Czas aniołów
Iris Murdoch
Tytuł oryginału: The Time of the Angels
Tłumaczenie: Agnieszka Glinczanka
Wydawnictwo: PIW
Liczba stron: 225
Bóg umarł! Bóg nie żyje! Myśmy go zabili! Jakże się pocieszymy,
mordercy nad mordercami? Najświętsze i najmożniejsze, co świat dotąd posiadał,
krwią spłynęło pod naszymi nożami – kto zetrze z nas tę krew? Jakaż woda obmyć
by nas mogła? Jakież uroczystości pokutne, jakież igrzyska święte będziem
musieli wynaleźć? Nie jestże wielkość tego czynu za wielka dla nas? Czyż nie
musimy sami stać się bogami, by tylko zdawać się jego godnymi? [1]. I wreszcie, czy śmierć Boga równoznaczna jest ze śmiercią moralności? A jeśli tak, to kto wtedy winien przejąć Jego rolę? Nie
sposób odnaleźć odpowiedzi na wszystkie wymienione pytania, ale przynajmniej
nad częścią z nich, w swoim utworze zatytułowanym Czas aniołów, pochyliła się Iris Murdoch (1919 – 1999), angielsko-irlandzka
pisarka i filozof.
Akcję powieści osadzono w
powojennym Londynie. Wydarzenia rozgrywają się w Parafii św. Eustachego w
Watergate. Miejsce jest o tyle specyficzne, że z dotychczasowego kościoła,
który jeszcze w trakcie II wojny światowej został zniszczony przez bombę,
ostała się tylko wieża. W momencie rozpoczęcia dzieła, pieczę nad pozbawioną
świątyni wspólnotą przejmuje pastor Karel Fisher. Sylwetka nowego pasterza od
pierwszych chwil wzbudza ciekawość z racji nimbu ekscentryczności, jaki go
otacza – izolowanie się od otoczenia, zamknięcie się w świecie własnych rojeń,
plotki o intymnym relacjach z własną gosposią, chora bratanica nie opuszczająca
swojego pokoju w plebanii, pogłoski o utracie wiary, wszystko to sprawia, że
Karel Fisher staje się tematem rozmów i domysłów, jeszcze zanim na dobre
urządza się w nowym miejscu, gdzie przyjdzie mu spełniać swą kapłańską posługę.
Ale jak szybko przekonuje się
czytelnik, nowy pastor nie jest jedyną postacią, która przykuwa naszą uwagę.
Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że Czas
aniołów to galeria osobliwych i intrygujących protagonistów. Pattie
O’Driscoll, czarnoskóra gosposia, to zakompleksiona kobieta, niepewna własnej
wartości, marząca o niesieniu pomocy i pocieszenia potrzebującym, nie
potrafiąca jednak wyrwać się spod wpływu magnetycznej i zaborczej osobowości
Karla Fishera; Leon Pieszkow, syn rosyjskiego emigranta Eugeniusza, to młody
człowiek, zapatrzony w siebie egoista, mitoman i kłamca, szczerze nienawidzący
swojego ojca, określający się mianem estety nieuznającego moralności, starający
się epatować swoim zblazowaniem i zepsuciem. Nie mniej ciekawe są sylwetki
młodych kobiet, jakie odmalowano na kartach utworu – Elżbieta, bratanica Karla,
to chorowita 19-latka, umieszczona przez bliźnich w ochronnej skorupie
głębokiej izolacji, która bytuje we własnym świecie, pełnym tajemnic i
subtelności; z kolei o 5 lat starsza Muriel, córka pastora, to typowa
intelektualistka i niedoszła poetka, nie znosząca (…) patrzeć w oczy rzeczywistości [2],
wegetująca w cieniu śmierci, nad którą złudną kontrolę daje zapas tabletek nasennych.
Ekspozycję osobliwości uzupełniają Marek Fisher, młodszy brat Karla –
pozbawiony zdolności do działania myśliciel, plączący się we własnych wywodach
i piszący książkę o roboczym tytule Moralność
w świecie bez Boga – oraz Nora Shadox-Brown, przedwcześnie emerytowana
nauczycielka, kipiąca od pasji i energii, która znajduje ujście w działalności
charytatywnej oraz publicznej, jak również w zaglądaniu i wtrącaniu się w cudzą
egzystencję. Iris Murdoch poświęca każdemu ze swoich bohaterów sporo czasu oraz
atencji – poznajemy ich refleksje oraz przemyślenia, zagłębiamy się także w ich
przeszłość, dzięki czemu dowiadujemy się, jakie motywacje nimi kierują, ale
osią, wokół której obracają się opisywane wypadki pozostaje Karel Fisher. Jego
złowieszcza poświata nieustannie emanuje (co ciekawe protagonista stosunkowo rzadko pojawia się
bezpośrednio na kartach dzieła – zdecydowanie częściej czytamy o jego
postępowaniu, zachowaniu, niezrozumiałych decyzjach, podejmowanych wyborach,
itd.), wzmagając tym samym napięcie, powodując niepokój i nerwowość. Pytanie,
jakie przewija się przez całą książkę dotyczy oddziaływania, jakie na otoczenia
wywiera Karel oraz czy można się z niej uwolnić?
Duszny i złowróżbny nastrój zostaje
znakomicie zaakcentowany przez panujące warunki pogodowe – zimowy Londyn
otulony jest gęstą kołdrą mgły albo ciężką skorupą śniegu, które wzmagają
czytelniczą niepewność oraz konsternację. Jednocześnie podkreślają one
surrealny charakter zachodzących zdarzeń – rzeczywistość rodem z nocnego
koszmaru powoli acz sukcesywnie sączy się z kart utworu, każąc odbiorcy
wątpić we wszystko, co jest napisane.
Czas aniołów jest bowiem wędrówką po najmroczniejszych zakamarkach
człowieczego umysłu. Iris Murdoch eksploruje to, co brzydkie i niegodziwe,
zagłębiając się w kolejnych tematach tabu, wydobywając na światło dzienne coraz
to plugawsze uczynki, do jakich zdolna jest ludzka istota. Artystka przedstawia
nam m.in. mechanizmy uzależniania się od ekspansywnej osobowości innych,
ukazuje skomplikowane relacje panujące pomiędzy dominującym, a poddającym się
jego woli. Murdoch pochyla się także nad ludzką słabością, odmiennością,
wykluczeniem – sporo miejsca zarezerwowano na portrety ludzi niedostosowanych, wygnańców, prowadzących smutne bytowanie
na społecznym marginesie. We wszystkich przypadkach artystka odtwarza łańcuchy
epizodów i zajść, które doprowadzają do danej, na ogół mniej lub bardziej
fatalnej, sytuacji, uzmysławiając jak wiele czynników ma wpływ na człowieczy
żywot.
Warty wspomnienia jest również
styl, w jakim utrzymano dzieło. Książka zbudowana jest ze stosunkowo
lakonicznych, acz precyzyjnych sentencji, które niekiedy przechodzą w długie,
filozoficzne wywody. Nie brakuje oryginalnych porównań, wymyślnych metafor czy
poetyckich opisów jak i symbolizmu (bardzo efektowny jest choćby koncept
parafii pozostawionej bez kościoła czy kapłana tracącego wiarę – w obu
przypadkach mocno zaakcentowana zostaje nietzschowska śmierć Boga). Jednak najbardziej interesujący zabieg polegający na
tym, że poszczególne wydarzenia akcentowane są poprzez zmianę narracji – czas
przeszły przechodzi w czas teraźniejszy, jak gdyby uwaga narratora
koncentrowała się na danej chwili.
Reasumując, Czas aniołów, to lektura dobra, chociaż nie wzbudzająca zachwytu
czy też literackiej ekstazy. Sama konstrukcja jest bardzo pomysłowa (motyw
odciętej od świata zewnętrznego plebanii, której mieszkańcy trwają wyobcowani i
wyalienowani od otaczającej ich społeczności, pogrążając się w swoich
prywatnych szaleństwach robi piorunujące wrażenie), ale fabuła nosi już
znamiona udziwnionej – jest to budowla na tyle skomplikowana, że momentami
przywodzi na myśl sceny rodem z opery mydlanej, szczególnie jeśli chodzi o zawiłe
stosunki, panujące pomiędzy poszczególnymi bohaterami, które ujawniane są
stopniowo, zaskakując raz za razem coraz bardziej skonsternowanego czytelnika. Mimo
tego drobnego zgrzytu, książka wydaje się godna uwagi – interesujące studium
psychologicznej inkorporacji z filozoficzną otoczką.
[1] Fryderyk Nietzsche, Wiedza
radosna, przeł. Leopold Staff, Nietzsche Seminarium, Łódź – Warszawa 2010,
s. 168
[2] Iris Murdoch, Czas aniołów, przeł.
Agnieszka Glinczanka, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1970, s. 46
Mnie w tej książce zabrakło finezji Murdoch znanej z innych książek, choć nie jest oczywiście słaba.
OdpowiedzUsuńDo dzisiaj pamiętam rozmowę braci prowadzoną w ciemności - kapitalny pomysł.
Ha, ja szczerze powiedziawszy z każdą książką Murdoch, jaką dotychczas przeczytałem mam jakiś problem - z jednej strony są takie fragmenty, kiedy wydaje się, że człowiek obcuje z rewelacyjną prozą, ale zaraz potem pojawiają się wstawki, po których tylko ślizga się wzrokiem. W końcowym rozrachunku każda książka wydaje mi się bardzo ciekawa, ale jednocześnie pozbawiona ikry, za sprawą której byłaby to lektura niezapomniana.
UsuńTak, rozmowa w ciemności to właśnie jeden z tych zdecydowanie lepszych momentów. Zresztą sam koncept parafii bez kościoła i z księdzem, który nie wierzy w Boga, a jednocześnie czuje, że religia jest dla ludzkości czymś nieodzownym, też jest bardzo intrygujący.
W takim razie polecam "W sieci".:)
UsuńPomysł na księdza znakomity, fakt.
Ha, niedawno skończyłem lekturę tej powieści i przyznaję, że bardzo przypadła mi ona do gustu - za sprawą głównego bohatera i jego perypetii, książka pełna jest ciepła i optymizmu.
UsuńMiałam dużo frajdy podczas jej lektury, udała się Murdoch wyjątkowo.
UsuńA wiesz, że kiedyś przypadkiem wpadło mi w ręce pudełko z książkami tej autorki (uratowane z makulatury) i mam parę tytułów z jej kolekcji. Teraz wiem od czego zacząć. Intrygujący jest ten motyw mieszkańców plebanii - jakże inny od tego, co do tej pory spotkałam w literaturze...
OdpowiedzUsuńZatem trafiłaś na prawdziwy skarb, bo proza Murdoch, choć może trochę mierzi i irytuje, to ten typ literatury, który skłania do chwili refleksji. Czekam na Twoje wrażenie ze spotkania z tą pisarką.
UsuńPomysł na księdza rzeczywiście ciekawy, a i obdarzenie go tak ekspansywną osobowością intryguje. Przyznam, że Murdoch jeszcze nic nie czytałem, ale pozytywne głosy kuszą.
OdpowiedzUsuńKreacja jest doprawdy niezwykła, a zaborczość i uzależnienie od siebie innych osiąga taki poziom, że aż włos się jeży na głowie.
UsuńJa po książki Murdoch sięgnąłem dopiero pod koniec ubiegłego roku, ale już wiem, że z pewnością będę dążyć do tego, by cierpliwie, krok po kroku, zapoznać się z całym dorobkiem wydanym w j. polskim.
Ostatnio same fascynujące książki polecasz (wliczając "Dziwną historię o upiorach z latarnią w kształcie piwonii", którą już sprawdzałem, choć na komentarz jeszcze nie odpowiedziałem ;)) - "Czas aniołów" zainteresował mnie już po pierwszym cytacie z Nietzschego, a potem wraz z dalszą lekturą recenzji intrygował tylko coraz to bardziej za sprawą mroku ludzkiej duszy, odmienności ludzi czy ciekawych bohaterów. Wprawdzie te udziwnienia, o których piszesz na końcu, mogą znacząco utrudniać lekturę powieści i irytować, ale pomimo tego i tak mam ogromną ochotę sięgnąć po książkę. Zwłaszcza że szukam niszowych pozycji z Wielkiej Brytanii do mojego planu czytelniczego, a "Czas aniołów" pasuje jak ulał :D.
OdpowiedzUsuńHa, przyznać trzeba, że proza Murdoch jest bardzo intrygująca - pełno w niej filozoficznych odniesień i dywagacji, nie brakuje również niebanalnych sylwetek (chociaż tak jak wspomniałem, autorka przejawia dziwne tendencje do tworzenia wielce zawiłych figur uczuciowych). Generalnie, moim zdaniem książki tej autorki to świetny pomysł na trochę mniej popularną (przynajmniej obecnie) prozę brytyjską.
Usuń