Strony

piątek, 7 czerwca 2013

Loty i odloty

Okładka książki Dom przy Alien Avenue 

Dom przy Alien Avenue

Andrzej Dudziński

Wydawnictwo: Videograf II
Liczba stron: 255
 
 
 
 
 
 
Emigracja to dobrowolne opuszczenie granic swojego kraju. Część spośród tych, którzy się na nią decydują, są motywowani przyczynami politycznymi, jednak zdecydowana większość gnana jest powodami ekonomicznymi. Niektórzy ludzie rozstają się ze swoimi rodzinami licząc, że uda im się znaleźć godziwe zajęcie, które pozwoliłoby odłożyć nieco grosza i tryumfalnie powrócić do ojczyzny, w blasku nabytych bogactw. Jeszcze inni z kolei zakładają stałą zmianę miejsca zamieszkania, w którym można zacząć od początku całe swoje życie. Nieznane kusi wachlarzem możliwości, które w zupełnie nowej lokalizacji wydają się wprost nieograniczone. Zjawisko emigracji nie jest obce i naszej ojczyźnie. Polacy migrowali z przyczyn politycznych, np. po upadku kolejnych, nieudanych powstań oraz ekonomicznych. Ten drugi typ emigracji był szczególnie popularny za czasów PRL, kiedy to kraje zachodnie roiły się jako raje, krainy opływające mlekiem i miodem. Niewątpliwie jednym z mitycznych lądów, do którego wstęp mieli niestety tylko nieliczni wybrańcy, były Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

Sny i marzenia mają to do siebie, że niestety, ale rzadko kiedy się one spełniają. Nie inaczej jest w przypadku emigracji. O tym jak wygląda jej prawdziwe oblicze, o tym, że w życiu na obczyźnie jest zdecydowanie więcej cieni niż blasków traktuje książka Dom przy Alien Avenue polskiego pisarza osiadłego w Chicago, Andrzeja Dudzińskiego.

Jerzy, główny bohater powieści, której akcja rozgrywa się w latach ’80 XX wieku, to student filologii oraz początkujący pisarz, mający już za sobą literacki debiut. Jego ojciec Józef, uznany krakowski kardiochirurg, decyduje się na wyjazd za granicę, do Stanów Zjednoczonych, kuszony wizją niebotycznych zarobków, dzięki którym jego rodzina mogłaby żyć na jeszcze lepszym poziomie niż dotychczas. Opiekujący się matką Jerzy, po 5 latach, które upłynęły od wyjazdu odwiedza swojego tatę w trakcie wakacji, pragnąc na własne oczy przekonać się jak wygląda życie w mitycznej Ameryce. Mimo, że obraz, który zastaje po przyjeździe, od samego początku szokuje oraz przeczy jego dotychczasowym wyobrażeniom, Jerzy postanawia zostać w kraju pierwszej na świecie konstytucji na dłużej.

Ojciec Jerzego mieszka w Chicago, mieście, stanowiącym największą polską kolonię w USA. Niestety kłopoty językowe, problemy z przedłużeniem wizy oraz brak odpowiednich znajomości, które szczególnie na początku pobytu są niezbędne, dotychczasowy lekarz, będący świetnym fachowcem w swoim zawodzie, zmuszony jest podjąć się ciężkiej i męczącej pracy fizycznej. Robota na budowie okazuje się jedynym zajęciem, na jakie może liczyć emigrant bez języka oraz z nieważną wizą. Aby powiązać jakoś koniec z końcem, tj. by opłacić wszelkie rachunki, uiścić opłatę za lokum oraz by wysłać jeszcze kilkaset dolarów rodzinie, Józef zmuszony jest podjąć się dodatkowego zajęcia. W efekcie, przy 16 godzinach pracy na dobę, czasu starcza mu jedynie na to, by zjeść szybki posiłek pomiędzy jedną robotą, a drugą oraz wyspać się przed kolejnym, męczącym dniem. O nauce języka nie ma właściwie co marzyć. Brakuje czasu, brakuje gotówki, brakuje przede wszystkim sił. Życie Józefa, pogrążonego w wirze codziennej harówki, powoli przecieka między palcami. Egzystencja to suma mechanicznych odruchów, jedzenie, sen, picie, na której i tak ledwie starcza energii. Nietrudno wyobrazić sobie, jaki wizerunek ojca ogląda Jerzy po 5 latach takiej mordęgi. Nie jest to zadbany i elegancki kardiochirurg z delikatnymi dłońmi, które wprawnie dzierżą skalpel. Obecnie, w rękach, kiedy nie są one zajęte pracą, najczęściej gości kieliszek wódki. Każdy łyk alkoholu uśmierza nieco ból i zmęczenie oraz pozwala zapomnieć o trudnej sytuacji, z jaką boryka się Józef. O powrocie do ojczyzny nie ma na razie mowy – zaoszczędzonych pieniędzy wciąż jest za mało, by móc pokazać się w domu z podniesioną głową.

Relacja, jaka panuje pomiędzy ojcem a synem tuż po przyjeździe Jurka jest dosyć chłodna. Pierwszy z nich ma świadomość, jak wygląda w oczach swojego syna, wymizerowany, wycieńczony i zarośnięty, drugi nie potrafi ukryć rozczarowania oraz lekkiej pogardy. Józef, wiedząc, że jest już praktycznie bez szans na poprawę swojego losu, ale świadom równocześnie możliwości, jakich w jego mniemaniu daje Ameryka, namawia usilnie swojego potomka, by rozpoczął intensywną naukę języka oraz kontynuował karierę pisarską po angielsku. Jurek, owszem zostaje w Stanach, ale z biegiem czasu jego życie zaczyna bardziej przypominać życie ojca.

Dzięki Jurkowi, który jak na porządnego pisarza przystało, jest bardzo wrażliwym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości, otrzymujemy wnikliwą analizę zachowań ludzi przebywających poza granicami swojego kraju. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to oczywiście rozluźnienie kontaktów międzyludzkich. W przypadku, kiedy ukochana żona jest odległa o kilka tysięcy kilometrów, a człowiek przez kilka lat pozostaje sam, naturalne jest, że zaczyna on poszukiwać ciepła oraz troski u innych osób. Ponadto, wielu przybyłych do USA karmi się świadomością, że są oni tutaj tylko przejazdem, chwilowo. Skok w bok, zdrada, łatwo zatem ujdą na sucho. Trudno przecież na poważnie przyjmować krytykę, czy wyrazy potępienia od ludzi, których prawdopodobnie spotyka się pierwszy i ostatni raz w życiu. Wielu emigrantów zaczyna prowadzić podwójne życie. Długie i tęskne listy do ukochanej bądź ukochanego przeplatane są intymnymi chwilami, spędzanymi z osobami, które są tu i teraz, do których można się przytulić, z którym można porozmawiać twarzą w twarz. Co ciekawe, egzystencjalny dualizm jest dostrzegany i krytykowany dopiero dla postronnych, nowoprzybyłych obserwatorów. Dla tych, którzy w USA są już dłużej, efemeryczne związki to naturalna kolej rzeczy.

W oczy rzuca się również fakt, że emigracyjna rzeczywistość jest o wiele bardziej bezwzględna i brutalna niż jej peerelowski odpowiednik. Człowiek bez wizy jest traktowany w Stanach gorzej niż zwierze. Nie ma on żadnych praw, nie przysługują mu żadne przywileje. Trzeba się pilnować na każdym kroku, należy również uważać na innych ludzi. Wystarczy jeden telefon do Urzędu Deportacyjnego i cała przygoda dobiega końca. Człowiek żyje zatem w ciągłym napięciu, bezustannie towarzyszy mu strach oraz niepewność jutra. Oczywiście pośród takich desperatów zawsze znajdą się osobnicy, którzy potrafią bezwzględnie wykorzystać naiwność swoich rodaków. W polonijnym środowisku roi się od oszustów oraz naciągaczy. Papiery niezbędne do legalnego pobytu – proszę bardzo, ale należy się liczyć z kosztami, które mogą w każdej chwili niespodziewanie wzrosnąć. Szuka pani pracy – służę uprzejmie, tylko sama pani wie, potrzebuję troszkę środków, by jakoś zadziałać w tej kwestii tu i tam. Potrzebuje pan prawnika – znam znakomitego fachowca, który za stosowną kwotę zajmie się pana sprawą. Lewe dokumenty za horrendalne opłaty, ocierające się o handel niewolnikami pośrednictwo na rynku pracy – oto obraz Polaków za granicą, którzy starają się naciągnąć swoich rodaków w każdy możliwy sposób. Dudziński uzmysławia czytelnikowi z bezwzględną szczerością, że Polacy największej krzywdy poza granicami swojego kraju doznają ze strony swoich ziomków.

Świadomość chwili, epizodyczność pobytu w miejscu, w którym jesteśmy anonimowy okazuje się również asumptem do wyzbycia się wszelkich skrupułów. Większość pragnie nachapać się do przesytu w możliwie jak najkrótszym czasie. Kradzież towarów z miejsca pracy, nie płacenie rachunków, zaciąganie kredytów, których nie ma zamiaru się spłacić, fałszowanie zaświadczeń niezbędnych do wyłudzenia ubezpieczenia należą do całego wachlarzu działań, pozwalających osiągnąć upragnione pieniądze, które to przecież są najświętszym celem zamorskich wojaży.

Książka ma charakter obrazów codzienności z życia Jurka oraz poznanych przez niego osób. Kolejne, dosyć krótkie rozdziały, noszą tytuły imion bohaterów, których sylwetki przybliża nam autor. Jest to bardzo adekwatna forma kompozycji, która umożliwia czytelnikowi wielowymiarowe spojrzenie na polonijną rzeczywistość.

Reasumując, Andrzej Dudziński stworzył naprawdę przejmującą powieść, którą czyta się z niekłamaną niechęcią oraz obrzydzeniem. Większość wykreowanych bohaterów jest zła i zepsuta do szpiku kości. Dominuje fałsz, obłuda oraz zimna obojętność. Na podstawie lektury książki życie na emigracji jawi się jako egzystencja w dżungli, w której na każdym kroku czyha na nas niebezpieczeństwo. Ludzkie uczucia, pokroju przyjaźni, czy szczerości są tutaj na wagę złota, niestety trafiają się niezmiernie rzadko. Dudziński odmalowuje bardzo negatywny obraz Polaków na obczyźnie. Emigracja przypomina hazardową rozgrywkę – zdecydowana większość graczy przegrywa, tracąc zdrowie, pieniądze, a niekiedy i życie, a tylko niektórym, albo prawdziwym szczęściarzom, a najczęściej zwykłym niegodziwcom udaje się osiągnąć sukces.

P.S. Książkę nabyłem w księgarni Matras w promocyjnej cenie 9,90 zł. 

Wasz Ambrose 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)