Ogłoszenie
Parę dni temu do naszej siedziby, pardon, na nasze skrzynki mailowe została dostarczona nietypowa wiadomość, która okazała się prośbą o pomoc od debiutującej polskiej pisarki. Jak w wielu tego typu przypadków, duża i oczywiście póki co anonimowa oficyna zaoferowała możliwość wydania książki pod warunkiem, że artysta również zatroszczy się o źródło finansowania swojego debiutu. Praktyka coraz częściej spotykana, doskonale świadcząca o tym, jak w naszym kraju traktowani są początkujący literaci, którzy na szczęście nie są bez szans. Z odsieczą w tego typu sytuacjach przychodzi coraz popularniejszy, także nad Wisłą, crowdfunding, czyli finansowanie społeczne. O skuteczności tej formy wsparcia miałem okazję przekonać się za sprawą portalu "Polak potrafi", na łamach którego Teatr BARAKAH zbierał fundusze na oświetlenie do swojej nowej siedziby. Cała akcja zakończyła się sukcesem, a tymczasem kolejny śmiałek, także poprzez portal "Polak potrafi", stara się przekonać tłum, czyli nas, do swojego pomysłu. Bohaterką dzisiejszego odcinka jest Aleksandra Zimnik, dwudziestoczterolatka, która potrzebuje 6 000 zł, by jej debiut, zatytułowany Sudaz. Twoje oczy mówią wszystko, ujrzał światło dzienne. Szczegóły dotyczące powieści, informacje o całym projekcie, krótki materiał wideo, próbkę literackich umiejętności oraz wszelkie wymogi formalne dotyczące ewentualnego wsparcia możecie odnaleźć pod adresem https://polakpotrafi.pl/ projekt/sudaz.
Zatem jeśli podoba wam się idea powieści, wspieranie młodych polskich twórców traktujecie jako misję, albo nie wiecie, co robić ze swoją gotówką...
Whitman też publikował za własny hajs; pisał o tym Henry Miller w którymś z listów do Durrella. I pewnie jeszcze ładnych parę przykładów by się znalazło.
OdpowiedzUsuńW każdym razie autorce życzę powodzenia.
Proust, Słowacki, Stephen King :) Problem polega na tym, że wydawnictwo dla większości właścicieli to spółka mająca przynosić dochód. A młody, początkujący autor to wielka niewiadoma, a co za tym idzie - ogromne ryzyko z finansowego punktu widzenia. Zdecydowanie łatwiej opchnąć nigdy nie publikowane dzieło znanego autora (choćby był to zwykły gniot) niż debiut kompletnie anonimowego osobnika :)
UsuńTak było zawsze. Do tego dochodziła cenzura. Od jakiegoś czasu mamy jeszcze autocenzurę. To nowa jakość ;) Jej przerażających rozmiarów i siły w większości sobie nie uświadamiamy. Teraz czytam „Wielkie kłamstwa Ameryki” i włos się jeży na głowie.
UsuńAutocenzura też była od zawsze. Jest nieodłączna sztuce. Kiedyś może artyści bardziej z nią walczyli (z autocenzurą, nie sztuką).
UsuńZależy co należy uznać za autocenzurę. Jeśli to, co podaje Wiki, to na pewno była od zawsze. Tym bardziej, że każdy ma swoją prywatną cenzurę swych zapatrywań. Tu oczywiście masz całkowitą rację. Jeśli jednak odgraniczymy sytuację, gdy twórca świadomy istniejącej cenzury niejako ją wyprzedza, by uniknąć kłopotów, od sytuacji gdy sam ją tworzy, choć nie musi, gdyż jego światopogląd został zmanipulowany, a bardzo często jest to proces nieświadomy, to w ujęciu masowym, a nie jednostkowym, to drugie jest chyba dość nowym (XX wiecznym) wynalazkiem. W literaturze chyba najłatwiej to zauważyć.
Usuń