Smutny koniec Polikarpa Quaresmy
Afonso Henriques de Lima Barreto
Tytuł oryginału: Triste firn de Policarpo Quaresma
Tłumaczenie: Janina Z. Klave
Wydawnictwo: Literackie
Seria: Proza Iberoamerykańska
Liczba stron: 236
Kierując się
w życiu własnymi zasadami, konsekwentnie unikając tego, co według własnego
kodeksu moralnego uważane jest za zło, nie akceptując żadnych kompromisów,
półprawd czy półśrodków, bardzo łatwo jest wyjść na wariata. Nieważne, pod jaką
szerokością geograficzną się znajdujemy, takie postępowanie zawsze wiąże się z
łatką szaleństwa czy braku umiejętności przystosowania się do egzystencji w
społeczeństwie. O tym jak wygląda przebieg takiej aberracji w południowoamerykańskim wydaniu, możemy przekonać się za
sprawą interesującej lektury, zatytułowanej Smutny
koniec Polikarpa Quaresmy. Autorem tej niedługiej powieści jest Afonso
Henriques de Lima Barreto, żyjący w latach 1881 – 1922, brazylijski pisarz i
dziennikarz. W swojej prozie, osadzonej na solidnych fundamentach
realistycznych, artysta odmalowywał społeczno-obyczajową panoramę Brazylii. Smutny koniec Polikarpa Quaresmy to
jedyna przetłumaczona jak dotąd na język polski powieść Limy Barreto.
Głównym
bohaterem utworu jest tytułowy Polikarp Quaresma, urzędnik państwowy, były
wojskowy pozostający w stopniu majora, drobny i niepozorny podstarzały kawaler,
od dawna uwięziony w okowach rutyny. Mozolnie wypełnia on schemat dnia
codziennego, podporządkowując swoje życie kolejnym uderzeniom zegara,
wyznaczającym poszczególne czynności. Jego ułożona i w pełni przewidywalna
egzystencja, wrodzona skromność, czystość charakteru, sumienność oraz dalece
rozwinięty aparat moralny w połączeniu z uczciwością, solidnym wykształceniem i
majątkiem, a więc wszystkie przymioty cechujące człowieka poważnego i
praworządnego, sprawiają, że Polikarp Quaresma cieszy się estymą i szacunkiem
nie tylko wśród sąsiadów, ale w i gronie znajomych oraz współpracowników.
Jako jedyną
wadę majora można traktować pewne drobne zboczenie, które jednakże w żadnym
stopniu nie jest szkodliwe czy też niebezpieczne, ot zwykła błahostka,
niewielka aberracja, skaza czyniąca człowieka osobnikiem jeszcze bardziej
ludzkim i przystępnym, ponieważ błądzi on i jest odległy od ideału tak jak i
my. Otóż Polikarp Quaresma jest patriotą w pełnym tego słowa znaczeniu, chociaż
jeśli gruntownie przemyśleć tę kwestię, może okazać się, że wyraz ten jest zbyt
wątły i skromny, by pomieścić całą miłość, jaką odczuwał major do swojej
ukochanej Ojczyzny. Serce tego chuderlawego, niepozornego mężczyzny rozpala
uczucie potężne, znamienne dla największych idealistów, traktujących sprawy
ducha znacznie poważniej niż sprawy ułomnego i słabowitego ciała. Polikarp
manifestuje swoją głęboką namiętność do Brazylii na każdym kroku, w każdy
możliwy sposób i w każdych okolicznościach, co dla niektórych okazuje się
drażniące, dla innych zaś kłopotliwe czy też odrobinę żenujące. W oczach majora
godna rzetelnych studiów jest jedynie historia Brazylii, za literaturą
wartościową uchodzi wyłącznie bibliografia płodzona przez
brazylijskich artystów, ewentualnie odwołująca się bądź nawiązująca do Kraju
Kawy. W ogrodzie znajduje się miejsce tylko dla kwiatów, roślin i warzyw,
wywodzących się z brazylijskiej ziemi, a podniebienie Polikarpa zadowalają
rdzenne przysmaki. Nosi on ubrania szyte przez brazylijskich krawców, chadza w
butach wyprodukowanych w brazylijskich fabrykach. Kultura i tradycja własnej
Ojczyzny przedstawiają dla majora największe znaczenie i z tego też względu
pragnie on obcować z nimi na wszelkie możliwe sposoby, począwszy od muzyki,
poprzez ludowe tańce, a na książkach skończywszy. Miłość do Brazylii jest
silna, poważna i absorbująca i nakazuje interesować się wszystkimi rzeczami,
które mogą mieć cokolwiek wspólnego z rodzimym krajem. Ale postępująca
afektacja do Ojczyzny – przemożna chęć, by po latach medytacji, studiów i
refleksji, przejść do etapu konkretnego działania, opracowywania i
konkretyzowania idei – to wymykające się spod kontroli uczucie okazuje się
destrukcyjnym czynnikiem, zdolnym do wysadzenia z ram rutyny dotychczasowej
egzystencji Polikarpa.
Smutny koniec Polikarpa Quaresmy
to odmalowany z pietyzmem portret człowieka ogarniętego pasją, pasją, która
staje się przedmiotem podświadomej zazdrości otoczenia z racji braku podobnie
silnej namiętności, jakiej podporządkowuje się całe swoje życie. Bohater,
oderwany od rzeczywistości, zupełnie nie dbający o to, co cieszy się szerokim
zainteresowaniem mas czy elit, a co uważane jest za wymysł chorej fantazji,
poprzez swoją ignorancję skazany jest na alienację i odrzucenie. Niemożność
zrozumienia kierujących nim bodźców, niezwykła wręcz niedbałość o tak
przyziemne sprawy jak pieniądze, polityczne knowania czy towarzyskie uznanie,
wymykają się pojmowaniu ogółu. Z tego względu major Quaresma, marzyciel oraz
idealista, szczerze pragnący dogłębnie poznać własny kraj, jego możliwości i
ograniczenia, tak by móc zaproponować prawidłową drogę rozwoju, odszukać
rozwiązania wszelkich palących problemów, ów nieszczęsny major staje się obiektem
niewybrednych kpin i żartów. Na jego przykładzie doskonale widać, że każda
jednostka cechująca się nieprzeciętnym indywidualizmem i samodzielnością
myślenia, kierująca się w życiu surowymi, ale własnymi zasadami, której pojęcia
takie jak oportunizm czy konformizm są obce i nieznane, narażona jest na
marginalizację, wyrzucenie poza społeczny nawias z piętnem szaleństwa i
wariactwa – każdy, kto wybija się ponad średnią, niezależnie od tego czy
znajduje się na prawej czy też lewej krawędzi gaussowskiego dzwonu ryzykuje
oskarżeniami o umysłową niepoczytalność. Wszelkie odmienności, odbieganie od
przyjętego wzorca, wyobrażenia, utartego schematu są niepożądanego oraz
niebezpieczne.
Oprócz zmiennych losów Polikarpa Quaresmy, Afonso Henriques de Lima
Barreto serwuje również czytelnikowi bardzo interesującą panoramę miejską Rio
de Janeiro, stolicy kraju do 1960 roku, gdzie rozgrywa się lwia część powieści.
Autor raczy nas opisami miejskiej architektury, odsłaniając w pełni eklektyzm
czy wręcz chaos tej brazylijskiej metropolii, bezładność i kapryśność
zabudowań. Razem z narratorem mamy okazję gościć w wystawnych rezydencjach
zamożnych mieszkańców, dla których najważniejsze problemy ograniczają się do
odpowiedniego wydania za mąż córki czy wystarania się o godziwe stanowisko dla
leniwego syna. W ramach kontrastu odwiedzamy także najbiedniejsze dzielnica,
gdzie nędza piszczy bezwstydnie. Na przedmieściach możemy spotkać osobników,
ledwie zarabiających na własne utrzymanie, imając się tak oryginalnych zawodów
jak handlarz butelek, kastrator kotów, psów i kogutów czy producent klocków do
robienia koronek. Tę bogatą i różnorodną społeczną panoramę uzupełniają
wiejskie pejzaże prezentujące trudną sytuację chłopów, gnębionych przez biedę i
głód.
Książka to także zapis burzliwej historii Brazylii z końcówki XIX
wieku – młode państwo uniezależniło się od Portugalii w 1822 roku, kiedy do
życia powołane zostało Cesarstwo Brazylii, w 1888 roku zniesiono niewolnictwo,
a w 1889 roku w wyniku rewolucji zapoczątkowanej zamachem stanu przeprowadzonym
przez Deodoro da Fonsecę, ustanowiono republikę federacyjną. W momencie
rozpoczęcia utworu, kraj stoi u progu kolejnej wolty (1893 r.), której celem
miałoby być przywrócenie obalonej monarchii. Afonso Henriques de Lima Barreto
wskrzesza przeżyte na własnej skórze czasy krwawego, tchórzliwego, krwawego i
bezsensownego terroru, kiedy za byle donos można było trafić do więzienia,
gdzie skazywano ludzi na nieludzkie tortury i kaźnie, po to tylko, by
podejrzany wyśpiewał litanię samooskarżeń i przyznał się do win nigdy nie
popełnionych. Pisarz odkrywa przed czytelnikiem arogancki i ciasny, tyrański
pedantyzm, który w imię zapewnienia ładu i porządku usprawiedliwia gwałty,
morderstwa oraz okrucieństwa. Oprócz tego de Lima Barreto szczegółowo wymienia
bolączki toczące młodą republikę – nepotyzm, korupcję, nadmierne podatki, brak
urzędniczej wyobraźni, itd. – charakterystyczne dla niemal wszystkich form
ludzkich rządów. Autor sygnalizuje także źródła społecznej niechęci do
wszelkiej władzy, która cechuje się wrodzoną hipokryzją i przyrodzoną
niemożnością, chętnie mamiącej prosty lud, obiecującej rzeczy, jakich nie jest
w stanie zrealizować.
Godny uwagi jest także styl, w jakim utrzymana jest powieść.
Trzecioosobowemu narratorowi zdarzają się momenty, kiedy przechodzi na pierwszą
osobę liczby mnogiej, szczególnie wtedy, gdy mowa jest o Brazylii, cechach
narodowych jej mieszkańców, etc. Można traktować to jako sygnał, że osobnik
snujący historię Polikarpa Quaresmy, podobnie jak główny bohater jest Brazylijczykiem,
a na podstawie losów biednego majora pragnie on ukazać sytuację polityczną,
społeczną oraz gospodarczą swojej ojczyzny, która nie jest mu obojętna. W
trakcie narracji przemycane są refleksje oraz przemyślenia samego autora
dotyczące tych samych zagadnień, jakimi zajmował się Polikarp Quaresma.
Jednocześnie książka sprawia wrażenie lektury lekkiej, przyjemnej. Jeśli jednak
przyjrzeć się bliżej, widać doskonale, że w utworze roi się od kpiny, a
portrety niejednego szacownego obywatela podszyte są doskonale zamaskowaną, ale
zjadliwą ironią. Wojenne historie snute przez emerytowanych żołnierzy, z
których żaden nie brał udziału w walkach; admirał, który nigdy nie postawił
nogi na deskach okrętu; lekarz płodzący kolejne naukowe artykuły poprzez
kompilację dzieł innych; generał, który w ostatniej chwili, tj. w przededniu
kluczowej bitwy wycofuje się z frontu z uwagi na przeziębienie; doktor
ograniczający choroby swoich pacjentów do schorzeń, na które może wypisać
receptę – to tylko część sylwetek, jakie kreśli na łamach swojego dzieła de
Lima Barreto. Można przy tym odnieść wrażenie, że brazylijski autor tworzy te
groteskowe wizerunki bez mrugnięcia okiem, bez cienia uśmiechu na twarzy, który
mógłby zdradzić bezlitosną drwinę.
W taki właśnie gorzko-słodki sposób ukazane zostały smutne losy
Polikarpa Quaresmy, człowieka niezrozumiałego przez otoczenie, który ośmielił
się posiadać własne wyobrażenie Ojczyzny. Niestety ów obraz okazuje się
złudzeniem, fantazją i mitem, stworzonym w zaciszu własnego gabinetu. Ten
fałszywy bożek, chimera, wysysa z bohatera wszelkie życiowe siły, całą energię
i zapał, bezwzględnie prezentując próżność i daremność ludzkich działań, by
zmienić człowieczą naturę, która od wieków cechuje się małostkowością,
egoizmem, butą i przekonaniem o monopolu na rację i prawdę. Zaiste smutna to
książka i przyznaję, że z ciężkim sercem czytałem o zmiennych kolejach losu
naiwnego i prostodusznego Quaresmy, którego egzystencja, w jego własnym
rozrachunku, okazała się wielką porażką – nieskończoną pogonią za mirażem
własnego umysłu.
P.S. Warto wspomnieć, że dzieło ukazało się w ramach serii Wydawnictwa Literackiego, zatytułowanej Proza Iberoamerykańska. Książka została przetłumaczona przez Janinę Zofię Klave, polską historyczkę sztuki i translatorkę, która opatrzyła utwór znakomitym posłowiem, ciekawie przedstawiając biografię Afonso Henriquesa de Limy Barreto oraz osadzając utwór w konkretnym kontekście kulturowym i historycznym, przez co lektura staje się pełniejsza i jeszcze bardziej interesująca.
Wasz Ambrose
Bardzo interesujące. Cóż za pasja... Oczywiście społeczeństwo nie może uznać go za normalnego, bo jest przecież inny. A co inne, to z pewnością gorsze i śmiechu warte;-). Widzę, że 236 stron pomiescilo wiele treści, która jest ciekawa. Chętnie bym ją pdzeczytala. Pieknie o niej napisałeś.
OdpowiedzUsuńPasja to chyba najlepsze słowo określające postawę głównego bohatera. W połączeniu z naiwnością i oderwaniem od rzeczywistości dają bardzo ciekawe połączenie - momentami jest zabawnie, a chwilami zwyczajnie smutno :)
UsuńTo prawda, ludzie owładnięci pasją nie są dobrze widziani przez otoczenie. Przypomina mi się w tym momencie bohaterka innej książki, o której pisałeś niedawno, czyli stara panna z Sarajewa. Jej życie podporządkowane było pasji oszczędzania, ale nikt tego nie rozumiał i nie pochwalał :)
OdpowiedzUsuńCzy bohater tej powieści nie jest po trosze ksenofobem? No bo jeżeli za wartościową literaturę uważa tylko tę tworzoną przez Brazylijczyków, je tylko brazylijskie potrawy, odrzuca wszystko, co cudzoziemskie...
W przypadku Polikarpa sprawy rzeczywiście przedstawiają się b. podobnie - silna koncentracja na jednej rzeczy i kompletna obojętność i nieczułość na inne kwestie.
UsuńKsenofobia to dość mocny zarzut, ale po części można się z nim zgodzić - dla głównego bohatera Brazylia była pępkiem świata, co zresztą starał się usilnie udowodnić, a później - osiągnąć to :)
Mam czasem wrażenie, że całkiem spora część naszych rodaków jest takimi Polikarpami. Pocieszający jest jednak fakt, że taka przypadłość jest w jakiś sposób uniwersalna.
OdpowiedzUsuńA Rio de Janeiro jawi się jako wyjątkowo ciekawe miejsce, by umieścić tam akcję utworu, choć o samej Brazylii wiem niewiele. Ale dzięki literaturze można w całkiem przyjemny sposób uzupełnić braki w swojej wiedzy.
Z tym, że "dobre, bo polskie" nie zawsze ma rację bytu w naszym kraju, o czym niedawno pisał Andrew :)
UsuńKrótkie opisy Rio były bardzo ciekawe - wielka szkoda, że pisarz poświęcił im stosunkowo mało miejsca, koncentrując się bardziej na perypetiach głównego bohatera.
Widzę, że sięgnąłeś po kolejną wieloaspektową powieść. Wydaje się ona bardzo ciekawa, nie tylko dlatego, że w mojej świadomości historia Brazylii jest bardzo odległa, ale głównie z powodu tej wielkiej miłości bohatera do swojej ojczyzny. Sama lubię takie książki, które potrafią przybliżyć nam dzieje kraju, atmosferę społeczną, sytuację gospodarczą, tradycje. Wtedy czuję, że spełniają swoją rolę.
OdpowiedzUsuńJakoś sama wpadła mi w ręce, gdy przeglądałem półki z prozą iberoamerykańską w jednej z moich lokalnych bibliotek :) Przyznaję, że dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy związanych z historią Brazylii, o których wcześniej nie miałem zielonego pojęcia.
UsuńCzy główny bohater został nazwany patriotą w książce, czy też Ty go tak nazwałeś? Dla mnie to idiota, nie patriota. A nawet idiota podwójny, jeśli na przykład nie zauważa, że nie można zrozumieć historii własnego kraju nie znając historii innych państw, nie tylko sąsiadów. W innych dziedzinach, choćby ekonomii czy polityce, podobnie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tacy właśnie nawiedzeni są bardziej szkodliwi niż ich zaprzeczenie, czyli ludzie, którzy w ogóle o Ojczyznę nie dbają. Choćby dlatego, że działa to w obie strony – Ojczyzna musi być taka, jaką sobie tacy „patrioci” wyobrażają, a wszyscy, którzy mają inną jej wizję, nie są według nich patriotami. Stąd już tylko krok do tragedii.
Taki patriotyzm przypomina patologiczne związki międzyludzkie. Zbyt nachalna, zbyt zaborcza i wszechogarniająca miłość jest gorsza niż nienawiść. I w przypadku ludzi, i państw, i narodów, partii politycznych czy klubów piłkarskich ;)
Mam wrażenie, że autor skonstruował taką postać z przekory, ale czy ten zabieg na pewno się powiódł, skoro sądząc po komentarzach wszyscy uważają bohatera jeśli nie za postać pozytywną, to pozytywnie zakręconą?
Nie zmienia to faktu, że lektura wygląda na niezwykle interesującą.
Praktycznie każda postać, której w powieści poświęcono trochę więcej miejsca, jest przerysowana, stanowi karykaturę. Polikarp reprezentuje wykoślawioną ideę patriotyzmu, wyżsi stopniem wojskowi to zaprzeczenia zaprawionych w bojach wojaków, nawet tyran, w rękach którego zdaje się spoczywać cała brutalna władza okazuje się biernym leniem. Ale z tego całego grona osobników, których działania opisywane są ze sporą dawką gorzkiej ironii to właśnie Polikarp sprawia najsympatyczniejsze wrażenie - może wynika to z faktu, że próbując realizować swoje marzenia i idee, koncentruje się on na pracy, jaką może wykonać samodzielnie, nie angażując do tego ludzi, którzy mieliby przelewać krew za jego fantasmagorie i utopie.
UsuńNo właśnie. Miałem wrażenie, że całość to taka wielopoziomowa karykatura literacka włączając w to głównego bohatera. Tylko to ostatnie nie bardzo wynikało z recenzji, więc chciałem się upewnić. I zwrócić uwagę innych czytelników. A tak w ogóle to tekst jak zwykle świetny i tak wyczerpujący, że choć książka godna polecenia, już nie trafia na listę oczekujących, gdyż dość dużo o niej wiem, a pierwszeństwo daję tym, o których nie mam wiarygodnych informacji :)
Usuń"Sądząc po komentarzach wszyscy uważają bohatera jeśli nie za postać pozytywną, to pozytywnie zakręconą".
UsuńNie wiem, Andrew, skąd wyciągnąłeś taki wniosek. Ja nie uważam bohatera za postać pozytywną, zapytałam przecież, czy nie jest ksenofobem, a słowo ksenofob ma zabarwienie pejoratywne.
Zarazem masz rację i nie :) Zauważyłem Twój wpis i się z nim zgadzam, ale świadomie i nieco prowokacyjnie udałem, że go nie zauważam. Ksenofobia jest przez większość piętnowana (choć też można podać przykłady, gdy pewna jej doza jest bardzo pożyteczna), natomiast patriotyzm zamyka usta wszelkiej dyskusji. No bo jak? Patriotyzm zły? A że może być wielką pułapką moralną, polityczną i w niezliczonych innych aspektach, to niejeden naród już się przekonał, ale niewiele sobie uzmysłowiło.
UsuńZapewne czytam Twoją recenzję przez pryzmat swoich lektur, bo po wgryzieniu się w Twój tekst widzę: toż to brazylijski Don Kichot... chyba, że już źle ze mną;)
OdpowiedzUsuńNapisałeś kapitalną recenzję, jeśli gdzieś mi się Polikarp nawinie, chętnie przeczytam. Podoba mi się, że w książce zawarty jest portret Rio de Janeiro z kontrastowymi dzielnicami. Świetny jest pomysł pokazania "upadającego" bohatera i maniaka, który jednak w czytelniku budzi sympatię. Jestem zaintrygowana.
Ostatnio ukazała się książka "Reputacje" Vasqueza, jeśli chcesz pozostać w kręgach literatury iberoamerykańskiej, to polecam:)
Faktycznie! Polikarp to wykapany don Kichot, tyle, że w wydaniu brazylijskim. Jego życiem także rządzą złudzenia, miraże oraz twory własnej wyobraźni. A z uwagi na fakt, że uparcie przy nich trwa i nawet nie próbuje żyć zgodnie ze społecznymi konwenansami, na każdym kroku podkreślając swoją odmienność to bardzo szybko dorabia się łatki wariata :)
UsuńDzięki za polecenie Vásqueza, nazwisko obiło mi się już o uszy, a teraz jeszcze baczniej będę wypatrywać jego dzieł :)
Wydaje mi się, że dziś tak naprawdę patriotyzm odchodzi w zapomnienie. Intryguje mnie styl autora, który podkreślasz oraz czasy, w których rozgrywa się akcja książki.
OdpowiedzUsuń