Strony

poniedziałek, 22 listopada 2021

Carson McCullers "Serce to samotny myśliwy" - O potędze ciszy

Carson McCullers

Serce to samotny myśliwy

Tytuł oryginału: The Heart is a Lonely Hunter
Tłumaczenie: Jadwiga Olędzka
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Nike
Liczba stron: 503




Słowo, rozumiane jako zespół dźwięków, którym przypisane jest określone znaczenie, jest podstawą komunikacji. Tyle, że kiedy słów jest zbyt wiele, zamiast informacją, raczeni jesteśmy kakofonią, z której nie sposób wyłowić żadnych treści. Kiedy wszyscy naraz starają się coś powiedzieć, żeby zostać usłyszanym, podświadomość nakazuje coraz mocniej podnosić głos, by wreszcie zacząć krzyczeć, co szybko prowadzi do chaosu, dla którego lekiem okazuje się być cisza. Cisza ucząca cierpliwości, pokory oraz wyrozumiałości, nie mogąca jednak uchronić nas przed samotnością, na którą z reguły skazujemy się sami, poprzez zasklepienie się w naszych egoistycznych skorupach. Przypomina nam o tym amerykańska pisarka Carson McCullers (1917 – 1967), autorka powieści Serce to samotny myśliwy.

Książka wydana po raz pierwszy w 1940 roku, koncentruje się na losach 5 postaci. Figurą centralną jest John Singer, głuchoniemy pracownik zakładu jubilerskiego, który w momencie rozpoczęcia dzieła traci współlokatora a zarazem najbliższego przyjaciela – Spiros Antonapoulos, także głuchoniemy, na skutek zabiegów kuzyna, umieszczony zostaje w zakładzie dla umysłowo chorych. Opuszczony Singer przeprowadza się do nowego lokum i z uwagi na swój bezkonfliktowy charakter połączony z umiejętnością wysłuchiwania bliźnich, bardzo szybko zawiera nowe znajomości. Krąg bliskich mu osób współtworzą 13-letnia Mick Kelly, dziewczynka, u rodziców której Singer wynajmuje pokój, marząca o karierze muzyka; Biff Brannon, właściciel knajpy, w której stołuje się John, lubujący się w filozoficznych dywagacjach oraz obserwacji otoczenia i ludzi; Jake Blount, świeżo przybyły do miasta pijaczyna, usiłujący edukować robotników i przekonać ich do tego, że warto walczyć o swoje prawa do godziwej płacy i pracy w bardziej humanitarnych warunkach; wreszcie doktor Benedict Mady Copeland, Afroamerykanin wierzący w możliwość poprawy doli swoich czarnoskórych braci, marzący o społecznym zrywie i zyskaniu pełni praw obywatelskich, którego działalność sprowadza się do leczenia pacjentów po kosztach. Dla całej czwórki John Singer staje się jądrem egzystencji – jest pocieszycielem, słuchaczem, doradcą (Myśli ich zdawały się zbiegać do niego jak szprychy do koła piasty [1]). Tyle, że sytuacja, w której jedna strona wyłącznie bierze, nie dając za wiele w zamian, nie może trwać zbyt długo, choćby chwila była nie wiadomo jak piękna, o czym boleśnie przekonują się bliscy Johna Singera.

Serce to samotny myśliwy to przede wszystkim galeria intrygujących postaci. Carson McCullers kreśli precyzyjne i rozbudowane portrety psychologiczne swoich protagonistów, z których każdy odznacza się unikalnym charakterem. Wszyscy posiadają bagaż mniejszych bądź większych doświadczeń, mają swoje oczekiwania i marzenia oraz egzystują w określonym kontekście społeczno-kulturo-ekonomicznym, co warunkuje podejmowane przez nich decyzje oraz wybory. Na przykładzie swoich bohaterów McCullers uzmysławia nam, jak trudno jest zmieniać otaczającą nas rzeczywistość, jawiącą się niczym skała, którą można jedynie wyrzeźbić (przy odpowiednich pokładach wytrwałości i energii), ale której nie da się uformować ad hoc. Ponadto Amerykanka pokazuje, że realizacja swoich celów i zamierzeń zależy od bardzo wielu czynników, spośród których wpływ mamy jedynie na kilka. O reszcie decyduje ślepy traf, zastane okoliczności oraz inni ludzie, co w efekcie końcowym sprawia, iż tory naszego żywota znacznie odbiegają od tych, jakie sobie zaplanowaliśmy.

Ta wielość ukazanych sylwetek psychologicznych pozwala nakreślić różnorodne oblicza samotności. Każde z protagonistów zmaga się z obojętnością czy brakiem zrozumienia dla tego, co dla nich istotne, ale zarazem żadne z nich nie potrafi zdobyć się na wysiłek, by wysłuchiwać o tym, z czym muszą zmagać się inni. Wszyscy są zbyt zapatrzeni w siebie, by zdobyć się na zainteresowanie bliźnim. Z tego powodu nawiązywanie relacje są płytkie i powierzchowne – zasadzają się one na komunikatach wysyłanych bez ograniczeń, które jednak trafiają w próżnię. Ten brak odbiorców frustruje, denerwuje, złości i smuci, zaś najmniejszy okruch uwagi jawi się niczym drogocenny klejnot. Stąd John Singer – człowiek uprzejmy, cierpliwie wysłuchujący (czytający z ruchu warg) swoich rozmówców, sam wtrącający swoje zdanie (za pomocą notatnika i srebrnego ołówka) jedynie sporadycznie – jest dla wielu chodzącym ideałem: Dzięki temu, że był głuchoniemy, mogli przypisywać mu wszelkie zalety, jakie chcieli w nim widzieć [2]. Ludzie bogaci uważali, że jest on bogaty, biedni mieli go za takiego jak oni biedaka. A ponieważ nie było sposobu, by zabijać te wszystkie pogłoski, stawały się coraz bardziej fantastyczne. Każdy wyobrażał sobie głuchoniemego takim, jakim chciał go widzieć [3].

Serce to samotny myśliwy to także panorama amerykańskiego Głębokiego Południa. Jako, że akcja rozgrywa się w stanie Georgia w latach 30-tych XX wieku, zyskujemy okazję by przyjrzeć się jak wyglądają ówczesne realia, z mocnym akcentem położonym na czarno-białe kontakty oraz sytuację biedniejszych warstw społecznych, do których zaliczają się robotnicy oraz – na skutek postępującej pauperyzacji – część klasy średniej. Najgorsze jest położenie czarnoskórej mniejszości, której próbuje pomagać doktor Benedict Mady Copeland, tyle, że z racji wzajemnie katalizującej się przyczyn, jest to orka na ugorze: Studiował każdą nową teorię i jej rozwój. Rozdawał środki antykoncepcyjne swoim pacjentom. Był pierwszym lekarzem w mieście, który w ogóle o tym pomyślał. Rozdawał i tłumaczył, rozdawał i wyjaśniał. A potem przyjmował na świat po dwadzieścioro dzieci na tydzień. Madyben i Benny Mae [4]. Czarnoskórzy mają ograniczony dostęp do edukacji i co się z tym wiąże, minimalną szansę na zyskanie cieszącej się poważaniem i dobrze płatnej pracy. Ponadto, brak wykształcenia przekłada się na nieświadomość na temat własnych praw oraz głęboką nieufność wobec zdobyczy nauki czy nowych teorii naukowych. W rezultacie większość Afroamerykanów zadowala się statusem quo, lękając się, że jakikolwiek prowokujący gest wobec zastanego porządku rzeczy może spotkać się z brutalną pacyfikacją – w powieści nie brak zresztą szokujących przykładów takiego poskramiania niepokornych (największe wrażenie wywiera przypadek jednego z synów doktora Copelanda, któremu lekarze muszą amputować zaatakowane przez gangrenę nogi, po tym jak za wyimaginowane przewinienie ukarał go jeden z więziennych strażników). Czarny człowiek to istota niższego rzędu, to chłopiec na posyłki, obiekt żartów i kpin, przedmiot pogardy, to wreszcie prawdziwy chrześcijanin, który po otrzymanym ciosie musi nadstawić drugi policzek. Co zrozumiałe takie traktowanie przez większość białych sprawia, że czarnoskóra mniejszość nie pała do nich zbytnią sympatią. McCullers interesująco odmalowuje konsekwencje takich rasowych relacji, znacząco wpływających na poszczególne jednostki, którym trudno wyrwać się z łap stereotypów i uprzedzeń – oznaki życzliwości czy przychylności są postrzegane jako niebezpieczne fanaberie i spotykają się z ogromną dozą podejrzliwości.

Drugim, historyczno-socjologicznym aspektem książki jest ruch robotniczy, walczący o poprawę doli słabo opłacanych i nierzadko niewykwalifikowanych pracowników, wykorzystywanych niczym trybiki w potężnej maszynerii – najmniejsza oznaka zmęczenia materiału i jego nieuchronnego zużycia prowadzi do zastąpienia wadliwego elementu przez kolejny. Człowiek z dnia na dzień staje się niepotrzebnym gratem, który prowadzi smutną wegetację sprowadzającą się do desperackich starań zdobycia środków nieodzownych do życia. Nędze robotniczej egzystencji McCullers kreśli za pomocą Jake’a Blounta, który jest boleśnie świadom, jak niesprawiedliwy jest ówczesny podział dóbr – podczas gdy wielu spośród właścicieli fabryk to milionerzy, to zatrudnieni w nich szeregowi pracownicy otrzymują pensje, które ledwie starczają na zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb. Dzięki zarysowania tego tła, o wiele bardziej zrozumiałym staje się choćby to, dlaczego tezy i postulaty Karola Marksa (1818 – 1883) stały się tak popularne. Osoba Marksa zostaje kilkukrotnie wspomniana przez Blounta – Amerykanin widzi w nim mesjasza i zbawcę, który daje nadzieję na lepsze jutro szerokim masom pracującym: Człowiek ten zrozumiał to samo, co zrozumiał Jezus. Myśli jego jednak nie były zajęte niebem i życiem pośmiertnym. Jego misją był los żywych. Niezliczonych rzesz ludzi, którzy pracują i cierpią. Ludzi, którzy piorą, gotują, zbierają bawełnę lub pracują przy gorących kadziach z farbą w fabryce. Życiowym posłannictwem tego człowieka byliśmy my, a nazywał się on Karol Marks [5]. Zarazem McCullers, poprzez liczne niepowodzenia Blounta, uświadamia nam, ile klęsk ponieśli apostołowie Marksa, zanim postulaty ich idola zyskały pełnię poważania oraz rzesze wyznawców.

Wypadkową zagadnień poruszanych przez Carson McCullers jest dzieło będące rozbudowanym portretem samotności, na którą skazujemy się na ogół poprzez toksyczny egocentryzm. Ta miłość własna wyrażająca się najczęściej poprzez bezustanne mówienie na swój temat bywa tak wielka, że może stłamsić ją tylko absolutna cisza. W tym ujęciu postać Johna Singera jest wymowna i symboliczna, bowiem brutalnie obnaża nasz egoizm – dla wielu z nas idealnym partnerem okazuje się być głuchoniemy, bowiem nie będzie on przeszkadzał w perorowaniu, a w dodatku jego niememu potakiwaniu (choćby tylko grzecznościowemu) możemy przypisać wszystko, co dla nas wygodne. Z tego też powodu proza McCullers jest równie piękna, co melancholijna i gorzka.

Ambrose

 

------------------------------------
[1] Carson McCullers, Serce to samotny myśliwy, przeł. Jadwiga Olędzka, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1964, s. 296
[2] Tamże, s. 325
[3] Tamże, s. 312
[4] Tamże, s. 107
[5] Tamże, s. 263 – 264

4 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że głuchoniemi rzadko są bohaterami książek, a już na pewno rzadziej niż niewidomi. Niewidomych postaci mogłabym wymienić z kilkanaście, głuchoniemej nie przypominam sobie ani jednej. A którą z powieści McCullers bardziej cenisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, ja też nie kojarzę głuchoniemych bohaterów literackich. Ale od czego jest Internet - udało mi się znaleźć kilka przykładów: Quasimodo z "Katedry Marii Panny w Paryżu" Wiktora Hugo, Elizabeth z "Przygód Hucka" Marka Twaina, profesor Cuthbert Calculus z komiksowych "Przygód Tintina" Georgesa Prospera Remiego. Tyle, że rzeczywiście John Singer jest wspominany jako jeden z najbardziej znanych głuchoniemych powołanych do życia na powieściowych kartach.

      A porównując te 2 przeczytanie przeze mnie powieści, rzekłbym, że obie trzymają poziom, ale "Serce to samotny myśliwy" bardziej porusza czytelnicze emocje :)

      Usuń
    2. Ja tylko dodam od siebie, że osoby z niepełnosprawnościami w ogóle rzadko odgrywają ważne role w literaturze, że o narracyjnych perspektywach nie wspomnę.

      Usuń
    3. Czyli jeszcze jeden argument, by po książkę sięgnąć :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)