Strony

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Krytyka krytyków


Choć temat ten dojrzewał we mnie od dłuższego czasu, to do jego napisania akurat teraz zdopingowała mnie lektura powieści American Psycho pióra Breta Eastona Eblisa. Zebrała ona swego czasu entuzjastyczne oceny wśród krytyki, co absolutnie nie pokrywało się z odczuciami tak zwanych normalnych ludzi*. I sytuacja taka trwa chyba nadal.

American Psycho oceniłem zdecydowanie negatywnie. Pisząc recenzję książki Eblisa miałem wrażenie odczuwane już wcześniej wielokrotnie przy kontakcie z różnymi wytworami sztuki naszych czasów. Coraz częściej zdanie krytyków rozmija się z ocenami innych ludzi. Dlaczego tak jest?

Kiedyś odbiorcą dzieła sztuki, jego fundatorem i krytykiem była jedna i ta sama osoba. Ktoś, kto płacił, potem ze swym nabytkiem obcował. Musiało mu się to zamówione u artysty cudo podobać. Inaczej by nie zapłacił. Dzięki temu do dziś dzieła starych mistrzów podobają się wielu ludziom. Ceną za to była trudność we wprowadzaniu na rynek dzieł awangardowych. Wielu genialnych twórców zmarło nie doczekawszy się docenienia swoich dzieł.

Sytuacja ta zaczęła się zmieniać, gdy powstały, w dodatku do starego, sprawnie działającego układu, dwa nowe elementy. Zawodowi krytycy i mecenat państwa**. Cóż się bowiem w związku z tym stało?

Krytycy byliby niepotrzebni, gdyby ich zdanie było takie samo jak pospólstwa. Po co by było zatrudniać wielce szacownego krytyka, gdyby to samo można było usłyszeć od wioskowego głupka? Naturalną więc chyba koleją rzeczy krytycy starają się pokazać, iż są mądrzejsi niż reszta, iż widzą sztukę tam, gdzie reszta widzi brzydotę.

Oczywiście, żeby racje zawodowych krytyków miały przełożenie na rzeczywistość, ktoś musiał dać papu twórcom różnych szkaradzieństw. I tu właśnie pięknie wpisał się państwowy mecenat. Płaci geniuszom tworzącym rzeczy, których większość ludzi nawet nie chce oglądać, ale które są chwalone przez „znawców”.

Zawodowi krytycy muszą być mniej lub bardziej spolegliwi wobec tych, którzy ich utrzymują. A ci z kolei też podlegają wpływom innych osób. Tylko tak można wytłumaczyć uznawanie za wielkie dzieła rzeczy wyglądające jak twory upośledzonego umysłu. Tylko tak można wytłumaczyć sukcesy wielokrotnie powtarzanych numerów z obrazami malowanymi przez zwierzęta i przemycanymi na różne wystawy oraz konkursy jako dzieła nowych artystów. Tylko tak można tłumaczyć wielki i zgodny chór, który potępia pokazywanie seksu nazywając to pornografią, ale zachwyca się pokazywaniem seksu z użyciem przemocy aż do gwałtu i morderstwa włącznie, nazywając to „studium psychopatycznego mordercy”***.

Nie żebym twierdził, iż krytycy są zbędni. Ich wiedza na pewno jest cenna, jeśli potrafimy ją właściwie wykorzystać. Przede wszystkim nie powinniśmy jednak słuchać ich bezkrytycznie i wierzyć im bardziej, niż własnym odczuciom. A przede wszystkim powinniśmy myśleć i samych krytyków też krytycznie oceniać.


Wasz Andrew



* Powieść wzbudziła w wielu odbiorcach bardzo negatywne odczucia. Najbardziej jaskrawym przykładem jest fakt, iż część kobiet zatrudnionych przy pierwszym wydaniu książki w USA odmówiło pracy po zapoznaniu się z treścią American Psycho.
** Mam tu na myśli nie dosłownie mecenat państwowy, ale wszelkie formy mecenatu inne, niż finansowanie przez osobę prywatną, lub grupę takich osób.
*** często używany zwrot w recenzjach, choćby wspomnianej powieści American Psycho

1 komentarz:

  1. Na pewno nie powinnismy bezkrytycznie przyjmowac opini krytykow - nie pozostaje mi nic innego jak tylko poprzec Twoja opinie. serdecznie pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)