Woda na sicie. Apokryf czarownicy
Anna Brzezińska
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 352
Rozwiązywanie problemów to na
ogół proces złożony. Odnalezienie wszystkich potencjalnych przyczyn, rozważenie
roli przypadku, uwzględnienie pozornie nieistotnych czynników czy doszukanie
się korelacji pomiędzy poszczególnymi zmiennymi jest jednoznaczne z czasochłonnością
oraz sporą ilością włożonego wysiłku. Z tego względu nierzadko spotykamy się z
próbami stosowania półśrodków, które mogą przynieść pozorne rozwiązania –
pozytywne, choć krótkotrwałe rezultaty mogą uchodzić za wystarczającą i
satysfakcjonującą akcję naprawczą. Standardowym przykładem tego typu
zastępczego działania jest znajdowanie kozła ofiarnego. W praktyce nie zdarza
się, by porażka, błąd czy fiasko spowodowane były li tylko przez jednego
człowieka, ale wskazania takiego nieszczęśnika niesie za sobą szereg korzyści:
niechęć, nienawiść, frustrację oraz wszelkie inne negatywne emocje można łatwo
skanalizować, a przez to kontrolować, odwracając przy tym uwagę od faktycznych
niedociągnięć i uchybień. Stąd właśnie, jak świat długi i szeroki, zawsze
mieliśmy i będziemy mieć do czynienia z polowaniem na czarownice, o czym w
sposób bardzo umiejętny, zarówno metaforyczny jak i dosłowny, przypomina nam o
tym polska pisarka Anna Brzezińska (ur. 1971), autorka powieści Woda na sicie. Apokryf czarownicy.
Książka to zaproszenie do
odwiedzenia tajemniczej doliny Intestini, której mieszkańcy określający się
mianem oświeconych od wieków parają
się pozyskiwaniem vermiglio, czyli
smoczej krwi. Ten cenny surowiec, którego (…)
nie ima się wilgoć, zgnilizna, czerw ani upływ czasu [1]
to z jednej strony gwarancja niezależności ((…)
hrabia Bonaldo otoczył nas przed wiekami swoją opieką i wierzcie, nie uczynił
tego z dobrotliwości serca, lecz po to wyłącznie, byśmy dobywali dla niego
vermiglio i uczynili jego ród bogatym oraz potężnym, co się wszak stało [2]),
z drugiej zaś swoista klątwa i przyczyna zguby, bowiem niejednemu władcy marzy
się przejęcie kontroli nad wydobyciem bezcennej rudy. W chwili rozpoczęcia
dzieła dawne układy i umowy z wolna wygasają, a nastrojom społecznym daleko do
pokory i posłuszeństwa. W powietrzu czuć napięcie, a niepokój wzmaga fakt, że do
czterech wiosek leżących w dolinie Intestini coraz śmielej zaglądają
braciszkowie głoszący słowo i potęgę Przedwiecznego. Mnisi nie spotykają się z
jednak ciepłym przyjęciem – wkrótce jeden z nich ginie, ale uznanie agresywnego
motłochu za przyczynę zguby misjonarza byłoby jednoznaczne z przyznaniem tego,
że w dolinie Intestini wybuchła ludowa rebelia. Znacznie prostszym wyjściem
jest wskazanie jednego winowajcy, który weźmie na swoje barki całą
odpowiedzialność za to niegodne wykroczenie. Idealną kandydatką jest przedwcześnie
postarzała, 35-letnia kobieta zwana La Vecchią. Wątpliwa proweniencja, brak
krewnych, którzy ujęliby się za oskarżoną oraz ogólna niechęć (jej źródłem jest
prawdopodobnie bardzo dobra znajomość grzeszków i słabostek niejednego
mieszkańca) sprawiają, że pechowa osobniczka trafia przed oblicze trybunału
gotowego surowo osądzić jej postępowanie. Książka Anny Brzezińskiej to właśnie
zapis procesu La Vecchi, na który składają się zeznania podsądnej oraz
oficjalne adnotacje inkwizytorów.
Utwór to w ogromnej mierze
pierwszoosobowa narracja La Vecchi, która niczym Szeherezada z Baśni tysiąca i jednej nocy usiłuje
wymknąć się swoim oprawcom poprzez omotanie ich snutą opowieścią. W tym
kontekście Sito to na wodzie to
uświadomienie nam potęgi, jaką niesie ze sobą słowo. Słowo, przy użyciu którego
możemy stwarzać nowe światy, powoływać do istnienia niezwykłe istoty, roztaczać
cudowne wizje, które wreszcie może być (…)
trucizną dotkliwszą od tłuszczu
przedwcześnie zmarłego niemowlęcia czy diabelskich dekoktów [3].
W przypadku bohaterki słowo jest ostatnią deską ratunku, która pozwala
przedłużyć nędzny żywot, naznaczony krzywdą i poniżeniem. Być może właśnie
świadomość ryzykownej gry, jakiej podejmuje się La Vecchia, owocuje wyznaniem
przywodzącym na myśl oślizgłego gada, którego niełatwo jest schwytać –
historia, jaką jesteśmy raczeni pełna jest niejasności i sprzeczności, a fikcja
zdaje się tu swobodnie mieszać z realnymi zdarzeniami (Ale strzeżcie się, ponieważ słowa oplatają się jedno wokół drugiego i
trudno rozpoznać pierwotną naturę spraw, o których traktują [4]).
Ta plątanina absurdalnych pomówień, ludowych przesądów i rzekomych wycinków z
biografii staruszki przytaczanych w przypadkowej kolejności stanowi jedyny
sposób na przedłużenie (raczej złudnej) nadziei, że finał dochodzenia może być
szczęśliwy czy choćby sprawiedliwy.
Siłą i osią utworu jest La
Vecchia, persona równie tragiczna, co intrygująca i niejednoznaczna. Protagonistka,
podająca się za córkę pospolitej ladacznicy, wydaje się posiadać w sobie coś,
co przywołuje zły los, bowiem od najmłodszych lat fortuna nie szczędzi jej
razów, o czym dowiadujemy się słuchając jej zeznania przed obliczem trybunału. Chociaż
kiedy skoncentrujemy się na tym, co ma do przekazania kobieta, zwracając przy
tym uwagę na manierę jej wypowiedzi, szybko uzmysławiamy sobie, że inkwizytorzy
nie mogli chyba dokonać lepszego wyboru – bezkompromisowość, hardość
charakteru, nieuległość, cięty język oraz skłonności do sypania w oczy nieprzyjemną
prawdą skutkują tym, że bohaterka pogrąża się z każdym następnym zdaniem.
Jednocześnie zastanawiająca jest swoboda wypowiedzi oraz zdolność logicznego
myślenia, dzięki którym podsądna z ogromną wprawą wykazuje lichość i
bezzasadność większości oskarżeń. Uzmysłowienie sobie inteligencji La Vecchi,
raczej niezwykłej dla przedstawicielki pospólstwa, za jaką stara się uchodzić
jest jednoznaczne z pojawieniem się wątpliwości, czy aby na pewno kobieta jest
wyłącznie kozłem ofiarnym.
Ta niepośledniość umysłu i
zaskakująca bystrość wyrażają się choćby w uniwersalnych prawdach, o które
ochoczo przytacza La Vechcia, płynnie odnosząc je do konkretnych kontekstów i
sytuacji. Protagonistka zaznacza, że inkwizycja to nie tylko użyteczny
instrument polityczny, za pomocą którego można eliminować niewygodnych
przeciwników, ale także narzędzie sąsiedzkiej mściwości (Może więc zamiast męczyć pytaniami starą kobietą, która zaprawdę nie
uczyniła nic złego i nie ma żadnego udziału w zgubie waszego konfratra,
przyjrzyjcie się tym obłudnym bigotkom, które z lubością rozgrabiają dobytek
swoich heretyckich sąsiadów i podsuwają wam imiona kolejnych podejrzanych, w
gruncie rzeczy jednak wyrównują własne rachunki [5).
Nie mniej celne są spostrzeżenia dotyczące ludzkiej natury, która z lubością
dopuszcza istnienie podstępnych demonów, wodzących na pokuszenie niewinnych
prostaczków ((…) miło jest wierzyć, iż
wszelkie zło pochodzi z daleka, podczas gdy my sami i nasi najbliżsi
pozostajemy nieskalani [6]).
Równie trafne są refleksje poświęcone człowieczym zamysłom i planom, które
wielokroć zostają pokrzyżowane przez przypadek czy ślepy traf ((…) jedynie spoglądając wstecz, da się ująć
ludzkie czyny w karby kalkulacji i przypisać postępkom najprzemyślniejsze rachuby, których w istocie im brakło [7]).
W książce nie brakuje też
akcentów feministycznych, które z różnym natężeniem porozsiewane są po kartach
powieści. Sito na wodzie. Apokryf
czarownicy można uznać za opowieść o trudnym i niewdzięcznym losie kobiety
w patriarchalnych społecznościach. Kobiety, która na przestrzeni wieków
(chociaż świat przedstawiony wykreowany przez Anna Brzezińską oparty jest na
fikcji to jednak można doszukać się pewnych podobieństw choćby do Włoch z
przełomu Średniowiecza i Renesansu) boleśnie doświadcza zasadności określenia słabsza płeć. Autorka sprawnie ukazuje
mechanizmy, przy użyciu których to kobieta będąca ofiarą przemocy czy gwałtu,
staje się odpowiedzialną chwilowej słabości czy niepoczytalności męskiego
oprawcy, który ulega grzesznemu żeńskiemu ciału, będącemu (…) siedzibą rozlicznych złych duchów (…) [8].
Uprzedmiotowienie, które staje się udziałem La Vecchi stanowi też niemiłe
przypomnienie, że nawet dzisiaj kobiety mogą znaleźć się w okolicznościach,
kiedy to przestają decydować o ciałach.
Kiedy całościowym spojrzeniem
ogarnie się Sito na wodzie. Apokryf czarownicy czytelnik uzmysławia sobie, że
oto przychodzi obcować mu z dziełem wymyślnym zarówno w formie jak i treści.
Powieść Anny Brzezińskiej to rodzaj intelektualnego rebusu czy też szarady,
bowiem możemy podjąć się próby odgadnięcia czy wyznanie La Vecchi można
postrzegać w kategoriach prawdy. Z drugiej strony, jeśli przystaniemy na tego
typu zabawę szybko złapiemy się na tym, że oto pisarka płata nam kolejnego
psikusa, bowiem zgoda na ocenę bohaterki jest równoznaczna akceptacją na przyjęcie
roli sędziów (skąd niedaleko już do oprawców). Zadania nie ułatwia podtytuł
książki, bowiem wyraz apokryf oznacza
dzieło o niepewnej i raczej podejrzanej autentyczności, co z niemal założenia
dyskredytuje wiarygodność spowiedzi, której jesteśmy świadkami. Ale nawet jeśli
przymkniemy oko bądź przejdziemy obojętnie obok tych literackich figli i
psikusów, to wciąż zostaje nam w rękach przekonująca historia udręczonej
kobiety będąca zarówno krytyką ludzkiej ciemnoty, głupoty i zabobonu, jak i
uzmysłowieniem, że maluczcy zawsze będą jedynie pionkami w grze wielkich i
możnych tego świata.
[1] Anna Brzezińska, Woda na sicie. Apokryf czarownicy,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018, s. 95
[2] Tamże, s. 12
[3] Tamże, s. 263
[4] Tamże, s. 180
[5] Tamże, s. 44
[6] Tamże, s. 143
[7] Tamże, s. 158
Przyglądałam się tej książce i wydała mi się co najmniej intrygująca.;) Twoja recenzja pokazuje, że chyba bliżej zapoznać się z La Vecchią. A temat niestety jakby zyskał na aktualności.
OdpowiedzUsuńPrzyznać trzeba, że premierze książki towarzyszył pewien szum medialny i samy byłem zaciekawiony, tym bardziej, że nie nie miałem wcześniej styczności z prozą Anny Brzezińskiej. Szczęśliwie w trakcie jeden z wypraw do biblioteki natknąłem się na ten tytuł na półce z nowościami. Wypożyczyłem i nie żałuję, bo czas spędzony z "La Vecchią" był bardzo ciekawym doświadczeniem.
Usuń„Ta plątanina absurdalnych pomówień, ludowych przesądów i rzekomych wycinków z biografii staruszki”
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie ta książka. Trzydziestopięcioletnią bohaterkę nazywasz staruszką? :)
Tak, nazywam ją staruszką, bo sama się tak określa, ponadto już sam tytuł to sugeruje ("la vechcia" z włoskiego to "stara"). Bohaterka jest przedwcześnie postarzałą kobietą, która w swoim życiu przeszła b. wiele.
UsuńBrzezińską bardzo cenię po lekturze zbioru powiązanych ze sobą opowiadań "Wody głębokie jak niebo". To pełne zadumy fantasy, czerpiące z entourage'u renesansowych Włoch i pięknie skoncentrowane na emocjach. Pamiętna dla mnie i wyjątkowa lektura. Po "Wodę na sicie" też na 100% sięgnę, w swoim czasie :-)
OdpowiedzUsuńhttp://www.zaokladkiplotem.pl/2013/05/oczy-niebieskie-anna-brzezinska-wody.html
Ja z kolei będę musiał sięgnąć po wspomniany przez Ciebie zbiór opowiadań. Nie czytałem wcześniej żadnego dzieła Anny Brzezińskiej, a przyznaję, że po "Wodzie na sicie" mam ochotę, by kontynuować przygodę z jej prozą.
UsuńAnny Brzezińskiej czytałem na razie tylko ułamkowo fikcyjne "Córki Wawelu", ale od dawna przymierzam się do tej twórczości. Chciałbym przeczytać wspomniane wyżej przez Michała "Wody...", ale i Sagę o zbóju Twardokęsku.
OdpowiedzUsuńO "Córkach Wawelu" słyszałem sporo dobrych rzeczy, chociaż szczerze mówiąc nie rozważałem lektury tej książki. Ale po przeczytaniu "Wody na sicie" przekonałem się, że Brzezińska to b. ciekawa autorka. Zamierzam sukcesywnie poznawać jej dorobek ;)
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDzięki.
Usuń