Kraina śniegu
Yasunari Kawabata
Tytuł oryginału: Yukiguni
Tłumaczenie: Wiesław Kotański
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Liczba stron: 193
Słysząc
słowo śnieg, przed oczami wyobraźni pojawiają się opadające płatki, które gęsto
zaścielają pola o barwie intensywnej bieli. A biel, która powstaje poprzez
połączenie wszystkich kolorów to już cała intensywność skojarzeń – to czystość
wewnętrzna, duchowa, prawość, szlachetność oraz niewinność. To także symbol
odpuszczenia, otrzymanej łaski darowania kar doczesnych, odnowy. To również
oznaka boskości, doskonałego piękna, nieosiągalnego przez zwykłych
śmiertelników. Białe są także brody mędrców, których umysły skrywają ogromne
pokłady rozwagi, mądrości, życiowego doświadczenia. Biel to również oznaka
pokoju. Ale z bielą mogą łączyć się też negatywne konotacje – chłód, zimna
obojętność, brak uczuć, mentalna pustka. Ponadto biały śnieg to nierzadko
kurtyna, zasłona, skrywająca pod sobą brzydotę i niedoskonałość doczesnego
świata, która zakwita ponownie przy pierwszych roztopach. O tym jak
niejednoznaczny jest kolor biały można przekonać się na podstawie lektury Krainy śniegu, autorstwa Yasunariego
Kawabaty, japońskiego autora, z którym miałem okazję zetknąć się przy okazji
powieści Głos góry oraz zbiorku Tysiąc żurawi. Śpiące piękności.
Akcja utworu
Kraina śniegu została osadzona w
niewielkiej wypoczynkowej mieścinie, słynącej z termalnych kąpieli, położonej w
tytułowej Krainie Śniegu. Dzięki
uprzejmości tłumacza, czytelnik dowiaduje się, że chodzi prawdopodobnie o teren
gorących źródeł w obfitującej w śniegi okolicy w zachodniej części wyspy
Honsiu. Sam wybór miejsca, w którym rozgrywają się wydarzenia zdaje się
znaczący – wioska przez sporą część roku odcięta jest od świata zewnętrznego ze
względu na spore opady białego puchu oraz okalający ją potężny łańcuch górski.
Jest to zatem obszar silnie izolowany, egzystujący gdzieś na uboczu powszechnej
świadomości. Z uwagi na przeżycia głównego bohatera, Kraina Śniegu często jawi się także jako kraina na poły mityczna,
fantasmagoryczna, lekko nierzeczywista, pozostająca na granicy świata realnego
i ułudy, mary, fantazji. Do tego hermetycznego świata przybywa główny bohater
utworu, pochodzący z Tokio pan Shimamura. Wywodzi się on z zamożnej rodziny, po
której odziedziczył pokaźny majątek. Uzyskane w spadku pieniądze pozwalają
prowadzić próżniaczą egzystencją, otaczać się luksusem oraz spełniać wszelakiej
maści zachcianki, które Shimamura najczęściej określa mianem sztuki dla sztuki. Do tego typu zajęć
należy m.in. zainteresowanie tańcem europejskim, które wykwitło na szczątkach
fascynacji tańcem japońskim. Pasja bohatera objawia się szkicami literackimi
poświęconymi temu tematowi, chociaż wszelkie przemyślenia i refleksje powstają
jedynie w oparciu o fotografie, albumy oraz obcojęzyczne teksty. Warto zatem
zauważyć, że Shimamura pisze o czymś, czego nigdy w życiu nie widział na oczy –
taniec europejski charakteryzuje wyłącznie na podstawie refleksów, odbić, jakie
stanowią dostępne źródła, np. teksty francuskojęzycznych intelektualistów
dotyczące rozkwitu rosyjskiego baletu.
W drodze do Krainy Śniegu, do której najłatwiej
dostać się koleją, Shimamura natrafia na kolejny intrygujący pobrzask –
migotliwe światło pozwala dostrzec w pociągowej szybie twarz młodej i pięknej dziewczyny,
która czule opiekuje się swoim towarzyszem podróży. Subtelne rysy, niepospolita
uroda oraz melodyjny głos przykuwają uwagę tokijczyka, który nie może
powstrzymać się przed ukradkowym zerkaniem. Obiektem fascynacji jest Yōko,
która troszczy się o Yukio, ciężko chorego syna miejscowej nauczycielki tańca.
Ale celem, prawdopodobnie podświadomym, dla którego Shimamura przybywa do
górskiej enklawy jest inna kobieta – Komako, niewiele starsza od Yōko
dwudziestoparolatka, która z bliżej nie określonych przyczyn została gejszą.
Bohater od momentu dotarcia do Krainy
Śniegu diametralnie zrywa z dotychczasową egzystencją, odcina się od
pozostającej daleko rodziny, wikłając się równocześnie w skomplikowaną relację
z Komako oraz próbując dowiedzieć się czegoś na temat Yōko i jej ciężko chorego
współpodróżnika. Zawiłe ruchy tych postaci, targające nimi emocje, skrywane
przez nie sekrety stanowią kanwę całego utworu, który mieni się całą paletą
barw.
Za sprawą
trzecioosobowego narratora, który stale towarzyszy Shimamurze autor w
intrygujący sposób zajmuje się kwestią interakcji, jakie zachodzą się pomiędzy
kobietą i mężczyzną. Śledząc stosunki bohatera oraz Komako nietrudno o
skojarzenia związane z subtelną konfrontacją, delikatną walką, prowadzoną na
wszelkich możliwych frontach. Kraina
Śniegu to kolejna poznana przeze mnie książka z literatury japońskiej, w
którą ważną rolę odgrywają japońskie teatry – kabuki oraz nō. Pierwszy
z nich słynie z bogatej oprawy przedstawień, silnej ekspresji i wyszukanej
charakteryzacji aktorów. Cechami znamiennymi dla drugiej formy sztuki są
mimika, taniec, śpiew, muzyka oraz efektowne maski. Elementy obu teatrów możemy
odnaleźć w postępowaniu bohaterów, które momentami przypomina sceniczne
wystąpienie. Szczególnie zachowanie Komako mocno kojarzy się z grą, aktorskim
kunsztem – kolejne gesty, czyny oraz słowa są tak ambiwalentne, gwałtowne,
sprzeczne, w wyniku czego trudno pokusić się o ocenę rzeczywistej relacji. Mimo
tej uczuciowej mimikry, niejasności i dwuznaczności oraz iście dualistycznej
natury to właśnie Komako wygłasza kwestię, że tylko kobieta jest w stanie prawdziwie pokochać drugiego człowieka.
Zgoła inaczej prezentuje się rys psychologiczny Shimamury, który zachowuje się
tak jakby w głębi jego piersi usypana była gruba warstwa śniegu. To typ
człowieka, który bez mrugnięcia okiem przyjmuje ofiarowane uczucie, ale nie
oferuje absolutnie nic w zamian. Udręka, która dotyka Komako związana z
niepewnością własnego losu i wątpliwości dotyczące niejasnego stosunku, jaki ma
do niej Shimamura, nie robią zbytniego wrażenia na chłodnym tokijczyku, który
potrafi tylko zarejestrować cudze przeżycia, bez ich należytej transkrypcji. Wydaje
się, że Shimamura jest klasycznym egoistą ze skłonnościami do marzycielstwa
oraz konformizmu, który boi się podejmować zdecydowanych akcji – wyraźnie
przekłada on lenistwo, czy też poddawanie się wartkiemu nurtowi zdarzeń ponad
działanie, znamionujące silną wolę i niezależność. Kraina Śniegu jest swoistą kolebką, w której zanurza się Shimamura,
odcinając się od dręczących go codziennych problemów, czyniąc to także kosztem
innych. Warto jednak podkreślić, że bohater nie jest zupełnie pozbawiony skrupułów
– odczuwa od zmieszanie, wyrzuty sumienia z racji własnego samolubstwa oraz
przedmiotowego traktowania innych, ale posiada zbyt słabą wolę, by się zmienić.
Owa niemoc jest źródłem niepokoju, który towarzyszy Shimamurze przy każdej
wizycie w Krainie Śniegu. Ponadto
bohater jest osobnikiem bardzo wrażliwym, a sposób rejestracji otaczającej go
rzeczywistości jest niezmiernie ciekawy, podobnie jak obserwacja zmian, które dokonują
się w Shimamurze przy okazji kolejnych wizyt.
Akcja utworu
jest mocno rozciągnięta w czasie, dzięki czemu czytelnik otrzymuje sposobność
obserwacji cyklu przemian zachodzących w Krainie
Śniegu podążającej w zgodzie z rytmem przyrody. Na szczególną uwagę
zasługują dwie pory roku – jesień, kiedy krwistoczerwona, ognisto pomarańczowa
natura z wolna pogrąża się w letargu oraz zima, gdy świat szczelnie okryty
białą kołdrą śniegu zapadł już w zimową drzemkę. Oba okresy kojarzą się ze
snem, który z kolei wiąże się z ułudą, marą, majakami. Rzeczywistość, w której
rozgrywają się wydarzenia bardzo często przywodzi na myśl oniryczne wizje,
rodzące się w umyśle zatopionego w otchłani snu człowieka. Nierealność całej
scenerii uwypukla często pojawiający się motyw lustra oraz lustrzanego odbicia
– Shimamura nie raz zadaje sobie pytanie, czy przeżywane stany, doświadczane
emocje nie są jedynie złudzeniem, igraniem świetlnego refleksu, mirażem.
Warty
podkreślenia jest także język, a więc literackie tworzywo, z którego utkano
utwór. Autor posługuje się nim z wprawą, zdradzającą prawdziwe mistrzostwo – jest
on subtelny, delikatny oraz efemeryczny. Pisarzowi w kilku słowach udaje się
nakreślić, czy też naszkicować całą złożoność, bądź piękno danej sytuacji.
Połączenia niektórych wyrazów zaskakują, pewne konstrukcje i porównania
zdradzają także kulturową odmienność japońskiego artysty – dla przykładu europejskiemu
czytelnikowi fakt podkreślenia urody kobiecych ust poprzez porównanie ich do
przyssawek pijawki może wydawać się obrzydliwy, ale właśnie w ten sposób
Shimamura wyraża zachwyt nad wargami Komako. Zastanawiająca jest także harmonia
panująca pomiędzy światem przyrody a rozgrywającymi się wydarzeniami – kłótnia,
której towarzyszy krakanie wron, ludzkie kroki pobrzmiewające w takt płaczu
sosen czy zawodzenie wiatru płynnie przechodzące w szum pędzącego pociągu,
który z kolei przeradza się w krzyk. Otoczenie zdaje się stanowić ogromną
scenę, na której wystawiana jest wielka sztuka ludzkiej egzystencji –
jednocześnie każdy element scenografii jest w tej układance ważny, żaden z nich
nie pozostaje bez znaczenia, wszystko zostało rozmieszczone z ogromnym
pietyzmem i rozmysłem, a jedynie niewielki margines pozostawiono dla przypadku.
Proza
Kawabaty, w której ścierają się pierwiastek męski oraz żeński doskonale
uzmysławia, że pełne porozumienie, do jakiego może dojść pomiędzy dwoma
istotami to sprawa wręcz niezwykła, bowiem ogromnie trudna, kosztująca ogrom
wysiłku. Ludzkie gesty, zachowanie, charakter oceniane są przez pryzmat
okoliczności, w której aktualnie znajdują się dane osoby. Ponieważ przeżycie
wszelkich możliwych stanów nie jest możliwe, zupełne poznanie drugiego
człowieka również jest niewykonalne. Ostateczne, całkowite odkrycie cudzej
natury leży poza orbitą naszych możliwości – nigdy nie przeszyjemy
najskrytszych myśli bliźniego, w którym zawsze będzie tkwić pewna zagadka,
drobny cień tajemnicy i niejasności. Ów sekret dotyczący własnej osobowości w
posiadaniu którego jest każdy człowiek został mistrzowsko podkreślony poprzez
uzupełnienie kompozycji świata przedstawionego bohaterką, będącą gejszą. Zawód
ten ściśle związany jest z kulturą japońską, parają się nim kobiety. Dobra
gejsza, której zadaniem jest zabawianie towarzystwa, specjalizuje się w sztuce
prowadzenia konwersacji, tańcu, śpiewie oraz grze na tradycyjnych
instrumentach. Sprzedaje ona swój wolny czas, który poświęca klientowi, pragnąc
umilić mu czas, ale nie handluje ona swoim ciałem – w żadnym razie nie jest
prostytutką, za które niekiedy mylnie bierze się gejsze. Twarz jej pokryta jest
gęstym białym pudrem, na który przyklejony jest przymilny uśmiech – jest to
maska kukiełki, za którą skrywane są rzeczywiste odczucia i emocje.
Reasumując, Kraina śniegu to bardzo ciekawa książka
Yasunariego Kawabaty, japońskiego mistrza prozy. Powieść jest popisem zdolności
obserwacyjnych pisarza, który w interesujący sposób prześwietla ludzką naturę.
Ogromne wrażenie robi wykreowana miłosna figura, która żywo i niespokojnie
pulsuje, tętni pełną mocą, w której wyczuwalna jest silna polaryzacja i
napięcie. Kawabata z wdziękiem odsłania meandry ludzkiej psychiki, prezentując
jej złożoność oraz skomplikowaną budowę. Ponadto w trakcie lektury czytelnik
przekonuje się jak niezwykła i niepowtarzalna jest kultura Japonii, będąca
wynikiem m.in. polityki izolacjonizmu. Tę hermetyczność Wysp Japońskich zdaje
się symbolizować tytułowa Kraina Śniegu
– odcięta od reszty świata wysokim łańcuchem górskim, posiadająca własną,
wyjątkową kulturę i obyczaje.
Wasz Ambrose
Nie ma to jak odrobina śniegu w dusznym sierpniu.;)
OdpowiedzUsuńZaopatrzyłam się w tę książkę, ale czekam na zimę, żeby lepiej wczuć się w klimat.
Instytucja gejszy to b. ciekawa sprawa, u nas sprowadza się tę profesję - masz rację - zaledwie do "pani do towarzystwa". A te panie tyle muszą umieć...
Sposób, w jaki piszesz o kolorach i przyrodzie, przypomina mi inną krótką powieść japońską: "Zagładę" Yoshimury. Do dzisiaj mam przed oczyma zwoje czerwonego jedwabiu wyrzucone na plażę po sztormie i katastrofie statku. Japończycy potrafią czarować swoim minimalizmem jak mało kto.;)
Ha, lekturę wybrałem dla ochłody, żeby trochę odsapnąć po tych lipcowo-sierpniowych upałach :)
UsuńZa książką Yoshimury rozglądam się już od pewnego czasu, ale jak na razie nie mogę natknąć się na nią w żadnej z moich bibliotek. Japoński minimalizm poznaję za sprawą innych autorów :)
Co do instytucji gejszy, to z tego co czytałem, szczególnie Amerykanie dość mocno przyczynili się do wykreowania wyobrażenia, że gejsza to japoński odpowiednik prostytutki.
Amerykańskie spojrzenie na Wschód przynosi tyle wypaczeń, że głowa boli. Oni nie są w stanie pojąć ani duszy słowiańskiej, ani dalekowschodniej.;(
UsuńNiekiedy można odnieść wrażenie, że nawet nie próbują ani pojąć, ani zrozumieć.
UsuńRaczej starają się "przełożyć" materiał wyjściowy na własny język.;(
UsuńTym bardziej interesujące, z wielu Amerykanów, nawet jeśli nie urodziło się Słowianami lub Azjatami, to ma bliższych lub dalszych krewnych z tych rejonów się wywodzących.
UsuńBiel zawsze kojarzy się z pogrzebami. W tradycji Cerkwi prawosławnej pierwszych wieków, zmarli ubierani byli w białe szaty. Swego czasu wiele czytałam na ten temat i właśnie tak mi się kojarz biel.
OdpowiedzUsuńO proszę, ciekawa sprawa. Wychodzi na to, że kolor biały to cała paleta znaczeń (byłoby to nawet zgodne z fizyką, bowiem światło białe powstaje z połączenie świateł o różnej długości fal).
UsuńWidzę, że wielu blogerów tęskni w sierpniu za śniegiem... A na poważnie kuszą mnie te menadry japońskiej psychiki. W krajach Wschodu biel kojarzona jest ze śmiercią, ciekawe, czy w Japonii również?
OdpowiedzUsuńFakt, w sezonie wakacyjnym sporo jest zimowych recenzji. Co do koloru żałoby, to wyczytałem, że w Japonii jest to również kolor biały - ponoć w dniu pogrzebu cały dom zmarłego jest przystrajany właśnie w tę barwę.
UsuńWłaśnie w Indiach biel jest kolorem żałoby. A co do zimnego puchu to u mnie "Kraina śniegu" leży na półce od tak dawna. Stary antykwariatowy nabytek, który wybrałam ze względu na okładkę (moja jest inna, czarno-biała i spogląda na czytelnika). Tą piękną recenzją mi o niej przypomniałeś i mam zamiar odszukać zapomnianego Kawabatę (:
OdpowiedzUsuńZnam dobrze Twoją okładkę - jedna z wielu wspaniałych pozycji wydanych w ramach Prozy Światowej. To moja ulubiona seria PIWu.
UsuńDo Kawabaty polecam wrócić - uważam, że to pisarz, którego warto odświeżać. "Kraina śniegu" nie jest co prawda tak wspaniała jak "Głos góry", ale i tak warto poświęcić jej trochę czasu :)
Na "Głos góry" nigdy nigdzie się nie natknęłam, jednak skoro określiłeś ją mianem "wspaniała", postaram się ją zdobyć (:
UsuńUważam, że warto - spośród wszystkich lektur Kawabaty, ta wydaje mi się zdecydowanie najlepsza :)
UsuńKolejna ciekawa książka i bardzo interesujący tekst. Tylko kiedy to wszystko czytać? I zawsze jest potem dylemat, czy taką książkę, o której coś wiemy z wiarygodnego źródła, dać na początek kolejki, gdyż warta jest przeczytania, czy lepiej dać coś, o czym niczego wiarygodnego nie wiemy? ;)
OdpowiedzUsuńJedynym pocieszeniem w przypadku tej lektury jest fakt, że jest ona dość skromna objętościowo i chociaż nie brakuje w niej dwuznaczności, refleksyjności to stosunkowo szybko się ją czyta.
UsuńCo do kolejek książkowych to każdy ma swoją własną - gdyby oglądać się jedynie na powieści, które wydają się interesujące za sprawą recenzji znajomych, to szybko okazałoby się, że musimy zrezygnować z naszego własnego stosu :)
Nie znam chyba drugiego blogera, który interesowałby się tak orientalną literaturą. I bardzo dobrze! Dzięki temu tylko u Was znajduję takie perełki. :) Aż chce się przenieść do tej Japonii, choćby tylko wirtualnie i na kilka godzin. ;)
OdpowiedzUsuńHa, ja znam pewną blogerkę, specjalistkę od spraw Orientu i mogę Ci ją nawet polecić - chodzi o Luizę i jej wspaniały blog Owarinai Yume. Ale cieszę się, że nasza strona również Ci się podoba :)
UsuńOj, mi też marzy się ostatnio podróż do Japonii, ale nie taka kilkudniowa, ale paromiesięczna, czy nawet osiedlenie się tam na kilka lat, tak by dokładnie poznać obyczaje i kulturę tego niezwykle interesującego narodu.