Strony

sobota, 26 lipca 2014

Eileen Chang "Gorzkie spotkanie" - Kwitnąca róża, ciekawe czasy

Gorzkie spotkanie

Eileen Chang 

Tytuł oryginału: Xiao Tuanyuan
Tłumaczenie: Katarzyna Kulpa
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Nowy Kanon
Liczba stron: 336
 
 
 
 
 

Obyś żył w ciekawych czasach – to jedna ze starożytnych chińskich klątw, rzucana pod adresem wyjątkowo nielubianych osobników. Cóż może być bowiem gorszego od egzystencji w tym wycinku historii, w którym dzieje się wyjątkowo dużo? Wojny, zarazy, przewroty na szczytach władzy, knowania, intrygi, rewolucje, insurekcje, monumentalne bitwy, klęski żywiołowe, skandale, afery – wszystko to prezentuje się całkiem nieźle, tj. intrygująco, ale jedynie z odpowiednio dalekiej perspektywy, np. historycznej. Sprawy przybierają natomiast zupełnie innego obrotu, kiedy sami znajdujemy się w epicentrum przemian, diametralnie zmieniających wizerunek kraju, narodu, całego kontynentu czy też świata. Potęga działających ponad naszymi głowami sił, na które nie mamy niemal żadnego wpływu idealnie unaocznia naszą niemoc, miałkość. Jesteśmy niczym kurz, który na wzburzonym wietrze historii wznosi się po to, by za chwilę opaść i gęsto zaścielić ziemię. Nikt jednak nie wybiera pory, w jakiej przychodzi mu bytować na tym łez padole, za to każdy stara się dźwigać brzemię losu, jakie przypadło mu w udziale. O tym jak prezentowało się życie Eileen Chang w czasach, które niewątpliwie zasługują na miano interesujących, możemy przekonać się za sprawą lektury Gorzkie spotkanie.
Eileen Chang, urodzona w 1920 roku jako Zhang Ying, zmarła w 1995 roku, to chińska pisarka, zaliczająca się do grona najbardziej wpływowych literatów Państwa Środka. Autorka przyszła na świat w otoczonej szacunkiem rodzinie – jej dziadek ze strony ojca był zięciem wysoko postawionego sędziego za czasów panowania dynastii Qing, z kolei dziadek ze strony matki był prominentnym dowódcą marynarki wojennej. Rodzice zajmowali się głównie trwonieniem rodzinnego majątku, który był naprawdę pokaźny – mimo częstych podróży do Europy matki Zhang Zhiyi, pomimo nałogów ojca Huang Suqionga, Eileen Chang mogła liczyć na solidną edukację. Już od najmłodszych lat uczyła się ona angielskiego u prywatnego nauczyciela, uczęszczała do żeńskiej szkoły chrześcijańskiej St. Mary's Hall w Szanghaju. Podjęła także studia na Wydziale Literatury na Uniwersytecie Hongkongu, które jednak przerwała z uwagi na wybuch drugiej wojny chińsko-japońskiej (1937 – 1945). Już w trakcie trwania konfliktu Chang postanowiła zarabiać na życie za pomocą pisarstwa. Eileen od najmłodszych lat zdradzała literackie talenty – jako 11-lata debiutowała w szkolnym magazynie, a rok później opublikowana została krótka nowela jej autorstwa. Kariera Chang nabrała rozpędu w 1943 r. za sprawą cieszącego się sporą estymą edytora Zhou Shoujuana. Bardzo szybko Eileen Chang zyskała status najpoczytniejszego pisarza w Szanghaju. W parze z rosnącą sławą nie postępowało jednak szczęście prywatne literatki. Popularność stała w wyraźnym kontraście do życia osobistego, naznaczonego licznymi rozczarowaniami – tragedie, rozwody, aborcja, wzrastające poczucie odosobnienia składają się na niezwykły portret artystki, o której możemy dowiedzieć się wielu informacji dzięki powieści Gorzkie spotkanie, wydanej już po śmierci autorki.
Główną bohaterką utworu, który upstrzony jest licznymi wątkami autobiograficznymi, jest Julia Sheng. Czytelnik poznaje historię kobiety za sprawą trzecioosobowego narratora, który towarzyszy Julii w niemal każdych okolicznościach, znając przy tym jej najskrytsze myśli, wrażenia, refleksje. Z kart książki wyłania się obraz, na który składają się liczne, pojedyncze sceny z życia Sheng. Prezentowane są one w formie krótkotrwałych migawek, przypominających czarno-białe fotografie, na widok których uchwycony w ich ramach obiekt zaczyna snuć wspomnienia, powracać myślami do odległych wydarzeń, głęboko zanurzając się w dawno minioną przeszłość. W rezultacie powieściowy czas biegnie w sposób nielinearny, wykonując dziwaczne figury, układając się w niełatwe do uchwycenia formy. Z racji braku wyraźnej chronologii, licznych retrospekcji, reminiscencji oraz prolepsis czas akcji przypomina zegarowe wahadło – w jednej chwili wybiegamy w odległą przyszłość, by za chwilę skonstatować, że oto brodzimy już w równie dalekiej przeszłości. Natomiast samo dzieło jawi się jako jedna wielka retardacja – narrator co chwila zawiesza swoją opowieść, rozpoczyna zupełnie nowy wątek, by za chwilę powrócić do poprzedniego tematu. Zabieg ten dość mocno utrudnia płynny odbiór dzieła, ale jednocześnie wymusza na czytelniku ciągłą uwagę, bowiem chwila dekoncentracji, gapiostwa skutkuje natychmiastowym zabłąkaniem pośród gąszczu przedstawianych wydarzeń.
Wzmożona atencja jest tym bardziej pożądana, że akcja utworu osadzona jest w bardzo ciekawych czasach. Lwia część Gorzkiego spotkania rozgrywa się w czasie drugiej wojny chińsko-japońskiej, kiedy to Julia Sheng, podobnie jak Eileen Chang zostaje zmuszona do przerwania swoich studiów w Hongkongu. Fabuła, próbując nadążyć za niespokojną bohaterką przenosi się także do Szanghaju, na chińską wieś, a nawet do odległych Stanów Zjednoczonych. Uczciwie należy przy tym przyznać, że chociaż perspektywa czasowa oraz miejsca, do których wiodą powieściowe wątki zmieniają się w utworze niczym w kalejdoskopie, to jednak sama akcja pozostaje raczej niespieszna, postępując sukcesywnie, niczym wędrowiec krok po kroku metodycznie zbliżający się do kresu swojej podróży.
Julia Sheng, którą w sporej mierze można utożsamiać z Eileen Chang, należy do osób raczej skrytych, niezbyt chętnie dzielących się swoją prywatnością. Za sprawą wyniosłej i surowej matki, którą śmiało można określić mianem zimnej, Julia nie przejawia zbytnich tendencji do okazywania własnych emocji – z tego względu wydaje się, że przyjęty w dziele trzecioosobowy narrator, którym może być przecież Julia, a więc w pewnej mierze również Eileen Chag jest naturalnym, ba, najbardziej adekwatnym wyborem. Pozwala on chociaż w pewnym stopniu wyjść poza sferę swojej osoby i spojrzeć z odrobinę rozleglejszej perspektywy na własne postępowanie, podjęte decyzje, dokonane wybory. Co ciekawe osobnik snujący tę złożoną opowieść wcale nie pragnie odmalować jej z zachowaniem wszystkich szczegółów. Wielu kwestii nie wyjaśniono do końca, kilka wątków pozostawiono niedomkniętych, niejedno zdanie w ogóle nie zostało wypowiedziane – stąd w utworze dominuje nastrój tajemnicy, dyskrecji, efemeryczności. Czytelnik skazany jest na własną wyobraźnię oraz domysł, z pomocą których musi wypełnić ziejące w fabule dziury.
Gorzkie spotkanie to także interesująca wyprawa w skomplikowaną sieć rodzinnych koligacji Julii. Ogromne wrażenie robi ogromna familia bohaterki, która przyprawia wręcz o zawrót głowy. Druga Stryjenka, będąca w rzeczywistości biologiczną matką, Starsza Stryjenka, która z racji braku potomstwa postanowiła adoptować Julię, będąca więc matką z formalnego punktu widzenia, Trzecia Ciotka, Jedenasta Konkubina, Trzynasty Wuj, Młodszy Brat będący kuzynem, wujkiem, albo też …? Rozciągłość i długość korzeni pokrewieństwa jest porażająca, jednocześnie dobrze uzmysławia różnice w postrzeganiu więzów krwi. Julia może pochwalić się całym zastępem bliskich, ale w rzeczywistości jest ona osobą bardzo samotną. Matka Rachel (urodzona jako Zhang Zhiyi), piękność z domieszką portugalskiej krwi, to dumna i wyniosła kobieta, która uwielbia czerpać z życia pełnymi garściami. Jej niezależność podkreślają status rozwódki oraz częste wyprawy do Europy. To wieczna podróżniczka, ciągle gotująca się do wyjazdu. Z tego względu traktuje ona własne dzieci, Julię oraz Juliana, bardziej jako brzemię i ciężar niż źródło radości. To kule u nogi, które skutecznie krępują pełną swobodę ruchów. Nad towarzystwo dzieci przekłada obecność adorujących ją mężczyzn. Wcale nie lepiej prezentuje się Edward (urodzony jako Huang Suqiong), nazywany Nedem, ojciec Julii. Jako nałogowy palacz opium, morfinista oraz czytelnik lekko pornograficznych powieści nie stanowi zbyt dobrego przykładu dla własnych dzieci. W dodatku często działa pod wpływem emocji, jest impulsywny, lubi towarzystwo kobiet, chociaż żadnej z nich nie potrafić obdarzyć należytym szacunkiem. Trudno mówić również o cieple domowego ogniska w sytuacji, gdy dzieci nie mają właściwie prawdziwego domu. Matka zajmuje się nimi jedynie okazjonalnie, kiedy powraca ze swoich eskapad, z kolei pomieszkiwanie z Nedem to egzystencja w opiumowym dymie, pośród ludzi pogrążonych w narkotycznym amoku. Syn oraz córka nie mają zbyt wielu okazji, by zaznać rodzicielskiej miłości. Nawet po latach Julia wspomina krótki, wymuszony chwilą kontakt fizyczny z matką poprzez dotknięcie jej dłoni jako coś niezwykłego, wręcz nienaturalnego.
Zajmujący jest także wyłaniający się z opowieści obraz przemian społecznych, zachodzących w Chinach. Ich najmocniejszy akcent stanowi pokolenie rodziców Julii, chwiejnie balansujące pomiędzy tradycją przodków, a nowym, które sunie z Zachodu. Obserwując zachowanie oraz postępowanie Rachel czy Neda, czytelnik otrzymuje kolejny dowód na to, że asymilacji ulegają najszybciej i najłatwiej najniższe wzorce postępowań. Rozwody, używki, miłosne skandale stają się niemal wyłączną rzeczywistością dorosłych istot, które galopując samotnie poprzez życie, skuszone obietnicą dającego wyzwolenie i satysfakcję indywidualizmu, niepomne są na pragnienia i potrzeby innych – kontakty z własnymi dziećmi, kolejnymi wybrankami są przelotne, płytkie, krótkotrwałe. Swoistym symbolem postępującego rozkładu moralnego jest stolik ofiarny dla przodków, szczelnie okryty bielą papierosowego popiołu. Jednocześnie śledząc skomplikowane sieci intryg, powiązań, utarczek, przepychanek, do jakich dochodziło w ogromnych, wielopokoleniowych rodzinach Racheli oraz Neda, polski czytelnik ma sposobność przekonać się jak wyglądały chińskie rody oraz jakie relacje w nich panowały.
Ponieważ główna akcja powieści rozpostarta jest w latach 30. oraz 40. XX wieku, mamy okazję podziwiać Państwo Środka w dość unikalnym etapie jego rozwoju – w wyniku proklamowania republiki Chińskiej (1911 – 1949) władza cesarska powoli chyli się ku upadkowi, którego zapowiedzią jest utworzenie na terenie Mandżurii marionetkowego państwa Mandżukuo, rządzonego przez cesarza Puyi z dynastii Qing, będącego w rzeczywistości protektoratem japońskich okupantów. Jednocześnie do głosu nie doszli jeszcze komuniści na czele z Mao Zedongiem. Kraj zawieszony jest w próżni – ścierają się w nim wpływy oraz interesy zachodnich mocarstw. Królestwo Brytyjskie, Stany Zjednoczone, czy Francja nie pozwalają by Chiny doczekały się statusu poważanego gracza na salonach światowej polityki. Odbija się to na sytuacji wewnętrznej, w której charakterystycznym trendem jest stale wzrastająca westernizacja życia codziennego. Warto zwrócić uwagę na szeroko rozpowszechniony w większych miastach zwyczaj przyjmowania bądź tłumaczenia dotychczasowych imion na angielskie odpowiedniki. Julia, Julian, Edward, Rachel, Trudy, Bibi – nietrudno zorientować się, że nie są to rdzenne, chińskie imiona. Analizując zachowanie ludzi związanych z główną bohaterką, jej bliskich, członków rodziny, w oczy rzuca się nieszczerość, którą naznaczona jest większość działań. Kłamstwo, oszustwo, niedomówienie są na porządku dziennym, a zdrada nie jest niczym wyjątkowym. Wiele ruchów wykonywanych jest na pokaz, bardzo istotne są odpowiednia prezencja oraz pozory. Jednocześnie nieczęsto można spotkać się ze szczerymi, autentycznymi uczuciami, do rzadkości należą głębokie więzi emocjonalne łączące kobietę oraz mężczyznę. Całość kojarzy się z melodramatem albo wspomnianym na kartach powieści japońskim teatrem , w którym aktorzy zasłaniają twarze efektownymi maskami.
Powieść często wkracza także w sferę miłości, czy raczej uczuć, jakie wywiązują się pomiędzy osobami przeciwnej płci. Rodzące się emocje są najczęściej nieporadne, ślepe, niezdarne. Dominuje egoizm, typowy jest brak empatii oraz wyczucia, niechęć do podejmowania prób zrozumienia drugiej osoby. W konsekwencji miłość, uczucie kojarzące się ze szlachetnością, altruizmem, sztuką wzajemnego poznawania się, dzielenia się sobą, zamienia się w ślepą szamotaninę, której istota skupia się na odpieraniu kolejnych, mających boleśnie ubóść ciosów, zadawanych z precyzyjną zajadłością. W tego typu toksyczne związki angażuje się główna bohaterka, która nie zaznawszy uczucia miłości od swoich rodziców musi uczyć się go od podstaw, w sposób dość bolesny – metodą prób i błędów. W rezultacie kolejne spotkania należą do tych gorzkich z natury, ulotnych i nietrwałych, kiedy nie sposób nawiązać nici porozumienia z drugą osobą. Prezentowane w tej materii doświadczenia Julii przedstawiane są w sposób bezpośredni, ocierający się wręcz o brutalność. Aborcja, liczne miłosne zawody, związek z człowiekiem okrzykniętym zdrajcą, kolaborującym z japońskim okupantem, będącym w dodatku osobnikiem zaborczym i przedmiotowo traktującym swoje partnerki, składają się na smutny obraz toksycznych emocji, które stały się udziałem Julii.
Książka stanowi bardzo mocną, dosadną lekturę, która ogromnie ciekawi, intryguje oraz kusi do odnajdywania punktów stycznych pomiędzy powieściową fabułą o życiem autorki. Jednocześnie warto nadmienić, że Gorzkie spotkanie to tylko rękopis, dzieło, które przed ostateczną publikacją nigdy nie doczekało się ostatecznego szlifu z ręki mistrza, który je stworzył. Dzięki ogromnie inspirującemu posłowiu autorstwa Song Yilanga, syna redaktorów Eileen Chang i wykonawcy ostatniej woli pisarski, czytelnik dowiaduje się, że powieść Xiaotuayuan nie została ukończona i zgodnie z testamentem autorki powinna zostać zniszczona. Zagłębiając się w lekturę Gorzkiego spotkania warto mieć świadomość, że obcuje się z dziełem niekompletnym, w którym planowane były liczne poprawki, korekty, stąd pewne zgrzyty, niedociągnięcia i niedoskonałości, słowem wszystkie chropowatości na surowej bryle, których nikt nigdy nie wypolerował. Z drugiej jednak strony utwór pozostawiony w takim niegotowym jeszcze stadium to świetna okazja śledzenia i podziwiania kolejnych etapów powstania literackiego tekstu.
Co interesujące, za sprawą komentarza Song Yilanga długa lista podziękowań i nazwisk osób, bez których utwór nigdy by nie powstał nabiera zupełnie innych barw dzięki załączonej korespondencji pomiędzy Eileen Chang a Song Qi i Kuang Wenmei. Czytelnik ma znakomitą sposobność, by dowiedzieć się, na czym może polegać udział osób postronnych w kreacji powieściowego dzieła. Racjonalna krytyka, dobre słowo, dawka otuchy, pociecha w newralgicznych momentach, etc., okazują się ważnymi składnikami, cementującymi fundamenty literackiej pracy.
Ponadto posłowie, wzbogacone o listy Eileen Chang we wspaniały sposób uzmysławia jak skomplikowanym procesem jest pisanie, czy raczej tworzenie powieści. Przelewana na papier historia zaczyna żyć własnym życiem, niekiedy gwałtownie puchnie, rozrasta się w sposób niekontrolowany, czasami zaś zamiera, kurczy się w sobie, za nic nie pozwalając się poprowadzić dalej – bezczelnie wymyka się swojemu stwórcy, igrając z nim bezwstydnie, uzmysławiając mu, że nie jest demiurgiem w pełnym tego słowa znaczeniu, bowiem jego wszechwładza i kreacyjna niezależność są tylko pozorne, bardziej postulowane niż faktyczne. Ciekawa jest także kwestia wątków autobiograficznych, które stanowią swoiste akty nagości wobec czytelnika. Fakty z przeszłości oglądane z perspektywy minionego czasu mogą budzić różne uczucia, wywoływać skrajne emocje, ale nie można ich już zmienić, wpłynąć na ich bieg. Ich prezentacja w pełnym świetle sprawia wrażenie próby pogodzenia się z nimi, akceptację dokonanych wyborów, nawet tych, których się później żałowało. Wędrówka przez własne wspomnienia to także odkrywanie na nowo swojej osoby, możliwość śledzenia zmian, do jakich w niej doszło.
Reasumując, Gorzkie spotkanie okazało się całkiem słodkim kąskiem, mimo, że nie jest to owoc w pełni dojrzały. W książce zawarto kluczowe wydarzenia i fakty, które ukształtowały życie oraz charakter Julii Sheng, alter ego Eileen Chang. Z cienia osobistych doświadczeń wyłania się także obraz Chin z okresu burzliwych przemian, szkic niespokojnych czasów w trakcie wojennej zawieruchy. Nie brakuje również psychologicznych portretów, które w ogromnej mierze powstały w oparciu o znane autorce postacie. Wydaje się, że lektura jest szczególnie godna polecenia miłośnikom chińskiej literatki, doskonale znających jej niespokojne dzieje – czytelnik zaopatrzony w dokładną wiedzę na temat życia pisarki z pewnością wyłowi niejeden zawoalowany intrygujący biograficzny smaczek, który sprawi, że barwna sylwetka Eileen Chang nabierze jeszcze większej ilości kolorów. 
  
Wasz Ambrose 



20 komentarzy:

  1. "Jesteśmy niczym kurz, który na wzburzonym wietrze historii wznosi się po to, by za chwilę opaść i gęsto zaścielić ziemię" - Twoje słowa dają wiele do myślenia... Książkę z pewnością przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie polecam tę lekturę. Wydaje mi się ona ogromnie intrygująca, tym bardziej, że ciekawe są zarówno czasy, w jakich rozgrywa się akcja jak i sama bohaterka :)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawa recenzja, książka jest intrygująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Intrygująca to świetnie słowo, które doskonale oddaje ducha tej książki. Gorąco polecam!

      Usuń
  3. Dzięki tej serii poznałam świetną książkę Wasilija Grossmana "Życie i los". Widzę, że wydawnictwo stara się w niej o dobór wartościowych pozycji, zgodnie zresztą z założeniami. Zainteresowała mnie nie tylko fabuła książki, ale też czasy w których osadzona jest akcja powieści. Zaraz mi się przypomniał Mo Yan i "Obfite piersi, pełne biodra".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znam tę serię za sprawą "Paryskiego ekspresu" i "Wdowy Couderc" Simenona, "Kontekstu" Leonarda Sciascii oraz "Dziewczyny z poczty" Zweiga (wrażenia z ostatniej lektury będą tematem mojego następnego wpisu). Na półce czekają już kolejne utwory - ja również b. cenię sobie "Nowy Kanon" :)

      Co do czasu akcji, to niestety "Obfitych piersi (...)" jeszcze nie czytałem. Znamienny jest jednak fakt, że akcja książki Chang w ogromnej mierze rozgrywa się na wybrzeżu - w Szanghaju, w Hongkongu, a więc miastach silnie "zeuropeizowanych". Narratorka kilka razy podkreślała, że im dalej w głąb lądu, tym Chiny zaczynają przybierać zupełnie inne oblicze. Aż mnie teraz świerzbi, żeby sprawdzić, gdzie toczy się akcja książki Mo Yana i przekonać się jak się to u niego wszystko przedstawia :)

      Usuń
  4. Och, a ja właśnie zaopatrzyłam się w kilka tytułów z Nowego Kanonu. Rozważałam i "Gorzkie spotkanie", ale poczułam wątpliwość i w końcu odłożyłam na miejsce. A teraz mi chyba mocno szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ja posiadam sporo książek z Nowego Kanonu, wiele dopiero czeka, żeby je przeczytać, ale akurat "Gorzkie spotkanie" to lektura mojej dziewczyny, którą kiedyś jej podarowałem. Odwiedziwszy ją niedawno, nie zaopatrzyłem się w odpowiednią ilość literackiego materiału i postanowiłem pożyczyć dzieło pani Chang, które okazało się zaskakująco intrygujące :)

      Z tej serii mogę szczerze polecić Simenona oraz Zweiga. Sciascia też był ciekawy, chociaż akurat o jego książce nie skrobnąłem ni jednego zdania :)

      Usuń
    2. Nie, nie. Na pierwszy ogień poszli Themerson, Kosztolányi, Queneau i Blecher. A reszta może sobie zaczekać.

      Usuń
    3. Na Blechera cały czas czatuję - cierpliwie czekam aż pojawi się w Składnicy Taniej Książki. Czekam na Twoje wrażenie płynące z lektury tych powieści :)

      Usuń
  5. Wygląda na interesującą pozycję. Tło i szczególiki takiej książki pewnie będą równie interesujące, co warstwa pierwszoplanowa.

    Ciekawe, czy na okładce to autorka. Świetnie zrobiony portret.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, o takiej jednorodnej warstwie pierwszoplanowej trudno wręcz mówić. Książka to w ogromnej mierze skakanie po osi czasu, przypadkowe odgałęzienia wspomnieć, etc. Nie zmienia to faktu, że lektura zaiste jest b. interesująca.

      Zdjęcie na okładce zostało wykonana przez Dominica Songa, współczesnego fotografa. Uwieczniona modelka to Cheong Sam. Tutaj można podziwiać całą sesję z panią Cheong Sam w roli głównej:
      http://tnij.com/KHpax

      Usuń
  6. W sytuacjach takich jak ta (chodzi mi o niespełnienie woli autorki w kwestii zniszczenia utworu) zawsze mam mieszane uczucia. Nie jako czytelnik, nie mam żadnych wyrzutów sumienia, gdy czytam książkę, której autor nie chciał, by była czytana. Po prostu zastanawiam się, co sam bym zrobił, gdyby przyjaciel-pisarz prosił mnie o coś takiego. I dochodzę do wniosku, że postąpiłbym zgodnie z jego wolą. Według mnie to jest bardziej w porządku, choć zdaję sobie sprawę, że z takim podejściem świat zostałby pozbawiony wielu znaczących literackich pozycji. Ale czego oczy nie widzą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, ta kwestia jest ogromnie interesująca. Z tego też względu książka wydana przez W.A.B. jest tak wartościowa - w posłowiu, Song Yilang wykonawca ostatniej woli autorki tłumaczy się ze swojej decyzji, tzn. dlaczego zdecydował się opublikować tę powieść. Jego argumentacja jest bardzo obszerna i dość przekonująca.

      Usuń
    2. Każdy święty ma swoje wykręty. Albo wykonujemy instrukcje zawarte w testamencie. albo nie.

      Usuń
  7. Coś mi się zdaje, że będę musiała ulec pokusie i kupić tę książkę w D., do pary z "Czerwoną różą", która ogromnie mi się podobała. Co prawda jesteś jedną z nielicznych osób, którym "Gorzkie spotkanie" przypadło do gustu, ale nic to, trzeba sobie wyrobić zdanie.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ja z kolei zaczynam poważnie rozmyślać nad zakupem "Czerwonej róży", tym bardziej, że ta książka wywarła na Tobie dobre wrażenie. Co do "Gorzkiego spotkania" to sama lektura wydawała mi się na początku dość trudna z uwagi na narrację i te wariacje na osi czasu, ale dość szybko przywykłem to niecodziennej formy, tak, że mogłem skoncentrować się na treści, która była b. interesująca :)

      Usuń
    2. Nie wiem, czy właśnie ten inny sposób narracji nie pociąga mnie najbardziej.;) Azjaci potrafią pisać bardzo "egzotycznie", czasem miewam z tym kłopoty, z drugiej strony warto czasem wyjść poza własne przyzwyczajenia.
      "Czerwona róża" napisana jest tradycyjnie, przyjemnie się ją nawet czyta.

      Usuń
  8. Wymagająca lektura, brzmi zacnie :) A muszę się przyznać, że te chropowatości brzmią intrygująco, wcale nie odstraszają. Trochę tak, jakby się przyglądać artyście przy pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Świetnie to ujęłaś - książka jest dopiero w stadium tworzenia i można doskonale zaobserwować jak wiele wysiłku i trudu artysta musi włożyć w końcowe szlify :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)