Genialni. Lwowska szkoła matematyczna
Mariusz Urbanek
czyta: Maciej KowalikWydawnictwo Iskry Spółka z o.o.
StoryBox.pl 2017
ISBN: 9788379277582
Sięgając po książkę Mariusza Urbanka Genialni. Lwowska szkoła matematyczna wybrałem wersję audio. Nie była to zbyt przemyślana decyzja, raczej wybór czysto intuicyjny, ale okazało się, że trafny. Inna sprawa, że sięgnę i po wersję dla oka, ale dlaczego, o tym później.
Co bardzo rzadkie w polskiej praktyce wydawniczej, tytuł dokładnie wyraża, o czym dzieło traktuje. Genialni – więc o ludziach, nie o matematyce. Lwowska szkoła matematyczna, więc o ludziach, którzy ją stworzyli.
Lwowska szkoła matematyczna była ewenementem na skalę światową i śmiem twierdzić na skalę wszech czasów. Owszem, można wskazać miejsca, jak na przykład Uniwersytet Harvarda, Uniwersytet w Princeton czy MIT, które przez dłuższy czas, intensywniej i w większej ilości dziedzin, pchają światowy wózek postępu, ale zasady działania uczonych we Lwowie, praktyczny brak nakładów na ich działalność znacznie wykraczającą poza to, do czego zobowiązywały ich posady oraz skromna liczba uczonych nie przystająca do wielości, nowatorstwa i wagi problemów (problematów, jak wówczas mówiono), którymi się zajmowali, nie ma odpowiednika w dziejach. Na tę moją ocenę wpływa również fakt, iż Lwowska szkoła matematyczna powstała z niczego niemal w mgnieniu oka, gdy z reguły inne ośrodki o podobnej randze wymagają czasu oraz olbrzymich nakładów finansowych i na powstanie, i na funkcjonowanie. Nie bez znaczenia jest też całkiem odmienna niż gdzie indziej (na przykład w Warszawskiej szkole matematycznej) atmosfera i stosunek do uczelnianego formalizmu.
Nie zaryzykuję stwierdzenia, że każdy słyszał takie nazwiska jak Stefan Banach, Hugo Steinhaus czy Stanisław Ulam (członkowie Lwowskiej szkoły matematycznej), bo tak się jakoś dziwnie utarło, że wykształcony polski humanista nie poczuwa się do znajomości matematyki ani jej historii, nawet jeśli rodacy zapisali się w niej na skalę światową i ponadczasową, gdy jednocześnie od każdego umysłu ścisłego wymaga się, by znał nie tylko nazwiska ale i twórczość rodzimych humanistów takich jak Mickiewicz czy Słowacki, którym daleko do światowej czołówki. Dla porównania Banach jest prawdopodobnie drugim po Euklidesie nazwiskiem najczęściej pojawiającym się w światowych tekstach popularnych i naukowych związanych z matematyką, zaś żaden z naszych humanistów pewnie nawet nie zbliżył się do takiej pozycji. Tym bardziej więc warto sobie te postacie i ich dorobek przybliżyć.
Książka nie jest typową biografią ani też zapisem historii Lwowskiej szkoły matematycznej w takiej postaci, jaką mogłaby mieć historia bardziej sformalizowanej instytucji. Urbanek każdy z licznych, krótkich rozdziałów zadedykował w tytule któremuś z matematyków działających we Lwowie. Niektóre nazwiska będące tytułami rozdziałów powtarzają się częściej, inne rzadziej, i w każdej takiej części inni opowiadają o tytułowym uczonym lub też on sam opowiada jakąś historię. Taka konstrukcja książki pięknie współgra z nieformalnym charakterem Lwowskiej szkoły matematycznej, której największe osiągnięcia powstały, a przynajmniej miały swój początek, nie w salach szacownych gmachów uniwersyteckich, a przy kawiarnianych stolikach, w oparach papierosów, kawy i alkoholu (niekoniecznie w tej kolejności).
Chwała autorowi za to, że podając nazwy dziedzin, problemów i twierdzeń, nie wspominał o ich matematycznej istocie, co pozwala przez cały tekst przebrnąć bez bólu nawet kompletnemu matematycznemu analfabecie. Pozwala jednak osłuchać się humanistom z tematem i być może zainteresować matematyką. Jednocześnie Mariusz Urbanek w cudowny sposób stworzył książkę, która nie zawierając żadnej kompletnie wiedzy matematycznej jest perełką również dla matematyków i innych umysłów ścisłych przybliżając im to, co w opracowaniach dotyczących historii matematyki jest pomijane, czyli społeczne i jednostkowe spojrzenie na Geniuszy jako na ludzi. Zwykłych ludzi, którzy musieli z czegoś żyć i borykać się z różnymi problemami, musieli żyć w konkretnym otoczeniu społecznym i w konkretnych okolicznościach historii.
Lektura tego dzieła jest cenna również dla miłośników historii w ogólności. Niestety nie stoi ona w szeregu produkowanych u nas masowo, gloryfikowanych i reklamowanych książek czy filmów „historycznych”, według których my i nasz kraj był przed wojną oazą tolerancji i powszechnego dobrobytu, a w jej czasie przykładem moralnej siły. Mimowolnemu, bo wychodzącemu nie od autora, a z przytaczanych wspomnień i faktów, obrazowi bliżej do Spowiedzi Calka niż do tego, co się w Polsce dziś preferuje. Narastający w czasie międzywojnia antysemityzm, getta ławkowe, parytety narodowościowe, polskie i ukraińskie bojówki, Dzień bez Żyda, każą się zastanowić nad realiami tamtego okresu i budzą niewesołe refleksje nie tylko na temat odległych wydarzeń.
Mariuszowi Urbankowi udało się stworzyć barwną opowieść o nietuzinkowych postaciach i o niezwykłych czasach, historię od której trudno się oderwać. Nie mniej ciekawie prezentują się dzieje wojenne i powojenne jej bohaterów. Narracja łącząca fragmenty wspomnień poszczególnych postaci jest tak płynna i wciągająca, jak najlepsza powieść. Tak wciągająca, iż refleksje przychodzą dopiero później.
Niezwykle wzbogacają książkę osobowości jej bohaterów. Interesujące życiorysy nieszablonowych postaci same z siebie dostarczają wielu możliwości przyciągnięcia ciekawości czytelnika. Tym razem autor miał dodatkowe atuty, które umiejętnie wykorzystał, czerpiąc na przykład śmiało z bogactwa dorobku Hugo Steinhausa, który znalazł czas, by zapisać się nie tylko w historii matematyki, ale i w polskim dorobku humanistycznym.
Genialni. Lwowska szkoła matematyczna, choć łatwa i lekka w odbiorze, jest zarazem dziełem głębokim, wielopłaszczyznowym i dzięki braku najmniejszej nawet tendencyjności autora przeciwstawiającym się wypaczeniom obrazu naszej narodowej historii do których przykładają ręce po kolei wszystkie siły polityczne nieodmiennie dufne w swoją wyjątkowość i nieomylność. Książka zmusza do rozmyślań i daje impuls do rozważań nad najróżniejszymi, nieraz biegunowo odległymi od siebie problemami.
Porównanie USA i innych krajów, w czasie międzywojnia i późniejszych okresów. Mechanizmy, które powodowały takie a nie inne zachowanie ludzi w czasie wojny. Wpływ formalizmu i wolności na rozwój nauki. Znaczenie matematyki dla nauk stosowanych. I wiele, wiele innych.
Jedną z przyczyn, dla których książka wywołuje u odbiorcy niezwykle pozytywne, antydepresyjne uczucia, jest fakt, iż przybliża nam grupę ludzi, którzy osiągnęli szczyty tylko i wyłącznie dzięki zaangażowaniu, ale zaangażowaniu nie w dzisiejszym rozumieniu. Prawdziwe zaangażowanie bowiem to nie wyścig szczurów i zaślepienie, dążenie do osobistego sukcesu i kolekcjonowanie tytułów, a ciekawość, fascynacja i otwartość umysłu. Poczucie spełnienia nie w znajdowaniu ostatecznych odpowiedzi, a w stawianiu pytań wymagających odpowiedzi, które być może znajdzie nawet ktoś inny. Poczucie koleżeństwa, uczciwość, honor... Aż się łezka w oku kręci...
Nie wiem jak Maciej Kowalik sprawdziłby się w roli lektora przy klasycznej powieści, ale w tym przypadku charakterystyczny tembr jego głosu oraz interpretacja bez silenia się na „aktorstwo” okazały się strzałem w dziesiątkę. Serdecznie i gorąco polecam, a sam, między innymi ze względu na wspomnianego Steinhausa, zaczynam już czytać i wersję z literkami, by delektować się jego błyskotliwymi myślami, które w wersji audio zbyt szybko ulatują.
Wasz Andrew
Przyznam się szczerze, że nie znam tej pozycji.
OdpowiedzUsuńWarto to zmienić :)
Usuń