Strony

poniedziałek, 15 lipca 2013

Wymazane historie

Okładka książki Gumy 

Gumy

Alain Robbe-Grillet


Tytuł oryginału: Les Gommes
Tłumaczenie: Leszek Kossobudzki
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron: 271
 
 
 
Pisząc o nowej powieści (z francuskiego nouveau roman), zwanej też powieścią obiektywną, powieścią fenomenologiczną lub antywpowieścią, nie sposób jest nie wymienić nazwiska Alaina Robbe-Grilleta. Podobnie, wspominając o tym francuskim artyście, niemożliwe jest uniknięcie nawiązania do nouveau roman. Obie rzeczy – człowiek i idea – wzajemnie się przeplatają i są ze sobą nierozerwalnie powiązane. Antypowieść, o której założeniach wspominałem szerzej przy okazji omawiania sztandarowego utworu tego nurtu, Żaluzji, charakteryzuje się silną koncentracją na opisie przedmiotów, rozmyciu wątków fabularnych. Świat przedstawiony budowany przez narratora, pozbawiony jest jakichkolwiek elementów filozoficznych, czy osądów moralnych. Zdarzenia są często odtwarzane z mechaniczną precyzją, przypominającą oko kamery, dlatego, przynajmniej pozornie, posiadają one znamiona obiektywizmu. W toku dalszej lektury łatwo się jednak przekonać, że już sam wybór przedstawianych faktów, sposób ich suchej i beznamiętnej prezentacji jest, bo przecież być musi, subiektywny. Prezentując dane wydarzenia, odtwarzając wybraną historię w ten a nie inny sposób, narzuca się schemat myślowy, zgodnie z którym najprościej jest odczytać przyswajane dane. W przypadku Żaluzji, mamy ponadto do czynienia z niemiłosiernym szatkowaniem fabuły, mieszaniem jej, przywoływaniem jej fragmentów w przypadkowej kolejności. Innym popularnym zabiegiem jest wykorzystanie rozwiązań literackich, znanych powszechnie z romansów, czy kryminałów, tak jak ma to miejsce w innej powieści Robbe-Grilleta, Gumy.

Gumy, to na pierwszy rzut oka klasyczna proza detektywistyczna. Agent specjalny Wallas zostaje wysłany do niewielkiej, portowej mieściny, aby rozwikłać zagadkę śmierci miejscowego notabla, Daniela Duponta, który prawdopodobnie jest kolejną ofiarą anarchistycznej organizacji, eliminującej persony ważne dla życia ekonomicznego oraz gospodarczego kraju. W toku całej powieści nie dowiemy się, czym dokładnie kieruje się ugrupowanie, jego ideologia cały czas owiana jest mgłą tajemnicy. Można zatem odnieść wrażenie, że anarchiści są jedynie kolejnym elementem dekoracji, to trupa aktorska, która ma do odegrania swoje role, by następnie zniknąć i odejść w niebyt.

Domniemane morderstwo zostało popełnione o godzinie 7.30 wieczorem. Wallas rozpoczyna śledztwo rano i trwa ono cały dzień, aż do godziny 7.30. Akcja powieści rozgrywa się zatem w przeciągu jednej doby – zamknięcie fabuły następuje w momencie, gdy zegarek Wallasa, który zaciął się i stanął na 7.30, rusza dokładnie 24 godziny później. Całość przypomina zatem koło – zamknięty cykl, który powtarza się w nieskończoność.

Sprawa, która przypadła w udziale Wallasowi nie należy do najłatwiejszych. Początkowo dochodzenie prowadził miejscowy komendant policji, który na wyraźne polecenie władz, zaprzestał wszelkich działań i oddał się do dyspozycji Wallasa. Trudno jednak mówić o jakiejkolwiek pomocy, szczególnie w przypadku, gdy na miejscu zbrodni nie zastano ciała – wg zeznań doktora, ranny Dupont zdołał wezwać pomoc i zmarł dopiero w szpitalu, na skutek odniesionej rany postrzałowej. Śledztwo ma zatem charakter stricte poszlakowy. Niby jest trup, chociaż ciało widział jedynie lekarz, prywatnie znajomy Duponta. Jest również motyw – Dupont, na co dzień profesor ekonomii, uznany specjalista, którego śmierć w pewnym stopniu zdestabilizowałaby gospodarkę kraju, idealnie wpasowuje się w profil osobowości, mordowanych uprzednio przez anarchistów. Jest również i zabójca – widać dość nieostrożny i trochę niedoświadczony – na miejscu zbrodni pozostały odciski palców oraz wyraźne ślady cudzej obecności. Dlaczego zatem dochodzenie jest takie trudne i mozolne?

Agent Wallas był już w mieście, do której teraz wezwały go sprawy zawodowe. Jako dziecko odwiedził je z matką, jednak wspomnienia z podróży są bardzo mgliste i niewyraźne. Wallas, miłośnik spacerów, większość wizyt, niezbędnych w toku prowadzonego śledztwa, odbywa na piechotę. Ale miasto wydaje się mało przyjazne i bardzo niechętnie odkrywa swoje tajemnice. Ulice, budynki, skrzyżowania – wszystko jest do siebie bardzo podobne, zlewa się tak, że Wallas bez przerwy błąka się i co rusz gubi drogę. Od czasu do czasu, ale bardzo niechętnie, Wallas, który nie chce ujawniać ani swojej tożsamości ani misji, jaka przywiodła go do miasta, pyta o wskazówki miejscowej ludności. Wyjaśnienia jak dotrzeć do poszczególnych budynków, instytucji, czy osób okazują się najczęściej bezużyteczne, tak, że agent ciągle miota się bezsilnie po obcym mieście, które z biegiem czasu zaczyna przypominać skomplikowany labirynt, chciwie wysysający siły i energię z uwięzionej w nim ofiary. Wallas coraz bardziej przypomina elektron – pozornie wolny i swobodny, ale krążący po z góry ustalonym orbitalu, którego absolutnie nie jest w stanie opuścić.

Zapętlone miasto ze swoimi bliźniaczo podobnymi ulicami nie jest jedyną zmorą Wallasa. W miarę postępowania dochodzenia, poprzez zeznania kolejnych przesłuchiwanych, okazuje się, że agent specjalny jest zaskakująco podobny do sprawcy przestępstwa. Tożsamość coraz bardziej znużonego Wallasa zaczyna się powoli rozpływać, tak, że staje się ona bezkształtną masą, gotową przyjąć dowolną formę. Osobowość Wallasa zostaje zdominowana przez obezwładniającą siłę miasta, która wzmaga u agenta bierność oraz apatię. Śledztwo zaczyna toczyć się coraz wolniej, kolejne kroki zdają się nie przynosić oczekiwanych rezultatów. Wallas zaczyna marnować czas na mało istotne szczegóły, których rozwikłanie nie może zbliżyć go do rozwiązania zagadki. Ciąg przyczynowo skutkowy przypomina ten znany z gombrowiczowskiego Kosmosu. Niby poszczególne wydarzenia, które sprawiają wrażenia ważnych dla prowadzonego śledztwa, splatają się ze sobą wzajemnie, pozostając w pewnych koneksjach, jednak zebrane do kupy, nie tworzą niczego poza chaotyczną i bezładną mieszaniną, której sens pozostaje nieuchwytny. Zatem prowadzący śledztwo musi wziąć sprawy w swoje ręce i uzupełnić schemat, w którym ciągle widnieje poważna luka.

Narrator prowadzi z czytelnikiem swoistą grę. Śledztwo, które z biegiem czasu zdaje się mieć coraz mniejszy sens, bezładne i niezorganizowane przeplatane jest z geometrycznym ładem i porządkiem, jaki objawia się w słynnych opisach francuskiego pisarza. Szczegółowy rozkład pokoju Duponta, precyzyjny opis krzeseł rozstawionych w kawiarni jest konfrontowany z coraz bardziej nielogicznym postępowaniem czynnika ludzkiego, który reprezentuje agent specjalny Wallas.

Krótko reasumując, przyznam szczerze, że Gumy w pełni zaspokoiły moje oczekiwania, które zostały bardzo mocno rozbudzone po lekturze Żaluzji. Gumy to druga książka w dorobku francuskiego artysty i widać, że styl nouveau roman nie rozkwitł w niej jeszcze w pełnej krasie. Akcja powieści rozprowadzona jest dość płynnie, tak, że czytelnikowi stosunkowo łatwo jest za nią podążać, chociaż momentami pojawiają się fragmenty, które stanowią domniemany przebieg wydarzeń. Zabiegi znane z Żaluzji, a więc odtwarzania tych samych wydarzeń z różnych perspektyw, bardzo swobodne dysponowanie czasem akcji, są stosowane w Gumach w zdecydowanie mniejszym stopniu. Mimo wszystko, książka pozostaje lekturą absorbującą sporo czytelniczej uwagi, tak, że należy się przy niej dość mocno skoncentrować. Robbe-Grillet chętnie bawi się z czytelnikiem, puszczając do niego oko czy to poprzez nawiązania do klasyki kryminalnego gatunku, odwołania do mitów, czy słowne zabawy, której najlepszym przykładem jest sam tytuł – bohater Gum, agent Wallas, przy okazji prowadzonego śledztwa, z niewyjaśnionych w powieści przyczyn, szuka w mijanych sklepach papierniczych profesjonalnej gumki do mazania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)