Strony

piątek, 20 marca 2020

Izrael Rabon "Ulica" - Bieda i nędza II RP

Ulica

Izrael Rabon

Tytuł oryginału: Di gas
Tłumaczenie: Krzysztof Modelski 
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Seria: Biblioteka Pisarzy Żydowskich
Liczba stron: 169



 


20-lecie międzywojenne to okres w historii Polski równie ciekawy, co krótki. W powszechnej świadomości kojarzy się on z odradzającą się państwowością (czego niejakim zwieńczeniem jest Powstanie Wielkopolskie), której nieustannie należało bronić (m.in. w wojnie polsko-bolszewickiej); dynamicznym rozwojem (sławetny Centralny Okręg Przemysłowy, powstanie miasta i portu Gdynia) oraz bardzo wyrazistymi osobistościami, na czele z Ignacym Mościckim, Józefem Piłsudskim, Ignacym Janem Paderewskim, Romanem Dmowskim czy Eugeniuszem Kwiatkowskim. 20-lecie to także cały ogrom literackich nazwisk: Bruno Schulz, Stanisław Witkacy Witkiewicz, Witold Gombrowicz, Ferdynand Goetel, Maria Dąbrowska, Zofia Kossak, Zofia Nałkowska, Andrzej Strug czy Zbigniew Uniłowski to tylko wierzchołek góry lodowej. A przecież oprócz tych gwiazd, które całkiem mocnym blaskiem świecą i dzisiaj, nie brak artystów i artystek, które obecnie zostały niemal zupełnie zapomniane – przykładem takiego pisarza, którego spuścizna wegetuje na krawędzi niebytu jest Izrael Rabon (1900 – 1941), tworzący w języku jidysz poeta, prozaik, eseista i krytyk literacki, autor powieści Ulica.

Króciutka książka, które łącznie z przedmową zamyka się w niespełna 170 stronach, rozpoczyna się w momencie, gdy bezimienny protagonista będący zarazem pierwszoosobowym narratorem kończy 4-letnią służbę wojskową. Młody mężczyzna to uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, ale po opuszczeniu armii nikt nie wita go jak bohatera – brak bliskich czy znajomych, z którymi łączyłyby go zażyłe stosunki (W rodzinnym miasteczku nie znałem nikogo, kto mógłby mi w czymkolwiek pomóc; nie miałem też żadnych krewnych [1]), brak pracy, jako, że firma, gdzie pracował w charakterze księgowego w międzyczasie zamknęła podwoje, sprawiają, że młodzieniec zdaje się na ślepy los i pod wpływem chwili niemałą część skromnych oszczędności wydaje na bilet do Łodzi w nadziei, że w robotniczym mieście znajdzie się zajęcie dla zdemobilizowanego żołnierza. Szybko okazuje się, że jedynym miejscem dla tego typu osobników jest tytułowa ulica.

Tym samym Izrael Rabon przedstawia czytelnikowi portret człowieka podwójnie wykluczonego. Z jednej strony jest on przybyszem w nieznanym ludzkim skupisku – nie ma nikogo, do kogo mógłby się zwrócić o wsparcie czy pomoc. Z drugiej zaś, z racji chronicznego braku pieniędzy i związanych z tym poszukiwań kąta do przenocowania, zaniedbanego wyglądu podkreślanego przez nieustanny głód, bohater wzbudza lęk, nieufność, obawę, co tylko pogłębia odizolowanie (Na obu dworcach i w poczekalniach tramwajowych znano mnie już jak zły szeląg. Kobiety prowadzące bufety, sprzedawcy z kiosków z gazetami przyglądali mi się podejrzliwie [2]). W rezultacie młodzieniec tonie w grzęzawisku osamotnienia i wykluczenia, z którego niełatwo jest znaleźć wyjście.

Tułaczka po miejskiej dżungli staje się dla autora pretekstem do ukazania realiów panujących w II Rzeczpospolitej w latach 20-tych XX wieku. Jako, że świat przedstawiony oglądamy z perspektywy wręcz rynsztokowej, przekonujemy się jak nieprzyjaznym miejscem do godziwego życia jest młode polskie państwo. Bezimienny narrator staje się naszym przewodnikiem po mieszkaniach zakładanych w zapleśniałych, mrocznych i wiecznie niedogrzanych piwnicach. Gościmy w podejrzanych barach i spelunkach, w których smutki zapija biedota. Poznajemy ludzi, którzy pomimo wyuczonego fachu z trudem wiążą koniec z końcem. Oglądamy rzesze kobiet, których nędza wypycha na ulicę, by zarabiać na chleb własnym ciałem. Ze zdziwieniem uświadamiamy sobie jak wysoki jest poziom analfabetyzmu. Wreszcie obserwujemy niełatwą dolę mniejszości – Niemcy, bądź ich potomkowie, których nie brak także wśród pospólstwa starają się nie rzucać się w oczy, wiedząc, że chętnie przypisuje się im rolę kozła ofiarnego odpowiedzialnego za wszelkie niepowodzenia czy nieszczęścia, zaś Żydzi muszą liczyć się z tym, że niejeden pracodawca z uwagi na pochodzenie nie zdecyduje się na ich zatrudnienie.

Osobnym wątkiem dotyczącym sytuacji II RP, któremu Izrael Rabon poświęca sporo uwagi są rozruchy robotnicze, będące następnym, obok wspomnianych we wcześniejszym akapicie następstw kryzysu, w jakim pogrążona jest polska gospodarka. Autor udanie ukazuje wrzenie ulicy, odmalowując napięcie i niepokój, które pod byle pretekstem mogą zamienić się w poważne zamieszki. Wzburzone robotnicze masy walczą nie tylko o podwyżki, ale i o przetrwanie – kolejne nierentowane fabryki są zamykane, a na bruk trafiają rzesze nowych bezrobotnych bez żadnych perspektyw na przyszłość.

Ulica jest nie tylko ciekawą panoramą polskiego 20-lecia międzywojennego, to także interesujący utwór z racji formy, w jakiej jest utrzymany. Opis bieżących przygód bezimiennego narratora przerywany jest przez wspomnienia bądź opowieści napotykanych ludzi, w efekcie czego mamy do czynienia z powieścią szkatułkową. Dzięki temu nie gościmy tylko w Polsce, ale trafiamy na Węgry oraz do Rumunii, włóczymy się po bezkresnych Rosyjskich stepach, zahaczamy nawet o odległe Chiny.

Jedyną poważniejszą wadą książki, która sprawia, że nie jest to lektura na dłużej zapadająca w czytelniczej pamięci jest brak wyraźnie zarysowanej linii fabularnej bądź interesującej puenty. Izrael Rabon dzieli się z nami intrygującymi spostrzeżeniami, trafnie diagnozuje problemy, z jakimi borykała się II Rzeczpospolita, ale sama historia bezimiennego narratora jest pozbawiona ikry. Summa summarum dzieło godne polecenia, ale przede wszystkim dla pasjonatów 20-lecia międzywojennego oraz historii polskich Żydów.


[1] Izrael Rabon, Ulica, przeł. Krzysztof Modelski, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1991, s. 21
[2] Tamże, s. 24

12 komentarzy:

  1. Taak. Jesteśmy mistrzami w fałszowaniu własnej historii, ale obraz polskiego międzywojnia w świadomości Polaków jest tak odległy od rzeczywistości, że aż poraża. Bieda i brak pieniądza na wsi były tak dotkliwe, że aż trudno to dzisiaj pojąć. Gdyby brać na serio nasze seriale „historyczne”, to by trzeba dojść do wniosku, że Hitler zrobił nam dobrze, bo w polskich filmach w czasie okupacji wszyscy Polacy chodzą na przykład w butach, gdy tymczasem w książce o nauczycielu z Białej Rawskiej, a więc nie ze Ściany Wschodniej, tylko z Centrum, nie ze wsi, tylko z miasteczka, widać zdjęcie z zakończenia roku przed wojną i wszystkie dzieci w takie święto pozują w ładnych ubraniach, ale tylko nauczyciel ma buty. Dzieci nie było stać. Polecam artykuł na ten temat Kryzys w Polsce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, zabieram się do lektury. Dzięki za podrzucenie.

      Usuń
  2. Nie słyszałem wcześniej o tej książce, ale teraz na pewno po nią sięgnę, jak tylko będę miał okazję. Niewielka objętość to dla mnie plus, mniejsze prawdopodobieństwo lania wody. Tematyka też ciekawa.

    Czy wiadomo coś więcej o samym autorze? Można tu mówić o akcentach autobiograficznych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też sięgnąłem po tę książkę przypadkiem - natknąłem się na nią w bibliotece. Okazała się ogromnie interesująca i cieszę się, że wpadła mi w ręce.

      A co do autora, to książka opatrzona jest przedmową, w której przybliżono życiorys pisarza. Dość burzliwy i brutalnie, przedwcześnie przerwany przez wojnę. Jeśli chodzi zaś o akcenty autobiograficzne, to tak, pojawiają się one w powieści.

      Usuń
  3. Myślę, że dla samego tła warto przeczytać tę książkę (mam ją w planach). Było nie było, autor był świadkiem tamtego życia i to jest dużym walorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Z literackiego punktu widzenia, książka nie jest żadną torpedą, ale na pewno można tu mówić o sporej wartości dokumentalnej. Intrygujące spojrzenie na realia II RP z perspektywy polskiego Żyda.

      Usuń
    2. Właśnie na to spojrzenie nie-goja bardzo liczę.

      Usuń
  4. Podłączam się do wątku historycznego - pamiętam, że w liceum była mowa o światowym kryzysie głównie z perspektywy USA, może jeszcze upadku demokracji w Niemczech, ale gdy przyszło do Polski to była tylko mowa o reformach i Piłsudskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę szkoda, że tą bardziej współczesną historię Polski mocno się zaniedbuje, bo to b. ciekawy i pouczający okres.

      Usuń
  5. Zaglądam tu, czytam (choć trudno nadążyć), ale nie komentuję. Tym razem pozwolę sobie skreślić parę (spóźnionych) zdań, niejako zobligowany tym, że to ja tę książkę przed laty przełożyłem z jidysz na polski.

    Recenzja spuentowana jest stwierdzeniem, że jest godna polecenia "ale przede wszystkim dla pasjonatów 20-lecia międzywojennego oraz historii polskich Żydów". Myślę, że bardziej zainteresowanych międzywojenną Łodzią niż sytuacją Żydów w międzywojniu, ale też a może przede wszystkim sytuacją człowieka wyalienowanego, zagubionego w wielkim mieście.

    Książka ukazała się w ramach Biblioteki Pisarzy Żydowskich ale jest bardzo "nieżydowska", odbiegająca od tego co zwykle oczekuje czytelnk zainteresowany problematyką żydowską. Autor to polski pisarz żydowski bardzo związany z Łodzią; kilka lat temu wyszła po polsku jego niedokończona powieść 'Bałuty', jest też autorem nieprzełożonego na język polski wstrząsającego, literackiego opisu pierwszych dni września 1939 w Łodzi.

    Bohater 'Ulicy' jest Żydem, ale nie to jest przyczyną jego wyobcowania, jego zagubienia w tłumie. Jest to sytuacja, która mogłaby mieć miejsce wszędzie i dotyczyć każdego. Powieść Rabona nie jest właściwie ani żydowska ani też (wbrew co sam wyżej napisałem) łódzka. Choć osadzona w Łodzi lat 20-ych jest uniwersalna.

    Krzysztof Modelski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Krzysztofie, nie wiem, co mnie bardziej ucieszyło - fakt, że zagląda Pan na naszego bloga, czy to, że postanowił Pan skomentować mój skromny tekst!

      Bardzo dziękuję za podzielnie się swoją opinią, do której chciałbym się też odnieść. Zgadzam się, że "Ulica" to bardzo uniwersalny portret człowieka wykluczonego, tyle, że w moim odczuciu, gdyby powieść rozpatrywać tylko na tym polu, mając na uwadze inne dzieła traktujące o alienacji, odrzuceniu (jak choćby Franza Kafki, Kōbō Abe czy Ralpha Ellisona), to utwór jawi się jako solidny, ale nie wybitny. Tak jak wspomniałem pod koniec, brakuje trochę lepiej poprowadzonej linii fabularnej. Stąd, mimo niezaprzeczalnej uniwersalności, książki nie poleciłbym absolutnie każdemu, ale rzecz jasna nie mam monopolu na rację i mogę się mylić.

      A za wzmiankę o "Bałutach" pięknie dziękuję - mam w planach tę książkę, ale przypomnienie to zawsze dobra rzecz.

      Pozdrawiam i raz jeszcze pragnę wyrazić szczerą radość, że zagościł Pan na naszym blogu i przy okazji wykorzystam sposobność, by podpytać coś na temat tego nieprzełożonego jeszcze na polski opisu polskiego września w Łodzi - czy wiadomo coś Panu na temat ewentualnych planów tłumaczenia tego dzieła?

      Usuń
    2. Wiadomo... :) Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale fragmenty tego może jeszcze w tym roku ukażą się po polsku.

      A co do września '39. To nie tyle dzieło a dzieło nieukończone. To "Szkice z roku 1939", obszerny pierwszy rozdział planowanej powieści "Historia poniewierki". Rabon pisał to w zajętym przez ZSRR Wilnie. W 1941 do Wilna weszli Niemcy i wym samym roku Rabon został zamordowany w podwileńskich Ponarach.
      KM

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)