Strony

poniedziałek, 25 kwietnia 2022

"Internat" Serhij Żadan - Wojenna poetyka absurdu

Serhij Żadan

Internat

Tytuł oryginału: Інтернат
Tłumaczenie: Michał Petryk
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Proza Świata
Liczba stron: 211
Format: .epub


Wojna indukuje bardzo specyficzne okoliczności, w których zdanie jednostki przestaje się liczyć. Pragnienia pojedynczego człowieka sprowadzone zostają do poziomu kaprysów, które puszcza się mimo uszu. Niewiele lepiej jest z potrzebami, nawet z tymi najbardziej podstawowymi, do których (jeszcze niedawno) mogłoby się wydawać, że ma się pełne prawo. Bezpieczeństwo, prywatność, wolność słowa, dostęp do ciepłego schronienia czy żywności – wszystko to w oczach rozpętujących konflikt schodzi na dalszy plan i staje się luksusem, towarem deficytowym, który postronny cywil może otrzymać (albo zachować) jedynie dzięki szczęśliwemu splotowi zdarzeń. Cóż jednak, kiedy kapryśna fortuna nam nie sprzyja? Co, gdy statystyka, ta królowa wielkich liczb, raz daje, innym zaś razem odbiera? O tym jak trudno przetrwać, kiedy najbliższe otoczenie zamienia się w kakofonię chaosu bardzo przenikliwie (słowo wspaniale, które samo pcha się pod palce wydaje się tu wielce niestosowne) pisze Serhij Żadan, ukraiński, poeta, tłumacz germanista oraz pisarz, autor powieści Internat.

Akcja dzieła osadzona jest w niespokojnych czasach, w pełnym napięć i tarć miejscu. Pasza, 35-letni nauczyciel języka ukraińskiego, to mieszkaniec jednej z podmiejskich wiosek położonych w ukraińskim Donbasie. Donbasie, który na początku 2014 roku zapłonął prorosyjskim ogniem protestów i niepokojów, będących odpowiedzią na wydarzenia, do jakich dochodzi w Kijowie między listopadem 2013 roku a lutym 2014 roku, kiedy to na fali proeuropejskich manifestacji oraz ulicznych starć, wywołanych rezygnacją z podpisania umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską, od władzy odsunięty zostaje ówczesny prezydent, Wiktor Janukowycz. Podczas gdy zachód Ukrainy pogrąża się w proeuropejskiej euforii, wschód jest stopniowo rozmontowywany przez Federację Rosyjską, która korzysta z poradzieckich sentymentów i nieufności wobec liberalnej demokracji (ukazywanej przede wszystkich jako zagrożenie dla konserwatywnej obyczajowości). Na pierwszy ogień idzie Krym, który pod koniec marca zostaje zaanektowany przez Rosję. W kwietniu nastroje prorosyjskie w Donbasie przyjmują formę otwartej rebelii, której zwieńczeniem jest proklamowanie samozwańczych Republik Ludowych w Doniecku i Ługańsku. Do walk z separatystami, dyskretnie wspieranymi przez siły rosyjskie, skierowane zostają oddziały ukraińskiej armii, co w istocie doprowadza do wybuchu wojny, która jednak oficjalnie nie zostaje wypowiedziana przez żadną ze stron. W chwili rozpoczęcia utworu, tj. w styczniu 2015 roku, działania zbrojne toczą się w Donbasie już od kilku miesięcy. Miasto, w którym pracuje Pasza (nazwa nie pada w tekście ani razu, nie mniej jednak można domyślić się, że chodzi o Debalcewe), także staje się areną krwawych starć, zamieniając się w przestrzeń niegościnną i opresyjną. Funkcjonowanie szkół zostaje zawieszone, ale bohaterowi nie dane jest pogrążenie się w apatii i bierne wyczekiwanie na dalszy rozwój wypadków. Pasza musi wejść w oko cyklonu, bowiem w miejskim internacie znajduje się jego siostrzeniec. To, co w czasach pokoju wydaje się błahostką – odebranie krewnego z miejsca odległego o kilkanaście kilometrów i powrót z nim do domu – urasta do rangi wyprawy przez następne kręgi piekła.

Książka Serhija Żadana to przejmująca opowieść o bezradności jednostki w obliczu ogromnej tragedii, jaką jest konflikt zbrojny. W ujęciu ukraińskiego pisarza wojna sprowadzona zostaje do postaci żywiołu czy kataklizmu w tym znaczeniu, że jest to zjawisko, które wkrótce po rozpoczęciu staje się mocno nieprzewidywalne i niemożliwe do kontrolowania. Wojna bardzo szybko staje się amorficzną siłą, przed którą nie można się schronić, w której nie da się nie uczestniczyć. Uwypukleniem tej prawdy – że, gdy pożoga walk już rozgorzeje, nie sposób stać z boku, będąc jedynie obserwatorem czy osobą postronną – są losy Paszy, który usilnie stara się nie angażować w toczący się spór i nie opowiada się po żadnej ze stron (Do tej pory jakoś mnie to omijało [1]). Tyle, że wojna to czas, kiedy rzeczywistość przystrojona zostaje w czarno-białe szaty. Białe. Czarne. Tak. Nie. Przyjaciel. Wróg. Otoczenie wymusza na nas jasne deklaracje, a brak takowych traktowany jest jako forma oporu, którą należy pacyfikować. Stąd postawa jaką przyjmuje pracujący w internacie wuefista (Wiesz, czemu zostałem, nie uciekłem? Dlatego, że nie mam się czego bać. Nigdy nigdzie się nie pchałem. Po prostu robiłem swoją robotę. Czego mam się bać? Zgadza się? [2]) postrzegana jest w kategoriach buntu, za który płaci się wysoką cenę. Wydaje się, że jeszcze więcej podstaw do zachowania neutralności ma Pasza, który jest typowym mrukiem i odludkiem, od zawsze pozostającym na uboczu, stroniącym od ludzi i nie mieszającym się w cudze sprawy. Pasza to persona, która nie lubi się zobowiązywać, która nie inauguruje żadnych działań (I tak stoi jak kapłan, do którego są pytania po kazaniu, i myśli: to przecież odpowiedzialność, i to jaka odpowiedzialność (…). Pasza nie jest do tego przyzwyczajony. On nawet za swoją klasę nie odpowiadał, przywykł zrzucać wszystko na dziecięcą inicjatywę i niezależność. I w domu za nic nie odpowiadał. W domu za wszystko odpowiadała siostra [3]). Ale wojna to okres na tyle specyficzny i bezprecedensowy, że i takie indywidua zmuszone zostają do opuszczenia swoich bezpiecznych skorupek i przyjrzeniu się temu, co pozostało z dobrze znanego, najbliższego świata.

A przyznać trzeba, że zmiany, jakie powodują starcia, są ogromne. Serhij Żadan przekonująco uświadamia nam, że zbrojne niepokoje to momenty, kiedy wszystko ulega odwróceniu, inwersji i pomieszaniu. Wartości tracą na znaczeniu, słowa zaczynają rezonować pustką i jałowością, a wyznawane zasady skażone zostają archaicznością i niedopasowaniem. Hałas – łomoty maszynowych serii i artyleryjskie grzmoty – staje się elementem codzienności (Ulice puste, nigdzie nikogo, tylko na stacji od czasu do czasu podczepiają wagony, metal o metal, jakby ktoś przestawiał żelazne meble. I jeszcze od południa, od strony miasta, cały dzień od rana pojedyncze wybuchy – czasem intensywniejsze, czasem rzadsze. Echo rozchodzi się w powietrzu, zimą akustyka jest wykrzywiona, trudno pojąć, skąd leci, gdzie spada [4]), a podejrzane i złowróżbne są dopiero cisza i bezruch, które nagle kojarzą się z mgłą skrywającą w sobie nieznane zagrożenie (Ale szosa jest pusta, tak pusta, że przeraża [5]; A teraz na szosie pusto. Pewnie tam, w mieście, faktycznie dzieje się coś strasznego, coś, co może zatrzymać nawet kierowców marszrutek i spekulantów [6]). Wojna to także powszechny brud, chroniczne zmęczenie, to szalejąca z radości entropia, jako, że co rusz, ktoś składa ofiarę na ołtarzu bezładu (I oddechy mają tak zimne, że nawet nie parują. Czarne od brudu twarze, świecące białka oczu. Hełmy i czarne podarte czapki. Szyje owinięte szarymi od ceglanego pyłu chustkami. Broń, paski, puste kieszenie, worki na ramionach, czarne od smaru ręce, wymazane pokruszoną cegłą i rozmiękniętym czarnoziemem buty [7]). Kontrapunktem do tego pejzażu postępujących zniszczeń i destrukcji są podejmowane próby, by mimo tych niesprzyjających warunków w miarę normalnie egzystować, by rzeczywistość nadal biegła swymi odwiecznymi torami – symbolem takich dążeń jest motel o znaczącej nazwie Paradis: Piętrowy budynek, nad głównym wejściem szyld „Paradis”. W prawym skrzydle jest kawiarnia, w lewym – myjnia samochodowa, pośrodku – wejście do recepcji. Wszystkie okna na piętrze zmiotła fala uderzeniowa, właściciele zastąpili wybite szyby dyktą. Na górze na dachu sterczy talerz anteny telewizyjnej przebity w jednym miejscu odłamkiem, przypomina słonecznik odwrócony rano na wschód, w stronę słońca [8]. Brakująca literka „e” w angielskim słowie „paradise” (oznaczającym „raj”) jest bardzo wymowna, chociaż Żadan nie wyjaśnia czy ów niedobór to skutek ostrzału czy też zwykła pomyłka.

Co istotne, ukraiński pisarz podkreśla, że wojna to również chwile, na które śmiało można spojrzeć jak na wielkie oszustwo, mistyfikację. Jej ofiarą padają dzieci, które zostają bezwzględnie okłamane przez ludzi dorosłych. Dorosłych, powtarzających, że spory należy rozwiązywać poprzez rozmowy, dialog i negocjacje; że na niesprawiedliwość należy reagować; że wobec krzywdy nie można przechodzić obojętnie. Uosobieniem klęski poniesionej na polu komunikacji jest sam Pasza, przechodzący w trakcie swojej niebezpiecznej podróży duchową przemianę, który ze zgrozą konstatuje, jak niewłaściwe było jego dotychczasowe podejście do zawodu nauczyciela oraz swoich podopiecznych: Dyktuję im kretyńskie dyktanda, wbijam do głowy skomplikowane i niezrozumiałe przykłady, uczę zasad, które nigdy im się nie przydadzą. Uczę mówić bez błędów. A po prostu mówić, mówić tak, żeby cię słyszano i rozumiano – nie uczę. I sam też nie umiem [9].

Koszmar, w jaki wbrew swojej woli wplątany zostaje Pasza, jest opisywane niezwykle sugestywnie i plastycznie. Serhij Żadan kreśli przed nami słowne pejzaże, które na długo zapadają w czytelniczej pamięci. Bus z ewakuowanymi mieszkańcami, sunący na wpół zrujnowanymi ulicami miasteczka, o mało nie zderzający się na skrzyżowaniu z taksówką, na dachu której przewożona jest trumna. Przedzieranie się Paszy z siostrzeńcem, przez tłum żołnierzy, którzy nieustannie krzyczą do siebie, przy czym ów wrzask nie jest spowodowany złością, gniewem czy strachem, a wynika z prozaicznego faktu, iż wojacy są częściowo głusi na skutek ciągłego przebywania w pobliżu artyleryjskich wybuchów. Jeśli dodać do tego język pełen interesujących metafor, ożywień i porównań (Krępy odwraca się razem z Paszą i popycha go naprzód, jak rzeźnicki nóż prześlizgują się przez lepką margarynę tłumu [10]; Deszcz z mgłą wypełniają grunt wodą i niebo od tej ilości wilgoci przypomina topielca przy brzegu – spuchnięte z niebieskim odcieniem na szarym tle [11]; Mgła stoi za oknem, zagląda przez szybę, jak dzieci do akwarium z wężami [12]; Pasza patrzy na miasto i zupełnie go nie widzi. Widzi tylko czarną jamę, nad którą jak latawce wiszą wielkie czarne dymy z długimi ogonami. Tak jakby ktoś wyciskał z miasta dusze. I dusze te są czarne, gorzkie, chwytają się drzew, zapuszczają korzenie do piwnic, nijak ich nie wyrwiesz. I jeszcze tam daleko z drugiej strony miasta coś płonie, rozpełzając się po horyzoncie, jakby z ziemi wyszła rozpalona lawa [13]), to okazuje się, że Internat, mimo bardzo nieprzyjemnej, wręcz turpistycznej, tematyki, to typ prozy, z którą czytelnicze obcowanie jest wielką satysfakcją.

W rezultacie Internat to przejmująca powieść krzycząca nam w twarz o tym, z jakimi okrucieństwami i bestialstwami wiąże się wojna, która niezależnie od sztandarów, pod jakimi jest prowadzona, dla ludności cywilnej zawsze jest równoznaczna z odrażającym gwałtem na codzienności. Co istotne, Internat nie sprowadza się wyłącznie do nakreślenia morza cierpienia, na jakie skazani zostają postronni ludzie. Książka Żadana to także głośne oskarżenie wysuwane wobec tych, którzy sądzą, że ogniska zachowań skrajnych, napastliwych i agresywnych, wygasają samoistnie, że przymykanie oczu i nie wtrącanie się może być środkiem, by przeciwstawiać się złu. Ukraiński pisarz pokazuje jak wysoką cenę przychodzi (prędzej bądź później) zapłacić za takie naiwne przeświadczenie. Wydane w 2017 roku dzieło to proza aktualna, wstrząsająca i empatyczna – pozwalająca poczuć na policzku podmuch piekielnego ognia, który zapłonął za naszą wschodnią granicą pod koniec lutego 2022 roku za sprawą rosyjskiego szaleństwa.

 


P.S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! zrzutka.pl/adr4dn.



------------------------------

[1] Serhij Żadan, Internat, przeł. Michał Petryk, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019, s. 28

[2] Tamże, s. 99

[3] Tamże, s.  63

[4] Tamże, s. 9

[5] Tamże, s. 13

[6] Tamże, s. 14

[7] Tamże, s. 15

[8] Tamże, s. 21

[9] Tamże, s. 94 – 95

[10] Tamże, s. 46

[11] Tamże, s. 54

[12] Tamże, s. 88

[13] Tamże, s. 75

13 komentarzy:

  1. Noo - mocna rzecz! I na czasie! Będę miał na oku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, książka robi ogromne wrażenie (szczególnie wykreowany apokaliptyczny klimat), a jest tym bardziej wartościowa, że Żadan pochodzi ze Starobielska, z obwodu Ługańskiego, studiował zaś w Charkowie. Czyli bardzo dobrze zna Wschodnią Ukrainę i w moim odczuciu znakomicie oddał jej realia.

      Usuń
  2. "Internat" uchodzi za najlepszą z książek tego ukraińskiego autora z tych wydanych po polsku. Na pewno będę ją czytać, także z tego powodu, że chociaż jest to fikcja o grozie wojny, autor wie, o czym pisze, bo pochodzi ze wschodniej Ukrainy i na przykład: sam był świadkiem wtargnięcia oddziałów prorosyjskich do budynków administracji w Charkowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę na to, że pozostałe pozycje nie będą znacząco słabsze od "Internatu", bo mocno zaciekawił mnie dorobek tego pisarza. W planie mam poznanie innych powieści i z tego, co wstępnie sprawdzałem, akcja kilku z nich także rozgrywa się we Wschodniej Ukrainie :)

      Usuń
  3. Książka sprawia wrażenie interesującej. A wiesz może, gdzie teraz przebywa autor? Na Ukrainie czy uciekł za granicę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Artysta przebywa aktualnie w Charkowie, gdzie angażuje się w organizowanie pomocy humanitarnej (czym zresztą zajmuje się od lutego 2017 roku).

      Usuń
  4. To dobrze świadczy o autorze, że nie uciekł. :) Ja też nabrałam chęci na przeczytanie tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uciekł, nie uciekł. Został, nie został. Ja nie podejmuję się oceny żadnej z postaw, bo trudno przewidzieć, jak się człowiek zachowa w obliczu tak ekstremalnego wydarzenia jak wojna.

      A książkę szczerze polecam. Wydaje mi się, że wywarłaby na Tobie podobne wrażenie, jak na mnie :)

      Usuń
    2. Uciekł, nie uciekł. Dużo zależy od tego, dlaczego nie uciekł, dlaczego został. Jeśli został by walczyć, to co innego, niż nie uciekł, bo bał się uciekać. Jeśli uciekł, bo nie mógł walczyć, a wiedział, że jest skazany na śmierć (patrz Żydzi i Hitler), to co innego, niż jeśli uciekł (zdezerterował), choć miał jak walczyć, miał taki obowiązek i możliwości. I zgadzam się z tym, że nikt nie wie, jak się sam zachowa, póki sie nie zachowa - jak powiedziała nasza noblistka - Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono.

      Usuń
  5. To książka, po którą z pewnością sięgnę. Muszę tylko najpierw ją znaleźć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, bo w moim odczuciu to b. wartościowa proza. Książka jest dostępna zarówno w formacie papierowym jak i elektronicznym. Warto też sprawdzić bibliotekę :)

      Usuń
  6. Trzy lata, a świat zmienił się na tyle sposobów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak, i nie, można odpowiedzieć :) Bo z punktu widzenia geopolitycznego, sytuacja zmieniła się bardzo mocno - Putin naruszył kruchą równowagę, która zapewniał pokój i stabilizację w Europie Środkowowschodniej. Ale już z perspektywy mieszkańców Donbasu, nie zmieniło się zbyt wiele - to, co działo się lokalnie, rozlało się na większe terytorium.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)