości zawarte w ich ustnych przekazach (we wspomnianej bajce o Rosochatej Matce-łani ukazane zostają wszelkie ludzkie przywary, na czele z niewdzięcznością, próżnością i głupotą; oraz tragiczne konsekwencje tego, gdy ludzkość zaczyna im folgować). Osoba Zmyślnego Momuna – człowieka uprzejmego i uczynnego (Momun zawdzięczał to przezwisko temu, że był zawsze życzliwy dla każdego, kogo choć trochę znał, zawsze gotów coś dla kogoś zrobić, każdemu pomóc. A jednak nikt nie doceniał jego dobrej woli, tak jak nikt nie ceniłby złota, gdyby nagle zaczęto je rozdawać bezpłatnie. Nikt nie darzył Momuna takim szacunkiem, jakim cieszą się ludzie w jego wieku [4]) – Momun to tragiczna figura, która niczym piorunochron skupia na sobie patologiczne i złośliwe zachowania innych. Łagodność Momuma postrzegana jest w kategoriach ułomności i przyzwolenia na wykorzystywanie starszego człowieka do najcięższych i najbardziej niewdzięcznych zajęć: (…) był dobroduszny, można się było z nim wcale nie liczyć, był potulny. Nie darmo mówi się, że ludzie nie wybaczają tym, którzy nie umieją nakazać dla siebie szacunku. A Momun nie umiał [5]. Brak sprzeciwu zachęca do nakładania nań kolejnych obowiązków, wyręczania się nim – to traktowanie Momuna dobrze pokazuje, jak brutalnym i bezwzględnym środowiskiem jest okaleczone moralnie społeczeństwo radzieckie, które nie toleruje słabości, które nie wierzy w dobre intencje, które nie ufa innym, widząc w nich przede wszystkim zagrożenie.
Losy chłopca oraz jego dziadka pozwalają odmalować smutny obraz wegetacji na rubieżach radzieckiego imperium. Młodzi ludzie uciekający do miast w poszukiwaniu zarobku i lepszych warunków życiowych, których marzenia o poprawie położenia szybko rozwiewają się niczym mgła; nietrwałe związki, chyboczące się pod wpływem ekonomicznej nędzy, skazujące dzieci na porzucenie (Pracuje jako taczka w jakiejś dużej fabryce. Ma nową rodzinę – dwie córki, które oddaje do przedszkola i zabiera tylko raz na tydzień. Mieszka w dużym domu, ale w pokoiku małym, tak małym, że nie ma się gdzie obrócić [6]); klepanie biedy przez większość, która zdana jest na łaskę mniejszości – lokalnych aparatczyków sprawujących kacykowską władzę (Przecież on trzyma cię w ręku. Wypłaca ci wynagrodzenie, choćby nawet groszowe. Ale za to co miesiąc. A bez wynagrodzenia, kim jesteś? Stary, a rozumu nie nabrał… [7]) to smutna codzienność. Kontrapunktem dla tej szarości ludzkich perypetii jest świat przyrody, który zachwyca swoim pięknem i dzikością. Czingiz Ajtmatow kreśli przed nami słowne pejzaże pozwalające poczuć bliskość natury w bezpośrednim sąsiedztwie jeziora Issyk-Kul i poznać przestrzenie, które dla chłopca są zarówno schronieniem, jak i miejscem zabaw: W dzień, zwykle w południe, chłopiec lubił kryć się w zaroślach szyrałdżinu. Łodygi ich są wysokie, nie mają kwiatów, ale pachną, rosną wysepkami, w zbitych kępach, nie dopuszczając blisko innych roślin. Szyrałdżiny – to wierni przyjaciele. Zwłaszcza jeśli ma się zmartwienie i chce się płakać tak, żeby nikt tego nie widział, najlepiej schować się w ich gęstwinie. Pachną jaj sosny na skraju lasu. Ciepło wśród nich i cicho. A co najważniejsze – nie zasłaniają nieba. Można położyć się na plecach i patrzeć w niego [8].
Połączenie ze sobą tych kolorowych migawek, na które składają się płody fantazji chłopca, opowieści dziadka i przyrodnicze klisze z przebitkami unaoczniającymi ludzką desperację, podłość, małość i bezmyślne, tępe okrucieństwo skutkuje wzruszającą i melancholijną lekturą. Czingiz Ajtmatow przedstawia, jak brutalnym doświadczeniem dla dziecka może być zetknięcie się ze światem ludzi dorosłych, szczególnie gdy w wyniku zdarzeń nagłych i niespodziewanych, opadają noszone na co dzień maski – rzeczywistość, w której pragnienie sprawiedliwości jest jedynie mrzonką czy też naiwnością, gdzie dominuje prawo silniejszego, gdzie nie szanuje się ani przodków, ani przeszłości, ani otoczenia, może wydać się na tyle opresyjna, zakłamana i obrzydliwa, że jedynym wyjściem jawi się definitywna, nieodwracalna negacja.
P. S. Tytuł książki odnosi się do białego statku (parowca), który regularnie kursuje po jeziorze Issyk-Kul. Chłopiec z lubością obserwuje go przez podarowaną przez dziadka lornetkę, wierząc że jednym z marynarzy jest jego ojciec, którego chłopiec nie zna. Biały statek może zatem symbolizować zarówno potęgę wyobraźni chłopca (malec roi sobie różne scenariusze spotkania z rodzicem), jak i ogromną samotność, z którą trudno się pogodzić.
---------------------------------
[1] Czingiz Ajtmatow, Biały statek, przeł. Marta Okołów-Podhorska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1972, s. 9
[2] Tamże, s. 8
[3] Tamże, s. 19
[4] Tamże, s. 12
[5] Tamże, s. 13
[6] Tamże, s. 29 – 30
[7] Tamże, s. 100
[8] Tamże, s. 7 – 8
Sięgnę z przyjemnością dla tych plenerów, chociaż czuję, że to będzie bolesna baśń.
OdpowiedzUsuńOj, tak. Książka jest równie piękna i malownicza, co smutna i przygnębiająca.
UsuńKiedy spojrzałam na tytuł, pomyślałam, że jest to powieść marynistyczna. Okazuje się, że jednak nie, że to o smutnym dzieciństwie, o wegetacji w ZSRR, o okrucieństwie, o fantazjach małego chłopca. A zdradzisz, jak ten chłopiec miał na imię? :)
OdpowiedzUsuńWątków marynistycznych jest jak na lekarstwo, ale się pojawiają :) A sama książka pod kątem klimatu odrobinę kojarzy mi się z lubianym przez nas "Pożegnanem z Matiorą", więc tym bardziej Ci polecam. A chłopiec to po prostu chłopiec. W powieści nie zostaje ujawnione jego imię.
Usuń