Strony

poniedziałek, 25 marca 2013

Kurunkus kan dan bera

Okładka książki Chłopak z Birmy 

Chłopak z Birmy

Biyi Kandele

Tytuł oryginału: Burma Boy
Tłumaczenie: Wojsław Brydak
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Liczba stron: 192







Wiek XX to burzliwy okres w dziejach ludzkości, która w tym czasie przeżyła dwie wojny światowe, dekolonizację, liczne rewolucje społeczne oraz obyczajowe. Mniej więcej od połowy lat ’50 XX wieku, kolejne afrykańskie kolonie zaczęły zrzucać imperialistyczne jarzmo. Niczym grzyby po deszczu pojawiały się nowe kraje. Wraz z nimi na światło dzienne wychodzili m. in. pisarze, tworzący kulturę danego państwa. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że literatura afrykańska, która egzystuje od dobrych kilku dekad, to w Polsce nadal teren stosunkowo słabo zbadany. Na naszym rynku wydawniczym rzadko możemy napotkać pozycje autorstwa rdzennych mieszkańców Afryki. Zdecydowanie częściej zdarza się trafić na książki Europejczyków, urodzonych jeszcze w kolonialnej Afryce, którzy przedstawiają nam historię Czarnego Lądu w oparciu o własne doświadczenia. Mnie osobiście do tej pory zdarzyło się przeczytać tylko jedną powieść, stworzoną przez afrykańskiego pisarza (traktujący o problemie apartheidu Trudny wybór autorstwa obywatelki RPA, Nadine Gordimer, która po prawdzie jest córką żydowskiego imigranta z Litwy oraz Angielki). Zatem kiedy nadarzyła się okazja, by poznać innego artystę z Czarnego Lądu, z przyjemnością z niej skorzystałem.

Biyi Bandele, rocznik 1967, to urodzony w Kafanchanie nigeryjski pisarz, absolwent Obafemi Awolowo University w Lagos, od roku 1990 przebywający na stałe w Londynie. Jest on autorem powieści Chłopak z Birmy, opowiadającej o udziale oddziałów afrykańskich w walkach o Birmę w czasie II Wojny Światowej. Książka powstała na kanwie historii ojca Biyi Bandele, który jako młody dzieciak brał udział w kampanii birmańskiej.

Ali Banan, główny bohater powieści, to 14-letni młodzieniec, który porzuca praktyki u kowala, aby w ślad za dwójką przyjaciół zaciągnąć się do formowanej armii żołnierzy afrykańskich, która miała walczyć w Birmie pod sztandarem brytyjskim. Co oczywiste, niedojrzały i niedoszły kowal zupełnie nie jest świadom, co czeka go w odległej, zajętej przez Japończyków krainie. Ali, z emocjonalnego punktu widzenia, to nadal dziecko, które bardziej koncentruje się na teraźniejszości, życiu tu i teraz – nie jest on w stanie wychodzić myślami zbyt daleko na przód, dlatego, przynajmniej początkowo, nie potrafi on patrzeć na wojnę, na którą wyrusza inaczej, jak tylko na sposobność, aby połączyć się z kolegami, stanowiącymi dla niego najbliższe mu osoby. Upór i determinacja Alego pokonują kolejne przeszkody, łącznie ze sprzeciwem przyjaciół, którzy nie chcą, by młodszy kolega zaciągał się do armii, w rezultacie, po drobnych zawirowaniach, Ali trafia do sławetnych czinditów (chinditów).

Czindici, czyli walcząca na froncie indyjskim wielonarodowa brytyjska formacja specjalna, określani byli często mianem duchów dżungli. Twórcą czinditów był legendarny generał brytyjski Charles Wingate, który wcześniej wsławił się m.in. powołaniem Special Night Squads, oddziałów żydowskich ochotników, którzy na terenie zarządzanej przez Brytyjczyków Palestyny walczyli z arabskimi terrorystami. Orde Wingate działał także w Etiopii, gdzie utworzone przez niego Siły Gideona odnosiły spektakularne sukcesy w starciach z faszystowskimi Włochami – największym było odbicie stolicy Etiopii, Addis Abeby. Sylwetka tego niezwykłego żołnierza została całkiem ciekawie odmalowana przez Bandele. Jednak czytelnikowi Chłopaka z Birmy dane jest poznać charyzmatycznego generała z zupełnie innej, bardziej ludzkiej perspektywy. Bandele prezentuje Wingate’a jako człowieka kontrowersyjnego oraz przede wszystkim zagubionego, pogrążonego w głębokiej depresji. Sylwetka generała owiana jest mgiełką tajemnicy, bowiem nieznane są przyczyny wyraźnych znamion cierpienia psychicznego oraz gryzących go wyrzutów sumienia.

Postać Wingate’a jest o tyle intrygująca, że nie był on osobą ani popularną, ani lubianą w wyższych kręgach dowódczych. Zasługi generała oraz dowodzonych przez niego czinditów starano się deprecjonować oraz umniejszać. A wiedzieć należy, że owa formacja, mimo, że w walkach z Japończykami nie odnotowywała już tak efektownych zwycięstw jak choćby Siły Gideona, to znaczącym stopniu przyczyniła się do złamania psychiki wroga. Dotychczas to właśnie Azjaci uchodzili za mistrzów prowadzenia walk w dżungli – byli oni niekwestionowanymi królami polowania. Dopiero ryzykowne akcje prowadzone na tyłach wroga, zakrojona na szeroką skalę dywersja czinditów, pozwoliła obalić mit o tym, że w gęstych lasach równikowych armia japońska jest nie do pokonania. Liczne operacje militarne, których celem było odcinanie dróg zaopatrzenia, niszczenie połączeń kolejowych, etc. może nie zawsze kończyły się sukcesami duchów dżungli, jednak sukcesywnie podkopywały pewność siebie japońskiego okupanta. A co chyba najbardziej interesujące z całej historii, dzieło Wingate’a zostało w pełni docenione dopiero kilka lat po zakończeniu II Wojny Światowej, kiedy to na język angielski zostały przetłumaczone zapiski oraz pamiętniki członków Sztabu Generalnego Cesarskiej Marynarki Wojennej. Wynikało z nich niezaprzeczalnie, że to właśnie czindici odegrali kluczową rolę w pokonaniu Japończyków. Jak zatem widać, nawet na wojnie ludźmi często rządzi zazdrość oraz małostkowość, a najlepszym sprzymierzeńcem w walce o dobre imię i pamięć okazać może się śmiertelny wróg. Niestety samemu generałowi nie dane było doczekać tej chwili, bowiem zginął on w katastrofie lotniczej, jeszcze w czasie II Wojny Światowej.

Powieść Chłopak z Birmy zawiera całkiem sporą ilość informacji na temat czinditów oraz samego Charlesa Wingate’a, a mimo to nie traci ona wielowymiarowości i z pewnością nie można traktować ją jedynie jako monografii poświęconej legendarnej formacji wojskowej. Dzieło Bandele to przede wszystkim znakomite studium zachowań ludzkich w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Nigeryjski pisarz umiejętnie prezentuje jak ogromne spustoszenie w psychice ludzkiej powoduje wojna. Człowiek nie jest automatem i jako istota zdolna do empatii oraz uczuć wyższych nie jest w stanie na dłuższą metę znieść ciągłego napięcia, bezsensownej przemocy oraz konieczności mordowania innych ludzi. Prędzej czy później coś się zatnie i działająca dotychczas bez zarzutów maszyna do zabijania stanie się tylko zużytym, pustym psychicznie wrakiem. Prowadzenie walki na dłuższą metę, szczególnie z perspektywy mięsa armatniego, tj. rzucanego na pierwszą linię walk żołnierza, z biegiem czasu zaczyna jawić się jako coraz bardziej bezsensowna szamotanina, której ostatecznym celem jest wyłącznie śmierć. Śmierć, która może uderzyć w każdej chwili i zabrać każdego. Śmierć, której za wszelką cenę próbujemy uniknąć zarówno my, jak i nasi wrogowie. I chyba właśnie do tego wszystko się redukuje – nie chcemy zginąć, a żeby mieć gwarancję, że przetrwamy, musimy zabijać przeciwnika. Żadnych ideałów, żadnych wzniosłych haseł, żadnych sztandarów, żadnych dogmatów. Po prostu chęć przetrwania. Przetrwania, które uwarunkowane jest zgładzeniem bliźniego po drugiej stronie barykady. Czy jest coś gorszego niż doprowadzenie człowieka to takiego właśnie stanu? W imię czego ośmielamy się to robić?
Reasumując krótko, rzeknę, że Chłopak z Birmy to książka bardzo dobra. Czyta się ją błyskawicznie zarówno ze względu na stosunkowo skromną objętość oraz wyborne pióro Bandele, które nie nuży, ani nie nudzi. Pisarz świetnie oddał nastrój wojny, bezustanną presję psychiczną, przytłaczającą żołnierzy. Bandele zaimponował mi również tym, że napisał typową książkę pacyfistyczną o antywojennym wydźwięku, mimo braku bezpośrednich zarzutów pod adresem sensu prowadzenia działań wojennych – to typowe dla mistrzów pióra, do grona których Bandele z pewnością niebezpodstawnie pretenduje. Wrażenie robi również realizm opisu walk oraz żołnierskich nastrojów – niemal namacalne jest poczucie braterstwa, scalające i cementujące grono przypadkowych ludzi, których losy, gdzieś na nieznanym i odległym kontynencie splotła wojna ustawiając ich po tej samej stronie barykady. Wreszcie, dzieło Bandele to piękny bildungsroman, czyli książka o dojrzewaniu, formowaniu się świadomości głównego bohatera – proces ten w niezwykle hardych warunkach wojennych zachodzi zdecydowanie szybciej i gwałtowniej, niż ma to miejsce w przypadku większości młodych ludzi. Z jakiej perspektywy by na ten problem nie spojrzeć, za każdym razem okazuje się, że wojna jest złodziejką dziecięcej naiwności, ufności oraz beztroski.

W zasadzie to chyba wszystko, co chciałem powiedzieć. Pora ściąć łeb szczurowi. Kurunkus kan dan bera, jak to się ładnie mówi w języku nigeryjskim na zakończenie wszelakich opowieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)