Polscy lekarze są najlepsi na świecie. Co do tego nie ma dwóch zdań; przynajmniej w Polsce. Ciekawe, dlaczego nie chcą spopularyzować swych rekordów. Ja znam co najmniej dwa, które na pewno dałyby im prawo do wpisów w Księdze Guinnessa; w dodatku są to osiągnięcia, które nieprędko ktoś przebije, chyba że inny rodak.
- Lekarz tak zaangażowany w pracę, że był zatrudniony na 25 etatach jednocześnie.
- Lekarz rodzinny tak skuteczny w zakresie diagnostyki, że dr. House to przy nim zero. Wszystko wie bez zbędnych badań. W ciągu całego roku na dwa tysiące pacjentów, których obsługuje, zlecił... 1 badanie diagnostyczne (badanie krwi). A może jest tak dobry, że już wszystkich wyleczył?
To oczywiście prześmiewki, ale śmiechem przez łzy. Nie chodzi bowiem tylko o te tak bulwersujące przypadki, że się o nich media rozpisują. Chodzi o degradację państwa i narodu. Nikt z tych, którzy krzyczą o etyce lekarskiej, o moralności i klauzulach sumienia, nie robi nic, by takich przypadków było mniej. Nikt nie pozbawia takich lekarzy uprawnień, nikt nie wytacza im spraw o oszustwo (a przecież w pierwszym wypadku sprawa jest niczym innym właśnie). Nie jest tym zainteresowana ani policja, ani prokuratura ani samorząd lekarski, NFZ czy inne instytucje. W normalnym kraju ludzie żadni sukcesu niczym sępy rzucają się na taki medialny przypadek. Na takich właśnie sprawach budują kariery nastawieni na sukces funkcjonariusze wymiaru sprawiedliwości, organów ścigania, itd. A u nas? Prasa się pośmieje, i na tym koniec.
A może ktoś zna jeszcze jakieś podobne rekordy godne dodania do powyższych?
Wasz Andrew
Mój rodzinny, to wystarczy, że na mnie spojrzy już wszystko wie. Chyba nawet jak miałam zapalenie oskrzeli to mnie nie badał. Taki House :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie wszyscy są tacy. Problem, że ci dobrzy nie bardzo walczą z patologiami.
UsuńPediatra moich dzieci (co 5 minut nowy pacjent) zapisywał każdemu Tantum Verde i Zyrtec. Kiedyś jednak przejechał się na niezdiagnozowaniu zapalenia płuc. Musiał opuścić przychodnię. Praktykuje prywatnie, mam nadzieję, że bardziej się do pracy przykłada.
OdpowiedzUsuńZ tym to różnie bywa. Czasami okazuje się, że prywatny konował to większe zagrożenie, niż państwowy. W tym drugim przypadku można przynajmniej mieć nadzieję na szybką pomoc innych lekarzy, gdy już nastąpi zagrożenie życia. Za tą strategią stoją choćby zgony z powodu komplikacji przy prostych zabiegach, które nie zakończyłyby się tragicznie w państwowych placówkach, gdzie dostępna byłaby krew, gdzie może lekarz nie byłby pijany, itd. No, ale trudno generalizować, a terminy jakie są w NFZ, każdy wie.
Usuń