Dyskretny bohater
Mario Vargas Llosa
Tytuł oryginału: El héroe discreto
Tłumaczenie: Marzena Chrobak
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 384
Śledząc gnający na złamanie karku
współczesny świat, trudno doszukać się prawdy w stwierdzeniu, że dyskrecja to
cecha pożądana. Ba, podobna teza może uchodzić za absurdalną, gdy spojrzy
się na wszechobecną tendencję do epatowania intymnymi szczegółami ze strefy
własnej prywatności, zahaczających o swoisty ekshibicjonizm. Wielu ludzi
usiłujących zamanifestować swoją wyjątkowość, stara się wyróżnić z
anonimowego tłumu poprzez bezmyślne powielanie wzorca rodem z kolorowej prasy
opartego na założeniu, że nieważne, co o nas mówią, istotne, by tych plotek
było jak najwięcej. Wydawać by się mogło, że w takim świecie nie może być
miejsca dla dyskretnego bohatera, ale jak pokazuje powieść Dyskretny bohater, autorstwa peruwiańskiego noblisty Mariano
Vargasa Llosy, rzeczywistość zawsze chadza swoimi niezależnymi drogami.
Dyskretny bohater to książka, której rdzeń stanowią na pozór luźno
ze sobą powiązane losy kilku protagonistów. Wydarzenia, które stają się ich
udziałem splatają się wspólnie w misterną sieć – ale jej punkty i węzły stają
się dobrze widoczne dopiero pod koniec lektury. Dzięki powieści poznajemy m.in.
dzieje Felícito Yanaqué, drobnego i niemłodego już mężczyzny, byłego kierowcy
autobusów i ciężarówek, który dzięki uporowi i mozolnej, ciężkiej, ale uczciwe
pracy dorobił się własnej firmy transportowej. W chwili rozpoczęcia dzieła,
solidna konstrukcja, jaką przez lata wznosił Felícito Yanaqué – dobrze
prosperujące przedsiębiorstwo, dwójka zaradnych i obowiązkowych synów, w każdej
chwili gotowych do tego, by zastąpić swojego ojca, fasadowe małżeństwo
ciągnięte głównie z poczucia obowiązki oraz piękna i urocza kochanka – zaczyna
powoli chwiać się w posadach. Widmo katastrofy, niespodziewanej i zaskakującej,
nadciągnęło wraz z niepozornym liścikiem, sygnowanym rysunkiem pajączka –
podobnie jak w przypadku innych przedsiębiorców z Piury, peruwiańskiego miasta,
w którym żyje i mieszka protagonistka, Felícito Yanaqué otrzymuje propozycję, którą należy rozpatrywać w
kategoriach szantażu. Niepozorny, ale uparty i niezłomny Felícito Yanaqué nie
godzi się jednak, by bezpieczeństwo prowadzonego biznesu oraz spokój opłacać
regularną kwotą kilkuset dolarów, rzucając w ten sposób wyzwanie chciwym
bandziorom. Cała sprawa trafia na policję, a pomoc w schwytaniu gangsterów przychodzi
ze strony kapitana Silva i sierżanta Litumy, duetu znanego z poprzednich
książek Mario Vargasa Llosy.
Druga historia, którą poznaje
czytelnik związana jest z perypetiami don Rigoberta, kolejnego bohatera, występującego
we wcześniejszych utworach noblisty. Mężczyzna, mieszkaniec Limy, cieszy się
już widokiem malującej się na horyzoncie wcześniejszej emerytury – tyle, że
wizja wolnego czasu, który don Rigoberto zamierza poświęcić ukochanej Lukrecji
oraz synowi Fonsitowi zostaje zmącona przez nieco szalony pomysł Ismaela
Carrera, przełożonego, będącego jednocześnie przyjacielem don Rigoberta. Ponadto
80-letni starzec, samotny wdowiec z pokaźnym kapitałem postanawia ożenić się z
własną służącą – taka decyzja z pewnością nie znajdzie poklasku pośród dwójki
synów Ismaela Carrery, którzy do ojca nie żywią żadnego szacunku i liczą tylko
na spadek odziedziczony po śmierci rodziciela. Wcielony w życie plan Ismaela
będący zemstą na wyrodnych potomkach zapoczątkowuje całą serię niezwykłych
przypadków.
Dyskretny bohater to książka, która wyróżnia się stylem oraz
materią, z jakiej zostały utkane zaprezentowane w niej zdarzenia. W powieści
pełno jest melodramatycznych wątków, które sprawiają, że losy protagonistów
wprawiają czytelnika w zdumienie nad tym, jakież
to historie układało samo życie; bynajmniej nie arcydzieła, raczej
wenezuelskie, brazylijskie, kolumbijskie, meksykańskie telenowele niż
Cervantes, czy Tołstoj [1]. Nawiązanie do opery
mydlanej jest jak najbardziej słuszne, jeśli wziąć pod uwagę przewijające się
na kartach dzieła skandale obyczajowe, zaskakujące zwroty akcji, matrymonialne
niespodzianki, rewelacje dotyczące pokrewieństwa, rodzinne awantury, podłe
intrygi czy wzruszające wyznania. Opowiadane epizody przedstawiane są z
charakterystyczną dla Llosy manierą, zgodnie z którą linearny upływ czasu
zostaje zaburzony – w snutej opowieści przeszłość wartkim strumieniem płynie
razem z teraźniejszością, a dialogi prowadzone przez różne osoby, w różnych
miejscach i w różnym czasie wzajemnie się zazębiają, splatając się w
eklektyczny zlepek, co przy odtwarzaniu poszczególnych incydentów może wprawić
w czytelnika w delikatną konfuzję. Noblista sprawdza naszą czujność, bawiąc się
jednocześnie w zaciemnianie obrazu sytuacji, powodując, że jest ona odrobinę
mniej przejrzysta i nie tak oczywista, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się
zdawać.
Na szczęście, Dyskretny bohater nie jest tylko udanym
pastiszem na południowoamerykańskie tasiemce. Pod warstewką taniej sensacji
Llosa całkiem zgrabnie przemycił także inne, znacznie ciekawsze kwestie.
Istotną rolę w utworze odgrywają relacji na linii ojciec – syn, które ukazano z
kilku różnych perspektyw i na podstawie doświadczeń kilku postaci. Stosunki te
na ogół nie są proste – pełno w nich niedopowiedzeń, skrywanych uraz, niewysłowionego
żalu, ale nie brakuje również wyrozumiałości i poświęcenia. Z punktu widzenia
naszej polskiej rzeczywistości, godna bliższego przyjrzenia się jest metoda
zarządzania przedsiębiorstwem przez głównych bohaterów. Zarówno Felícito
Yanaqué jak i Ismael Carrera przysposabiając swoich potomków do przejęcia
schedy, nakazują im przejść przez wszystkie funkcje i stanowiska w swoich
spółkach, łącznie z najniższymi, takimi jak stróż, sprzątacz, kierowca
autobusu, kierownik stołówki czy sortowacz korespondencji. Miłość rodzicielska
nakazuje obu protagonistom stawianie wymagań, których celem jest nauka
odpowiedzialności, tyle, że takie podejście też może mieć swoje negatywne
aspekty, o czym można przekonać się na podstawie lektury powieści.
Dyskretny bohater to również szeroka i bogata panorama
współczesnego Peru, który jawi się jako kraj niewolny od sprzeczności i
absurdów, ale równocześnie interesujący i ciekawy. Dzięki umieszczeniu akcji w
stolicy, gdzie nie brakuje ludzi bogatych i ich luksusowych enklaw oraz na
prowincji, gdzie stałym elementem krajobrazu są gówniarze kopiący piłkę, ujadające, wiecznie głodne psy, sterty śmieci
na rogach ulic, sprzedawcy uliczni i sznury samochodów, ciężarówek, motorów i
rowerów walczących o miejsce na drodze, czytelnik może dostrzec kontrasty,
jakie rozdzierają to południowoamerykańskie państwo. Dynamicznie i szybko
rozwijającym się miastom towarzyszą rozrastające się w zawrotnym tempie dzielnice
nędzy. Sam naród jest ogromnym tyglem, wybuchową mieszanką – obok obrzydliwie
majętnych ludzi wegetują analfabeci, którzy harują od rana do nocy, by jakoś
związać koniec z końcem; na ulicach przewijają się twarze o wszystkich
kolorach, począwszy od białasów, poprzez górali, błociuchów z puszczy, Kreoli, na Zambo, Murzynach, Metysach i
Mulatach skończywszy. Ponadto wszystko w Peru przeniknięte jest wigorem,
pulsującą chęcią trwania, ale i swoistą ociężałością, jakie wywołuje skwar
lejący się z nieba na zatłoczone chodniki, na których przypadkowe melodie
wygrywa harmider i tłok – kakofonia dźwięków, otulająca zmęczonych upałem, ale żywotnych
ludzi. Wisienką na torcie jest wspaniale odmalowany peruwiański folklor, który
jest nośnikiem sporej liczby kontrastów – na tradycję peruwiańskiego narodu
składają się zarówno głęboki katolicyzm jak i religijność mająca korzenie w
lokalnym zabobonie i przesądach. Dzięki temu w sklepiku z figurkami świętych
można spotkać choćby wróżkę-amatorkę, doradzającą przy podejmowaniu kluczowych
decyzji.
W powieści peruwiańskiego
noblisty dość mocno wyeksponowano również motyw człowieka jako wielkiej
zagadki, niezbadanej tajemnicy. Za sprawą Fonsita, syna don Rigoberta,
przekonujemy się, że jako istoty ludzkie jesteśmy
czeluściami pełnymi mroku [2], a nasz los to nierzadko
wypadkowa ślepego przypadku, działań kapryśnej fortuny, na skutek czego: Sprawy nigdy nie układają się tak, jak
człowiek planuje – reguła ta nie zna wyjątków [3]. Czytając Dyskretnego bohatera łatwo wyczuć też
niechęć i pogardę, jakie autor żywi do obecnych mediów (określanych mianem
kloacznych oraz szmatławców), które zostały sportretowane jako światek, gdzie: Fakty znikały pod lawiną wyolbrzymień,
wymysłów, plotek, kalumnii, podłości, w których uwidaczniały się całe zło,
chamstwo, perwersja, resentymenty, urazy i kompleksy ludzkie [4]. I dalej: Główną funkcją dziennikarstwa w tych
czasach, a przynajmniej w tym społeczeństwie, nie było już informowanie, lecz
zacieranie wszelkich różnić między kłamstwem a prawdą, zastępowanie
rzeczywistości fikcją, w której przelewał się oceaniczny bezmiar kompleksów,
frustracji, nienawiści i traum publiczności (…) [5].
Biorąc pod uwagę fakt, że Dyskretny bohater to pierwsza książka
Mario Vargasa Llosy po przyznaniu mu Literackiej Nagrody Nobla, można pokusić
się o stwierdzenie, że dzieło jest swoistą laurką, formą podziękowania dla
swoich czytelników. Na rzecz przytoczonej tezy świadczy dość lekki charakter
utworu, który kojarzy się ze szkicem, literacką zabawą. Znaczący jest również
fakt, że w książce pojawia się cała plejada osobników z poprzednich pozycji Peruwiańczyka
– don Rigoberto, Lukrecja i Fonsito z Pochwały
macochy, Zeszytów don Rigoberta,
sierżant Lituma z Zielonego domu, Litumy w Andach, Kto zabił Palomina Molero?, Historii
Alejandra Mayty czy Ciotki Julii i
skryby. Możliwość obcowania z doskonale rozpoznawanymi bohaterami jest z
pewnością nie lada gratką dla wiernych fanów pióra Llosy.
Reasumując, Dyskretny bohater to solidny kawał prozy, chociaż zaznaczyć należy,
że książkę należy rozpatrywać głównie w kategoriach dobrej rozrywki, a nie
literackiego dzieła przygniatającego ciężarem poruszanego zagadnienia (jak ma
to miejsce choćby w przypadku Święta
Kozła czy Zielonego Domu). Utwór
Mario Vargasa Llosy przywodzi na myśl przyjemny szkic, spłodzony z myślą o
podsumowaniu dotychczasowej twórczości. Moim zdaniem podchodząc w ten sposób do
lektury, tj. nie oczekując od niej zbyt wiele poza odpoczynkiem od nużącej
codzienności, dzięki możliwości ponownego spotkania ze starymi znajomymi, Dyskretnego bohatera można uznać za
całkiem udaną pozycję w bogatym dorobku Peruwiańczyka.
[1] Mario Vargas Llosa, Dyskretny bohater,
przeł. Marzena Chrobak, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014, s. 280
Bardzo mi się podoba taka koncepcja - dzieło uznanego pisarza, a jednak z pewnym dystansem do wszystkiego, ukazywanie drugiej strony medalu (jak choćby w sprawie nauki odpowiedzialności). Zainteresowało mnie to tym bardziej, że nie wyczuwam tu zadęcia i aspiracji na „Wielką Sztukę".
OdpowiedzUsuńPod tym względem Llosa przypomina mi Eduardo Mendozę, który obok literatury "wysokiej" tworzy dzieła stricte rozrywkowe, chociaż niepozbawione trafnych obserwacji.
UsuńAleż ja nie lubię dona Rigoberta i Lukrecji! Spotkałam ich już w „Pochwale macochy” i nie mam chęci więcej o nich czytać. Lukrecję zaliczyłam do dziesiątki najbardziej irytujących bohaterek książkowych :)
OdpowiedzUsuńO masz ci los! Cała trójka, na czele z Fonsito, to moi ukochani bohaterowie Llosy :-) W "Dyskretnym bohaterze", o ile dobrze pamiętam lekturę sprzed kilku lat, Rigoberto i spółka są obecni jedynie w tle, jako elementy wspomnieniowej kompilacji, w jaką Llosa zamienił "Dyskretnego bohatera".
UsuńAmbrose, czy znasz "Zeszyty do Rigoberta" i "Pochwałę macochy"? Jeśli nie, gorąco polecam, bo "Dyskretny bohater" z pewnością nie oddaje cudownych charakterków tej trójki ;-) A sama książka, zgoda: lekka, z kategorii tych dla przyjemności, ale nic przez ten lżejszy gatunkowy ciężar z literackiego punktu widzenia nie traci. Trzeba mieć nie lada talent, żeby z takim wdziękiem połączyć bohaterów własnych powieści w spójną całość i zupełnie nową, po prostu świetną, historię.
*"Zeszyty doN Rigoberta", oczywiście.
UsuńŁadnie proszę o dopisanie mnie do listy fanów don Rigoberta ;)
UsuńHa, jak widać bohaterowie książek Llosy wzbudzają wszelakiej maści emocje. Ja osobiście nie odczuwam antypatii ani do Lukrecji, ani do don Rigoberta, chociaż nie jestem także ich wielkim fanem :)
Usuń"Pochwałę macochy" czytałem dość dawno temu - niewiele pamiętam poza pojedynczymi scenami oraz wrażeniem pulsującego erotyzmu. Interesująca jest także kwestia Fonsita i jego wyobraźni. Lekturę "Zeszytów don Rigoberta" poważnie rozważę, tym bardziej, że moja dziewczyna jest w posiadaniu tej powieści :)
Nie tylko Twoja recenzja, ale też powyższa dyskusja (te skrajności!) gwarantuje, że w lekturach Llosy spotkam frapujących bohaterów... Muszę się im przyjrzeć i nadrobić braki...:)
OdpowiedzUsuńOlu, jeśli jeszcze nie czytałaś żadnej książki Llosy, to zdecydowanie polecam Ci tego artystę. Oprócz lżejszych pozycji, w którym prym wiodą wspomniani Lukrecja, don Rigoberto oraz Fonsito, Peruwiańczyk serwuje także utwory podejmujące znacznie poważniejsze tematy - "Święto Kozła", "Zielony dom" czy "Marzenie Celta" to bardzo dobre dzieła, które w pełni wyjaśniają dlaczego Llosa został uhonorowany literackim Noblem :)
UsuńLubię prozę LLosy, więc rzeczywiście "Dyskretny bohater" był dla mnie czymś w rodzaju wisienki na torcie :)
OdpowiedzUsuńJeśli przepadasz za lżejszymi pozycjami Llosy, to "Dyskretny bohater" zdecydowanie przypadnie Ci do gustu. Ciężar gatunkowy powieści porównywalny do "Pochwały macochy".
UsuńPrzeczytałam tylko jedną jego książkę, Pantaleon i wizytantki, która była świetna. Ale jakoś od tamtego czasu, chociaż sporo o nim myślę i chciałabym przeczytać coś więcej, to się z nim mijam.
OdpowiedzUsuńA pozycja, o której piszesz wydaje się znakomitym kąskiem na jesień. Głównie przez to, że nie jest wymagająca.
Ja miałem swego czasu "fazę" na Llosę, kiedy to czytałem jego książki seriami (pozycje "Zielony dom", "Marzenie Celta", "Miasto i psy", "Lituma w Andach" oraz wspomnianego przez Ciebie "Pantaleona i wizytantki" połknąłem w jednym ciągu, potem przyszedł jeszcze czas na "Pochwałę macochy" oraz prześwietne "Święto Kozła"). Dlatego z pełną odpowiedzialnością polecam Ci twórczość Llosy - obojętnie po którą pozycję sięgniesz, nie powinnaś czuć się zawiedziona :)
Usuń