Ćma
Katja Kettu
Tytuł oryginału: Yöperhonen
Tłumaczenie: Bożena Kojro
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 400
Główny Zarząd Poprawczych Obozów
Pracy (ros. Главное управление исправительно-трудовых лагерей и колоний),
potocznie określany mianem GUŁagu to system obozów pracy przymusowej w ZSRR,
który funkcjonował w latach 1918 – 1960. Przez łagry przewinęło się wg różnych
szacunków od 29 do 32 mln osób, z czego od 3 do 6 mln poniosło w nich śmierć.
Do niewoli trafiali wszyscy, na skutek najróżniejszych wyroków, począwszy od
pospolitych kryminalistów, poprzez osobników uznanych za społecznie
niepożądanych, a na przestępcach politycznych skończywszy. Różnorodność tyczyła
się także narodowości – mniejszości etniczne i narodowe, komuniści z wszelkich
krajów przybywający do Związku Radzieckiego z zamiarem współtworzenia nowej
ludowej ojczyzny oraz jeńcy wojenni współtworzyli społeczną mozaikę w
szaroburej i pozbawionej nadziei rzeczywistości. Wśród więźniów nie brakowało
też ochotników, którzy z własnej woli wkroczyli do radzieckiego piekła – o
Amerykanach skuszonych wizją socjalistycznej utopii pisze Sana Krasikov w
monumentalnych Patriotach, zaś Katja
Ketuu (ur. 1978) w powieści Ćma
proponuje czytelnikowi fikcyjną historię młodej Finki, która w ramach
młodzieńczego buntu i żarliwego zauroczenia nielegalnie przekracza
fińsko-sowiecką granicę, przypieczętowując tym samym swój los.
Fabułę utworu stanowią losy dwóch
powiązanych ze sobą kobiet. Irga Malinen w chwili rozpoczęcia dzieła ma 15 lat
i właśnie dowiaduje się, że jest w ciąży z radzieckim agitatorem działającym na
terenie Finlandii. Jest rok 1937, widmo konfliktu fińsko-radzieckiego wisi w
powietrzu. Jako córka wysokiego rangą generała o proniemieckich zapatrywaniach
politycznych, nie może liczyć na to, że rodzina zaakceptuje jej związek.
Wegetacja w cieniu siostry będącej ulubienicą ojca w połączeniu z
prześladowaniami ze strony miejscowych, krytycznie podchodzących do romansu
nieletniej z bolszewikiem, skutkują decyzją o opuszczeniu ojczyzny i
przedostaniu się do Kraju Rad. Po latach pełne niedopowiedzeń i białych plam
perypetie babki odtwarza Wera Malinen, wnuczka Irgi, która przybywa do wsi
Ławra położonej w Maryjskim Obwodzie Autonomicznym na prośbę swojego ojca.
Henrik Malinen to wojenna sierota prowadząca śledztwo w sprawie swojej matki,
która wedle wszelkich informacji zginęła w łagrze, tyle, że prywatne
dochodzenie zostaje przerwane brutalnym mordem. Zabójstwo Henrika wydaje się
łączyć z obozową przeszłością Irgii, tyle, że odkrycie wszystkich zależności
pomiędzy poszczególnymi bohaterami dramatu nie jest zadaniem łatwym, tym
bardziej, że Wera zmaga się z własnymi demonami przeszłości.
Z racji faktu, że Katja Kettu
stosuje w swoim utworze dwutorową narrację, czytelnik zyskuje sposobność, by
zapoznać się z realiami panującymi w radzieckim łagrze oraz przyjrzeć się
obrazowi współczesnej wsi rosyjskiej. Rzeczywistość obozowa naszkicowana
zostaje mocno i bezkompromisowo. Autorka uświadamia nam, że w nieludzkich
warunkach, w przejmującym zimnie, wykonując ciężką fizyczną pracę na głodowych
racjach żywnościowych nie da się przetrwać – warunkiem ocalenia jest
kombinowanie: jedni uprawiają tzw. tuftę,
czyli wymigiwanie się od pracy, inni starają się zostać pasożytami, tj. dostać wykwalifikowane zajęcie gwarantujące spore
przywileje (Była ku temu sposobność,
jeśli miało się jakiś specjalistyczny zawód: lekarza, inżyniera, elektryka, fryzjera,
szklarza, blacharza [1]). Kettu przypomina też
absurdy stalinowskiej administracji sądowniczej – wyroki polityczne z reguły
wynoszą 25 lat łagru i nierzadko są to kary surowsze niż te, jakie otrzymują
osobnicy skazani za kradzieże, przemoc czy nawet zabójstwa. W konsekwencji
łagier to zbiorowisko kast, z których najniższą i najbardziej poniżaną jest
grupa więźniów politycznych. Jako, że sporo jest wśród niej inteligencji czy
mieszczan prowadzących dotychczas ustatkowaną egzystencję, klasa ta nie ma
najmniejszych szans w starciu z błatnymi,
czyli zwykłymi kryminalistami, utrzymującymi dobre stosunki z obozowymi
strażnikami. Szansą na ocalenie są koneksje i wpływy, stąd też łagier to
miejsce, w którym toczy się nieustanna walka o władzę, gdzie zawiązywane są
krótkotrwałe sojusze, ale i głębokie przyjaźnie.
Równie bogatego portretu
doczekała się rosyjska prowincja ze szczególnym uwzględnieniem Republiki Mari
El. Ta leżąca nad środkową Wołgą kraina to ojczyzna Maryjczyków, zwanych też Czeremisami,
ugrofińskiego ludu, którego członkowie, mimo naleciałości chrześcijańskich oraz
muzułmańskich, wyznają pogańską wiarę swoich przodków. To właśnie z racji
pieczołowicie opisanych zwyczajów i obrzędów Maryjczyków proza Katji Kattu
zasługuje na uwagę – autorka musiała włożyć niemało wysiłku w zebranie tak
licznych informacji na ten temat. Nieco mniej interesujące, bowiem bardziej
stereotypowe, jest ukazanie rosyjskiej wsi przywodzącej na myśl cywilizacyjne
rubieże (Połączenia telefonicznego nie
ma. Autobusy nie kursują [3]), którym patronuje
nieistniejący, ale ciągle obecny w świadomości kołchoz: Pozostały obory, przez które prześwituje dzienne światło, długie,
niskie magazyny z paszą. Przy ścieżce leży porośnięta przylaszczkami czaszka
krowy i przerdzewiały, zakurzony silnik. Betonowa tablica pamiątkowa ku czci
ofiar wielkiej wojny ojczyźnianej. Wszędzie drepczą gęsi, kwiczą świnie, widać
baby z koromysłami, ogromną ciężarówkę, rozmiękczoną wiosennymi opadami wiejską
drogę, po której gazują na motorynkach chłopcy odurzeni klejem [3]. To odcięcie od wielkiego
świata występuje nie tylko na poziomie materialnym, ale i mentalnym –
mieszkańcy Ławry to ludzie nieufni wobec obcych, z którymi niechętnie dzielą
się swoimi sekretami w myśl zasady: Starych
ran nie wolno rozgrzebywać, tak jak masowe groby powinny być pozostawione samym
sobie, takich zmarłych nie zaprasza się już na ucztę, ich się prosi o to, żeby
pozostali ze swoimi [4]. Owa izolacja w
połączeniu ze skrytością miejscowych powoduje, iż Rosyjska Republika zdaje się niewiele
różnić od radzieckiej poprzedniczki (Tu
czas biegnie, jak mu się podoba, faluje w wyrobiskach i jaskiniach [5]).
Zdecydowanie najsłabszą częścią Ćmy jest fabuła. Katja Kattu stawia na
eklektyzm – elementy romansu przeplatają się z wątkami kryminalnymi, a całości
nadany zostaje sensacyjny sznyt. To, co mogło być opowieścią o rodzimych
więzach, o poszukiwaniu własnej tożsamości, o potrzebie samookreślenia, ale
także o toksycznej żądzy władzy przyjmuje pokraczną formę przypominającą
kiepski film akcji, w którym znajduje się nawet rola dla Władimira Putina.
Reasumując, Ćma to przeciętna lektura. Mimo iż Katja Kettu całkiem ciekawie
przedstawia obozowe realia czy wierzenia Maryjczyków, to sama książka mocno
traci z racji przekombinowanej i wydumanej historii Irgii Malinen. Tajemnica
rodzinna okazuje się sprawą o międzynarodowym zasięgu, stąd akcenty rodem z
Hollywood, które skutecznie spłycają fabułę i wymowę dzieła, mającego
prawdopodobnie pokazać, że przeszłość zawsze upomni się o swoje, a z jej
demonami należy się skonfrontować, by odzyskać spokój nadszarpnięty przez
egzystencję prowadzoną w kłamstwie i niedopowiedzeniu.
[1] Katja Kettu, Ćma, przeł. Bożena
Kojro, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2017, s. 225
[2] Tamże, s. 70
[3] Tamże, s. 32
[4] Tamże, s. 41
[5] Tamże, s. 97
Nawet Putin dostał się do powieści? :) Ciekawa jestem, w jaki właściwie sposób piętnastolatka próbowała dostać się z Finlandii do ZSRR. I czy autorka coś więcej pisze o współpracy Finów z nazistami. Dla wielu Finów ta kolaboracja to do dziś temat tabu, wolą myśleć, że znajdowali się pod okupacją niemiecką.
OdpowiedzUsuńTak, nawet Putin się tam znalazł, ale nie mogę wspomnieć o jego roli, żeby nie zepsuć niespodzianki ;) A sama ucieczka, jak dowiadujemy się już na pierwszych stronach, odbywa się na nartach. Zaś co do współpracy Finów i nazistów to zostaje to napomknięte - Kettu podaje przy tym kontekst, że III Rzesza jawi się jako naturalny sojusznik w obliczu posiadania takiego sąsiada jak ZSRR.
Usuń"Ćma" czeka na mojej półce. Jestem (czy też może byłam?) jej bardzo ciekawa, właśnie ze względu na tło historyczne, całkowicie mi nieznane. Szkoda, że pisarka poszła w stronę hollywoodzkiej fabuły...
OdpowiedzUsuńWiele interesujących i intrygujących rzeczy można z tej książki wyłowić, ale jako całość, właśnie z racji mocno sensacyjnej, niekiedy mocno wymyślnej i udziwnionej, fabuły, dzieło jawi się jako średniak - przynajmniej w mojej opinii ;)
UsuńTakie eklektyzm pasowałby raczej do jakiegoś czytadła albo też innego poptworu, a tu chyba nie wypalił.
OdpowiedzUsuńEklektyzm sam w sobie nie jest zły, ale pod warunkiem, że umiejętnie się go stosuje - "Kompleks sędziego Di" pióra
UsuńDai Sijie to taki ostatnio czytany przeze mnie przykład, że można trochę pomieszać i zrobić to dobrze ;)
Czytałam powieść kilka lat temu i najlepiej pamiętam właśnie te odwołania do wierzeń Maryjczyków. Natomiast wątek z Putinem wydał mi się nieco przesadzony (choć zaskakujący).
OdpowiedzUsuńHehe, przyznaję, że i mnie pojawienie się Wołodii mocno zaskoczyło, chociaż to właśnie wtedy straciłem nadzieję, że ta książka będzie miłym doświadczeniem ;)
Usuń