Rroaghr
Jakub Dziwior
Wydawnictwo: My Book
Liczba stron: 197
Powieść Rroaghr to oficjalny debiut pisarski Jakuba Dziwiora. Sam autor to, przynajmniej póki co, persona raczej anonimowa w książkowym światku, chociaż co do jego zdolności władania piórem nie można mieć żadnych wątpliwości, szczególnie, gdy miało się styczność z artykułami jego autorstwa, publikowanymi na łamach satyrycznego serwisu internetowego Wielka Rzeczpospolita pod pseudonimem Red_81. Płodzone przez niego teksty zawsze charakteryzowały się lekkością oraz specyficznym humorem. Nie inaczej jest w przypadku jego pierwszej powieści.
Rroaghr, bo z pewnością
pierwsze, co przykuwa czytelniczą uwagę, jest szalenie zagadkowy i
równie trudny do odczytania tytuł, to imię głównego bohatera, młodego
drwala z plemienia Swargów. Uprzedzając pytanie o to niewątpliwie
dziwaczne zawołanie, wyjawię, że w książce pojawia się kilka wersji na
temat jego pochodzenia, z czego zdecydowanie najlepsza w moim mniemaniu
brzmi następująco: Inni twierdzili, że gdy po trzech dniach narodzin
syna świętowaniu ojciec Rroaghra przed kapłanem stanął, jedynie to w
stanie z siebie był wydusić, zanim w świńskim korycie ukojenie żołądka
sfatygowanego był znalazł. W każdym bądź razie, rodzina oraz znajomi zwracają się zdrobniale do bohatera Rory.
Młodzian ów charakteryzuje się niezbyt wysoką lotnością umysłu i, o
gorzka ironio, wyraźnie wbrew swojej woli zostaje wplątany w intrygę
bogów, którzy nie mogąc prowadzić ze sobą bezpośredniej walki, decydują
się wyjaśnić swoje animozje za pomocą rąk zwykłych i zawsze w takich
sytuacjach pokrzywdzonych śmiertelników.
W takich właśnie okolicznościach autor
zabiera nas w równie ciekawą, co zabawną podróż po wielkiej krainie
Allemanii. Wspólnie z narratorem będziemy świadkami serii konfliktów,
które targną cesarstwem Allemanii, krwawą walką o sukcesję po
przedwcześnie zmarłym, prawowitym władcy, doskonale znaną nam z historii
europejskich dworów. Wędrować będziemy po świecie ogarniętym wojenną
zawieruchą, weźmiemy udział w niejednym starciu zbrojnym. Co ciekawe,
znajdziemy się także poza krańcami oficjalnie uznawanego świata, skąd
zresztą sam Rory pochodzi.
Ponadto dzięki powieści dowiemy się
także, jak to się mogło stać, że we wspomnianym kraju cały panteon bóstw
został zastąpiony przez wiarę w Jedynego i Wielkiego. Światło dzienne
ujrzy sekret, jakim cudem Lucek, czyli były bóg spadających szyszek
został tym owym Wielkim i Jedynym. Być może dla niektórych czytelników,
ta właśnie niezwykła, a przy tym arcykomiczna forma ewolucji religii
politeistycznej w monoteistyczną, okaże się jedynie słuszną.
Wydaje mi się, że na szczególną uwagę
zasługuje styl, w jakim napisana została powieść. Reprezentatywną próbkę
mamy w przytoczonym wyżej cytacie objaśniającym pochodzenia imienia
Rroaghr. Mnie osobiście początkowo drażnił nieco zastosowany szyk
przestawny budowanych zdań, które gęsto ukwiecone są archaizmami, ale
dość szybko bystry czytelnik zorientuje się, że jest to zabieg celowy,
mający dodatkowo podkreślić i uwydatnić absurd, przebijający się przez
każdą stronnicę księgi. Sama proza przypomina nieco książki Terry’ego
Pratchetta, przy czym z pewnością Jakubowi Dziwiori nie można stawiać
obraźliwych i niesłusznych zarzutów o nieudolne próby imitacji
angielskiego twórcy Świata Dysku. Po prostu pióro polskiego pisarza jest
równie lekkie, a lektura wywołuje u czytającego równie częste i
podniosłe salwy śmiechu.
Ciepłe słowa należą się także samym
wykreowanym bohaterom. Co prawda motyw nieco przygłupawego, acz silnego i
posiadającego gołębie serce, herosa jest starym chwytem literackim, ale
Rory budzi u czytelnika autentyczną sympatię, który z uprzejmym
zainteresowaniem śledzi jego dalsze losy. Bardzo szybko polubimy z
pewnością też kompanów Rorego, spotykanych po drodze: sprytny i
przebiegły Unro, opanowany i spokojny Wieprzysław oraz pragnący rabować,
gwałcić i palić wszystko, co się rusza, zbój Isztvan to postacie
nieszablonowe, a każda z nich dostarczy niejednego powodu do śmiechu.
Następny literacki szablon, tym razem związany z napotykaniem przez
głównego bohatera kolejnych towarzyszy podróży, znany dobrze choćby z Alicji w Krainie Czarów, został umiejętnie wykorzystany oraz wpleciony w fabułę powieści.
Krótko podsumowując należy uczciwie przyznać, że debiut literacki Jakuba Dziwiora wypadł dobrze. Nie chcę gloryfikować powieści Rroagrh
ponad miarę, ponieważ doskonale zdaję sobie sprawę, że przemawia przeze
mnie sympatia oraz szacunek, którymi darzę autora w oparciu o jego
dotychczasową twórczość i wkład w rozwój portalu Wielka Rzeczpospolita.
Stąd mniemam, że moja opinia z pewnością zabarwiona jest niejedną nutką
subiektywizmu. Ale jedno mogę rzec z pełnym przekonaniem: książka Rroagrh,
którą możemy nabyć zarówno w formie tradycyjnej jak i cyfrowej, to z
pewnością dobrze wydane pieniądze (a nie tak jak zasugerował mi autor w
dedykacji: najgorzej zainwestowane 24 zł w Twoim życiu). Powieść gwarantuje miło spędzony czas oraz niejeden uśmiech.
Wasz Ambrose
Wasz Ambrose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)