Milczenie
Shūsaku Endō
Tytuł oryginału: Chimmoku
Tłumaczenie: Izabela Denysenko
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy PAX
Liczba stron: 172
Czy
zastanawialiście się kiedyś, co decyduje o tym, że dana książka napisana przez
zagranicznego twórcę zostanie przetłumaczona na język polski? Sprawa na pozór
wydaje się dość oczywista – każda powieść, która doczeka się miana bestselleru,
prędzej czy później, trafi także nad Wisłę. Ale co z całą rzeszą pozycji, które
mimo, iż nie sprzedają się w milionach egzemplarzy, dotarły na nasz czytelniczy
rynek? Jak się tutaj znalazły, dlaczego ktoś postanowił zadać sobie trud
przełożenia ich na nasz ojczysty język?
Wydaje mi się, że o tym jak niezwykłe mogą być dzieje obcojęzycznego pisarza doskonale świadczy przykład japońskiego artysty Shūsaku Endō. Endō to twórca, który po bezkonkurencyjnym Harukim Murakamim, może poszczycić się największą liczbą przełożonych dzieł na język polski – oprócz opowiadań Pająk (do odnalezienia w antologii Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej) oraz Młodsza siostra (ze zbioru Tydzień świętego mozołu), wydano także książki: Głęboka rzeka, Morze i trucizna, Kobieta, którą porzuciłem, Samuraj, Szaleniec? oraz Milczenie. Wszystkie powieści ukazały się na łamach wydawnictwa PAX, oficyny o katolickich korzeniach, publikującej książki o tematyce filozoficznej, teologicznej i religioznawczej. Sądzę, że kluczowym powodem, dla którego zdecydowano się na przekład dzieł Shūsaku Endō był fakt, że japoński pisarz był wyznawcą katolicyzmu. Fascynujące jest to, że gdyby matka autora pod wpływem siostry nie przyjęła chrztu, decydując się na zmianę wyznawanej religii, moglibyśmy nigdy nie otrzymać możliwości, by dzieła Endō czytać w rodzimym języku. A o tym, że jego utwory są godne uwagi świadczy choćby powieść Milczenie, którą miałem przyjemność ostatnio poznać.
Do kościelnych oficjeli ze Starego Kontynentu dociera wieść, chociaż z pewnością jest to tylko podła plotka bądź celowo sfałszowana informacja, jakoby ojciec Christovan Perreyra, Portugalczyk, oddany sługa Boży i zdolny duszpasterz, który prowadził działalność misyjną w odległej Japonii, na skutek wymyślnych tortur wyparł się jedynej i prawdziwej wiary katolickiej. Ale przecież to rzecz niesłychana i wręcz nieprawdopodobna, by apostoł Jezusa (tego Jezusa, który mówił: Z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich oraz Wszystkich, którzy chcą żyć zbożnie w Chrystusie Jezusie, spotkają prześladowania) ugiął się i nie przyjął cudownej możliwości danej przez pogan, by opuścić ten nieszczęsny ziemski padół poprzez chwalebną śmierć męczeńską. Zamiast tego miałby on zaprzeczyć wszystkim wartościom, które dotychczas wyznawał?
Wydaje mi się, że o tym jak niezwykłe mogą być dzieje obcojęzycznego pisarza doskonale świadczy przykład japońskiego artysty Shūsaku Endō. Endō to twórca, który po bezkonkurencyjnym Harukim Murakamim, może poszczycić się największą liczbą przełożonych dzieł na język polski – oprócz opowiadań Pająk (do odnalezienia w antologii Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej) oraz Młodsza siostra (ze zbioru Tydzień świętego mozołu), wydano także książki: Głęboka rzeka, Morze i trucizna, Kobieta, którą porzuciłem, Samuraj, Szaleniec? oraz Milczenie. Wszystkie powieści ukazały się na łamach wydawnictwa PAX, oficyny o katolickich korzeniach, publikującej książki o tematyce filozoficznej, teologicznej i religioznawczej. Sądzę, że kluczowym powodem, dla którego zdecydowano się na przekład dzieł Shūsaku Endō był fakt, że japoński pisarz był wyznawcą katolicyzmu. Fascynujące jest to, że gdyby matka autora pod wpływem siostry nie przyjęła chrztu, decydując się na zmianę wyznawanej religii, moglibyśmy nigdy nie otrzymać możliwości, by dzieła Endō czytać w rodzimym języku. A o tym, że jego utwory są godne uwagi świadczy choćby powieść Milczenie, którą miałem przyjemność ostatnio poznać.
Do kościelnych oficjeli ze Starego Kontynentu dociera wieść, chociaż z pewnością jest to tylko podła plotka bądź celowo sfałszowana informacja, jakoby ojciec Christovan Perreyra, Portugalczyk, oddany sługa Boży i zdolny duszpasterz, który prowadził działalność misyjną w odległej Japonii, na skutek wymyślnych tortur wyparł się jedynej i prawdziwej wiary katolickiej. Ale przecież to rzecz niesłychana i wręcz nieprawdopodobna, by apostoł Jezusa (tego Jezusa, który mówił: Z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich oraz Wszystkich, którzy chcą żyć zbożnie w Chrystusie Jezusie, spotkają prześladowania) ugiął się i nie przyjął cudownej możliwości danej przez pogan, by opuścić ten nieszczęsny ziemski padół poprzez chwalebną śmierć męczeńską. Zamiast tego miałby on zaprzeczyć wszystkim wartościom, które dotychczas wyznawał?
Wiadomość na
temat sytuacji ojca Christovana Perreyry wywołała oburzenie i zwątpienie nie
tylko u rzymskich biskupów. Także trójka portugalskich księży, dawni uczniowie
ojca Perreyry, których ten był kształcił i wychowywał jako seminarzystów, w
żaden sposób nie potrafi wyobrazić sobie, by ich umiłowany nauczyciel, nawet w
obliczu fizycznego i psychicznego znęcania wyrzekł się Jezusowego nauczania. W
ten właśnie sposób główny bohater utworu Sebastian Rodrigo razem z dwójką
towarzyszy, Francisco Garupe oraz Hoante Santą Martą podejmuje decyzję o próbie
przedostania się do Japonii, by w tym dalekim i niegościnnym kraju odszukać
swojego starego mistrza.
Akcja powieści przypada na w niezwykle interesujący okres epoki Edo trwającej od 1603 do 1868 roku. Najważniejsze wydarzenia rozgrywają się mniej więcej od 1633 do 1638 roku, kiedy to Japonia oficjalnie postanowiła wprowadzić politykę izolacjonizmu (jap. sakoku). Od czasów misyjnej działalności Franciszka Ksawerego (1506 – 1552), jezuickiego misjonarza, który gościł w Kraju Kwitnącej Wiśni w latach 1549 – 1551 próbując zasiać ziarno Chrystusowej wiary, w Japonii wzrastała liczba katolickich neofitów. Na wyspy ściągały kolejne zastępy duchownych, wysyłanych przez Portugalię oraz Hiszpanię, kraje, z którymi szogunat prowadził interesy handlowe. Warto jednak dodać, że Japonia utrzymywała kontakty ekonomiczne także z Holendrami oraz Anglikami, a więc państwami, w których dominującą religią był protestantyzm. Ponieważ Kraj Kwitnącej Wiśni stanowił atrakcyjny kąsek, europejskie mocarstwa prowadziły walkę o wpływy stosując wszelkie dostępne środki – Anglia oraz Holandia podsycały przekonania szogunatu, że szerzenie wiary katolickiej to kluczowy element polityki kolonialnej prowadzonej w Azji przez Portugalczyków oraz Hiszpanów. Wydarzeniem, które przelało czarę goryczy i zadecydowało o odcięciu się Japonii od reszty cywilizowanego świata było powstanie na półwyspie Shimabara na przełomie lat 1637 – 1638. Do zrywu, w którym wzięło ok. 30 tysięcy buntowników, z czego większość stanowili chłopi wyznający wiarę chrześcijańską, doszło na wieść o podniesieniu podatków – uzyskane w ten sposób pieniądze miały zostać przeznaczone na budowę nowego zamku w Shimabarze przez klan Matsukura. Społeczne niezadowolenie pogłębiały prześladowania religijne miejscowych chrześcijan, które trwały praktycznie od końcówki XVI wieku, kiedy to cesarz Hideyoshi zdecydował się zwalczać wiarę w Chrystusa. Po krwawym stłumieniu rebelii, szogunat postanowił wygnać misjonarzy z kraju pod zarzutem podżegania do buntu. Zakazano także praktyk oraz obrzędów chrześcijańskich pod groźbą śmierci. Ponadto kontakty ze światem zewnętrznym znalazły się pod ścisłą kontrolą szogunatu – handel utrzymano jedynie z kupcami holenderskimi, ale tylko pod warunkiem, że Niderlandy nie będą prowadzić działalności misjonarskiej.
Znając ten fragment historii Japonii widać wyraźnie, jak karkołomnego zadania podjął się ojciec Sebastian Rodrigo oraz jego kamraci, którzy pragnęli dostać się do Kraju Kwitnącej Wiśni. Całe przedsięwzięcie wymagało przede wszystkim sporej odwagi, bowiem Jezusowi wyznawcy byli w Japonii prześladowani – wymyślnymi torturami, takimi jak polewanie wrzątkiem, przywiązywanie do ustawionych w morzu słupów, podtapianych w czasie przypływu czy poprzez wieszanie głową do dołu ze skóra naciętą za uszami, starano się o głośne odstąpienie od wyznawanej religii i wyrzeczenie się chrześcijańskiego Boga poprzez tzw. fumi-e, czyli podeptanie wizerunku Matki Boskiej bądź Jezusa. Ponadto wydanie każdego kapłana w ręce władzy urzędniczej było sowicie nagradzane. Mimo tych niesprzyjających okoliczności, Sebastian Rodrigo głęboko wierzył, że Jezus nie opuści swoich wyznawców w chwili próby, że dzięki żarliwiej modlitwie, gdyby doszło do najgorszego, Bóg zapewni mu niezbędną wytrwałość oraz siłę. Co jednak, jeśli zamiast oczekiwanego wsparcia pojawi się tylko głuche i przeciągające się w nieskończoność milczenie?
Powieść, jaką serwuje czytelnikowi Shūsaku Endō to wieloaspektowa lektura, która porusza bardzo wiele tematów związanych z wiarą oraz sensem jej wyznawania, przy czym największy nacisk położono na przemyślenia dotyczące natury kapłaństwa. Uwagę przykuwa choćby cytat: My, kapłani, stanowimy nieszczęsny gatunek, który rodzi się na ten świat po to jedynie, aby służyć ludziom. I nie ma chyba istoty tak żałosnej i samotnej jak kapłan, który tej służby pełnić nie jest stanie. Oczywiście złośliwi mogliby zapytać czy istnieją jeszcze tacy duchowni zdolni do podobnych odczuć, ale nie roztrząsając dłużej tego tematu należy zauważyć, że ojciec Sebastian Rodrigo z pewnością zalicza się do tego grona. Portugalski misjonarz przybywszy na niegościnną ziemię japońską musi ukrywać się niczym szczur, głosząc słowo Boże z ukrycia. Dzięki temu ojciec Rodrigo zyskuje sporo czasu, który może poświęcić na refleksje i przemyślenia dotyczące swojej posługi. Interesujące jest już samo położenie, w jakim znalazł się portugalski misjonarz – prawdopodobnie jest on jednym z ostatnich księży w Kraju Kwitnącej Wiśni. W związku z tym rodzi się wiele pytań oraz wątpliwości dotyczących postawy, jaką winien on przyjąć – czy powinien on otwarcie głosić Ewangelię, niosąc Dobrą Nowinę wszystkim, ale jednocześnie narażając się na szybkie schwytanie i osadzenie w więzieniu, bądź śmierć? A może dla dobra trwania kościoła, ciągle jeszcze słabo zakorzenionego w Japonii, powinien on za wszelką cenę troszczyć się o własne życie, walczyć o jego zachowanie, egzystując w ukryciu, opuszczając swoich wiernych i przenosząc się do innych gmin wyznaniowych, ilekroć na daną wioskę padnie cień urzędniczych podejrzeń?
Ciekawa jest również konstatacja, że łatwo jest umierać za pięknych i dobrych, natomiast znacznie trudniej jest oddawać życie za nędznych i znieprawionych. Warto przy tym podkreślić, a czynię to przez pryzmat innej lektury Shūsaku Endō zatytułowanej Szaleniec?, że japoński twórca mocno koncentruje się na osobnikach słabych oraz bojaźliwych, którzy często określani są mianem podłych tchórzy. Endō znakomicie uzmysławia czytelnikowi to, o czym współcześni ludzie bardzo często zapominają, mianowicie, że nie wszyscy rodzą się do roli świętych i bohaterów. Jakże łatwo jest bowiem nakładać na cudze barki ciężar oczekiwań i wymagań, i patrzeć jak dany osobnik, przytłoczony tym jarzmem stopniowo chwieje się i upada. Tymczasem Shūsaku Endō dobitnie stwierdza, że także Ci słabi, potykający się i często padający na ziemię, także są pełnoprawnymi osobnikami ludzkimi, że oni również zasługują na szacunek i troskę oraz chrześcijańską miłość, a nie tylko na pogardę i litość. Równie ciekawe wydaje się źródło tych nieporozumień, tego niedostrzegania istoty ludzkiej u bezsilnych i słabych – oto bowiem twarz Tego, których umarł za wszystkich, twarz, której na dobrą sprawę żaden z ewangelistów dokładnie nie opisał, najczęściej odmalowana jest jako piękne i szlachetne oblicze. Ciekawe jak prezentowałaby się nasza miłość wobec potrzebującego bliźniego, gdyby fizjonomia z obrazów przedstawiała się jako brudna, zmęczona, zarośnięta, będąc zniekształcona przez niepokój i napięcie?
Shūsaku Endō ukazuje także pułapkę, w jaką łatwo wpaść przyjmując, że Bóg jest siłą sprawczą całego Wszechświata, a do każdego zdarzenia dochodzi z jego udziałem, a więc i za jego przyzwoleniem. W obliczu takiego założenia, automatycznie nasuwa się pytanie, dlaczego Bóg tak uparcie milczy, dlaczego pozwala ginąć swoim wyznawcom, którzy są wyłapywani i zabijani niczym wszy, dlaczego wreszcie dopuszcza do tego, by chłopi wegetowali w tak okrutnej nędzy? Skąd ta wszechobecna obojętność i nieczułość? Bo przecież, kiedy umiera człowiek, to świat tak jak wcześniej idzie swoim torem, człowieczej śmierci niewiele towarzyszy – ani mrok nie ogarnia całej ziemi, ani tym bardziej zasłona przybytku nie rozdziera się na dwoje, z góry na dół.
Lektura Milczenia postępuje całkiem szybko, mimo, że próżno szukać w tej powieści wartkiej akcji. Japoński artysta sporo miejsca poświęca penetracji ludzkiej psychiki, zaglądając w te zakamarki, których zazwyczaj nie obserwujemy. Shūsaku Endō przyjął także bardzo ciekawą manierę budowania świata przedstawionego – natchnieniem do napisania dzieła stały się fakty historyczne, które są jednak pełne białych plam i niewiadomych. Endō wypełnił te puste miejsca własną wyobraźnią, domysłem i przypuszczeniami, w efekcie czego powstał wielowymiarowy portret człowieka postawionego w sytuacji ekstremalnej, niespotykanej, w obliczu której nie sposób przewidzieć własnego zachowania. Całość została utrzymana w eksperymentalnym stylu, który stanowi swoistą mieszankę – nie brakuje narracji pierwszo- oraz trzecioosobowej, fabułę wzbogacają listy oraz dzienniki, które pozwalają spojrzeć na te same wydarzenia z różnych perspektyw.
Książka Shūsaku Endō to z pewnością także bardzo atrakcyjna lektura dla ludzi głęboko wierzących. Japoński autor formułuje dość niewygodne pytania o sens oraz naturę wiary, o sposoby, w jaki można ją demonstrować (niekiedy są to metody dość odległe od nauczania Kościoła). Ukazuje przy okazji jak religia determinuje nasze wybory oraz działania, ale prezentuje także kompromisy, na które nieraz trzeba się zgadzać, by do reszty nie zaplątać się w paradoksach. Shūsaku Endō przypomina również o uniwersalnej prawdzie, że iść drogą miłosierdzia i miłości to ostatecznie znaczy jedno: wyrzec się swojego „ja”. Piękna lekcja na temat chrześcijańskiej caritas, tym bardziej intrygująca, że udzielona przez Japończyka, wychowanego w zupełnie innej kulturze, mającego więc diametralnie różne spojrzenie na religię chrześcijańską, która przez wielu uważana jest za fundament zachodniej cywilizacji.
Akcja powieści przypada na w niezwykle interesujący okres epoki Edo trwającej od 1603 do 1868 roku. Najważniejsze wydarzenia rozgrywają się mniej więcej od 1633 do 1638 roku, kiedy to Japonia oficjalnie postanowiła wprowadzić politykę izolacjonizmu (jap. sakoku). Od czasów misyjnej działalności Franciszka Ksawerego (1506 – 1552), jezuickiego misjonarza, który gościł w Kraju Kwitnącej Wiśni w latach 1549 – 1551 próbując zasiać ziarno Chrystusowej wiary, w Japonii wzrastała liczba katolickich neofitów. Na wyspy ściągały kolejne zastępy duchownych, wysyłanych przez Portugalię oraz Hiszpanię, kraje, z którymi szogunat prowadził interesy handlowe. Warto jednak dodać, że Japonia utrzymywała kontakty ekonomiczne także z Holendrami oraz Anglikami, a więc państwami, w których dominującą religią był protestantyzm. Ponieważ Kraj Kwitnącej Wiśni stanowił atrakcyjny kąsek, europejskie mocarstwa prowadziły walkę o wpływy stosując wszelkie dostępne środki – Anglia oraz Holandia podsycały przekonania szogunatu, że szerzenie wiary katolickiej to kluczowy element polityki kolonialnej prowadzonej w Azji przez Portugalczyków oraz Hiszpanów. Wydarzeniem, które przelało czarę goryczy i zadecydowało o odcięciu się Japonii od reszty cywilizowanego świata było powstanie na półwyspie Shimabara na przełomie lat 1637 – 1638. Do zrywu, w którym wzięło ok. 30 tysięcy buntowników, z czego większość stanowili chłopi wyznający wiarę chrześcijańską, doszło na wieść o podniesieniu podatków – uzyskane w ten sposób pieniądze miały zostać przeznaczone na budowę nowego zamku w Shimabarze przez klan Matsukura. Społeczne niezadowolenie pogłębiały prześladowania religijne miejscowych chrześcijan, które trwały praktycznie od końcówki XVI wieku, kiedy to cesarz Hideyoshi zdecydował się zwalczać wiarę w Chrystusa. Po krwawym stłumieniu rebelii, szogunat postanowił wygnać misjonarzy z kraju pod zarzutem podżegania do buntu. Zakazano także praktyk oraz obrzędów chrześcijańskich pod groźbą śmierci. Ponadto kontakty ze światem zewnętrznym znalazły się pod ścisłą kontrolą szogunatu – handel utrzymano jedynie z kupcami holenderskimi, ale tylko pod warunkiem, że Niderlandy nie będą prowadzić działalności misjonarskiej.
Znając ten fragment historii Japonii widać wyraźnie, jak karkołomnego zadania podjął się ojciec Sebastian Rodrigo oraz jego kamraci, którzy pragnęli dostać się do Kraju Kwitnącej Wiśni. Całe przedsięwzięcie wymagało przede wszystkim sporej odwagi, bowiem Jezusowi wyznawcy byli w Japonii prześladowani – wymyślnymi torturami, takimi jak polewanie wrzątkiem, przywiązywanie do ustawionych w morzu słupów, podtapianych w czasie przypływu czy poprzez wieszanie głową do dołu ze skóra naciętą za uszami, starano się o głośne odstąpienie od wyznawanej religii i wyrzeczenie się chrześcijańskiego Boga poprzez tzw. fumi-e, czyli podeptanie wizerunku Matki Boskiej bądź Jezusa. Ponadto wydanie każdego kapłana w ręce władzy urzędniczej było sowicie nagradzane. Mimo tych niesprzyjających okoliczności, Sebastian Rodrigo głęboko wierzył, że Jezus nie opuści swoich wyznawców w chwili próby, że dzięki żarliwiej modlitwie, gdyby doszło do najgorszego, Bóg zapewni mu niezbędną wytrwałość oraz siłę. Co jednak, jeśli zamiast oczekiwanego wsparcia pojawi się tylko głuche i przeciągające się w nieskończoność milczenie?
Powieść, jaką serwuje czytelnikowi Shūsaku Endō to wieloaspektowa lektura, która porusza bardzo wiele tematów związanych z wiarą oraz sensem jej wyznawania, przy czym największy nacisk położono na przemyślenia dotyczące natury kapłaństwa. Uwagę przykuwa choćby cytat: My, kapłani, stanowimy nieszczęsny gatunek, który rodzi się na ten świat po to jedynie, aby służyć ludziom. I nie ma chyba istoty tak żałosnej i samotnej jak kapłan, który tej służby pełnić nie jest stanie. Oczywiście złośliwi mogliby zapytać czy istnieją jeszcze tacy duchowni zdolni do podobnych odczuć, ale nie roztrząsając dłużej tego tematu należy zauważyć, że ojciec Sebastian Rodrigo z pewnością zalicza się do tego grona. Portugalski misjonarz przybywszy na niegościnną ziemię japońską musi ukrywać się niczym szczur, głosząc słowo Boże z ukrycia. Dzięki temu ojciec Rodrigo zyskuje sporo czasu, który może poświęcić na refleksje i przemyślenia dotyczące swojej posługi. Interesujące jest już samo położenie, w jakim znalazł się portugalski misjonarz – prawdopodobnie jest on jednym z ostatnich księży w Kraju Kwitnącej Wiśni. W związku z tym rodzi się wiele pytań oraz wątpliwości dotyczących postawy, jaką winien on przyjąć – czy powinien on otwarcie głosić Ewangelię, niosąc Dobrą Nowinę wszystkim, ale jednocześnie narażając się na szybkie schwytanie i osadzenie w więzieniu, bądź śmierć? A może dla dobra trwania kościoła, ciągle jeszcze słabo zakorzenionego w Japonii, powinien on za wszelką cenę troszczyć się o własne życie, walczyć o jego zachowanie, egzystując w ukryciu, opuszczając swoich wiernych i przenosząc się do innych gmin wyznaniowych, ilekroć na daną wioskę padnie cień urzędniczych podejrzeń?
Ciekawa jest również konstatacja, że łatwo jest umierać za pięknych i dobrych, natomiast znacznie trudniej jest oddawać życie za nędznych i znieprawionych. Warto przy tym podkreślić, a czynię to przez pryzmat innej lektury Shūsaku Endō zatytułowanej Szaleniec?, że japoński twórca mocno koncentruje się na osobnikach słabych oraz bojaźliwych, którzy często określani są mianem podłych tchórzy. Endō znakomicie uzmysławia czytelnikowi to, o czym współcześni ludzie bardzo często zapominają, mianowicie, że nie wszyscy rodzą się do roli świętych i bohaterów. Jakże łatwo jest bowiem nakładać na cudze barki ciężar oczekiwań i wymagań, i patrzeć jak dany osobnik, przytłoczony tym jarzmem stopniowo chwieje się i upada. Tymczasem Shūsaku Endō dobitnie stwierdza, że także Ci słabi, potykający się i często padający na ziemię, także są pełnoprawnymi osobnikami ludzkimi, że oni również zasługują na szacunek i troskę oraz chrześcijańską miłość, a nie tylko na pogardę i litość. Równie ciekawe wydaje się źródło tych nieporozumień, tego niedostrzegania istoty ludzkiej u bezsilnych i słabych – oto bowiem twarz Tego, których umarł za wszystkich, twarz, której na dobrą sprawę żaden z ewangelistów dokładnie nie opisał, najczęściej odmalowana jest jako piękne i szlachetne oblicze. Ciekawe jak prezentowałaby się nasza miłość wobec potrzebującego bliźniego, gdyby fizjonomia z obrazów przedstawiała się jako brudna, zmęczona, zarośnięta, będąc zniekształcona przez niepokój i napięcie?
Shūsaku Endō ukazuje także pułapkę, w jaką łatwo wpaść przyjmując, że Bóg jest siłą sprawczą całego Wszechświata, a do każdego zdarzenia dochodzi z jego udziałem, a więc i za jego przyzwoleniem. W obliczu takiego założenia, automatycznie nasuwa się pytanie, dlaczego Bóg tak uparcie milczy, dlaczego pozwala ginąć swoim wyznawcom, którzy są wyłapywani i zabijani niczym wszy, dlaczego wreszcie dopuszcza do tego, by chłopi wegetowali w tak okrutnej nędzy? Skąd ta wszechobecna obojętność i nieczułość? Bo przecież, kiedy umiera człowiek, to świat tak jak wcześniej idzie swoim torem, człowieczej śmierci niewiele towarzyszy – ani mrok nie ogarnia całej ziemi, ani tym bardziej zasłona przybytku nie rozdziera się na dwoje, z góry na dół.
Lektura Milczenia postępuje całkiem szybko, mimo, że próżno szukać w tej powieści wartkiej akcji. Japoński artysta sporo miejsca poświęca penetracji ludzkiej psychiki, zaglądając w te zakamarki, których zazwyczaj nie obserwujemy. Shūsaku Endō przyjął także bardzo ciekawą manierę budowania świata przedstawionego – natchnieniem do napisania dzieła stały się fakty historyczne, które są jednak pełne białych plam i niewiadomych. Endō wypełnił te puste miejsca własną wyobraźnią, domysłem i przypuszczeniami, w efekcie czego powstał wielowymiarowy portret człowieka postawionego w sytuacji ekstremalnej, niespotykanej, w obliczu której nie sposób przewidzieć własnego zachowania. Całość została utrzymana w eksperymentalnym stylu, który stanowi swoistą mieszankę – nie brakuje narracji pierwszo- oraz trzecioosobowej, fabułę wzbogacają listy oraz dzienniki, które pozwalają spojrzeć na te same wydarzenia z różnych perspektyw.
Książka Shūsaku Endō to z pewnością także bardzo atrakcyjna lektura dla ludzi głęboko wierzących. Japoński autor formułuje dość niewygodne pytania o sens oraz naturę wiary, o sposoby, w jaki można ją demonstrować (niekiedy są to metody dość odległe od nauczania Kościoła). Ukazuje przy okazji jak religia determinuje nasze wybory oraz działania, ale prezentuje także kompromisy, na które nieraz trzeba się zgadzać, by do reszty nie zaplątać się w paradoksach. Shūsaku Endō przypomina również o uniwersalnej prawdzie, że iść drogą miłosierdzia i miłości to ostatecznie znaczy jedno: wyrzec się swojego „ja”. Piękna lekcja na temat chrześcijańskiej caritas, tym bardziej intrygująca, że udzielona przez Japończyka, wychowanego w zupełnie innej kulturze, mającego więc diametralnie różne spojrzenie na religię chrześcijańską, która przez wielu uważana jest za fundament zachodniej cywilizacji.
Wasz Ambrose
P.S. Dla wszystkich fanów ruchomych obrazków mam w zanadrzu małą ciekawostkę - pod koniec 2015 roku do kin prawdopodobnie wejdzie ekranizacja Milczenia w reżyserii niejakiego Martina Scorsese. Jeśli film okaże się sukcesem, istnieje spora szansa na wznowienie tego tytułu, także w Kraju Nad Wisłą.
Tekst bierz udział w wyzwaniu Japonica:
"Bóg jest siłą sprawczą całego Wszechświata, a do każdego zdarzenia dochodzi z jego udziałem, a więc i za jego przyzwoleniem"- ech, temat rzeka. Z jednej strony całkowicie się zgadzam, z drugiej aż się wierzyć nie chce.
OdpowiedzUsuńFaktycznie - temat rzeka, a autor, wychowany w zupełnie innej kulturze, opartej na diametralnie odmiennej religii, dzięki świeżości spojrzenia, dorzuca kilka interesujących spostrzeżeń, zmuszając czytelnika do przemyślenia rzeczy, które przyjmowane są jako sprawy oczywiste :)
UsuńI właśnie to lubię. Oczywistość na którą można spojrzeć inaczej i się nad nią... zadziwić.
UsuńOczywistość na którą spogląda się inaczej - te słowa od razu kojarzą mi się z Murakamim :) W "Zniknięciu słonia" oraz "Kronice ptaka nakręcacza" ta pozorna monotonia otaczającej nas rzeczywistości, którą łatwo jednak zaburzyć, została świetnie ukazana :)
UsuńWidzę, że doskonale rozumiesz o czym mówię. Hahaha, też pomyślałam o Murakamim :) "Zniknięcie słonia"czytałam, "Kronika..." przede mną. Ech, chyba mi życia nie starczy na te wszystkie książki.
UsuńZ tego co pamiętam, to jeśli byłbyś reżyserem filmowym, to właśnie Martinem Scorsese, ciekawy zbieg okoliczności. Fabuła zresztą wygląda na wybitnie filmową, ciekawe jaki będzie efekt ekranizacji. Bóg, wiara, religia to tematy o którym rozważania można snuć tak naprawdę przez całe życie, dochodząc nieraz do ciekawych wniosków, których jednak nigdy nie zweryfikujemy.
OdpowiedzUsuńRany, rany, zupełnie wyleciała mi z głowy ta zabawa, do której kiedyś podałeś linka oraz jej wynik! Dzięki za uświadomienie :) Chyba dawane mi są znaki, że akurat ten film absolutnie muszę obejrzeć - zatem niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
UsuńTak, książka pełna jest przemyśleń natury religijnej, sporo tam pytań, które pewnie zadaje sobie zwykły, wierzący i nierzadko wątpiący człowiek (choćby o sens tego tytułowego milczenie Boga). Całość wydaje mi się szczególnie wyjątkowa, bo wiele sprawa prezentowanych jest z zupełnie odmiennej perspektywy, która wynika z faktu, że Endō to Japończyk.
Okazuje się, że jedna filmowa wersja "Milczenia" już jest. Japońska produkcja z 1971, a Endō jest współtwórcą scenariusza http://www.filmweb.pl/film/Milczenie-1971-175430
UsuńCzytałem o tej produkcji, ale przyznam, że zbliżający się obraz bardziej mnie interesuje, szczególnie z uwagi na fakt, że ostatnimi czasy w przypadku filmów, które powstały w oparciu o książkowy pierwowzór, powtarza się sytuacja, że dana powieść doczekuje się wznowienia. Nie miałbym nic przeciwko temu, by dzieła Endō wydano w nowej szacie :) Może trafiłaby się nawet jakaś książka, której dotychczas nie przetłumaczono?
UsuńWygląda na bardzo interesująca lekturę, choć dość ciężką w tym sensie, że wymaga od czytelnika myślenia. Ciekaw jestem, czy bardziej przypadłaby do gustu wierzącym, wątpiącym czy też niewierzącym? Nieczęsto zdarza mi się spotkać wierzącego, który byłby gotów myśleć, pytać, szukać odpowiedzi. Większości wystarcza deklaracja, że są wierzącymi.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że sporo neofitów charakteryzuje się większą świadomością przyjętej wiary niż przeciętny wyznawca :) Tutaj jest sprawa jest o tyle ciekawa, że Endō przyjął religię, która w Japonii nie ma praktycznie żadnej tradycji, i która diametralnie różni się od kultury i wierzeń japońskich, stąd nietypowe spojrzenie i oryginalne przemyślenia. Czytelnik musi trochę pogłówkować, ale to mi się właśnie najbardziej podoba.
UsuńDla mnie ten rys też jest wielkim atutem przemawiającym za Milczeniem.
UsuńBardzo mi się podoba tytuł w oryginale. Często się zastanawiam dlaczego ta, a nie inna książka została przetłumaczona. Dziś sprawa wydaje się dosyć prosta - chęć zarobku wydawnictw (Grey) oraz pokazania Polakom czegoś wartościowego (opowiadania Munro). Jednak mnie właśnie intryguje, dlaczego w PRL-u wydawano takie a nie inne tytuły, bo często - wbrew pozorom - okazuje się, że czytelnicy dostawali dzieła ambitne i z najwyższej półki, niekoniecznie podporządkowane ideologii.
OdpowiedzUsuńW pełni zgadzam się z tym co napisałaś. Tak, tak i jeszcze raz tak :) Wystarczy spojrzeć na to, co wydaje się obecnie (dominują względy ekonomiczne oraz medialne) z tym co publikowano za czasów komuny. Z tamtego okresu mamy w bibliotekach wspaniałe serie wydawnicze, bogactwo nazwisk z każdego zakątka świata, literaturę najwyższych lotów, wielu przyszłych noblistów, itd. Znamienny jest choćby przykład Modiano, który przed przyznaniem mu Nobla, miał już kilka książek przetłumaczonych na język polski, z czego niemal wszystkie ukazały się za czasów PRL-u :) Wydaje mi się, że wtedy w wydawnictwach pracowali głównie prawdziwi pasjonaci, których nie interesował zysk, a jedynie jakość prezentowanych dzieł :)
UsuńInna sprawa, że akurat temat, który podejmuje autor - o kolaboracji Francuzów, mógł być wygodny dla władz PRL-u, ale przy okazji czytelnik otrzymywał naprawdę rewelacyjną prozę.
UsuńTemat kolaboracji Francuzów i innych zawsze jest dobry, by przypadkiem ktoś nie zapytał, ilu Polaków sprzyjało hitlerowcom. A już w 1931 około 740 tys. obywateli polskich jawnie oświadczyło, że najbliższy jest im język niemiecki i jest to mniej więcej liczba Volksdeutschów, która oczywiście z czasem wzrastała. A to tylko dane o tych, którzy jawnie deklarowali swe sympatie.
UsuńZobaczyłam autora na okładce i jakieś światełko mi zaczęło świtać... Tym razem z autorem miałam już do czynienia, czytałam "Głęboką rzekę". Tam akcja ( z tego, co pamiętam) też płynęła niespiesznie, a bohater poszukiwał korzeni swej wiary... Chętnie zobaczyłabym tę ekranizację...
OdpowiedzUsuńJa wcześniej czytałem "Szaleńca?" i mogę pokusić się o stwierdzenie, że u Endō próżno szukać powieści, w których akcja gna na złamanie karku :) Ale tym większy odczuwam podziw dla takich twórców, którzy potrafią przykuć czytelniczą uwagę, mimo, że sięgają po chwytliwe tematy :)
UsuńBardzo ciekawa tematyka. Niestety rzadko zdarza sięgać mi się po tytuły, które traktują o wierze, poświęceniu swojej religii, a nie ukrywam, że jest to temat bardzo mi bliski. Dużo czasu poświęcam na różne przemyślenia związane z tematem własnej wiary, Kościołem, zwłaszcza, że moja postawa od lat nastoletnich do teraz uległa znacznej zmianie. Myślę, że to kolejny tytuł, który wpiszę sobie do przeczytania kiedyś. Może wytyczy mi jakąś kolejną drogę podążania, coś naświetli. Takie książki są ważne.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że "Milczenie" powinno przypaść Ci do gustu. Sporo tu rozważań na temat wiary, religii, życia duchowego człowieka, itd., a wszystko to zaserwowane zostało z nutką egzotyzmu z perspektywy europejskiego czytelnika z uwagi na pochodzenie autora. Mnie książka spodobała się także dlatego, że Endō nie poucza, nie przedstawia gotowych rozwiązań, nie wskazuje utartych ścieżek - wytrąca nas jedynie z równowagi, karząc zastanowić się nad rzeczami na pozór oczywistymi :)
UsuńOd lat pragnę przeczytać "Milczenie". Lubię rozważania nad życiem, nad wiarą, religią. A, że autor jest Japończykiem, będzie to zapewne ciekawe spojrzenie, bo przynajmniej częściowo odmienne od naszego, europejskiego.
OdpowiedzUsuńMoże masz racje i jeśli film okaże się hitem, książka zostanie wznowiona.
Jako miłośniczce Japonii szczerze polecam Ci tę książkę. Bardzo ciekawa tematyka obejmująca historię Kraju Kwitnącej Wiśni, początki polityki sakoku, prześladowanie chrześcijan, itd.
UsuńHa, gorąco liczę na to, że film okaże się przebojem, a ludzie z wydawnictwa PAX stwierdzą, że może warto wznowić "Milczenie" oraz inne dzieła Endō :)