Księżyc wschodzi
Jarosław Iwaszkiewicz
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron: 223
Wydanie książki Księżyc wschodzi z roku 1964, poprzedzone jest przedmową autora, Jarosława Iwaszkiewicza. Autor stwierdza w niej: Dziwna
sprawa ta młodość. Dziwna sprawa ta twórczość młodości. Kiedy sobie
odczytuję tę powieść napisaną czterdzieści lat temu, dziw mnie bierze,
że można było tak tworzyć. Instynktem bardziej niż obmyślaniem,
improwizacją niż staraniem. Wydaje się, że tymi właśnie krótki
słowami idealnie można podsumować tę właśnie literacką pozycję pana
Iwaszkiewicza napisaną dość dawno, bo w roku 1924 i to ich twardo należy
się trzymać w wędrówce po meandrach psychiki głównego bohatera
Antoniego.
Księżyc wschodzi to klasyczny
Bildungsroman, czyli powieść o dojrzewaniu. Antoni, w chwili, gdy go
poznajemy, kończy właśnie edukację szkolną i wybiera się na wakacje na
wieś do swojej ciotki, by odpocząć przed trudami studenckiego życia.
Początkowo jednak boi się tego wyjazdu – wieś jawi mu się dość obco i
mało atrakcyjnie, dodatkowo, rodzina, która ma go gościć jest mu
praktycznie nieznana. Powieść w ogromnej mierze poświęcona jest
kształtowaniu się psychiki młodego bohatera. Wspólnie z nim przeżywamy
pierwsze rozterki miłosne, rozważamy egzystencjalne problemy, próbujemy
odnaleźć sens i cel życia.
A przyznać trzeba, że Tosiek to
prawdziwy myśliciel – egzystencjalista. Człowiek z duszą romantyka,
który w sposób znacznie bardziej intensywny niż pozostali odbiera bodźce
słane przez rzeczywistość. Początkowo jednak to osobnik, który nie
potrafi dłużej zainteresować się jednym tematem – teoretycznie ciekawi
go wszystko, ale jak gdyby ślizga się po powierzchni danego problemu,
nic nie jest w stanie zaabsorbować go całkowicie. Wakacje na wsi wydają
się zatem fantastyczną okazją, by uporządkować myśli, zająć się
rozwikłaniem supła życiowych decyzji.
Iwaszkiewicz akcję powieść osadził w
miejscu swojego dzieciństwa, a więc na ukraińskich kresach. W sposób
znakomity odmalował on panoramę kijowskiej prowincji. Chodzi mi tutaj
zarówno o przyrodę, która odgrywa w książce znaczącą rolę, jak i
krajobraz społeczny. Fabuła rozgrywa się niespiesznie, bardzo powoli.
Opisy natury są żywe i plastyczne, pisarz poświęca im sporo miejsca,
przez co akcja często grzęźnie jeszcze w zarodku. Przyjemnie jest jednak
czytać to swoiste studium malowniczych widoków, wędrować z bohaterami
po kolorowych ogrodach, wdychać zapach mięty, traw, kwiatów, tonąć wśród
morza zboża, pływać łódką wśród szuwar, czy nieśpiesznie i uważnie
czytać poezję przy akompaniamencie brzęczących leniwie owadów.
Iwaszkiewicz zdaje się wyraźnie podkreślać, że człowiek jest jedynie
cząstką otaczającej go przyrody. Równocześnie zwraca uwagę, że uważna
kontemplacja natury, oddawanie jej należnej czci i szacunku, dają
uczucia pogodzenia, spełnienia, spokoju.
Wspomnieć należy tutaj również o
zabiegu, który jest bardzo charakterystyczny dla artystów, wiodących
swój dalszy żywot z dala od domu rodzinnego, w którym przeżywali
dzieciństwo. Wieś nakreślona iwaszkiewiczowskim piórem z pewnością
została nieco podkoloryzowana, autor nie obronił się przed drobną
mitologizacją raju utraconego, stąd sielankowe opisy, którymi wyraźnie
naznaczone są liczne stronnice książki.
Istotne jest jednak to, że autor zdołał
też wykroić ze swojej powieści całkiem syty kawałek dla problemów
społecznych, który dominowały na kresach w początkach XX wieku. Sytuacja
jest tutaj dość szczególna i naprawdę mocno zagmatwana. Gubernia
kijowska to typowy obszar pogranicza, gdzie ścierają się ze sobą
najróżniejsze wpływy. I Wojna Światowa jeszcze nie wybuchła, dlatego na
mapie wciąż nie widnieje Polska, ale w powieści nie brak za to Polaków.
Nasi rodacy to w większości przedstawiciele szlachty, do których należą
wielkie majątki ziemskie. Chłopstwo to w głównej mierze biedna i słabo
wykształcona rdzenna ludność ukraińska, a na domiar tego wszystkiego,
prominentni urzędnicy państwowi to z kolei Rosjanie. Iwaszkiewicz bardzo
celnie ukazał wszystkie problemy, które gnębiły ten kocioł. Chłopi
żywili naprawdę sporą urazę do polskiego Jaśnie Państwa, które często
odnosiło się do nich z pogardą, lekceważąc ich problemy. Na żadną
sprawiedliwość z ich strony raczej nie mieli co liczyć, a dodatkowo
rozsierdzał ich niemal codzienny widok znudzonych szlacheckich dzieci,
które bez celu włóczyły się po okolicy, na wszystkich patrząc z góry,
emanując wręcz pompatycznością i ignorancją. Do sprawy Ukraińców zgoła
inaczej podchodzili polscy właściciele ziemscy, którzy oczekiwali od
chłopów wdzięczności za sam fakt bycia. W mniemaniu szlachty to właśnie
majątek ziemski był źródłem dóbr wszelakich, płynących obficie do
ukraińskiego motłochu: począwszy od miejsc pracy przy dworze, a
skończywszy na trzymaniu tego całego bydła ludzkiego w ryzach
przyzwoitości. Jeszcze inną kwestię stanowili Rosjanie, którzy z
wiadomych względów nie cieszyli się zbytnią estymą wśród Polaków, a
którzy dodatkowo prowadzili intensywną rusyfikację ukraińskich chłopów,
podburzając ich przeciw polskiej szlachcie. Przyznać trzeba, że
Iwaszkiewicz poprzez raczej skromne, peryferyjne wręcz opisy,
wleczące się nieśmiało gdzieś na obrzeżach fabuły, zaserwował
czytelnikowi naprawdę klarowny oraz ciekawy obraz społecznych kresów
ukraińskich, ukazując skomplikowane zależności, które panowały pomiędzy
nacjami zamieszkującymi ten obszar Europy.
Na zakończenie warto jeszcze wspomnieć o
kreacji bohaterów, których w powieści przewinie się kilka. Antoni,
wokół którego rozgrywa się cała akcja, jak już wspominałem, to młody
osobnik, który dopiero wkracza w dorosłe życie i poznaje zarówno jego
ciemne jak i jasne strony. Równie ciekawą postacią jest kuzyn Jerzy,
którego pierwowzorem w moim mniemaniu mógł być znany doskonale z Biesów
Dostojewskiego Mikołaj Wsiewołodowicz Stawrogin. To osobnik o ogromnej
charyzmie, cieszący się niesłabnącym autorytetem praktycznie wszędzie,
gdzie się tylko zjawi. Cechuje go jednak niesamowita wręcz zmienność
charakterów – z równą łatwością popuszcza wodze swojego szaleństwa, co
sprawia wrażenie człowieka wyważonego, dystyngowanego. Wszędzie go pełno
i mimo, że niekiedy sprawia wrażenie lekkoducha, to z pewnością nie
jest to jego natura. Wydaje się, że Jerzy, podobnie jak Stawrogin, ma
wyraźnie problemy z odnalezieniem sensu życia, dodatkowy kłopot sprawia
brak oparcia w jakimś moralnym autorytecie. Młodzian ów, wzorem swojego
bohatera z Biesów, bywa okrutny i bezlitosny. Uderza szczególnie chęć i
przyjemność płynąca z kierowania losami innych. Jerzy chełpi się tym, że
jedynie siłą perswazji, w wyniku gorliwej dyskusji, za pomocą logicznej
argumentacji doprowadza do samobójstwa Knabego – podobnie rzecz się
miała ze Stawroginem, kiedy to pod wpływem jego koncepcji odebrać sobie
życie postanowił inżynier Kiryłow. Obaj zdają się gonić wiatr w polu –
są niesamowicie żywotni, pełni energii, wewnętrznie jednak przeraźliwie
okaleczeni – brak im jakieś elementarnej cząstki duszy i wydaje się, że
ich życie poszukiwaniom tej właśnie brakującej materii jest
podporządkowane.
Reasumując, Księżyc wschodzi to powieść
dość udana. Wydaje mi się, że do gustu przypadnie szczególnie osobom o
romantycznym usposobieniu, którzy rozsmakowują się w każdej doznanej
chwili życia. To ciekawy obraz zmian, jakie zachodzą w młodym człowieku,
który dopiero wydeptuje swoje życiowe ścieżki. Całość okraszona została
pięknymi opisami ukraińskich kresów oraz interesującą analizą
społeczną. Swoją pierwszą przygodę z twórczością Jarosława Iwaszkiewicza
uważam za udaną.
Znakomita recenzja, jestem pod wrażeniem. Bardzo lubię Iwaszkiewicza i od jakiegoś już czasu noszę się z zamiarem przeczytania tej książki. Dziękuję za opinię, która tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że mój zamiar jest słuszny.
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa. Ja do Iwaszkiewicza zdecydowanie muszę wrócić, bo, wstyd się przyznać, "Księżyc wschodzi" to moje jedyne spotkanie z prozą tego autora. A jeśli sięgniesz po rzeczoną powieść, to z chęcią przeczytam o Twoich wrażeniach.
UsuńNa pewno podzielę się wrażeniami. Tymczasem dziękuję raz jeszcze, recenzja naprawdę jest fantastyczna.
Usuń