Kiedy słyszę określenia typu „misja telewizji publicznej”, to śmiech pusty mnie ogarnia, a jednak, zwłaszcza w godzinach przedpołudniowych, zdarzają się tam i perełki. Trzy niedziele temu, przypadkiem, trafiłem na pierwszy odcinek dwuczęściowego filmu, którego drugą odsłonę obejrzałem w przedostatnią niedzielę. Będzie, mam nadzieję, powtarzany, więc warto o nim wspomnieć tym, którzy nie oglądali, gdyż łatwo przegapić, a byłoby szkoda.
Dziki Paryż
tytuł ang.: Paris: A Wild Storytytuł franc.: LA PLUS BELLE VILLE DU MONDE
La Vie sauvage à Paris
twórcy: Frédéric Fougea, Anne Hidalgo, Catherine Sauvat
produkcja: Winds i inni, Wielka Brytania(?), 2016
Był czas, gdy człowiek wypierał przyrodę ze swych siedzib i ich pobliża. I truł na potęgę. I w wielu miejscach jest tak nadal. Ten film opowiada o jednym z tych rejonów, gdzie udało się te trendy odwrócić. Paryż, wielkie miasto, które kojarzy nam się z kulturą, architekturą, sztuką i tysiącem innych rzeczy, od teraz będzie mi się kojarzyć również z przyjaznym stosunkiem do przyrody, który tak naprawdę okazuje się przede wszystkim... dbałością o ludzi. Z korzyścią dla obu stron tego układu.
Synantropizacja to proces przystosowania gatunków do warunków stworzonych przez działalność człowieka. Już z samego istnienia tego słowa widać, że zarówno rośliny i grzyby, jak również zwierzęta, potrafią zamieszkać w środowisku sztucznym, nieprzyjaznym, stworzonym przez człowieka. Mamy różne stopnie tego zjawiska:
- synantropy właściwe – gatunki, których rozwój przebiega tylko w środowisku człowieka
- półsynantropy – organizmy bytujące w środowiskach zmienionych przez człowieka, ale występujące również w środowiskach naturalnych
- symbowile – gatunki związane ze zwierzętami hodowlanymi
- gatunki synantropizujące się – gatunki leśne, zasiedlające zieleń miejską.
Oczywiście najbardziej wartościowe są te ostatnie. Mogą one być nawet miernikiem jakości środowiska nie tylko z punktu widzenia zwierząt, ale i człowieka. Homo sapiens również pragnie środowiska zdrowego, w którym dobrze się będzie czuł, a na dłuższą metę nie jest dla nas zdrowa ani betonowa dżungla, ani nawet ciągnące się po horyzont dzielnice willowe, że o zatrutych rejonach przemysłowych czy rolniczych nie wspomnę. Gatunki leśne, dzikie, osiedlą się w pobliżu człowieka tylko w środowisku czystym, pozwalającym znaleźć spokojne miejsce na odpoczynek i rozród, no i oczywiście pożywienie. Człowiekowi też, jak się okazuje, lepiej się żyje, gdy mieszka w „zdrowej” okolicy. A to zdrowie obejmuje nie tylko czyste powietrze, wodę i inne podobne czynniki, ale również okoliczności wpływające na nasze zdrowie psychiczne. W tym zakresie mamy potrzeby zbliżone z dzikimi zwierzętami – pragniemy mieć dostęp do miejsc, gdzie można odpocząć, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Niestety, wielu ludzi zmanipulowanych przez marketing przemysłu oferującego coraz to nowe imprezy, sztuczne doznania i inne podobne gadżety nie uświadamia sobie tego, i goni za przeżyciami, które można kupić, niczym kolejne samochody, komórki i inne przedmioty.
Dziki Paryż to filmowa reklama, w jak najbardziej pozytywnym rozumieniu, pokazująca wielkie miasto, które kiedyś odcięło się od przyrody, a teraz stara się jej ułatwić powrót na swój obszar. Stworzenie parków i innych dużych obszarów zielonych było ku temu pierwszym oczywistym krokiem, podobnie jak zadbanie o czystą wodę. Podjęto jednak i inne działania, jak na przykład zakaz stosowania herbicydów i pestycydów. Zaowocowało to Paryżem, którego nie znamy i się nie spodziewamy. Fenomenalne zdjęcia ukazują nam nie tylko zadziwiające procesy, o których już być może słyszeliście, jak choćby pszczelarstwo na dachach Paryża, które daje być może najlepszy miód w Europie. Kamery (jaki musieli mieć sprzęt i umiejętności – zdjęcia momentami zapierają dech w piersiach!) pokazują wiele typowo dzikich gatunków, które zadomowiły się w tym mieście. Niektóre ujęcia mogłyby być ozdobą niejednego filmu przyrodniczego kręconego w najdzikszych ostępach, gdyby nie to, że robiono je w wielkiej aglomeracji miejskiej.
Mnie najbardziej zaskoczyły dziko żyjące w Paryżu jedwabniki, najbardziej podobały mi się filmowe opowieści o sokołach wędrownych zamieszkałych między innymi na wieży Eiffla, a najciekawszy był sabat sumów w Tamizie. Naprawdę – można zrobić piękny, fascynujący film przyrodniczy nie ruszając się z Paryża! I tylko ten niesmak po seansie, gdy wyglądam przez okno i widzę, jak u nas nawet na placu zabaw dla dzieci, zamiast podkaszarki używa się herbicydów...
Wasz Andrew
Swego czasu czytałem w Polityce ciekawy artykuł o zwierzętach przystosowujących się do życia w mieście. Zdziwiło mnie zwłaszcza to, że niektóre przez takie zmiany były klasyfikowane po pewnym czasie jako odrębny gatunek... albo podgatunek... nie wiem, nie znam się na taksonomii, ale w każdym bądź razie wyodrębniały się od tego "oryginalnego".
OdpowiedzUsuńZ tymi gatunkami, to są niezwykle interesujące tematy. Polecam jako ciekawostkę artykuł Skandalistka żaba wodna o zamieszaniu, jakie wprowadziły badania naszego rodaka profesora Leszka Bergera.
UsuńHa, ciekawe kiedy nasi politycy oraz rodzimi deweloperzy dojdą do podobnych wniosków (że człowiekowi żyje i funkcjonuje się zdecydowanie lepiej w środowisku nieskażonym, pełnym zieleni i przestrzeni). Póki co u nas króluje zasada maksymalnej kompresji - im większy ścisk, tym większy zysk.
OdpowiedzUsuńJestem pesymistą w tym temacie, niestety.
Usuń