Strony

piątek, 3 lutego 2023

"Małe rączki" Andrés Barba - Obcy w dziecięcej odsłonie

Andrés Barba

Małe rączki

Tytuł oryginału: Las manos pequeñas
Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko
Wydawnictwo: Filtry
Liczba stron: 72
Format: .epub
 
 


Żyjesz i trwasz. Świat jest przestrzenią, do której należysz, i w której potrafisz się odnaleźć. Ramy Twojej kilkuletniej rzeczywistości nie są jeszcze zbyt szerokie, a większość rzeczy nadal ukrywa przed Tobą swą złożoność i zwodniczość. Lęk czy trwoga nie zapuściły korzeni w Twym umyśle, bowiem podświadomie wiesz, że rodzice to tytani, na których zawsze możesz liczyć, którzy obronią Cię w każdej sytuacji oraz wybawią od niebezpieczeństwa. Cóż jednak, gdy Twoja opoka znika z dnia na dzień? Jak odnaleźć się w tych nowych realiach, w których pozbawiona jesteś swoich opiekunów? Jak poradzić sobie z niezrozumiałą destrukcją, która pozostawia w Twym umyśle niezatarte piętno, piętno skażające innością?

Tata zginął na miejscu, a mama jest w śpiączce [1] – to pierwsze zdanie usłyszane przez Marinę po wypadku samochodowym, w którym umierają oboje rodzice. W ten oto sposób figlarna fortuna zmusza siedmioletnią dziewczynkę do skonfrontowania się z ogromną traumą, jaką jest zarówno utrata najbliższych, jak i przeniesienie się w zupełnie nowe środowisko. Marina trafia do domu dziecka, gdzie musi odnaleźć się pośród dwunastu dziewczynek, od najmłodszych lat przebywających w murach sierocińca. Jako, że Marina jest przybyszem z zewnątrz, nawiązanie kontaktu i zadzierzgnięcie nici porozumienia z małymi lokatorkami okazuje się nie lada wyzwaniem.

Małe rączki to druga, po Świetlistej republice, książka hiszpańskiego pisarza Andrésa Barby, która przełożona została na język polski. Autor ponownie eksploruje zagadnienia obcości oraz dziecięctwa, choć odrobinę inaczej rozkładana akcenty. W Małych rączkach to Marina jest nośnikiem inności. Jej doświadczenia wykraczają swoim rozmiarem poza możliwości percepcyjne pozostałych dziewczynek, które z tego względu postrzegają Marinę jako istotę diametralnie odmienną od nich samych: Niektóre z nas mówiły, że będzie bardzo duża, inne, że taka jak my, niektóre mówiły, że będzie bardzo ładna, inne, że nie. To było jej pierwsze zwycięstwo: już nie byłyśmy takie same. My, które zostałyśmy udomowione, nie odróżniałyśmy naszych ciał jednych od drugich, które pragnęłyśmy tego samego, już nie byłyśmy takie same. Nagle znalazły się wśród nas ręce, których nie znałyśmy, stałyśmy się sobie obce. W mgnieniu oka coś się rozpadło: zażyłość [2]; Kiedy stałyśmy po ciemku, wokół łóżka Mariny, widziałyśmy zoo wyraźniej niż za dnia, rozumiałyśmy, że to, co czułyśmy wcześniej, patrząc na wilka, było uczuciem bez dna i że nie zdołamy go zrozumieć ani w tej chwili, ani następnego dnia, ani za rok [3]. Przeżyte tragiczne zdarzenia oraz pochodzenie z zamożnego domu stają się dla Mariny rodzajem stygmatu, piętnem – zaznane cierpienie konstytuuje ją jako samodzielny, a przez to odrębny byt, który jest jednocześnie katalizatorem budzącego się poczucia indywidualności. Marina jest niczym owoc poznania dobra i zła, bowiem za jej sprawą, dziewczynki uzmysławiają sobie, że oprócz zaimka my, istnieje jeszcze forma ja. Uwzględniając dotychczasową atmosferę sierocińca, można stwierdzić, że Marina ma w sobie także coś z węża-kusiciela, który niszczy panujący ład i doprowadza do wypędzenia z raju błogiej nieświadomości.

Z punktu widzenia starszych stażem mieszkanek domu dziecka, Marina skrywa w sobie ogromne pokłady dualizmu. Z jednej strony, jak już wspomniano, jawi się ona jako niebezpieczeństwo i zagrożenie, z drugiej zaś, jest niczym posłaniec ze świata zewnętrznego. Jej egzotyczność fascynuje i intryguje, wzbudza zazdrość, podkreśla własne ubóstwo doznań jak i wzmaga wrażenie dystansu, niedostępności (Miałyśmy ochotę zapytać: „Gdzie jesteś, Marino?”. A przecież była obok, tuż przy nas, rozsypywała się na kawałki (…) [4]). Tę dwoistą – z punktu widzenia dziewczynek – naturę Mariny doskonale podkreśla traktowanie nowo przybyłej, która w dzień indukuje zachowania i odruchy ocierające się o przemoc czy agresję, w nocy zaś staje się małą boginią, ustalającą reguły i zasady współżycia małego stadka.

Dzieło Andrésa Barby sygnalizuje jak bardzo wyobrażony obraz dziecka, kiełkujący w umysłach ludzi dorosłych, może różnić się od stanu faktycznego. Hiszpański pisarz wspaniale przypomina nam, że małoletnie stworzenia nierzadko posługują się logiką daleko odbiegającą od tej, jaką wyznają starsi osobnicy; że ich postępowanie – pozornie irracjonalne czy infantylne – może posiadać bardzo solidne podstawy; że ich mózgi, operujące w oparciu o znacznie zawężone dane pochodzące z eksperiencji, funkcjonują i przetwarzają płynące z otoczenia bodźce w odmienny sposób niż w przypadku dorosłych; wreszcie, że mogą one rozumieć zdecydowanie więcej niż wydaje się na pierwszy rzut oka.

Małe rączki oprócz interesującej treści, odznaczają się bardzo dobrą formą, w jakiej są utrzymane. Andrés Barba z pieczołowitością i starannością kreuje świat przedstawiony, który oglądany jest wyłącznie z dziecięcej perspektywy. Treść stanowią przeplatające się narracje – punkt widzenia Mariny przybliżony zostaje za sprawą trzecioosobowej narracji oraz mowy pozornie zależnej, co umożliwia zapoznanie się z refleksjami dziewczynki. Natomiast pozostałe bohaterki są zarazem pierwszoosobowymi narratorkami i nigdy nie wypowiadają się jako pojedyncze osoby (byłyśmy, zaczęłyśmy, obserwowałyśmy) – lokatorki sierocińca kojarzą się zarówno z antycznym chórem, jak i z masą, ciżbą, wielokomórkowym organizmem czy owadzią inteligencją zbiorową. Imponujący jest również styl, jakim operuje Barba, który wyróżnia się precyzją opisu, lakonicznością oraz ciekawymi porównaniami (Sierociniec budził się jak mrowisko w słońcu [5]; Jej twarz napełniała się poniżeniem, jak szklanka [6]). Nie mniej fascynujące są rozważania poświęcone językowi (oraz fikcji tworzonej przy jego udziale) – Barba zwraca w ten sposób uwagę, że dzieci są jego aktywnymi i świadomymi użytkownikami: Nazywanie rzeczy po imieniu przerażało nas. Jak to możliwe, że coś zamknie się w swojej nazwie i już nigdy nie może się z niej wydostać? Wszystko wydaje się większe, kiedy zostanie nazwane po imieniu, wiedziałyśmy o tym, dlatego się bawiłyśmy [7]; Nam puszczano wieczorem film i wciąż jeszcze odczuwałyśmy radość, przeżywałyśmy go tak mocno, że czasem płakałyśmy albo byłyśmy przerażone i musiała przychodzi dorosła i mówić nam, że to nieprawda, że przecież tylko oglądamy film, więc nasze uczucia też nie powinny być prawdziwe [8].

Wielość poruszonych przez Barbę tematów, które udało się zmieścić na niecałych 150 stronach (wydanie elektroniczne liczy sobie jeszcze mniej, bo nieco ponad 70 kartek) powoduje, iż Małe rączki to lektura, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Hiszpański pisarz bardzo zgrabnie porusza kwestię obcości, której doszukać można się w niemal każdym człowieku. Autor pokazuje jak mylne mogą być nasze wyobrażenia o tych, których wedle naszych mniemań znamy bardzo dobrze, jeśli zadowolimy się powierzchowną wiedzą oraz stereotypami. To także odważna i ciekawa próba ukazania funkcjonowania dziecięcego umysłu, który zaskakuje swoją złożonością.


Ambrose

 

------------------------------------
[1] Andrés Barba, Małe rączki, przeł. Katarzyna Okrasko, Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2021, s. 8
[2] Tamże, s. 22
[3] Tamże, s. 48
[4] Tamże, s. 47
[5] Tamże, s. 55
[6] Tamże, s. 36
[7] Tamże, s. 58
[8] Tamże, s. 32

8 komentarzy:

  1. „My, które zostałyśmy udomowione, nie odróżniałyśmy naszych ciał jednych od drugich, które pragnęłyśmy tego samego, już nie byłyśmy takie same. (...) dziewczynki uzmysławiają sobie, że oprócz zaimka my, istnieje jeszcze forma ja”.

    A ile lat miały te dziewczynki, skoro nie odróżniały własnych ciał od obcych, pragnęły zawsze tego samego i nie czuły potrzeby używania zaimka „ja”?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były kilkuletnie dziewczynki, praktycznie od urodzenia mieszkające w domu dziecka, wspólnie dorastające, etc. Tyle, że słów Barby nie można odczytywać dosłownie - za pomocą tych cytatów (naznaczonych pewną przesadą, hiperbolizacją) autor podkreśla podkopanie poczucia wspólnoty :)

      Usuń
    2. Tak, kilkuletnie, ale ja byłam ciekawa, ile dokładnie miały lat – dwa, trzy – bo u takich małych dzieci rok w tę lub we w tę bardzo dużo zmienia. :)

      Usuń
    3. Nie zostaje dokładnie powiedziane ile lat mają poszczególne dziewczynki, ale można przypuszczać, że większość z nich jest zbliżona wiekiem do Mariny, która jest 7-latką ;)

      Usuń
  2. Bardzo interesująca i zachęcająca do lektury recenzja :) Na fali entuzjazmu po przeczytaniu "Świetlistej republiki" sięgnęłam po tę książkę, ale ta zbiorowa narracja wydała mi się mało przekonująca i utknęłam gdzieś na początku. Widzę, że jednak warto wrócić do Barby. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Ha, ja też sięgnąłem po "Małe rączki" po lekturze "Świetlistej republiki", tyle, że nie zdarzyło mi się utknięcie. Chociaż książkę czytałem powoli i starannie, bo mocno zaintrygowała mnie narracja, która zarazem wymagała niemałej uwagi.

      Usuń
  3. "Dzieło Andrésa Barby sygnalizuje jak bardzo wyobrażony obraz dziecka, kiełkujący w umysłach ludzi dorosłych, może różnić się od stanu faktycznego." Teraz pytanie: czy obraz samego autora jest aby na pewno dużo bliższy stanu faktycznego? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wizja Barby nie rości sobie prawa do bycia jedynie słuszną ;) A sam fakt zasygnalizowania tego, że dzieci nierzadko traktuje się trochę zbyt lekceważąco, jest wg mnie z wszech miar godny pochwały. Bo patrząc na to, co dzieje się wokoło, to zdecydowanie zbyt często zapominamy, że dzieci to pełnoprawne istoty ludzkie.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)