Przechadzając się nabrzeżem Kanału Piastowskiego zobaczyłem taką oto tablicę. Rozglądałem się ja, rozglądała rodzina... i nic! Konia z rzędem temu, kto onego cumownika zobaczy. Poza momentem cumowania oczywiście. Nie wspominam już, że w chwili zagrożenia i zapotrzebowania na oną apteczkę nie ma czasu na rozglądanie i pomijam fakt, że skoro w sezonie na ulicach słychać głównie niemiecki, to polskojęzyczna tablica chyba nie do końca spełnia swoją rolę.
Czepiasz się, pewnie jest procedura, która mówi, ze należy określić miejsce przechowywania apteczki, a to czy cumownik żyje, bywa na przystani, kim jest rzeczony cumownik (??) to kwestie nieuregulowane prawnie,ergo nieistotne.
OdpowiedzUsuńNiedawno u mnie w pracy z centralnych schodów spadła pani dyrektor, na tyle nieszczęśliwie, że straciła na moment przytomność. Portier momentalnie zadzwonił do tzw. pełnomocnika ds. BHP mówiąc o upadku i prosząc o przyjście. Pani od BHP opieprzyła go na czym stoi za niewłaściwe wezwanie pomocy; należało zgłosić wypadek w wyniku upadku ze schodów a nie zaledwie 'bo pani dyrektor spadła ze schodów'. Procedura musi być zachowana i tyle!
Dokładnie. Diabeł zawsze tkwi w szczegółach, a na procedurach zbudowano między innymi SS ;)
Usuń
OdpowiedzUsuńTo pewnie informacja dla załóg przybijających do brzegu :))
Dobre :)
UsuńMoże Pan cumownik akurat gdzieś zacumował i dlatego nie było go w pobliżu :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń