Strony

piątek, 6 listopada 2015

Jakby to było..., czyli "2312"

2312

Kim Stanley Robinson

Tytuł oryginału: 2312
Tłumaczenie: Małgorzata Koczańska
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 600






Merkury to planeta leżąca najbliżej Słońca w Układzie Słonecznym. Z uwagi na stosunkowo niewielką odległość od tej potężnej gwiazdy, na powierzchni Merkurego panują ekstremalne warunki. Temperatura waha się w bardzo szerokim zakresie, od 100 do 700 K (czyli od -173 do 427 °C). Ciśnienie atmosferyczne wynosi zaledwie 10-13 hPa (dla porównania ciśnienie ziemskie to 1013,25 hPa). Grawitacja planety jest na tyle słaba, że niemożliwe jest utrzymanie stabilnej atmosfery przez dłuższy okres czasu, ba, Merkury ma także bardzo mocno rozrzedzoną egzosferę, co oznacza, że poszczególne atomy z powierzchni ulatują w przestrzeń kosmiczną. Śladowa atmosfera sprawia, że Merkury narażony jest na bombardowanie przez komety oraz meteoryty. Trudno wyobrazić sobie, by tak niegościnną planetę zdołał zasiedlić człowiek, ale bardzo interesującą wizję takiego właśnie wydarzenia prezentuje czytelnikom Kim Stanley Robinson w swojej powieści 2312.

Urodzony w 1952 roku Kim Stanley Robinson to amerykański pisarz science fiction, niekiedy określany mianem godnego następcy Philipa K. Dicka. Artysta studiował na Boston University, gdzie w 1975 roku uzyskał dyplom magistra języka angielskiego. W 1982 roku zdobył tytuł doktora z języka angielskiego na University of California, San Diego. Opublikowana w lata później rozprawa doktorska dotyczyła powieści Dicka (The Novels of Philip K. Dick). Kim Stanley Robinson zapisał się na stałe w annałach fantastyki naukowej za sprawą swojej znakomitej trylogii marsjańskiej, stworzonej w okresie 1992 – 1996. Powieści Czerwony Mars, Zielony Mars oraz Błękitny Mars to wspaniały popis wyobraźni autora, który stara się przedstawić obraz terraformowania [1] Czerwonej Planety, tak by była ona zdatna do zamieszkania przez ludzkie istoty. Wydana w 2012 roku powieść 2312 to w pewnym sensie kontynuacja marsjańskiej trylogii – ludzkość zasiedla niemal cały Układ Słoneczny, a Robinson stara się odmalować, jak mogłoby do tego dojść i czym mogłoby to skutkować.

2312 to rewelacyjna powieść, której lwia część akcji została osadzona w XXIV wieku. Główna oś fabuły obraca się wokół działalności kobiety o imieniu Alex. W momencie rozpoczęcia utworu dowiadujemy się o śmierci bohaterki. Nad zgonem kobiety, cenionej w niemal całym Układzie Słonecznym za swoją aktywność polityczną i społeczną, najbardziej rozpacza rodowita mieszkanka Merkurego, Swan Er Hong, przybrana wnuczka Alex. Od momentu uroczystości pogrzebowych, po otrząśnięciu się z doznanego szoku spowodowanego utratą najbliższej osoby, Swan Er Hong pragnie bliżej zapoznać się z wszystkimi projektami, którymi zarządzała jej babka. W miarę upływu czasu Swan przekonuje się, że od lat była przygotowywana do zastąpienia Alex i w miarę możliwości pragnie unieść ciężar spoczywających na niej oczekiwań. Wiąże się to z licznymi podróżami po zamieszkałych przez ludzi światach, dzięki czemu otrzymujemy sposobność, by podziwiać wykreowany przez Robinsona obraz kolonizacji Układu Słonecznego.

Dzieło amerykańskiego pisarza wzbudza ogromny szacunek z uwagi na rozmach, z jakim zostało napisane. Dzieje Swan Er Hong oraz jej przyjaciół to znakomity pretekst, by poruszyć ogromną ilość zagadnień dotyczących najróżniejszych tematów. W omawianych kwestiach można odnaleźć echa licznych zainteresowań Kima Stanley’a Robinsona, wśród których warto wyróżnić ekologię i socjologię, jak również wspinaczkę górską, poezję, muzykę oraz szeroko pojętą sztukę. Dowody niespożytej wyobraźni Robinson daje już na pierwszych stronach utworu, kiedy roztacza przed czytelnikiem wizję Terminatora, pierwszego miasta Merkurego. Ponieważ tak jak wspomniałem na początku tekstu, w trakcie merkuriańskiego dnia temperatura powierzchni dochodzi do 700 K, autor pokusił się o wymyślenie miasta wędrującego ze średnią prędkością 5km/h, czyli zgodną z ruchem obrotowym planety. Równie fantastyczny jest sam koncept siły niezbędnej do ruchu całego miasta, które zostało umieszczone na specjalnych szynach, wykonanych z austenitycznej (niemagnetycznej) stali nierdzewnej – rozprężenie szyn pod wpływem ciepła zawsze spycha miasto na zachód, do zwężonych na skutek niższej temperatury torów, pozostających w cieniu. Opór wywołany ruchem zapewnia miastu niezbędną energię elektryczną. A podany przykład to tylko wierzchołek góry lodowej intrygujących wynalazków, opisanych przez autora. Pod względem nowinek technicznych 2312 to typowa hard science fiction. Egzoszkielety, windy kosmiczne, komputery kwantowe, pogłoski o androidach tworzonych przez sztuczną inteligencję, zmiennoimpulsowe napędy magneto-plazmowe, zamknięta fuzja jądrowa, kontrolowana reakcja termojądrowa deuteru z trytem w pokrytym litem rdzeniu – pomysłowość Robinsona jest imponująca i powinna zadowolić nawet najbardziej wyrafinowanego czytelnika literatury science fiction, który w książkach tego gatunku kładzie zdecydowany akcent na słowo naukowy.

Należy jednocześnie nadmienić, że wiele z wymienionych powyżej idei zostało wprowadzonych do powieści w bardzo oryginalny sposób, poprzez nieszablonową konstrukcję utworu. 2312 składa się z właściwych rozdziałów, zawierających opis działań podejmowanych przez Swan oraz jej przyjaciół, które przeplatane są wycinkami i spisami, będącymi wyciągami z kronik i z kompendiów wiedzy, fragmentami magazynów, gazet oraz poradników, a niekiedy mało zrozumiałymi listami słów, dobieranymi wg różnorakiego klucza. To właśnie przy pomocy wycinków oraz spisów ukazane zostają historia kolonizacji Układu Słonecznego, rozwój technologii, przebieg prac nad doskonaleniem ludzkiego ciała, szczegóły dotyczące terraformowania planet i planetoid oraz cały szereg innych zagadnień.

Wachlarz rozwijanych przed czytelnikiem kwestii jest na tyle szeroki, że książka to także szalenie interesująca lektura z socjologicznego oraz politycznego punktu widzenia. Futurystyczna wizja, którą można potraktować nawet jako proroctwo zaskakuje stopniem złożoności oraz kompletnością. Liczne poruszone aspekty pozostają ze sobą bardzo spójne i zazębiają się tworząc mechanizm, który fantastycznie imituje funkcjonowanie historii, która jest przecież skomplikowaną i zawiłą siecią powiązań ogromnej liczby czynników. W moim odczuciu Robinson pokazał prawdziwą maestrię odmalowując sytuację panującą na najstarszym świecie ludzi, czyli Ziemi, dość wnikliwie przedstawiając jej zmiany i fluktuacje na przestrzeni kilkunastu wieków wprzód. Bardzo śmiały, chociaż zapewne kontrowersyjny i bardzo niepokojący jest portret Ziemi tytułowego roku 2312, zgodnie z którym na naszej macierzystej planecie jest już 11 mld ludzi, z czego wielu egzystuje w nędzy, w ciągłym strachu o utratę lichej i marnie opłacanej pracy. Pod tym względem powieść Robinsona ukazuje ludzką cywilizację jako świat coraz większych kontrastów – Przestrzeńcy, czyli mieszkańcy innych ciał niebieskich niż Ziemia, to osobnicy, których potrzeby podstawowe są w pełni zaspokojone. Są poddawani licznym zabiegom genetycznym, a ich funkcje życiowe są nieustannie monitorowane, dzięki czemu możliwe staje się wydłużenie wieku do ponad 200 lat. Sprawy dotyczące ekonomii są dla pojedynczych jednostek nużące i o wiele mniej zajmujące niż choćby te dotykające własnej egzystencji. Długowieczność okazuje się pociągać za sobą szereg problemów, które dręczą niejednego Przestrzeńca – metafizyczna nuda oraz poczucie pustki i jałowości determinują konieczność odszukania i precyzyjnego zdefiniowania celu własnego żywota, który po dziesiątkach lat staje się bardzo mglisty i niewyraźny. Ciekawe są także założenia, zgodnie z którymi osiąganie sędziwego wieku wiąże się także z kuracjami hormonalnymi, nie pozostającymi bez wpływu na płciowość człowieka. Na kartach 2312 pojawiają się całe zastępy gynadromorfów i androgynów, a majstrowanie przy swoich narządach płciowych czy rozmiarach całego ciała są stałą praktyką. Co interesujące, Przestrzeńcom towarzyszy silny lęk przed śmiercią, z którą coraz trudniej jest się oswoić. Nie zmienia to faktu, że zmartwienia przeciętnego mieszkańca Układu Słonecznego stoją w wyraźnej opozycji do trosk zwykłego Ziemianina, przytłaczanego bardziej, nomen omen, przyziemnymi troskami. Pod tym względem utwór Robinsona jest bardzo realistyczny – ludzka cywilizacja podbija Kosmos, potrafi produkować tanią energię, tworzy całe rezerwaty zwierząt dano wymarłych na specjalnie przystosowanych planetoidach, terraformuje całe planety, a mimo to na Ziemi nadal panoszą się bieda i głód oraz cała rzesza innych nierozwiązanych problemów. Ten trudny do racjonalnego wytłumaczenia charakter kolebki ludzkości fantastycznie oddaje wyrażenie kloaka postępu, użyte, by ukazać pogmatwane relacje panujące na naszej rodzimej planecie, uniemożliwiające korzystanie wszystkim ludziom z dobrodziejstw osiągnięć nauki i techniki. Warto oczywiście dodać, że takie trzeźwe spojrzenie na potencjalną przyszłość, bez popadania w naiwny huraoptymizm czy dystopijne czarnowidztwo, wskazuje na to, że Kim Stanley Robinson to wspaniały obserwator współczesnego świata i kłopotów, które nieprzerwanie go toczą. Ta umiejętność wychwytywania i syntezy ważkich i kluczowych zagadnień świadczą nie tylko o niespożytej pomysłowości autora, ale także o jego głębokiej erudycji.

Mocnym punktem powieści, decydującym o jej niejednorodnym charakterze (panoramiczna wizja przeszłości przechodząca w trzymający w napięciu thriller) jest kreacja głównej bohaterki, Swan Er Hong. Kobieta to idealny przykład Przestrzeńca, który dość niezdarnie radzi sobie z otrzymanym darem długowieczności. Hong odznacza się przeładowaną osobowością, będącą rezultatem poszukiwań sensu swojego bytu. Liczne korekty narządów płciowych, połykanie obcych form życia, modyfikacje DNA, rozwinięcie części płata skroniowego odpowiedzialnego za religijne uniesienia, instalacja quostki, czyli podskórnego chipa komputerowego powodują, że Swan to dość nieznośna protagonistka, do której niejeden czytelnik odczuje szczerą antypatię. Kobieta jest kapryśna, rozchwiana i niestabilna emocjonalnie, nadpobudliwa, pełna życia, co często prowadzi do nierozważnych działań, uparta, bardzo samodzielna, impulsywna i pełna humorów.

Reasumując krótko, 2312 to znakomita powieść, którą można odczytywać na wielu poziomach. Książka to przede wszystkim popis nie znającej granic wyobraźni autora – polot i finezja w kreowaniu futurystycznych wizji mieszają się z bezkresną pomysłowością, przejawiającą się w zakresie technologicznych i technicznych nowinek. Kim Stanley Robinson nie unika także filozoficznych dygresji, które swoim zasięgiem obejmują zagadnienia bardziej obszerne jak kwestie przemian społecznych czy ewolucja gatunku ludzkiego oraz tematy dość szczegółowe, ale póki co trudne do przewidzenia, jak rozwój sztucznej inteligencji oraz wpływy i oddziaływania zachodzące pomiędzy nią a gatunkiem ludzkim. W utworze nie brakuje także głębokiej krytyki wobec naszego współczesnego świata – amerykański twórca bezlitośnie obnaża krótkowzroczność polityków, chciwość i bezwzględność kapitalistów czy bezmyślność przejawiającą się w nieustannym niszczeniu środowiska, w którym żyjemy. Pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika science fiction!





[1] proces zmiany warunków panujących na planecie, księżycu lub innym ciele kosmicznym do podobnych, jakie panują na Ziemi, dzięki czemu miałoby być możliwe zamieszkanie go przez człowieka – utworzenie kolonii.
 

11 komentarzy:

  1. Kiedyś zaczytywałem się fantastyką, ale potem chyba mi się przejadła. Może wpływ na to miał zalew infantylnej w większości fantasy. Z twórczością tego pisarza chyba się nie spotkałem, ale teraz znów poczułem smak na SF :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie sprawy mają się podobnie. Od pewnego czasu tylko sporadycznie sięgam po science fiction. W trakcie urlopu przełamałem się i przeczytałem książki Robinsona oraz Jeffa Noona. Polecam Ci szczególnie tego pierwszego autora, o którym wspominam w powyższym tekście - jego utwory są niezwykle przemyślane i świetnie napisane. Poziomem porównałbym go nawet do naszego Staszka Lema :)

      Usuń
  2. Wow! Niesamowita historia! Z rzadka czytam SF, robię raz po raz podejścia do tego gatunku z różnym skutkiem. Z jednej strony obawiam się twardego SF, że z powodu braków w wiedzy technicznej, nie zrozumiem treści, z drugiej ciągnie mnie bardzo.
    Andrew, czy czytacie SF na DKK-u? Jeśli tak, jak udało się przekonać klubowiczki (bo najczęściej to sfeminizowane środowiska są)?
    Już wrzucam na listę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dzieła pisane piórem K.S. Robinsona robią wrażenie - wyobraźnia tego autora zdaje się być niespożyta :) Chociaż przyznaję, że część jego powieści wymaga bieżącego uzupełniania braków w wiedzy technicznej - wydaje mi się jednak, że ta drobna niedogodność jest w pełni zrekompensowana przez wspaniałe pomysły, kreślone na kartach utworu. Oprócz "2312" polecam "Trylogię marsjańską" oraz "Antarktykę".

      Usuń
    2. Na DKK ostatnimi czasy SF nie było, ale dawniej podobno się zdarzało. Dzięki za pomysł. Rzucę na najbliższym spotkaniu. Inna sprawa, że wybierać można tylko z tego, co jest w magazynach klubowych, a większość klubów preferuje literaturę w stylu harlequina.

      Usuń
  3. Jestem szczerze zachwycona tą pozycją i najchętniej już bym pobiegła do biblioteki by ją wypożyczyć.Nie jestem fanką science fiction a i na swoim czytelniczym koncie mam, o ile pamięć mnie nie myli, dwie pozycje z tego gatunku. Ale tym opisem naprawdę jestem oczarowana i podekscytowana jej treścią. Ogólnie większość rzeczy, o których piszesz wzbudzają moją ciekawość i uznaję je za warte przeczytania i pewnie po większość sięgnę, ale ta niespodziewanie bardzo mnie pociąga. Samą siebie zaskoczyłam. Może jeszcze uda mi się w tym roku. Dzięki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zdobyłem tę pozycję podczas ubiegłorocznej wymiany książek, zorganizowanej przez LC w trakcie Krakowskich Targów Książki. Zdecydowałem się wybrać tę powieść z uwagi na nazwisko autora, które kojarzy mi się bardzo dobrze, ale utwór przeleżał blisko rok na mojej półce, zanim postanowiłem się z nim zapoznać :) Nie wiedzieć czemu, nie obiecywałem sobie po tym dziele zbyt wiele, a tymczasem książka okazała się rewelacyjna - to z pewnością jedno z największych zaskoczeń literackich "in plus", jakie spotkało mnie w tym roku czytelniczym. Polecam i czekam z niecierpliwością na Twoje wrażenia :)

      Usuń
  4. Zgadzam się w całej rozciągłości. Pięknie napisana, mądra powieść. Brawa należą się też pani Małgorzacie Koczańskiej, która potrafiła ładnie oddać urokliwe opisy, jak na przykład ten:

    "Pomarańczowe wstęgi rozbijają się w lewo i w prawo od punktu, z którego padają, jakby ogień płonący za horyzontem rozprzestrzeniał się na północ i południe. A wtedy płaszcz fotosfery, powierzchni słońca, zamigocze i znieruchomieje, po czym powoli rozleje się na północy i na południu. Wraz ze zmianą w filtrach twarzoosłony powierzchnia gwiazdy przekształcać się będzie od błękitnego wiru przez pomarańczową pulsującą masę w prosty biały krąg."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dodać, nic ująć. Nie wspomniałem ani słowa o tłumaczce, a faktycznie należą się jej wyrazy uznania za dobrze wykonaną pracę.

      Usuń
  5. Trylogię marsjańską Robinsona pamiętam jak przez mgłę. Wiem jedynie, że podobała mi się bardzo. I tam też świetnie opisywał stosunki społeczne, postęp cywilizacyjny i problemy jakie z tym się wiążą (było też o długowieczności). Dzięki za ten świetny wpis. Spróbuję przełamać mój czytelniczy marazm i być może książka Robinsona będzie się do tego świetnie nadawała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ja "Trylogię marsjańską" także czytałem dość dawno temu i cały czas planuję do niej wrócić, żeby ją sobie odświeżyć. "2312" to mój powrót do Robinsona po dłuższej przerwie i bardzo się cieszę, że odświeżyłem znajomość z tym twórcą. No i rzecz jasna, komu jak komu, ale Tobie, z całego serca polecam to dzieło - jestem niemal pewny, że przypadnie Ci ono do gustu :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)