Strony

sobota, 2 sierpnia 2014

Stefan Zweig "Dziewczyna z poczty" - Wołanie z otchłani nędzy

Dziewczyna z poczty

Stefan Zweig

Tytuł oryginału: Rausch der Verwandlung
Tłumaczenie: Karolina Niedenthal
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Nowy Kanon
Liczba stron: 336
 
 
 
 
 
 
W nauce od lat trwają poszukiwania jednej uniwersalnej teorii, która za jednym zamachem odpowiedziałaby na wielkie pytanie o życie, wszechświat i całą resztę. Póki co naukowcy są daleko od jej znalezienia, ale nie można zaprzeczyć, że np. teorie dotyczące fizyki kwantowej można przyłożyć także do naszego makroświata. Przy okazji lektury książki Paryski ekspres wspominałem o zasadzie nieoznaczoności Heisenberga, dzisiaj natomiast pragnąłbym rzec kilka słów o pasmowej teorii przewodnictwa. W podstawowym składniku materii, czyli w atomie, poszczególne elektrony mogą znajdować się w ściśle określonych, dyskretnych stanach energetycznych (wynika to z równania Schrödingera). W ciele stałym poszczególne atomy są ze sobą powiązane, co wiąże się z kolejnymi ograniczeniami dotyczącymi możliwej energii elektronów. Dopuszczalne poziomy energetyczne elektronów zlewają się w tzw. pasma energetyczne. W kryształach wyróżnia się dwa pasma energetyczne – jedno z nich, położone niżej, jest całkowicie wypełnione elektronami, z kolei drugie, położone wyżej, nie zawiera żadnych elektronów. Pasmo całkowicie zajęte określane jest mianem pasma podstawowego, natomiast pasmo puste – pasmem przewodnictwa. Możliwe jest przesunięcie elektronu z pasma podstawowego do pasma przewodnictwa, ale wiąże się to z dostarczeniem odpowiednio dużej porcji energii (elektrycznej bądź cieplnej), tak by elektron od razu wskoczył do pasma przewodnictwa, bowiem niedopuszczalne są pośrednie wartości energii (te niemożliwe do osiągnięcia stany pośrednie określa się mianem pasma wzbronionego). Elektrony znajdujące się w paśmie przewodnictwa nie są związane z konkretnym atomem, ale mogą przemieszczać się w całej objętości materiału, przewodząc w ten sposób prąd elektryczny, który nie jest niczym innym jak uporządkowanym ruchem atomów. W izolatorach, czyli materiał bardzo słabo przewodzących prąd elektryczny (w języku potocznym często pada określenie, że izolator w ogóle nie przewodzi prądu) przeskok elektronu do pasma przewodnictwa wymaga bardzo dużych nakładów energetycznych. Podobnie wygląda sytuacja plebsu, którego przedstawiciele nie mogą korzystać z wszystkich uciech towarzyszących ludziom ze szczytów społecznej drabiny, ba, którym nie wypada wręcz pojawiać się w obecności osób majętnych czy szlachetnie urodzonych. Na straży świata bogaczy stoją całe zastępy portierów, ochroniarzy, ale faktyczne pasmo wzbronione, to najbardziej skuteczne stanowi gotówka, czy raczej jej brak. Od czasu do czasu dochodzi jednak do sytuacji, kiedy to człowiek jeszcze do niedawna ubogi i biedny zaczyna cieszyć się powszechnym mirem oraz poważaniem społecznych elit i niemal zawsze wiąże się to z niebotycznymi nakładami pieniężnymi. Portfel spuchnięty od nadmiaru banknotów pozwalaj przysłonić wstydliwą przeszłość nowobogackiego, która tonie w pomrokach nędzy i ubóstwa – parweniusz za sprawą posiadanych potężnych zasobów finansowych niczym elektron, któremu nadano odpowiednią energię zostaje wybity z pasma podstawowego, czyli swojej dotychczasowej nędznej egzystencji, osiągając upragnione pasmo przewodnictwa, czyli towarzyskie salony, których wrota nagle stanęły otworem. Co jednak kiedy strumień pieniędzy nagle uschnie? Interesująca historia, która stara się odpowiedzieć na to pytanie została przedstawiona w książce Dziewczyna z poczty, autorstwa Stefana Zweiga.
Urodzony w 1881 roku Stefan Zweig to austriacki poeta, dramaturg oraz prozaik. Artysta przyszedł na świat w Wiedniu w rodzinie o żydowskich korzeniach. Jego ojciec był fabrykantem tekstylnym, a matka pochodziła z bankierskiej familii z Włoch. Studiował filozofię na Uniwersytecie w Wiedniu, gdzie obronił pracę doktorską poświęconą Hippolyte’owi Taine. Zweig ogromnie cenił sobie prace Zygmunta Freuda, które wywarły spory wpływ na jego twórczość. Stąd staranne portrety psychologiczne bohaterów oraz rzetelna analiza ludzkiej psychiki. Pisarz zajmował się także płodzeniem zbeletryzowanych biografii. Zweig, który nie brał udziału w I wojnie światowej, był zaciekłym pacyfistą oraz przeciwnikiem faszyzmu i chociaż w latach 20. oraz 30. XX wieku uchodził za jednego z popularniejszych autorów to jednak w obliczu widma nadciągającej wojny, wobec postępującego antysemityzmu, który w sporej mierze nadszarpnął jego karierę, Austriak zdecydował się na opuszczenie ojczyzny. Poprzez Wielką Brytanię oraz USA, Zweig wylądował w Brazylii, gdzie wraz z żoną popełnił samobójstwo, przedawkowawszy barbituraty – był to akt desperacji, braku nadziei wobec możliwości odrodzenia europejskiej kultury oraz wyraz sprzeciwu wobec hitleryzmu. W podobny, równie głęboki kryzys psychiczny, tyle, że wywołany innymi okolicznościami wpada Christine, bohaterka książki Dziewczyna z poczty.
Akcja utworu została osadzona w Austrii, w latach 20. XX wieku. Kraj, ciągle pogrążony jest w powojennym kryzysie i bardzo mozolnie podnosi się z upadku. Większość obywateli prowadzi nędzną egzystencję, naznaczoną piętnem głodu i niedostatku, skrytą w cieniu bezlitosnej matematyki. Każdy wydatek musi zostać należycie przemyślany, przeliczony, skalkulowany, bowiem szalony korowód cyfr i liczb zachłannie porywa, zasysa ostatni dobytek, nadgryza resztki ocalałego majątku. W takiej trudnej sytuacji znajduje się m.in. Christine Hoflehner, pracowniczka urzędu pocztowego, opiekująca się swoją schorowaną matką. Dziewczyna, której najlepsze lata młodości odeszły bezpowrotnie w czasie trwającej wojny, uwięziona jest w klatce męczącej codzienności. Życie upływa pod przymusem porannego zrywania się z łóżka, regularnego gwałcenia przez agresywnie terkoczący budzik. Byt podporządkowany jest upływającej chwili, która popędza, pogania, każe budzić się, wstawać, palić w piecu, biec do sklepu, prać, gotować, cerować, harować w słabo opłacanej pracy, po to tylko, by jakoś dotrwać do wieczora, zapaść w krótki, regenerujący sen, który pozwoli zebrać siły, by ponownie wsiąść na ten szalony kołowrót. Pensja urzędniczki pocztowej ledwo pozwala pokryć koszty funkcjonowania dwóch istot, ale uzyskanej posady należy zaciekle się trzymać, bowiem stanowi ona ostatnią deskę ratunku przed pogrążeniem się w zupełnej nędzy. Z tego też względu Christine nie może narzekać na swój niewielki, skromny urząd pocztowy, który położony jest gdzieś w odległej austriackiej wsi, słabo wyposażony, przesiąknięty wonią kurzu i wilgoci oraz zbutwiałych akt, urządzony po spartańsku. Oczy muszą przywyknąć do odrapanych ścian, ozdobionych przetłuszczonymi plakatami, nozdrza powinny przestać zwracać uwagę na bijący smród stęchlizny.
Okazją do wyrwania z tego dusznego kręgu, który wyciska wszelkie życiowe soki staje się telegram ciotki – bogata siostra matki, mieszkająca na co dzień w Stanach Zjednoczonych wraz ze swoim pochodzącym z Holandii małżonkiem, postanawia spędzić wakacje w luksusowym kurorcie w Szwajcarii. Tknięta wyrzutami sumienia, że zaniedbuje rodzinę, której łono opuściła wiele lata wcześniej w mocno skandalicznych okolicznościach, postanawia dać trochę szczęścia swojej siostrzenicy. Christine zupełnie niespodziewanie trafia do świata, którego kompletnie nie zna. Oszałamia on swoim przepychem, bogactwem oraz powszechną beztroską. Ludzie są tutaj roześmiani, uśmiechnięci, dziwnie lekcy, nigdzie się nie spieszą, na wszystko mają czas, na pozór o nic się nie martwią. Obsługa hotelowa zdaje się odgadywać pragnienia gości i natychmiast je spełniać. Początkowo zahukana, chorobliwe nieśmiała, wstydząca się swojego pochodzenia Christine, głównie za sprawą ciotki, dzięki jej opiece, zrzuca swoją powłokę kopciuszka. Wizyta u fryzjera, zakup efektownych kreacji dokonują zaskakującej metamorfozy – biedna urzędniczka pocztowa przekształca się w prawdziwą salonową damę, która przyciąga pożądliwe spojrzenia mężczyzn, wzbudza głęboką zazdrość wśród porażonych jej urodą kobiet. Jednocześnie podróż, która wiąże się z odkrywaniem zaskakującego, rozległego świata staje się bodźcem do wewnętrznych przemian głównej bohaterki – dotychczasowy światopogląd ulega przetasowaniu, wpajane od lata zasady – przewartościowaniu. W Christine rodzi się dojmujące poczucie straty oraz zmarnowanego czasu. Dotychczas pokorna i przykładna córka uświadamia sobie własne zniewolenie, ciągłą zależność od cierpiącej matki, której poświęca cały swój czas oraz wszystkie zarobione środki. Wizyta w Szwajcarii pozwala chociaż na chwilę opuścić klatkę, spojrzeć na rzeczywistość z szerszej perspektywy, która boleśnie uświadamia beznadziejność prowadzonego dotychczas życia.
Stefan Zweig w znakomity sposób strawestował baśń o brzydkim kaczątku, które nagle przeradza się w olśniewająco pięknego łabędzia. Osoba Christine przypomina także postać Kopciuszka – skromna, uboga dziewczyna, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z dnia na dzień zostaje królową balu, o której względy zabiegają absolutnie wszyscy kawalerowie. Nieśmiałość, brak odwagi oraz pewności siebie raptem wyparowują, ustępując miejsca w pełni zasłużonym chwilom radości. Christine zatapia się w nowej rzeczywistości, którą Zweig bardzo umiejętnie odzwierciedlił. W oczy rzuca się bezproduktywna ruchliwość, dziecinne rozbrykanie, chęć dokazywania młodych ludzi, którzy na wszelkie sposoby starają się zabić doskwierającą im metafizyczną nudę. Ogromne zasoby pieniężne determinują ich byt, który biegnie po zupełnie odmiennych torach niż życie Christine. Gotówka jest fundamentem beztroski, jednocześnie pełni ona rolę strażniczki, gwaranta, że do tego wpływowego świata bogaczy nie dostanie się żaden przypadkowy element, który mógłby brutalnie zniszczyć tekturowe wyobrażenie na temat otaczającej ich rzeczywistości. Sztuczność miesza się tu z fałszem, a wszystko przeplecione jest obłudą. Christine stopniowo odkrywa jak bardzo nieszczere i zwodnicze jest nowe środowisko. Uśmiechy okazują się wymuszone, przymilne słowa – pustą retoryką. Jak jednak wyrzec się tego świata, w którym nawet pomimo tych niedogodności, życie zdaje się płynąć lekko i bez tych wszystkich utrapień, które obsiadają zwykłego śmiertelnika, niczym kąśliwe muchy?
W swojej książce Stefan Zweig boleśnie udowadnia, że pieniądz tkwi w moralnej świadomości bytu (jak ujęła to w Zdobywaniu powietrza hiszpańska pisarka Belén Gopegui). Austriak prezentuje gotówkę jako siłę, która jest potężna, gdy jej nie brakuje, ale która pokazuje swoją prawdziwą moc, ocierającą się wręcz o boską niezależność, dopiero gdy jej nie ma i z diabolicznym szyderstwem zmusza do rezygnacji z kolejnych pragnień, marzeń, rojeń. Ogrom władzy roztaczanej przez brudny, ale jakże pożądany szmal został także ukazany przez pryzmat biedy. Biedy, która cuchnie, która jest powodem do wstydu, która jest niczym trąd, uniemożliwiając normalne funkcjonowanie pośród ludzkiej gromady, która marginalizuje, która każe przemykać ulicami z pokornie pochyloną głową, ze wzrokiem wbitym w chodnik. Autor z ogromnym pietyzmem odmalował również narodziny ślepego gniewu, mimowolnej nienawiści, które wzrastają w sercach ludzi pozbawionych podstawowych środków do życia, którzy z trudem wiążą koniec z końcem, ledwo zaspokajając elementarne potrzeby. Dojmujące poczucie niesprawiedliwości piecze i dusi, ale głównie przypomina o własnej niemocy i bezsilności.
Warto także zauważyć, że doskonałym źródłem do poszukiwań materiału, z którego utkano bohaterów powieści była ojczyzna autora. Austria to jeden z największych przegranych I wojny światowej – w wyniku traktatu wersalskiego to państwo niemal zupełnie straciło znaczenie na arenie międzynarodowej. Wielu jej obywateli zostało popchniętych do wegetacji w skrajnym ubóstwie. Autor, zagorzały pacyfista, w sposób bardzo wymowny przedstawia skutki militarnego konfliktu. Bezpośrednie konsekwencje to zastępy młodych wdów, sierot oraz matek, które straciły swoich ukochanych synów. Ale równie tragiczne są późniejsze następstwa – kraj, w jakim żyje Christine pogrążony jest w gospodarczym letargu, który wiąże się z pogorszeniem warunków bytowych społeczeństwa, z jego gwałtownym zubożeniem. Standardy życia pikują w dół, egzystencja staje się pasmem wyrzeczeń, wiąże się z nieustannym oszczędzaniem, liczeniem się z każdym groszem. Christine, jak wielu innych młodych ludzi, nie ma przed sobą przyszłości, a jedynie ciąg identycznych, powtarzających się z mechaniczną precyzją dni, skażonych popiołem, pozostałym po marzeniach, planach oraz oczekiwaniach.
Na uwagę zasługują także bardzo interesujące portrety psychologiczne stworzone przez Zweiga. Upadła arystokracja, dumnie obnosząca się z nazwiskiem, jedynym symbolem dawnej potęgi, nowobogaccy Amerykanie, pieczołowicie dbający o skrywanie wstydliwej przeszłości, czy wreszcie drobnomieszczańskie środowisko, z którego wywodzi się Christine, wszyscy oni w ujęciu Zweiga prezentują się bardzo ciekawie i szybko przykuwają czytelniczą uwagę. Intrygująco przedstawiono także ludzką pamięć, która jawi się jako materiał plastyczny, która może być nawet przekupna, np. wtedy, gdy nagina się ją zgodnie z wolą właściciela, tak by wyprzeć to co wrogie, nieprzyjazne. Równie zajmująco opisany został strach, który wg Zweiga jest swoistym krzywym zwierciadłem. Potrafi on wyolbrzymiać nawet najbłahsze wydarzenie, które nagle puchną do koszmarnych rozmiarów i stają się karykaturalnie jednoznaczne, możliwe do zinterpretowania wyłącznie w jeden, najgorszy sposób. Lęk działa także niczym katalizator na niespokojną wyobraźnię, która zaczyna podążać za najbardziej szalonymi podszeptami, w rezultacie czego rzeczy diametralnie absurdalne zaczynają nagle wydawać się wielce prawdopodobne.
Reasumując krótko Dziewczyna z poczty, ostatnia, niedokończona książka Zweiga to znakomita lektura. To historia tragicznej miłości, dość niezwykłej i niekonwencjonalnej, opartej na dogłębnej szczerości, która potrafi przywieść nawet do rozwiązań ostatecznych, nieodwracalnych. Akcja utworu urywa się w kulminacyjnym momencie – otwarte zakończenie sprawia, że czytelnik może dopisać dalsze rozdziały z życia bohaterów we własnej wyobraźni i zadecydować, jak potoczyłyby się ich losy. Powieść można potraktować także jako antywojenny manifest oraz wołanie o sprawiedliwość do zimnego i obojętnego tworu, jakim jest państwo. Poprzez zawiłe losy starannie nakreślonych bohaterów oraz uwzględniwszy fakt, że sam autor nie był w stanie odnaleźć się wśród zasad, obowiązujących na tym łez padole, ten krzyk zdaje się jeszcze bardziej przejmujący.

Wasz Ambrose
 

17 komentarzy:

  1. Twoja recenzja skłoniła mnie do refleksji. Nie wesołej. Choć minęło wiele lat od wojny życie niektórych ludzi w Polsce właśnie tak wygląda. Każdy dzień jest podobny do poprzedniego. Brak perspektyw na poprawę bytu. Jednak czy tylko oni są "uwięzieni w klatce męczącej codzienności" ? Może Ci bogaci wcale nie mają tak wspaniałego życia jak się reszcie społeczeństwa wydaje ? Wszystko ma swoje "ciemne" strony - nawet nadmiar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszne spostrzeżenie co do warunków życia w naszym kraju. To bardzo interesująca sprawa - niedawno tak hucznie obchodzono 25. rocznicę odzyskania wolności, wyzwolenie się z pęt komunizmu. I w miarę rosnącej perspektywy czasowej, z której możemy oceniać ten okres "wolności", wydaje się, że to komunistyczne zniewolenie wcale nie było takie złe jak stara się nam to dzisiaj wmówić prasa.

      Ha, co do "klatki codzienności" to każdy może w niej utknąć, o czym przekonuje się główna bohaterka, która w miarę rozwoju akcji demistyfikuje świat bogaczy, z których większość okazuje się zmanierowanymi snobami bez pomysłu na życie. Ale piekąca jest sama świadomość faktu, że Ci ludzie nie robiąc w życiu nic wartościowego, mogą pozwolić sobie praktycznie na wszystko, właśnie za sprawą swoich pieniędzy.

      Usuń
  2. Niezły wstęp ;) Nie spodziewałam się, że po nim na scenę wejdzie ktoś taki jak Christine-Kopciuszek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, odświeżałem niedawno wiedzę z tego zagadnienia, byłem w trakcie lektury Zweiga i tak mnie tknęło, że na upartego można dopatrzyć się pewnych analogii.

      Usuń
  3. Bardzo podoba mi się pierwszy akapit :) Fizyka jest piękna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Miło czytać zdania wychwalające fizykę, chociaż ja osobiście bardziej przepadam za chemią i matematyką.

      Usuń
    2. Z nauk podstawowych zdecydowanie najwięcej czasu w sowim życiu poświęciłam chemii, ale z wiekiem coraz bardziej doceniam fizykę :)

      Usuń
    3. Matematyka jest królową :) Fizyka i chemia to tylko matma przycięta do marnej rzeczywistości ;)

      Usuń
  4. Nie wiem, jak kończy się ta bajka o brzydkim kaczątku/kopciuszku, bo Zweig dopiero przede mną. Jednak jeżeli na koniec pozostaniemy w klimacie Twoich rozważań ze wstępu i weźmiemy pod uwagę entropię to zakładam, że dziewczyna z poczty nigdy już nie była taka sama.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, polecam w takim razie przekonać się, jak wygląda zakończenie. Jest dosyć zaskakujące i szczególnie ciekawe w kontekście biografii autora.

      Pojęcie entropii jest tutaj jak najbardziej adekwatne, bowiem Christine nigdy nie wróci już do poprzedniego stanu psychicznego. Zmiany poczynione przez możliwość podejrzenia świata bogaczy poszły zdecydowanie za daleko.

      Usuń
  5. Czytałam! Bardzo lubię książki Stefana Zweiga. Bohaterka tej powieści drażniła mnie, nie umiała powiedzieć sobie: "Pięknie było, ale już się skończyło", pogardzała ludźmi biednymi i prostymi.
    Książka niedokończona, ale znakomita. Podobała mi się równie mocno jak "Niecierpliwość serca" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero po raz pierwszy zetknąłem się z twórczością Zweiga. Moja dziewczyna czytała beletryzowane biografie jego autorstwa i jak tylko zobaczyła tę książkę na półce, również postanowiła się z nią zapoznać. Ja poszedłem w jej ślady :)

      Postać Christine jest postacią tragiczną - przez chwilę była królewną, bogactwo oraz luksus były dostępne i namacalne, więc takie bezpardonowe zabranie tych wszystkich dóbr musiało wywołać u niej szok. Ale fakt, jej zachowanie, zmiana podejścia wobec innych ludzi, ta bezbrzeżna pogarda wobec nich również i mnie bardzo negatywnie zaskoczyło.

      Skoro "Niecierpliwość serca" jest równie dobra, to postaram się za nią rozejrzeć.

      Usuń
  6. Bardzo oryginalnie o ciekawej, jak mi się wydaje, książce.

    Dodam tylko, że autor powiela złudzenie wielu, z Leninen włącznie, iż awans społeczny działa rozwijająco na każdego Kopciuszka. Niestety nie na każdego, co widać po naszych elitach. Byt może kształtować świadomość, ale nie poza granice wrodzonych predyspozycji. Niestety.

    Druga sprawa, to że zwykle zakłada się, iż poprawa warunków skutkuje rozwojem w kierunku dobra, a nie zła. Tymczasem nigdy nie wiadomo, czy los podlewa różę, czy Barszcz sosnowskiego albo inne podobne świństwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, autor zdecydowanie nie uległ takiemu złudzeniu - doskonale zaprezentował postaci większości bogaczy (szczególnie tych, którzy swój majątek odziedziczyli, nie wiedzą więc czym jest ciężka praca, mozolne pięcie się po drabinie społecznej) jako zwykłych wydmuszek, które intelektualnie i moralnie nie mają nic do zaprezentowania. Podobnie jest z główną bohaterką - udało jej się liznąć świat bogactwa i luksusu i od tej pory patrzy na otaczającą ją rzeczywistość (do której musiała wrócić) z bezbrzeżną pogardą i kompletnym brakiem szacunku. Jedyny rozwój o jakim możemy mówić w przypadku Christine to powiększenie perspektywy - udało jej się zobaczyć coś więcej niż nędzę w rodzimej wsi, ujrzała bogactwa i poczucie beztroski. Z tego względu dokonała się w niej przemiana - od tej pory znienawidziła swoje otoczenie oraz stale zazdrościła bogaczom ich luksusowego żywota. Doskwierało jej ogromne poczucie niesprawiedliwości - dlaczego oni mogą mieć nie robiąc nic, a ja, nawet kiedy zaharowuję się na śmierć, otrzymuję tylko tyle, że ledwo mogę za to przeżyć (de facto jest to sytuacja dość adekwatna do sytuacji wielu naszych rodaków, którzy mogą tylko zazdrośnie spoglądać w kierunku wybrańców ludu, którym niczego nie brakuje).

      Usuń
    2. A - no to w takim razie zmienia sytuację jeszcze bardziej na plus dla książki :)

      Usuń
  7. Chylę czoła... Lubię oryginalne skojarzenia i bardzo podoba mi się wyjście od fizyki kwantowej;) Oryginalnie...Mnie się książka kojarzy z Alicją, która przez lustro przeszła do Krainy Czarów i nie bardzo chce wrócić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Lubię od czasu do czasu poszukać zależności pomiędzy światem mikrocząsteczek a naszą makrorzeczywistością :) Skojarzenie z Alicją również jest b. trafne - bohaterka została wyrzucona z Krainy Czarów i za nic w świecie nie może zaakceptować tego faktu.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)