Mam łóżko z racuchów
Jaclyn Moriarty
Tytuł oryginału: I have a bed made of buttermilk pancakes
Tłumaczenie: Elżbieta Zychowicz
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Z miotłą
Liczba stron: 552
Idea sekretu zasadza się na tym,
by jak najmniejsza liczba osób wiedziała o kwestii, która nie powinna ujrzeć
światła dziennego. W miarę wzrostu grona dopuszczonych do tajemnicy rośnie
ryzyko, że sekret zamieni się w informację, która szybko stanie się wiadomością
powszechnie dostępną. O tym, jak nie puszczać pary z ust doskonale zdają sobie
sprawę członkowie rodziny Zingów będący bohaterami powieści Mam łóżko z racuchów pióra
australijskiej pisarki Jaclyn Moriarty (1968).
Wspomniani Zingowie to niezwykła
familia posiadająca równie niesamowity sekret, w ramach którego co tydzień
odprawiane jest intrygujące misterium, tj. Poufna Narada Rodziny Zingów. W
spotkaniu zobligowani są uczestniczyć Maud i David (pokolenie dziadków), Fancy
z mężem Radcliffem oraz Marbleweed Marbie
z chłopakiem Vernonem Taylorem (pokolenie rodziców). O istnieniu rodzinnego
sekretu wiedzą jeszcze Cassie (córka Fancy i Radcliffa) oraz Alissa Listen Taylor, młodsza siostra Vernona
(pokolenie dzieci), chociaż nie znają one jego istoty. Z zagadkową
działalnością Zingów wydaje się być związana postać Cath Murphy, nauczycielki
Cassie, która w chwili rozpoczęcia utworu jest młodą kobietą o złamanym sercu. Co
ciekawe to właśnie osoba Cath jest osią, wokół której toczy się akcja książki.
Jej losy, których celem (przynajmniej pozornie) jest znalezienie prawdziwej
miłości przeplatają się z wydarzeniami z życia poszczególnych Zingów.
Utwór Jaclyn Moriarty jest
rodzajem łamigłówki, co nie powinno szczególnie dziwić po pobieżnym nakreśleniu
sylwetek protagonistów. Cechą znamienną powieści są powtarzające się sceny,
które odtwarzane są z różnych perspektyw, tj. z punku widzenia osób biorących w
nich udział, bądź będących ich obserwatorami. Ponieważ rekonstrukcja danego
zdarzenia następuje na różnym etapie utworu, czytelnik musi zmierzyć się z
nielinearnym upływem czasu. Ta zaburzona chronologia z pewnością wymaga
zachowania czujności i koncentracji, ale nagrodą jest interesująca układanka
– otrzymujemy od autorki puzzle, które w miarę zazębiania się odsłaniają
zgrabnie poprowadzoną i ciekawie napisaną fabułę.
Wrażenie, że obcuje się z
literacką szaradą pogłębia styl, jakim operuje Jaclyn Moriarty. Mam łóżko z racuchów to wielobarwny
konglomerat. Tradycyjne partie z trzecioosobowym narratorem są bogate
przeplatane wszelakiej maści wstawkami, w skład których wchodzą notatki, listy
(prawdziwe i wyimaginowane), fragmenty prozy erotycznej Fancy, prywatne
zapiski, spisy, zaklęcia z magicznej księgi czy będące wisienką na torcie wizje
inżyniera lotnictwa. Spoiwem łączącym ten pstrokaty miszmasz jest język
nafaszerowany absurdem i niedorzecznością. Autorka nie boi się oryginalnych
porównań, nie wzbrania się też przed wymyślnymi metaforami, ale zdecydowanie
najlepiej prezentują się intrygujące ożywienia (Po północy mieszkanie czekało, wciąż skąpane w blasku księżyca i
rozprażone upałem. Przesunęło się lekko, próbując znaleźć chłodniejszą pozycję [1];
Stały w progu przyglądając się śniegowi,
przypominającemu lukier na torcie weselnym. On też na nie patrzył, trochę
wyzywająco, jak gdyby wiedział, że nie powinno go tam być [2]).
Oprócz akcentów humorystycznych,
które wprowadzane są za sprawą groteski, autorka porusza też poważniejsze
zagadnienia. Sporo miejsca poświęcono choćby wolnej woli czy szeroko
rozumianemu przeświadczeniu o tym, że jesteśmy panami własnego losu – zarówno
wątek związany z magiczną księgą jak i ten dotyczący Cath Murphy każe nam
zastanowić się nad tym, w jakim stopniu nasze zachowanie, podejmowane wybory
czy reakcje na określone sytuacje są kontrolowane przez nas samych, a jak mocno
zależą od naszego otoczenia, panujących w nim zasad bądź konwenansów. Istotnym
motywem jest również umiejętność radzenia sobie ze społecznym wykluczeniem lub
ostracyzmem – Jaclyn Moriarty sygnalizuje, że wegetowanie poza grupą (w
szczególności rówieśniczą) jest doświadczeniem bardzo trudnym, z którym jednak
można sobie poradzić, szczególnie jeśli zdecydujemy się otworzyć na pomoc ze
strony innych.
Reasumując, powieść to całkiem
przyzwoita lektura, która posiada nieco bajkowy charakter. Jej styl, naznaczony
lekkością i humorem, sprawia, że w trakcie poznawania perypetii poszczególnych
protagonistów na naszych ustach często wykwita uśmiech, a sentencja: Katastrofa uległa transformacji [3]
okazuje się skuteczną namową, by na życie i spotykające nas wypadki próbować
spojrzeć z nutą optymizmu.
[1] Jaclyn Moriarty, Mam łóżko z racuchów, przeł. Elżbieta
Zychowicz, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2007, s. 40
[2] Tamże, s. 252
[3] Tamże, s. 549
Wnioskuję, że to dość przyjemna lektura, idealna na wakacje?;)
OdpowiedzUsuńDokładnie. To typ mocno rozrywkowej prozy, momentami bardzo zabawnej, chociaż sama fabuła też jest ciekawa i skłania do refleksji na temat tego, na ile kreujemy swój los, a na ile to zasługa innych, czy też okoliczności ;)
UsuńJest to jedna z nielicznych książek z serii "Z miotłą" wydawnictwa WAB, której jeszcze nie znam, ale z okładką (taką przesłodzoną, nie sądzisz?) spotkałam się wielokrotnie. Właściwie to zachęciłeś mnie do sięgnięcia po nią, wydaje się wcale nie taką banalną historią, a i opowiedzianą w sposób oryginalny. I ma aż 550 stron, sporo w porównaniu do innych powieści z tej serii! I utrzymała Twoją uwagę aż do końca! :-).To już jest wielki plus, bo przecież jesteś literackim koneserem i nie zadowoli Cię byle jaka powieść.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że żywiłem pewne obawy wobec tej książki (także z uwagi na okładkę), tym bardziej, że to pierwsza powieść dla dorosłych czytelników autorstwa Jaclyn Moriarty, która wcześniej specjalizowała się w literaturze młodzieżowej. Ale fakt, dzieło ma bardzo ciekawą kompozycję. Styl jest ogromnie zróżnicowany i to też decyduje o rozmiarach książki - jest też trochę pustych przestrzeni i pewnie tytuł można by nieco skompresować. Ciekaw jestem czy Tobie to dzieło przypadłoby do gustu ;)
UsuńIntrygująca historia. Ciekawa jestem, czy czytelnik pozna ów skrywany sekret? Lubię takie książki, w których nie tylko sama fabuła intryguje, a jeszcze do tego otrzymujemy nietypową formę.
OdpowiedzUsuńPozna, ale rzecz jasna nie chciałem go zdradzać ;) Tak, ta książka jest trochę nietypowa, bo z jednej strony mamy do czynienia z dość eksperymentalną formą, z drugiej zaś, sama treść jest już mocno rozrywkowa, bez żadnego intelektualnego zadęcia.
UsuńJakże uroczo absurdalny tytuł! I od razu przypomniała mi się stara cytato-prawda nieznanego autorstwa: "Trzy osoby mogą dochować tajemnicy, jeśli dwie z nich nie żyją."
OdpowiedzUsuńTytuł dobrze oddaje treść książki, która nafaszerowana jest absurdem ;) A sekret rodziny Zingów wychodzi co prawda na jaw, ale i tak funkcjonuje dobrych kilkadziesiąt lat.
UsuńRozśmieszył mnie cytat o mieszkaniu próbującym znaleźć chłodniejszą pozycję. Ciekawa też jestem, jaki sekret skrywała rodzina i czy ujawnienie go wyszło rodzinie na dobre, czy nie. :)
OdpowiedzUsuńW książce jest sporo tego typu zabawnych fragmentów. Generalnie polecam, a sekretu rzecz jasna nie zdradzę, ale nie napomknę też jak skończyło się jego ujawnienie, bo zepsułoby lekturę ;)
Usuń