Wybuchowe mango
Mohamed Hanif
Tytuł oryginału: A Case of Exploding Mangoes
Tłumaczenie: Olga Masoń-Kędzierska
Wydawnictwo: Znak
Seria: Proza
Liczba stron: 336
Historia ludzkości obfituje w
zajścia, które osnute są całunem tajemnicy i niedopowiedzenia. Krwawe wypadki,
dramaty, klęski i niepowodzenia, których przyczyn nie udało się rozwikłać,
skutecznie rozbudzają wyobraźnię. Zaś człowieczy umysł domaga się wytłumaczenia
– wszystko musi być logiczne i uporządkowane, bowiem pozwala to uwierzyć, że
świat to konstrukt sensowny, funkcjonujący wedle określonych zasad, które można
pojąć i zrozumieć. Książką, która bazuje na tego typu potrzebie wyjaśnień jest Wybuchowe mango, utwór autorstwa
Mohammeda Hanifa (ur. 1965), brytyjskiego pisarza o pakistańskich korzeniach.
Punktem wyjścia dla powieści
udanie balansującej na granicy jawy i snu jest katastrofa lotnicza z 17
sierpnia 1988, w której ginie Muhammad Zia ul-Haq (1924 – 1988), pakistański
dyktator rządzący krajem od 1977 roku, najpierw jako administrator stanu
wojennego (1977 – 1985), następnie jako prezydent (1978 – 1988) i premier
(1988). Utwór to rekonstrukcja – przy założeniu przysługującej autorowi fikcji
literackiej licentia poetica –
łańcucha zdarzeń finalnie doprowadzających do feralnego wypadku, w którym
oprócz Zii ul-Haqa śmierć ponosi cała śmietanka pakistańskiej armii (8
generałów), ambasador USA w Pakistanie Arnold Raphel oraz amerykański attaché
wojskowy gen. Herbert M. Wassom. Wizja zaproponowana przez Mohammeda Hanifa
jest całkiem logiczna, tyle, że jeśli bliżej przyjrzeć się materii, z jakiej
uszyte jest dzieło to dopatrzeć można się doprowadzonego do absurdu prawa
wielkich liczb oraz bezlitosnego ostrza ironii.
Na Wybuchowe mango składają się 2 przeplatające się narracje.
Pierwszoosobowa snuta jest przez Aliego Shigri, człowieka, któremu udało się
oszukać przeznaczenie, tj. wejść na pokład fatalnego samolotu razem z Muhammadem
Zia ul-Haqem oraz jego świtą i ocaleć. Wedle własnej opinii Ali jest wielkim
nieobecnym, tj. osobnikiem wymazanym z wszelkich kronik: Nie występowałem w historiach, które fabrykowano, żeby zatuszować
prawdę. Ani w teoriach spiskowych, które kazały wierzyć w zderzenie
prezydenckiego samolotu z niezidentyfikowanym obiektem latającym, ani w
opowieściach niezrównoważonych świadków, którzy na własne oczy widzieli pocisk
ziemia-powietrze odpalony wprost z grzbietu samotnego osiołka, nigdy nie
pojawił się motyw młodzieńca w mundurze, który kładzie rękę na pochwie swojej
szabli, występuje przed szereg i salutuje, a potem uśmiecha się i odchodzi [1]. W chwili rozpoczęcia
powieści Ali Szigri jest podoficerem szkolącym się w siłach powietrznych
Republiki Islamskiej. Chłopak jest synem legendarnego wojskowego, pułkownika
Kulego Szigri, weterana walk indyjsko-pakistańskich oraz uczestnika wojny
afgańsko-sowieckiej. To właśnie popełnione przez ojca kilka miesięcy wcześniej
samobójstwo oraz tajemnicze zniknięcie współlokatora a zarazem bliskiego kolegi
stają się punktem zapalnym uruchamiającym lawinę zajść i incydentów, których
finałem jest opisana w Prologu scena,
kiedy to Ali towarzyszy generałowi Muhammadowi Zii ul-Haqem tuż przed katastrofą.
Fragmenty z trzecioosobowym
narratorem, których wyróżnikiem są mniej lub bardziej subtelna drwina i kpina,
odnoszą się do codziennej egzystencji pogrążającego się w paranoi Muhammada Zii
ul-Haqa. Tym samym czytelnik zyskuje sposobność, by bliżej poznać postać
pakistańskiego dyktatora, uchodzącego za niezwykle pobożnego muzułmanina i
dążącego do islamizacji pakistańskiego społeczeństwa, uważającego się za
wyłącznego głosiciela woli Allaha (W imię
Boga wygnano Boga z kraju i zastąpiono go jednym jedynym Allahem, który – o
czym generał Zia był święcie przekonany – przemawiał jedynie przez niego
samego, przez Zię [2]). Pisząc o Muhammadzie
Zii ul-Haqu autor zachowuje śmiertelną powagę, która w połączeniu z nadętym,
wręcz bufoniastym stylem daje efekt mocno komiczny. Tym samym Mohammed Hanif
obnaża z szat wielkości ojca narodu i niszczy jego pomnikowy, tj. nieskazitelny
wizerunek. Muhammad Zia ul-Haq zostaje przedstawiony jako pantoflarz, który
zupełnie nie radzi sobie w relacjach z żoną. To także religijny fanatyk, który
niemal każdy ruch wykonuje w oparciu o wybierane (nierzadko na chybił-trafił)
fragmenty Koranu, przejawiając przy tym inklinację do nagłych wzruszeń
wywołanych religijnymi uniesieniami. Wreszcie to przywódca, który kompletnie
nie zna realiów panujących we własnym kraju – kontakty z obywatelami ograniczają
się do bratania się, tj. krótkich i
dokładnie zaplanowanych spotkań ze ściśle wyselekcjonowaną grupą ludzi (najczęściej
są to żołnierze przebrani za cywilów) w obecności licznego grona ochroniarzy,
zaś informacje o życiu codziennym Pakistańczyków czerpane są z rządowej prasy,
przesiąkniętej propagandą i polityczną agitacją.
W równie krzywym zwierciadle
zaprezentowana zostaje armia. Wojsko, za sprawą pióra Mohammeda Hanifa jawi się
jako organizacja, w której podstawowymi narzędziami są przemoc słowna i
fizyczna, napastliwość oraz wymóg bezwzględnego, wręcz bezmyślnego
posłuszeństwa – rozkazy należy przyjmować i wykonywać, ale nie można
zastanawiać się nad ich zasadnością (Możesz
pytać kto, gdzie i kiedy, ale nigdy dlaczego [3]); komunikowanie się dowódców
z szeregowym żołnierzami odbywa się poprzez wrzask, za najmniejsze wykroczenie
można trafić do karceru, zaś przejawy niezależności intelektualnej traktowane
są jako zagrożenie, które należy zdusić w zarodku.
Mocno obrywa się również religii
islamskiej, która w ujęciu autora okazuje się kwintesencją ciemnoty, obłudy i
patriarchalizmu. Figurą, która służy do wypunktowania jej wad i słabości jest
Zainab. Ta niewidoma kobieta to ofiara zbiorowego gwałtu, ale jako iż nie
potrafi zidentyfikować i wskazać sprawców
przestępstwa, to sama trafia na ławę oskarżonych pod zarzutem cudzołóstwa, za
co grozi jej ukamienowanie. Z racji faktu iż o sytuacji Zainab dowiadują się
zagraniczni dziennikarze wybucha międzynarodowa afera – generał Zia ul-Haq
pragnąc uspokoić opinię publiczną postanawia interweniować i kontaktuje się z
saudyjskim kadim, tj. sędzią muzułmańskim, by zasięgnąć u niego religijnej
porady. Dialog pomiędzy kadim a Zią ul-Haqiem to z jednej strony popis czarnego
humoru, z drugiej zaś bezwzględna krytyka wszelkiego fundamentalizmu – na
sugestię generała, że być może Zainab została zmuszona do popełnienia grzechu,
kadi odpowiada: Kobiety, które zostaną
przyłapane na cudzołóstwie, zawsze się w ten sposób tłumaczą. Ale przecież my
dobrze wiemy, że nie tak łatwo popełnić gwałt. Sprawca bowiem potrzebowałby
przynajmniej czterech wspólników: dwóch mężczyzn, którzy przytrzymywaliby
kobietę za ręce, i dwóch, którzy przyciskaliby do ziemi jej nogi. Dopiero
wówczas sprawca mógłby znaleźć się pomiędzy jej nogami i popełnić ów czyn [4]. Jeszcze bardziej
absurdalne stwierdzenie pada, gdy Zia ul-Haq wspomina, że Zainab jest
niewidoma: Prawo nie dzieli ludzi na
tych, którzy widzą, i tych, którzy nie widzą. Przyjmij czysto teoretycznie, że
to gwałciciel jest niewidomy. Czy z tego powodu mają mu się należeć jakieś
specjalne przywileje? Ofiara ma podczas śledztwa takie same prawa i obowiązki,
niezależnie od tego, czy jest niewidoma, czy nie [5]. Sprawa Zainab jest o
tyle znamienna, że najbliższe otoczenia generała Zii ul-Haqa to zeświecczeni
wojskowi, którzy do religii mają stosunek obojętny, ale przez wzgląd na duchowe
inklinacje swojego przywódcy z biernością obserwują narastający w
społeczeństwie pakistańskim fanatyzm.
Wszystkie elementy, których do
stworzenia swojej książki użył Mohammed Hanif składają się na bardzo
interesujące i wartościowe dzieło o pacyfistycznym wydźwięku. Autor – prywatnie
absolwent prestiżowej Akademii
Pakistańskich Sił Powietrznych – ukazuje sprzeczności i absurdy panujące
w wojskowych szeregach, sygnalizując, że siły zbrojne to nierzadko formacje
służące zaspokajaniu ambicji kilku ludzi, pragnących zamanifestować swoją potęgę.
Wybuchowe mango to również intrygująca
wariacja na temat losów generała Zii ul-Haqa – Hanif przybliża nam postać
dyktatora, który pozostawał w bliskich relacjach z USA z uwagi na wsparcie,
jakie w trakcie wojny afgańsko-radzieckiej udzielał afgańskim mudżahedinom,
dozbrajanym i finansowanym przez Amerykanów za pośrednictwem pakistańskich
służbach specjalnych. Hanif rozważa motywy, jakimi mogli kierować się
ewentualni spiskowcy pragnący zlikwidować Zię ul-Haqa oraz odmalowuje
scenariusz samego domniemanego zamachu (do dzisiaj nie potwierdzono oficjalnie,
co było przyczyną rozbicia się samolotu z generałem Zią ul-Haqiem na
pokładzie). Wreszcie Wybuchowe mango
to ostrzeżenie przed dopuszczeniem do władzy religijnych fundamentalistów oraz
podkreślenie roli przypadku w życiu człowieka – przypadku, przed którym nie
mogą ustrzec się nawet najpotężniejsi i najwięksi.
[1] Mohammed Hanif, Wybuchowe mango, przeł. Olga
Masoń-Kędzierska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2009, s. 10 – 11
[2] Tamże, s. 49
[3] Tamże, s. 228
[4] Tamże, s. 175 – 176
[5] Tamże, s. 176
Ha - po przeczytaniu Twojej recenzji książka wydaje się bardzo interesująca. Na goodreads oceniłeś ją jednak tylko jako "really liked it" a nie "it was amazing". Co więc było nie tak?
OdpowiedzUsuńDwie kwestie. Jedno to sama książka - to bardzo dobra lektura, ale wg mnie nie zasługuje na miano absolutnego arcydzieła. Wszechobecny absurd może odrobinę znużyć pod koniec lektury. A sprawa druga to system ocen na GR - wg mnie skala od 1 do 5 jest zbyt uboga. Są lektury, którym chętnie dałbym np. 4,5 gwiazdki, bo do perfekcji zabrakło, ale jest to coś więcej niż "really liked it".
UsuńHa! - a ja właśnie lubię tę skalę opartą na naszych odczuciach z lektury (podoba mi się, czy nie, i jak bardzo) zamiast dzielenia włosa na czworo i roztrząsania, czy dzieło jest rewelacyjne, wybitne, czy też jest arcydziełem ;) Co do ocen cząstkowych to również przy skali 10 stopniowej możemy mieć wrażenie, że dzieło jest akurat w połowie drogi pomiędzy progami. Podejrzewam, że dopiero skala procentowa byłaby od tego wolna :)
UsuńReasumując, moje odczucia zamknęły się w stwierdzeniu "I really liked it", czyli bardzo mi się podobało, ale nie poczułem się absolutnie poruszony ;)
UsuńHi Hi :) Ważne, że się podobało :)
UsuńJuż od jakiegoś czasu polowałam na "Wybuchowe mango" (książka nagradzana, nominowana do Bookera), nakład szybko został wyczerpany, ale niedawno udało mi się ją kupić w internetowym antykwariacie Tezeusz. Sam tytuł brzmi super, okładka i staranne wydanie też bardzo mnie pociągają. Zupełnie nie znam historii tej części świata, tym bardziej jestem zaintrygowana. Ta pozycja przypomina mi inną książkę, również wydaną przez Znak, "Święto Kozła" Mario Vargasa Llosy. Wydawało mi się, że tak mocna proza, wgłębiająca się w mechanizmy władzy, będąca wszechstronną analizą dyktatury (Dominikana, Rafael Trujillo) nie zainteresuje mnie, a było wręcz przeciwnie - to jedna z najważniejszych, najmocniejszych powieści jakie czytałam. Mam nadzieję i czuję, że "Wybuchowe mango" będę mogła również zaliczyć do grona książek ważnych, choć trudnych.
OdpowiedzUsuńJa, szczerze powiedziawszy, o tym tytule nie słyszałem, dopóki przypadkiem nie natknąłem się na niego w bibliotece. Trochę szkoda, że jak na razie to jedyny tytuł Mohameda Hanifa, który doczekał się tłumaczenia.
UsuńA "Święto Kozła" i na mnie wywarło ogromne wrażenie. Warto jednak zaznaczyć, że Mario Vargas Llosa stawia na realizm, u Hanifa wszechobecny jest absurd oraz ironia, stąd obie książki są diametralnie różne, ale obie b. wartościowe.
Dobra, dobra... Ale skąd to mango w tytule?!
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale nie udzielę wyczerpującej odpowiedzi, bo wiązałoby się to ze zdradzeniem zbyt wielu szczegółów z fabuły samego dzieła, szczególnie z jego końcówki. Powieść to trochę szaleńczy ciąg przyczynowo-skutkowy, ale na zachętę powiem tylko, że niebagatelną rolę odgrywają przejedzona owocami mango wrona oraz Pakistański Związek Hodowców Mango.
Usuń