Strony

poniedziałek, 23 stycznia 2023

"Żółty książę" Wasyl Barka - Jeszcze jeden rozdział stalinowskiego terroru

Wasyl Barka

Żółty książę

Tytuł oryginału: Жовтий князь
Tłumaczenie: Maciej Piotrowski
Wydawnictwo: Kolegium Europy Wschodniej
Liczba stron: 316
Format: .epub




Za sprawą powieści Czarny obelisk autorstwa niemieckiego pisarza Ericha Marii Remarque, do Józefa Stalina na stałe przylgnęły słowa, że: Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka. Dziś nie sposób ustalić, czy ów rewolucjonista bolszewicki sprawujący dyktatorską władzę w Związku Socjalistycznym Republik Radzieckich w latach 1922 – 1953, faktycznie wyrzekł tego typu zdanie, ale pewne jest, że w okresie jego panowania panował masowy, państwowy terror, który pochłonął życie ponad 20 milionów ludzi. Jednym z rozdziałów wielkiej księgi tragedii i krzywd, pisanej latami przez Stalina jest Hołodomor, klęska głodu wywołana na terenie Ukraińskiej SRR przez komunistyczne władze Związku Sowieckiego w latach 1932 – 1933 jako odpowiedź na sprzeciw ludności wiejskiej wobec kolektywizacji rolnictwa i ściągania obowiązkowych, nieodpłatnych dostaw płodów rolnych w ilościach przekraczających realne możliwości produkcyjne wsi. Według różnych szacunków, katastrofa do której doprowadzono z rozkazu samego Stalina, pochłonęła od 3 do nawet 12 milionów ofiar. Ofiar, które wbrew staraniom radzieckich oficjeli i dygnitarzy, nigdy nie zostały zapomniane, i które upamiętnił m.in. Wasyl Barka (1908 – 2003), amerykański prozaik ukraińskiego pochodzenia, poeta, tłumacz i literaturoznawca, autor powieści Żółty książę.

Akcja powieści, toczącej się w latach 1932 – 1933, osnuta jest wokół losów rodziny Jasenciów, ukraińskich chłopów, którzy usiłują przezwyciężyć kataklizm zesłany przez sowieckich dysydentów. Podobnie jak inni przywiązani do swej ojcowizny rolnicy, którzy nie potrafią zaaprobować idei uwspólnotowienia, stają się oni wrogiem Kraju Rad, wrogiem, wobec którego dopuszczalne jest użycie najbardziej brutalnych metod represji, a w tym broni równie prymitywnej, co potężnej, tj. głodu. Brak żywności jest jednocześnie narzędziem, służącym do pacyfikacji niepokornych – zniszczenie wolnej woli, zgniecenie najmniejszego przejawu oporu i pełne porządkowanie jednostki ma wyeliminować prawdopodobieństwo pojawienia się osobników gotowych do podjęcia walki z sowieckim systemem. Byt Jasenciów, matki i ojca, trójki dzieci oraz babci, podobnie jak ogromnej części wiejskiej społeczności Ukrainy, staje się beznadziejnym zmaganiem o przetrwanie kolejnego dnia. Dnia naznaczonego pustym żołądkiem i poszukiwania czegokolwiek, co mogłoby się okazać kawałkiem strawy.

Żółty książę to przerażające studium rozciągniętego na miesiące procesu gnębienia i upodlenia człowieka. Wasyl Barka, który na własnej skórze doświadczył Hołodomoru, z naturalistyczną precyzją zapisuje postępujące skutki niedożywienia, starannie odmalowując zmiany zachodzące w organizmie oraz te postępujące w człowieczej psychice. Bierność, apatia, bezwolność, osowiałość, zobojętnienie. Autor przekonująco uzmysławia nam, jak zawęża się nasza perspektywa, nasze postrzeganie rzeczywistości, nasza możność przyjmowania bodźców zewnętrznych, kiedy umysł kurczy się do jednej, obsesyjnej myśli, jaką jest znalezienie strawy. Jednocześnie ukazana zostaje płynność definicji, które w obliczu ekstremalnych uwarunkowań, stają się znacznie bardziej elastyczne i pojemne. Chorobliwa potrzeba zdobycia czegoś, co choćby w minimalnym stopniu zapewni poczucie sytości powoduje, iż dla niektórych ludzi przesuwają się granice tego, co dopuszczalne, akceptowalne, co da się jeszcze usprawiedliwić i wytłumaczyć.

Drobiazgowy opis nieszczęść, jakie w bliższym ujęciu stają się udziałem rodziny Jasenciów, w dalszym zaś, całego narodu ukraińskiego, stanowi listę przewin i wyrzutów pod adresem sowieckiej partii komunistycznej. Partii jawiącej się jako ciało obce, wrogi twór, bezlitosny pasożyt, którego nie sposób się pozbyć: Czegóż im więcej trzeba? Wczepiają się, wgryzają. Dawaj! Jak nie grosz, to zboże! [1]. To zbieranina przyjezdnych, nieznanych i wrogo nastawionych osobników, którzy wypowiadają bezwzględną wojnę zastanemu porządkowi rzeczy, brutalnie tłumiąc pomruki niezadowolenia czy buntu oraz intensywnie indoktrynując młodsze pokolenie: Daria czuła, jak z dnia na dzień „oni” przekabacają jej dzieci, nastawiają przeciw matczynej woli; rodzone, a stają się coraz bardziej obce [2]; Nagadali dzieciom, że nowe książki lepsze są niż cerkiew [3]. To siewcy chaosu, bezładu i zamieszania, za sprokurowanie którego obarcza się gorączkowo poszukiwanych kozłów ofiarnych (– Nie zapłacisz, będziesz uznany za wroga! – Skąd mam wziąć? – bronił się kowal. – Piąty miesiąc nie płacą mi w kuźni, a ona jest państwowa. – To nas nie obchodzi. Masz płacić [4]). To zgraja nadgorliwców chorobliwie podejrzliwa i przeczulona na punkcie najmniejszych ogników oporu, które próbuje się natychmiast zgasić: Oskarżenie zawsze jest prawdziwe, oskarżony się myli, sąd zawsze ma odpowiednią podbudowę ideową, a podsądny błądzi, kara zawsze jest trafna, a karany na nią zasłużył [5]. Partia to wreszcie niebezpieczny aparat, którego mechanizm oliwiony jest krwią – zapotrzebowanie na ów specyficzny typ smaru jest na tyle duży, iż grono tych, którzy posłużą za jej źródło, trzeba ustawicznie rozszerzać (Nie cieszył się z cudzego nieszczęścia, po prostu się zdziwił, że wiejscy aktywiści wpadają między tryby maszyny, którą własnoręcznie rozkręcili [6]).

Niezwykle wymowny jest również stosunek chłopów do przedstawicieli aparatu władzy radzieckiej, którzy postrzegani są jako wysłannicy moskiewskiego reżimu. Komunistyczna Moskwa, tak jak Moskwa Iwana Groźnego czy Petersburg Piotra Wielkiego, jest zatem w ujęciu Wasyla Barki stolicą kolonialnego imperium, którego wodzowie bezpardonowo wykorzystują ludność z podbitych i wcielonych terenów (Nad bramą prowadzącą na obszerne podwórze wisiał szyld „Piekarnia związkowa”. „Dlaczego związkowa?” – zdziwił się Myron. „Wychodzi na to, że mają tam chleb ze związku z Moskwą. Przecież stamtąd płyną rozkazy. Co to za związek, jeśli zabierają nam chleb, a niosą śmierć?” [7]). Symbolem ucisku i wyzysku są transporty ze zbożem, które regularnie opuszczają ukraińską ziemię, usianą zwłokami zagłodzonych (Zza parkanu wytoczyły się wagony, wielkie gąsienice, które nażłopały się krwi spomiędzy żeber trupów. Z Moskwy przypełzły suche, a gdy wracają, to aż się ziemia pod nimi ugina [8]). Stąd ludność tubylcza nie darzy przybyszów sympatią (Za co ty mi śmierci życzysz? Po co przyszwendałeś się z tej twojej Moskwy? Ja do ciebie nie nie miałem… [9]), spodziewając się po nich wszystkiego, co najgorsze (– Czy te łzy coś pomogą? – Myron powątpiewał. – Ani trochę. Jest o tym przysłowie. – Że Moskwa im nie wierzy? – Nie tylko. Że zamiast nich krew woli! [10]; Tacy Moskale to trumnę z nieboszczykiem przewrócą i z ust wygrzebią ziarno, aby na kontyngent starczyło [11]; „Czegoś jeszcze nie zdechł?!”, pytali, bo tego im było trzeba, śmierci ludzkiej. Taki plan przekazała Moskwa, a ona skąd dostała? Z piekielnych otchłani! [12]).

Lektura Żółtego księcia nacechowana jest dualizmem. Z racji ogromu krzywd, jakich zaznają jej bohaterowie, powieść nie należy do najprzyjemniejszych, ale z uwagi na styl, jakim operuje Wasyl Barka, nie można odmówić jej poetyckiego zaśpiewu. Język książki jest niezwykle plastyczny i malowniczy – Ukraiński pisarz rozpościera przed nami piękne pejzaże, które stają się scenerią okrutnych i nieludzkich wydarzeń (Poszli, każdy w swoją stronę, rozdzieliła ich zamieć. Runęła z nieba i niby gładki obrus nakryła step. Po chwili dało się w niej wyróżnić pojedyncze płaty śniegu: niektóre wielkie jak pierze, inne mniejsze, nieprzebrane. Zapełniły dookolną pustkę, rozedrgane powietrze. Niektóre traciły moc, schodziły z pierwotnego kursu i wirowały w miejscu, by nagle – popchnięte zewnętrzną siłą – pomknąć z nową prędkością w dal, w nicość, jak wystrzelone z procy, aż znienacka, w ostatnim spazmie, spadały na ziemię jak samobójcy [13]; I już – plac przed zakładem w kołtunach dymu, pasmach pary, ze smolistą czernią pośród śniegu, z rudością cegły, ze stukotem wozów i z gwizdem maszyny parowej, częstym kołataniem z warsztatów i potężnym świstem wirówek płynących z głównego korpusu – wszystko to wydawało się teraz weselsze [14]; Smutne szare niebo z przebłyskami koloru cyny nie przepuszczało promieni. Pod chmurami snuł się rój śnieżynek miotany wiatrem; ich siwy ocean falował i mknął niezliczonymi falami, ogarniały piechura, drogę przed nim pagórki z boków i pojedyncze wierzby w polu, a także krzaki, które bladą żółcią wyróżniały się z zimowego krajobrazu [15]). W równie mocnym stopniu proza Barki nasycona jest patosem oraz biblijnym sznytem – groza zachodzących wypadków przywodzi na myśl Apokalipsę św. Jana: Ciemna i rozedrgana bryła Ziemi zaczęła wirować, ruszona z posad, wzięta w obroty. Zdawało się, że wystarczy jeden ruch dłoni czy nawet spojrzenie, by poleciała w przepaść. Blask osłabł, czerń zasnuła wszystkie dni i noce. Nie było już miejsca dla człowieka. Nieznane dotychczas huragany, potężne i ślepe, ogarnęły świat, z dnia na dzień nabierały straszniejszej prędkości i siły, wrogiej dla ludzkiej duszy, która sama musi się przekonać, na jakie zatracenie jest skazana, na jakie męki i cierpienia [16]; zaś motyw przesłuchania głowy rodziny Jasenciów, Myrona, w sprawie ukrytego, cerkiewnego kielichu jak żywo kojarzy się ze sceną kuszenia Jezusa na pustyni przez diabła: Jasenec, podtrzymywany z obu stron, milczał, choć zboże postawili mu pod nosem. Głowa leciała mu na bok. Wodził błędnym wzrokiem po złotym bezmiarze pszenicy. Oto ziarno, za chwilę można by je mieć, wystarczy powiedzieć, gdzie jest kielich. Napłynęła fala goryczy, zasmucił się: „Żeby tak za zboże się sprzedać? A potem dokąd? W niebie będzie czekać kara na mnie i dzieci. Kto we wsi przeżyje, przeklnie Jasenciów. Miejsca dla mnie tu nie będzie. Już lepiej umrzeć”. Zamknął oczy, głowa opadła mu na piersi. Milczał [17]. Wyróżnikiem formy Żółtego księcia jest także mozaikowa natura. Liczne wtrącenia i dygresje w głównej linii narracyjnej w postaci rozmów zasłyszanych w kolejce czy w pociągu, nowin i opowieści przynoszonych przez sąsiadów i znajomych, pozwalają przybliżyć bardzo liczne i różnorodne epizody Hołodomoru, które trudno byłoby przytoczyć w kontekście przypadków jednej tylko rodziny.

Żółty książę jest książką ważną, w której nakreślono wielość tragicznych doświadczeń, na jakie skazani zostali przedstawiciele ukraińskiej wsi. Dziełu można co prawda zarzucić pewne uproszczenia, bowiem Wasyl Barka idealizuje obraz rustykalnego świata stojącego w wyraźnej opozycji do komunistycznego piekła, lecz nie zmienia to faktu, iż ukraiński autor odsłania przeraźliwie odsłony radzieckiej polityki kolektywizacji i rozkułaczania. Czyni to językiem ujmującym, poetyckim, który mocno kontrastuje z zarysowaną obrzydliwością człowieczej natury. Wydaje się, że to pozycja obowiązkowa dla Ukraińców, ale nie mniej istota dla Polaków, bowiem pozwalająca zrozumieć traumę, z którą nasi sąsiedni przez lata – z racji czujnego i opiekuńczego Wielkiego Brata z Moskwy – nie mogli się zmierzyć. Wielki Głód to rozdział równie przygnębiający, co Katyń, przy czym jego skala, uwzględniając ogrom pochłoniętych istnień, jest jeszcze większa.

 


P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! https://zrzutka.pl/nc3hm5



------------------------------

[1] Wasyl Barka, Żółty książę, przeł. Maciej Piotrowski, Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Wrocław-Wojnowice 2022, s. 7

[2] Tamże, s. 8

[3] Tamże, s. 12

[4] Tamże, s. 48

[5] Tamże, s. 60

[6] Tamże, s. 187

[7] Tamże, s. 202

[8] Tamże, s. 80

[9] Tamże, s. 73

[10] Tamże, s. 87

[11] Tamże, s. 190

[12] Tamże, s. 255

[13] Tamże, s. 84 – 85

[14] Tamże, s. 103

[15] Tamże, s. 115

[16] Tamże, s. 78 – 79

[17] Tamże, s. 134 – 135

21 komentarzy:

  1. Dotąd nie odważyłem się sięgnąć po beletrystykę dotyczącą Hołodomoru; ograniczałem się do dokumentów i opracowań historycznych, ale po Twojej recenzji zapiszę sobie ten tytuł - kto wie?

    Dodam tylko, że przyczyn wrogiego stosunku Stalina do Ukrainy i w konsekwencji wywołania Hołodomoru było więcej. Ukraina była solą w oku Stalina nie tylko z powodu sprzeciwu chłopstwa wobec kolektywizacji. Można nawet powiedzieć, że był to świetny pretekst, choć powód nie najważniejszy. No i głód był nie tylko na Ukrainie, ale Ukraina ucierpiała nieporównanie więcej niż inne części rosji sowieckiej. Choć kilku innym niepokornym regionom też się nieźle oberwało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tej literatury beletrystycznej nie ma chyba też aż tak wiele. Choć akurat niedawno premierę miała książka Tanii Pjankowej „Wiek czerwonych mrówek”, która również traktuje o tej tematyce.

      Heh, no tak, głód to wręcz domena ZSRR, wypadkowa ekonomicznych i socjologicznych eksperymentów. Chyba niemal każdy Sowieta go doświadczył, w mniejszym bądź większym stopniu - ale najmocniej mieli z nim do czynienia łagiernicy oraz mniejszości narodowe (uznane za niepokorne czy potencjalnie niepokorne).

      Usuń
    2. Oj - z tym ostatnim trudno się zgodzić. Sołżenicyn wspomina, że zdesperowani Ukraińcy próbowali dostać się na Archipelag, bo więźniom jednak dawano jeść. To pokazuje skalę głodu na Ukrainie.

      Usuń
    3. Miałem na myśli fakt, że w ZSRR, szczególnie za czasów Stalina, głód był powszechnie stosowanym narzędziem, ale oczywiście z różnym natężeniem. Tak jak mówisz, ukraińscy chłopi w ogóle nie dostawali pożywienia, a np. w Gułagach najmocniej głodzeni byli ci, którzy pracowali najmniej wydajnie.

      Usuń
    4. No, może nie tak. Ci, którzy pracowali wydajniej dostawali więcej jeść niż obiboki, ale wydatek energetyczny na przekroczenie normy był wyższy niż zysk z dodatkowej porcji pożywienia, więc głodowali bardziej choć jedli więcej i w konsekwencji umierali szybciej.

      Usuń
    5. I tak właśnie zrodziła się tufta. Czyli miganie się od pracy. Jej najbardziej wyrafinowaną formą jest teoretyczne wyrabianie normy (poprzez wszelakiej maści oszustwa) przy minimalnym wydatku energetycznym.

      Usuń
  2. Chyba po polsku wyszło dość mało książek, zwłaszcza beletrystyki, dotyczących Hołodomoru?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, choć coś czuję, że po zeszłorocznej lutowej agresji, ten stan rzeczy się zmieni i coraz więcej pozycji ukraińskich na ten temat będzie tłumaczonych. Kilka dni temu ukazał się choćby "Wiek czerwonych mrówek" Tanii Pjankowej.

      Usuń
  3. Widzę, że to książka piękna, ale i straszna... A jeśli chodzi o temat Hołodomoru, od dawna chcę przeczytać „Zabić głodem” Mirona Dolota, który podobnie jak Wasyl Barka przetrwał wielki głód na Ukrainie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, piękno i szkaradność mieszają się na kartach tej powieści. A za podsunięcie kolejnego tytułu bardzo dziękuję - lektura zapowiada się bardzo ciekawie.

      Usuń
    2. Dzięki za typ. Już zamówione w bibliotece :)

      Usuń
    3. Naprawdę? :) To będę wypatrywać Twoich wrażeń i sama też nie będę zwlekać z sięgnięciem po ten reportaż. Co do beletrystyki o Hołodomorze, słyszałam o książce Joanny Jax zatytułowanej „Głód”. Ale nie mam pojęcia, czy to warte czytania.

      Usuń
    4. Czytałem jedną jej książkę i słabe to było...

      Usuń
  4. To książka, którą z pewnością przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam! I ciekaw jestem, jak Ty ją odbierzesz.

      Usuń
  5. Interesuje mnie postać samego pisarza. Bardzo pogmatwane są jego losy, jakoś udało mu się wyrwać z macek komunistycznego reżimu, uciec na Zachód. Opisać okres Wielkiego Głodu to musiał być dla niego ogromny emocjonalny wysiłek. Na razie nie jestem w stanie udźwignąć (jako czytelniczka) tego tematu, ten bezmiar ludobójstwa jest nie do ogarnięcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, figura samego autora jest równie interesująca, co książka. Niestety jak na razie Barka nie doczekał się żadnej biografii, mimo, że od jego śmierci minęło już 20 lat. Ale wydaje mi się, że dopiero teraz, po inwazji FR na Ukrainę, artyści, którzy jeszcze w latach 90-tych czy na początku XXI wieku, z racji silnych rosyjsko-ukraińskich więzi, byli marginalizowani z uwagi na podejmowaną tematykę (sygnalizującą traumy zaznane przez Ukraińców z rąk sowieckich oprawców), doczekają się należnej im uwagi.

      A zagadnienie Wielkiego Głodu jest faktycznie bardzo trudne z emocjonalnego punktu widzenia. Już samo przeglądanie zdjęć ludzi z tamtego okresu to nie lada wyzwanie.

      Usuń
  6. Przypominam też, że jest świetny film dokumentalny The Soviet Story 2008

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, dzięki za przypomnienie. Postaram się obejrzeć.

      Usuń
    2. A jest może w którymś z serwisów streamingowych?

      Usuń
    3. Ja już obejrzałem i dołączam do słów Andrew, że to dokument wart obejrzenia. Wersja z angielskimi napisami jest dostępna nawet na YT: https://www.youtube.com/watch?v=oubHCubm4y8

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)