Niewpory
Julio Cortázar
Tytuł oryginału: Deshoras
Tłumaczenie: Zofia Chądzyńska
Wydawnictwo: Literackie
Seria: Proza Iberoamerykańska
Liczba stron: 133
Pisarze, jak wszyscy ludzcy
osobnicy zbudowani z krwi i kości, są na swój sposób niepowtarzalni i
wyjątkowi. Każdy autor posiada przymioty, które czynią jego prozę znamienną i
specyficzną. Ale nawet pomimo owej symptomatyczności, zestawiając ze sobą kilku
literackich rzemieślników i artystów, można w ich dziełach wyłowić elementy
wspólne, które każą postrzegać ich jako specjalistów od danego typu prozy. Idąc
tym właśnie tokiem rozumowania, argentyńskiego literata Julio Cortázara (1914 – 1984) można określić
mianem wichrzyciela i burzyciela, dokonującego subtelnego gwałtu na rutynie i
nudnej codzienności. Igraszki z formą, zabawa słowem, piętrzenie kolejnych
poziomów fikcji w fikcji to znaki firmowe tego filozofa i intelektualisty. O
tym jak bogata jest wyobraźnia i pomysłowość Cortázara bardzo wiele mówią
opowiadania jego autorstwa – na łamach kilku stron budowane są złożone
uniwersa, zapełniane najróżniejszymi składowymi, które przykuwają uwagę swoją
nieszablonowością. Namacalnym dowodem na to, że Argentyńczyk do ekspert od
krótkiej formy jest zbiór Niewpory,
zawierający 8 opowiadań.
Płody Cortázara to potwierdzenie
tezy, że w literackim świecie nie ma rzeczy niemożliwych, kłócących się ze
zdrowym rozsądkiem, którym znacznie bliższa jest logika snu. Już opowiadanie
otwierające zbiór – Butelka rzucona w morze (Epilog pewnego opowiadania) – to wspaniały
przykład na dwoistą naturę słownego kreatora, który jest na tyle wszechmocny i
wszechwładny, by powoływać do istnienia postacie, miejsca oraz zdarzenia, a który
jednocześnie jest w pewnym stopniu bezwolny i bezwładny, zanurzając się w
ramach stworzonego świata przedstawionego. Tekst o stricte epistolograficznym charakterze to próba dopowiedzenia,
objaśnienia, zrzucenia jarzma wyrzutów sumienia – narrator zwraca się do
Glendy, bohaterki opowiadania Tak bardzo
kochamy Glendę, starając się wytłumaczyć nakreślony przez siebie tok
wydarzeń, który zdaje się mieć niewiele wspólnego z aktem kreacji (zdecydowanie
bliżej mu do konieczności, wypadkowej stanów poprzednich). Utwór to także
wspaniałe uzmysłowienie na jak wielu poziomach przenika się sztuka, nieustannie
przelewająca się z jednego artystycznego naczynia do kolejnego.
W swoich dziełach Julio Cortázar
regularnie zwraca uwagę na fakt, że ludzie wolą bytować w otoczeniu, które jest
dobrze poznane, które niczym nas nie zaskoczy, które funkcjonuje wedle
ustalonych prawideł. Przejawem takiego podejścia są choćby usiłowania
poszukiwania ładu i symetrii we wszystkim, na co się natykamy – na taki właśnie
syndrom porządkowania i szufladkowania rzeczywistości cierpi protagonistka
opowiadania Koniec etapu, młoda
kobieta o imieniu Diana, która w swojej podróży dociera do prowincjonalnego
miasteczka, pogrążonego w sennym letargu. Los jest dla niej wyjątkowo
przewrotny, bowiem uciekając przed bolesną przeszłością (bolesną za sprawą
kogoś, z kim nie będzie już dzielić przeżywanych chwil) natrafia na wystawę
anonimowego malarza. Dominującym tematem zebranych dzieł okazuje się samotność.
To właśnie niepokojące obrazy uświadamiają
nam, że mozolne budowanie ładu i sensu w naszej egzystencji to zajęcie próżne i
jałowe, bowiem w końcu zawsze natrafimy na coś, co zburzy ustalony porządek.
Cechą znamienną dla opowiadań
argentyńskiego mistrza pióra jest fantastyczność, która cieniutkim strumieniem
wlewa się do literackiego uniwersum. Owa osobliwość wyraża się w nienaturalnych
zbiegach okoliczności, w aurze fatalności unoszącej się nad treścią czy
złowrogimi przeczuciami, które wzmagają się z każdą przewracaną stronicą.
Wzorcowym przykładem takiego płodu jest Długa
podróż, opowieść o przeciętnym bokserze, który z dnia na dzień, zupełnie nieoczekiwanie
dla znawców i najbliższych, zaczyna odnosić sukcesy, posyłających na deski
następnych przeciwników. W miarę trwania cudownej passy, kariera bohatera coraz
bardziej przypomina drogę, jaką przeszedł jego zmarły idol. Jednocześnie coraz
wyraźniej klaruje się pytanie o to, czy protagonista wpada w koleinę schematu,
którą podążać będzie aż do tragicznego końca czy też trafia mu się sposobność,
by dokończyć to, co rozpoczął mistrz, oddając tym samym hołd jego pamięci. Ale
w jakim stopniu człowiek może wpływać na to, co przygotowało dla niego fatum?
Dzięki temu, że omawiany zbiór
zawiera dość przekrojowe opowiadania, możemy przekonać się m.in., że Julio
Cortázar to typowy reprezentant literatury
zaangażowanej, czyli nie stroniącej od treści politycznych. W przypadku
prozy Argentyńczyka ideologiczne naleciałości z jednej strony są na tyle
subtelne, że nie psują radości czerpanej z racji obcowania ze słownym tworem
(tekstom bardzo daleko jest do manifestów), z drugiej zaś są one na tyle
wyraźne, że czytelnik bez trudu dostrzeże powiązania Cortázara z
latynoamerykańskim ruchem lewicowym. Argentyńczyk bardzo często podkreślał
zdecydowany brak akceptacji dla
niesprawiedliwości, krzywdy bliźniego, łamania zasad humanitaryzmu, itd., które
to rzeczy miały miejsce w czasach junty wojskowej w Argentynie, gdy
prześladowano politycznych oponentów. Przejawem krytycznego nastawienia wobec tego
typu opresji jest dzieło zatytułowane Satarsa,
będące tragiczną historią grupki uciekinierów, przeciwników panującego reżimu.
Zaszyci w odludnej górskie wiosce zbierają niezbędne do przetrwania pieniądze
polując na przerośnięte szczury – porównując położenie zwierząt oraz
protagonistów nietrudno dopatrzyć się analogii. Warto jednak zauważyć, że
gryzonie wydają się pełnić rolę podwójnego symbolu, bowiem nierzadko kojarzone
są one ze zdradą, tchórzostwem, donosicielstwem czy zarazą, a cechy te można
przypisać reżimowym siepaczom i poplecznikom. Polityczny sznyt można też
dostrzec w opowiadaniu Koszmary.
Główna bohaterka, a zarazem wielka nieobecna utworu to dwudziestoparolatka,
którą dotyka niespodziewana zapaść będąca skutkiem złożonego procesu
wirusowego. Pogrążona w śpiączce dziewczyna wywiera na najbliższych jeszcze
bardziej przygnębiające wrażenie, gdy ci przypomną sobie jak żywotną, pełną
energii i wigoru osobą była na co dzień. Co dziwne, leżące w komie ciało zdają
się przebiegać sporadyczne spazmy, jak gdyby protagonistka była zatopiona w
sennym koszmarze, z którego nie może się wybudzić. W kontekście działalności
brata chorej, nietrudno odnieść wrażenie, że sytuacja młodej kobiety to
uosobienie milczącego sprzeciwu wobec brutalności i bezwzględności władzy,
która nadużywa przemocy, surowo rozprawiając się z opozycją.
Julio Cortázar jawi się także
jako niestrudzony wojownik, wytrwale walczący z formą, która zniewala,
rozleniwia, która nakazuje przyjmować rzeczy takimi, jakie są, bez zagłębiania
się w ich istotę. Tyle, że jak pokazuje opowiadanie Szkoła nocą, dziecięca ciekawość i dociekliwość może mieć również
ciemne strony. Dwójka dorastających chłopców postanawia, by po zmroku zanurzyć
się w murach swojej edukacyjnej placówki, wyrywając w ten sposób budynkowi
wszelkie sekrety, które ten może skrywać. Znana za dnia szkolna rzeczywistość w
nocnej scenerii przybiera diametralnie odmienne kształty, a sam budynek staje
się prawdziwą terra incognita. W
trakcie lektury niejednokrotnie nasuwa się pytanie, czy obserwowane zajścia są
realne, czy też jest to wyłącznie projekcja wyobraźni, senny majak, koszmar, z
którego wystarczy się wybudzić.
Cortázar, jak na literackiego
mistrza przystało, daje się poznać jako artysta, który genialnie operuje słowem
– plastyka języka, bogactwo treści skryte w lakonicznych opisach, piękne słowne
budowle. Oto czym oczarowuje nas argentyński pisarz w opowiadaniu Niewpory, które dało tytuł całemu
zbiorowi. Zapalili pierwszego papierosa
ogólnikowych pytań i wykrętnych odpowiedzi [1]
czy (…) szemrzący ul wiernej pamięci [2]
to tylko przedsmak tego, czym raczy nas Cortázar. Należy przy tym dodać, że Niewpory to ponadto interesująca
historia mówiąca o tym, jak funkcjonuje ludzka pamięć, jak za jej sprawą
odtwarzana jest przeszłość. Czas miniony, oglądany z odpowiednio odległej
perspektywy, w wielu wypadkach traktowany jest jako okres błędów, niesłusznych
bądź pochopnych wyborów, nierozsądnych decyzji – ponieważ w danych
okolicznościach działaliśmy nie w porę (czy
też los nie sprzyjał nam w stosownym czasie), nasza dalsza egzystencja
naznaczona jest gorzkim dociekaniem i gdybaniem (jak prezentowałyby się koleiny
naszej wegetacji, gdyby …).
W dziele zamykającym zbiór – Pisząc opowiadanie – pisarz zabiera nas w podróż po świecie abstrakcji i gorzkiego,
czarnego humoru. Utwór, wbrew temu co mógłby sugerować tytuł, utrzymany jest w
formie dziennika, którego autor odnotowuje refleksje rodzące się podczas
jałowych prób napisania opowiadania. Bohaterką niedoszłego płodu literackiego
miałaby być dawna znajoma – prostytutka utrzymująca bliskie relacje z
amerykańskim marynarzem. Trzeci bok tego skomplikowanego uczuciowego trójkąta
tworzy sam narrator, który pełni rolę łącznika, spoiwa – jako profesjonalny
tłumacz, dorabia on przekładając z hiszpańskiego na angielski listy portowych
nierządnic słane do pracujących na statkach kochanków. Opowiadanie okraszone
niebanalną intrygą to świetny punkt wyjścia do rozważań nad naturą literatury
(czy jest to: (…) rozpaczliwe stawianie
czoła nicości [3]?
a może sytuacja, w której autor szczerze wyznaje: (…) piszę to jakby pod dyktando, wymyślam kopiując czy też kopiuję
wymyślając [4]?)
Spoglądając na zbiór jako na
jednorodną strukturę i nie rozbijając go na poszczególne składowe, można
pokusić się o konstatację, że Julio Cortázar to autor bezwstydnie burzący przeświadczenie,
że świat jest zbiorem z góry ustalonych zasad, do których należy się
dostosować, a które nie podlegają żadnej weryfikacji. Argentyńczyk przekonuje
nas, że nawet codzienność, pozornie monotonna i powtarzalna, może okazać się
fascynującym zjawiskiem, czymś nie do końca zbadanym, co wciąż skrywa przed
nami sekrety i niezwykłości. Pod pozornie grubą warstwą przyzwyczajeń, nawyków,
gestów i stereotypów, warstwą, będącą jedynie skorupą, która pełni rolę ochronną,
zapewniając schematyczną, ale dzięki temu przewidywalną – a co za tym idzie –
bezpieczną i w mniejszym bądź większym stopniu komfortową egzystencję, pod tą
właśnie warstwą skrywa się ruchliwy i nieustannie zmieniający się świat, wesoło
skrzący się całą feerią absurdów i dziwów, cudów i osobliwości. Zatrzymując
się, zwalniając odrobinę, przestając gnać na złamanie karku, możemy stać się
świadkami i obserwatorami (niekiedy
nawet podglądaczami) tej kakofonii niezwykłości.
Reasumując, Julio Cortázar ponownie
dał się poznać jako cudowny gawędziarz, który swoimi opowiastkami nie tylko
umila czas, ale i zmusza do chwili zadumy, do zastanowienia się nad złożonością
tego, co nas otacza. Argentyńczyk uczy nas, by być dociekliwym i nieustanne
zdumionym, by niczego nie przyjmować jako pewnik, wreszcie, by: Oglądać rzeczy tak, jakby to one nas
oglądały [5].
W ten właśnie sposób dowiemy się jak to jest patrzeć na świat z perspektywy
legendarnego kronopia.
[1] Julio Cortázar, Niewpory, przeł. Zofia Chądzyńska, w Niewpory, Wydawnictwo Literackie, Kraków
1989, s. 88
[2] Tamże, s. 90
[3] Julio Cortázar, Pisząc opowiadanie, przeł. Zofia
Chądzyńska, w Niewpory, Wydawnictwo
Literackie, Kraków 1989, s. 107
[4] Tamże, s. 121
[5] Julio Cortázar, Koniec etapu, przeł. Zofia Chądzyńska, w
Niewpory, Wydawnictwo Literackie,
Kraków 1989, s. 13
O proszę. Uwielbiam prozę Julia Cortázara, ale tej książki jeszcze nie poznałam. Za to miałam niedawno okazję sięgnąć po powieść Meksykanki Aury Xilonen pt. "Jankeski fajter", który z "Długą podróżą" łączy to, że mowa w nim o bokserze. Ciekawa jestem, czy znaleźć można między tymi tekstami jakieś inne podobieństwa.
OdpowiedzUsuńJa także ogromnie cenię sobie twórczość Cortázara, ale dotychczas pławiłem się głównie w jego powieściach. Kupując jedną z nich ("Egzamin"), w zestawie otrzymałem "Niewpory" i okazało się to ciekawym wprowadzeniem do krótkich form pióra Argentyńczyka :)
UsuńO "Jankeskim fajterze" słyszałem, ale nie czytałem tej książki. Jeśli kiedyś wpadnie mi w ręce, to sprawdzę czy są jakieś punkty wspólne z "Długą podróżą".
A mnie ciekawi, skąd wziął się tytuł "Niewpory". Czy ma coś wspólnego z tym, że bohaterowie działają nie w porę? :)
OdpowiedzUsuńDokładnie z tym - konstrukcja tytułowego opowiadania oparta jest na nie synchroniczności, na niemożności zgrania się. Wszystko czynione jest nie w porę i stąd "niewpory" :)
UsuńCzy kronopie są bardzo podobne do murkwi, a kolorystycznie trochę przypominają pćmy łagodne? ;)
OdpowiedzUsuńWyczuwam podstęp w pytaniu, bowiem jego konstrukcja sugeruje, że autor doskonale wie jak wyglądają i czym charakteryzują się kronopie :) Powiem zatem tylko tyle: Na Boga, kronopie to nie sepulki!
UsuńDzięki tej recenzji wybrałam się w podróż w czasie - przypomniała mi okres szkoły średniej :-) To właśnie wtedy odkryłam Cortazara, a konkretnie zbiór opowiadań wydany w serii "Biblioteka Bestsellerów" Muzy. Ach, cóż to był za zachwyt - podobny do dziś właściwie mnie nie spotkał, przynajmniej nie z powodu książki. Masz rację, Cortazar to cudowny gawędziarz - magik i filozof w jednym :-)
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze spotkanie z Juliem to legendarna "Gra w klasy" - książkę czytałem gdzieś na początku studiów. Lektura także mocno mną wstrząsnęła :)
Usuń