Godzina próby
Maria Corti
Tytuł oryginału: L'ora di tutti
Tłumaczenie: Barbara Sieroszewska
Wydawnictwo: PIW
Seria: Współczesna Proza Światowa
Liczba stron: 254
Otranto to
niewielkie, zamieszkane raptem przez nieco ponad 5 000 tysięcy
mieszkańców, miasteczko znajdujące się na Półwyspie Apenińskim w południowych
Włoszech. Osada położona jest na samej krawędzi obcasa italskiego buta, nad cieśniną Canale d'Otranto, która spina
Morze Adriatyckie oraz Morze Jońskie, oddzielając Półwysep Apeniński od
Bałkańskiego. Otranto z racji swojej lokalizacji określane jest mianem Bramy Orientu. Sama nazwa miejscowości
powinna brzmieć znajomo dla katolików, których styczność z religią nie
ogranicza się wyłącznie do niedzielnych wizyt w kościołach, a która wyraża się
choćby pogłębianiem swojej wiary przez lekturę katolickiej prasy. Czytelnicy
religijnych czasopism oraz osoby bacznie śledzące pontyfikat papieża Franciszka
mogą kojarzyć Otranto z pierwszą kanonizacją dokonaną przez obecnego następcę
Świętego Piotra. W 2013 roku Franciszek wyniósł na ołtarze 800 męczenników,
którzy ponieśli śmierć z rąk tureckich najeźdźców w 1480 roku. Oddziały sułtana
Mehmeda II, który kontynuował rozpoczęty w 1453 roku plan podboju Europy (zdobycie
Konstantynopola), po nieudanej inwazji na wyspę Rodos, zajmowaną przez zakon
joannitów, przystąpiły do walki z Królestwem Neapolu pod rządami Ferdynanda
Aragońskiego. Kluczową lokacją na Półwyspie Apenińskim okazało się miasto
Otranto, którego mieszkańcy kompletnie nie spodziewali się islamskich agresorów
– na miejscu stacjonował garnizon złożony z 400 żołnierzy, z których
zdecydowana większość zdezerterowała, spuszczając się w nocy z wysokich murów,
jeszcze przed rozpoczęciem bohaterskiej obrony miasta. Garstka 50 wojaków oraz
lokalni mieszkańcy – rybacy i hodowcy winorośli – przez 2 tygodnie toczyli
zażarte boje z o wiele liczniejszą i lepiej uzbrojoną armią turecką, licząc na
rychłą odsiecz wojsk królewskich, która jednak nigdy nie nadeszła. Po przejęciu
miasta Turcy, którzy wzięli w niewolę wszystkie kobiety i dzieci poniżej 15.
roku życia, gotowi byli darować życie 800 mężczyznom, którzy przeżyli batalię,
pod warunkiem wyrzeczenia się chrześcijaństwa i oddania czci prorokowi
Mahometowi. Wedle podań nikt nie przyjął proponowanych warunków. O tym, co
przeżywali mieszkańcy Otranto w trakcie krwawych zmagań z Turkami w bardzo
ciekawy sposób opowiada powieść historyczna Godzina
próby, autorstwa Marii Corti, żyjącej w latach 1915 – 2002, włoskiej
pisarki, krytyczki literackiej i profesorki historii języka włoskiego,
przewodniczącej Włoskiego Towarzystwa Studiów Semiotycznych.
Akcja
utworu, zgodnie z faktami, które stanowią szkielet fabuły, rozpoczyna się w
piątek, dwudziestego ósmego lipca roku 1480. Poranek, który wiąże się zazwyczaj
z rozpoczęciem kolejnego dnia pracy, mozolnej i trudnej, ale nieodzownej,
bowiem przynoszącej owoce w postaci pokarmu i dóbr, możliwych do spieniężenia i
zapewnienia codziennej egzystencji, przebiega zupełnie inaczej niż jutrzenki
znane dotychczas przez osadników z Otranto. Tego pamiętnego dnia tylko
nieliczni rybacy zdążyli wybrać się na połów – zdecydowana większość, która
wstała razem ze wschodzącym słońcem, zastaje widok w bezwzględny sposób
niszczący miłą i bezpieczną rutynę. Oczom zdumionych mieszkańców ukazują się
tureckie galiony, które do Otranto mogły przypłynąć tylko w jednym celu. W mgnieniu
oka życie całej społeczności ulega diametralnej zmianie – oto wichry Historii, z
którą stateczny, prowadzący spokojny i ułożony byt obywatel na ogół nie pragnie
mieć nic wspólnego, głośno i donośnie uderzają w mury otranckiej twierdzy.
Godzina próba wyróżnia się interesującą
konstrukcją. Powieść składa się krótkiego wstępu, zwięźle nakreślającego tło
historyczne utworu oraz z trzech rozdziałów, w których czytelnik odnajdzie
relacje pięciu osób, bezpośrednich uczestników tragicznych wydarzeń, jakie
rozegrały się w Otranto. Każda z historii opowiadana jest z perspektywy
pierwszoosobowego narratora, co pozwala w pełni zagłębić się w prezentowane
zajścia i epizody. Przyjęta forma narracji jest niezwykle atrakcyjna, bowiem
umożliwia nurkowanie w umysłach ludzi, którzy zostali postawieni przez los w
sytuacji ekstremalnej, ostatecznej, od jakiej nie sposób uciec. Bezpośrednia
konfrontacja z realnym zagrożeniem odkrywa nieznaną stronę ludzkiej natury,
która ujawnia pierwiastki pozostające zazwyczaj w głębokim ukryciu. To właśnie
portrety psychologiczne bohaterów stanowią o sile powieści.
Maria Corti
przedstawia życie zwykłych ludzi, którzy zostali niczym rybki zostali złapani w
sieć Historii. Dotychczas prowadzili oni spokojną, stateczną egzystencję, na
którą składały się jednakowe dni, wypełnione chwilami radości i smutku,
drobnymi problemami oraz skromnym, prywatnym szczęściem. Dopiero najazd Turków
uświadamia otranckim obywatelom jak nietrwałą i kruchą rzeczą jest spokój oraz
możliwość samodzielnego stanowienia o własnych losach – przerażająca jest
własna bezsilność i niemoc, którą trudno zaakceptować, co wyraża się w słowach
jednego z protagonistów: nie znamy
prawdziwej natury rzeczy i nic nie rozumiemy; żyjemy jak mrówki; każdy może nas
przydepnąć nogą i zgnieść [1]. Nad
Otranto zjawia się potężna burzowa chmura, a skamieniali z wrażenia mieszkańcy
w złowrogiej ciszy, która zapada tuż przed nadejściem żywiołu, bezskutecznie
próbują odczytać, co też jest im pisane. Oto dla człowieka – nędznego pyłku
targanego wiatrami historii, bezradnego wobec kapryśności fortuny – nadciąga
godzina próby.
Wydaje się,
że w tym miejscu warto wspomnieć, że książka mimo podejmowanej, stricte
wojennej tematyki pozbawiona jest efektownych opisów walk. Próżno szukać w niej
krwawego patosu czy relacji z bezpośrednich potyczek. Zaprezentowane sceny
bitew są odmalowane bardzo zwięźle i lakonicznie, niejako z przymusu, bowiem
wymaga tego przebieg fabuły. Zamiast precyzyjnie wykonywanych cięć, dowodów
tępej brutalności, bezwzględnego uśmiercania wrogów w sposób równie okrutny, co
wymyślny, czytelnik otrzymuje liczne retrospekcje i wspomnienia głównych
bohaterów oraz szczegółowe studium psychiki człowieka, który w obliczu tego, co
nieuchronne i nieodwołalne prowadzi trudną walkę z samym sobą. To właśnie
konfrontacja z własną przeszłością, z wyrzutami sumienia, próba rozliczenia
swojej egzystencji, która nie była wolna od błędów, upadków, pomyłek i
grzechów, stanowią sedno utworu.
Bohaterowie
wypełniający karty Godziny próby to
ludzie z krwi i kości. Nie brakuje wśród nich egoistów, tchórzy, lubieżników,
ulegających podszeptom swojego ciała, ale są także tacy, którzy w chwilach
krytycznych wspinają się na wyżyny człowieczeństwa, prezentując całą paletę
zachowań humanitarnych i etycznych. To piękne przemieszanie cech negatywnych i
pozytywnych, oznak słabostek i silnej woli, dowodów bezbrzeżnej odwagi i
skrajnej bojaźni sprawia, że powieść odznacza się sporą dozą autentyzmu oraz
posiada wydźwięk ponadczasowy, zawsze aktualny. W końcu niemal każdy osobnik w
swoim życiu znajduje się sytuacji, która stanowi swoisty sprawdzian jego
człowieczeństwa.
Godzina próby to także kopalnia
znakomitych cytatów oraz przemyśleń i refleksji. Bardzo interesujące jest
choćby stwierdzenie, że cnota nie jest
niczym lepszym od grzechu, jeżeli brak tchnienia czegoś więcej: inteligencji,
wyobraźni (…) [2]. Maria Corti w dość
krytyczny sposób przedstawia ludzi skostniałych umysłowo, którzy kurczowo
trzymają się myślowych schematów, tkwiąc w ciasnych okowach religii,
stereotypów, utartych zwyczajów, norm oraz konwenansów. Włoska pisarka ciekawie
ukazuje, że silnie takie przywiązanie do wydeptanych ścieżek i sprawdzonych
rozwiązań może tłamsić osobowość i ograniczać. Równie dobrze nakreślono
specyfikę narodzin legend oraz mitów, które ujawniają ludzką tendencję do
gloryfikowania, do dodawania boskich przymiotów każdemu postępowaniu, do
negowania chwil zwątpienia i niepewności, do koloryzowania i konfabulacji w
imię idei i zaspokajania głodu nadzwyczajności, odczuwanego przez masy.
Krótko
reasumując, Godzina próby okazała się
wielce wciągającą lekturą, która jednocześnie stanowi bardzo ciekawą lekcję
historii. Pozytywne wrażenie robi przede wszystkim temat wojny, która jawi się
w książce, jako ręka losu, dosięgająca zwykłych i pospolitych śmiertelników,
wystawiając ich na najtrudniejsze doświadczenia. Warto także zauważyć, że
włoska profesor zwraca w swoim dziele uwagę na sprawy najbiedniejszych, który często posiadają znacznie skromniejsze pole manewru, a ich możliwości wyboru są znacznie bardziej ograniczone niż w przypadku osób zamożnych. Godzina próby to także afirmacja prostego, nieskomplikowanego życia i bezpiecznej codzienności, które najtrudniej jest docenić w momencie, gdy się w nich tkwi. Dobrze jest mieć świadomość faktu, że nasz byt posiada wartość także wtedy, kiedy nie jest to nie tylko nieustanna przygoda i działanie, bowiem tylko młodzi chcieliby wypełniać godziny życia w sposób nadzwyczajny i dlatego są wiecznie niespokojni i niezadowoleni [3].
Wasz Ambrose
[1] Maria
Corti, Godzina próby, przeł. Barbara
Sieroszewska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1985, s. 46
[2] Tamże, s. 237
Jedna z zapomnianych perełek w nieocenionej "czarnej serii" PIW. Swego czasu bardzo mnie poruszyła, czemu dałem wyraz na blogu. Szkoda, że inne książki Corti u nas się nie ukazały (i pewnie nie ukażą), bo "Godzina próby" to mądra, przejmująca i bardzo "humanistyczna" (jeśli tak można powiedzieć) książka.
OdpowiedzUsuńTym bardziej trzeba się cieszyć z tych wartościowych książek, które są dostępne po polsku, i jak się da je reklamować :)
UsuńAnia z bloga "Czytanki Anki" wspominała kiedyś, że w "czarnej serii" pojawiło się sporo jednostrzałów, czyli pojedynczych autorów nie będących ani wcześniej, ani później tłumaczonych na język polski. Wydaje mi się, że współczesne wydawnictwa powinny wziąć sobie za punkt honoru, by tę liczbę jednostrzałów sukcesywnie zmniejszać, bowiem w ramach Współczesnej Prozy Światowej ukazał się cały ogrom perełek, równie dobrych jak "Godzina próby".
UsuńWidzę, że i u Ciebie, jak i u Andrew tematyka historyczna:)
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja, fantastycznie, że Corti przedstawia różne postawy i skoro nie wspominasz o jakieś gloryfikacji tych pozytywnych, to pewnie jej nie ma.
Zawsze mierzi mnie postawa wielu naszych krajan (czasem i ja ją przedstawiam, niestety), którzy widzą wszystko czarne albo białe i oceniają czyjeś czyny w sytuacjach ekstremalnych albo zgoła je potępiając albo gloryfikując. I oczywiście każdy z nich wierzy, że w sytuacji wojny, zagrożenia będzie tym bohaterem pozytywnym. Dlatego takie książki są bardzo potrzebne, przedstawiają zachowanie zwykłych ludzi, z którymi nam zwykłym ludziom łatwiej jest się identyfikować.
Och - w sytuacjach ostatecznych zawsze dopiero po fakcie okazuje się, kto jest niezwykły. Nawet wielokrotny bohater może stchórzyć a znany tchórz zostać bohaterem. Wszystko zależy i tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono, jak mawiała nasza noblistka. A z resztą zgadzam się w zupełności.
UsuńJestem wielką fanką tego cytatu :) Lepiej ująć tego nie mogła.
UsuńTak, Maria Corti ciekawie ukazuje jak przewrotny jest los - wspaniałymi wojownikami okazują się prości rybacy, podczas gdy zawodowi żołnierze wychodzą na pospolitych tchórzy. Ale tak jak wspomniał Andrew - nie sposób przewidzieć jak człowiek zachowa się w danej sytuacji. Zbyt słabo znamy samych siebie, by móc antycypować takie rzeczy.
UsuńHa - książka niejako podobna do Czarnego ogrodu o tyle, że obie dotyczą decyzji ludzkich podejmowanych pod naporem wielkich zmian lub zagrożeń (co na ogół na jedno wychodzi). Co do cnoty i grzechu, są chyba dość często trudne do odróżnienia - nie zawsze cnota jest równoważna z dobrem, a zło z grzechem. Ostatni cytat mocny, ale szkoda, że bez rozwinięcia ;) Jest w książce?
OdpowiedzUsuńOstatni cytat to bardziej pojedyncze zdanie wyrwane z kontekstu, ale mogę zamieścić dłuższych fragment:
Usuń"Miałem w Otranto jednego tylko przyjaciela, był nim don Felice Ayerbo d'Aragona, z którym grywałem w szachy wieczorami, po dokonaniu przeglądu moich 1200 ludzi i odbyciu narad na zamkowym dziedzińcu. Prawdę mówiąc, don Felice nie najlepiej nadawał się do gry w szachy, przeciwnie, miał skłonność do życia w marzeniach i uniesieniach. Nie wpływało to dobrze na przebieg gry; wciąż coś mu przeszkadzało się skupić.
Jednakże byliśmy obaj w wieku, kiedy człowiek czuje potrzebę czegoś, co by go zajęło w przedwieczornej godzinie; partia szachów służy temu celowi równie dobrze, jak kobietom odmawianiem różańca. Nie jest konieczne, żeby ta właśnie czynność miała jakieś doniosłe znacznie czy wpływ na dalsze losy; tylko młodzi chcieliby wypełniać godziny życia w sposób nadzwyczajny i dlatego są wiecznie niespokojni i niezadowoleni. Don Felice Ayerbo miał w sobie, od strony matki, krew domu panującego i z tego tytułu nie płacił podatków; że przynależy do najwyższej szlachty, rzucało się w oczy już z samego sposobu, w jaki się poruszał, brał do ręki chociażby widelec, ale również z nader mglistych jego pojęć o praktycznych, życiowych, sprawach. Oprócz zamków rodowych, jakie posiadał - Montesano, Patù i Allesano - nieustannie budował jeszcze inne w wyobraźni, tak bardzo był przepełniony rycerskimi, bohaterskimi ideami i uczuciami."
Ha - szkoda. Myślałem, że to początek jakiegoś wątku a'la Mazura teoria przemiany charakteru pod wpływem upływającego czasu :)
UsuńKurczę kolejna książką, którą chciałbym przeczytać po Twojej recenzji, a nie wiem czy dam radę kiedykolwiek (czas niestety nie stoi w miejscu).
OdpowiedzUsuńP. S. Zauważyłem, że na biurku czekają do przeczytania "Pułapki myślenia" Kahnemana - u mnie też się pojawiły. I przyznam się szczerze, że nie wiem czy im podołam - dość grubaśna ta kniga:)
Jeszcze do nich nie zaglądałem, więc ciężko powiedzieć, ale czasami grube rzeczy, nawet mądre i poważne, czyta się bardzo szybko, jak na przykład książki Zimbardo :)
UsuńPrzepraszam, wiem doskonale, jaki to ból, kiedy to niekończącej się listy lektur wartych przeczytania dokładana jest kolejna pozycja i kiedy to człowiek w pełni uświadamia sobie, że przeczytanie choćby ułamka z tych pozycji jest praktycznie niewykonalne :)
UsuńA "Pułapki myślenia", jak widać z powyższego komentarza, to lektura Andrew :)
Uff, dobrze, że nie ma w tej książce opisów walk, bo przez takie opisy bym nie przebrnęła. A tak, to z chęcią sięgnę po tę książkę. Konstrukcja wydaje mi się nieco podobna do tej z "Szarańczy" Marqueza. Czy mam rację? :-)
OdpowiedzUsuńSporo jest opisów walk, ale wewnętrznych, prowadzonych w duszach bohaterów, którzy zmagają się ze swoimi słabościami, z wielką historią, z przewrotnym losem :)
UsuńKonstrukcja, a w szczególnie narracja, faktycznie ma trochę wspólnego z "Szarańczą", tyle, że u Marqueza występował trójgłos przeplatający się na przestrzeni całej powieści. U Mari Corti jest 5 rozdziałów i 5 bohaterów-narratorów. Każdy rozdział to 1 relacja. W każdym razie sądzę, że lektura powinna przypaść Ci do gustu, dlatego serdecznie Ci ją polecam :)
Lubię takie książki, dzięki którym dowiaduję się czegoś o historii albo mam ochotę w historii pogrzebać. I chyba nie jestem w tym odosobniona, bo na moim blogu ciągle największą popularnością cieszy się wpis o "Uśpionym głosie", trochę dalej jest "Srda śpiewa o zmierzchu...". To wprawdzie nowsza historia niż ta z książki Corti, ale lubię myśl, że ludzie widzą jakiś sens w czytaniu takiej literatury :) A jesli jest tam coś więcej niż ciekawe fakty, to już sama przyjemność :)
OdpowiedzUsuńNie przeceniałbym tej chęci do czytania literatury historycznej. W ogóle jakiejkolwiek literatury. Statystyki są dla Polaków bezlitosne. Większość w ogóle niczego nie czyta.
UsuńBezlitosne spojrzenie na sprawę czytelnictwa w Polsce :) Ale nie zmienia to faktu, że pośród tych którzy po książki sięgają regularnie, utwory odwołujące się do historii cieszą się sporą popularnością. Szkoda, że nie podejmuje się zbyt wiele akcji, by czytaniem zainteresowała się szersza grupa społeczeństwa.
UsuńAkcje nic tu nie dadzą wobec codziennego, systematycznego promowania prostego konsumpcyjnego stylu życia, w dodatku nastawionego typowo hedonistycznie i ograniczonego do najprostszych potrzeb: mieć, jeść, pić i posiadać. Chodzić na skróty, cwaniaczyć, kombinować, nie uczyć się, tylko ściągać, obiecywać na prawo i lewo, itd. Co do procentowego udziału historii w czytelnictwie też bym polemizował. Popularnością cieszą się głównie odpowiedniki Czterech pancernych pisane w odpowiedniej do obecnego zapotrzebowania formie, z historią taką jak Godzinie próby czy Czarnym ogrodzie jest już dużo gorzej.
UsuńDopiero wróciłam z czytelniczej podróży po XVII-wiecznym Neapolu, a już chciałoby się wybrać do Otranto. :))
OdpowiedzUsuńCzytelnictwo to jedna wielka i niekończąca się podróż i to jest w tym najlepsze :) Wracamy z jednej krainy, epoki bądź świata i już za moment możemy zanurzyć się w kolejny!
UsuńBardzo lubię lekcje historii podane w taki sposób. Jestem ciekawa tej książki. Brak opisów rzezi i bitew mnie nie dziwi, powieść napisała kobieta...
OdpowiedzUsuńTak, tak, to jest taka historia od kuchni - na pierwszym planie są życie codzienne i troski związane z egzystencją szarych ludzi, a dopiero gdzieś w tle wielkie Wydarzenia, które niekiedy chwytają w swoje sidła tych szarych ludzików.
UsuńTo coś jak w Czarnym ogrodzie :) Jak się zgrało :)
Usuń