Strony

środa, 25 kwietnia 2012

Jądro ciemności w południowoamerykańskim wydaniu


Okładka książki Marzenie Celta

Marzenie Celta

Mario V. Llosa


Tytuł oryginału: El sueno del Celta
Tłumaczenie: Marzena Chrobak
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 472
 
 
Mariano Vargas Llosa w wywiadzie dla Newsweeka z października 2011 roku wyznał, że chociaż jeszcze niedawno kandydował w wyborach prezydenckich, to jednak nie nadaje się na polityka. Wg własnej opinii brak mu bezwzględnego zacięcia w dążeniu do postawionego sobie celu. Należy dziękować Bogu, że peruwiański pisarz, laureat nagrody Nobla, doszedł do tego wniosku, dzięki czemu nie będzie zaniedbywać tego, w czym jest zdecydowanie najlepszy – w tworzeniu nowych, niesamowitych powieści.

Marzenie Celta” to przejaw fascynacją osoby irlandzkiego patrioty, pisarza, rewolucjonisty oraz nacjonalisty – Rogera Casementa. Llosa, na podstawie licznych notatek, które sporządził, poznając życie tego niezwykłego człowieka, zaserwował nam fantastyczny portret psychologiczny głównego bohatera. Poznajemy dokładnie historię jego życia. Dowiadujemy się, że jako młody chłopak stracił matkę, a w rezultacie i ojca, który nie potrafił się pogodzić z odejściem żony. Mieszkając pewien czas u wujostwa w Liverpoolu, w końcu, z głową nabitą ideałami o niesieniu cywilizacyjnego kaganka, wyrusza do Afryki. Los rzuca go do Konga, wówczas znajdującego się pod panowaniem króla Leopolda II. Idealistyczna wizja o rozwoju Afryki pod władzą kolonizatorów pryska tuż po przybyciu na Czarny Ląd. Casement przekonuje się, że życie rdzennego mieszkańca Konga jest niewiele warte i bardzo łatwo je stracić. Przerażają go ciągłe baty, które spadają na czarne plecy, nieludzki wysiłek, którego wymaga się od autochtonów, katorżnicze prace, wyzysk, gwałty, obcinanie kończyn, nieludzki sadyzm. Wydawałoby się, że to afrykańscy kanibale, czy inne dzikie plemiona, powinny budzić strach – tymczasem jest dokładnie na odwrót. Biały człowiek okazuje się prawdziwym demonem, potworem, zmorą mieszkańców Koga oraz całej Afryki.


Młody Roger, w tym bagnie odrazy, spotyka jednak człowieka, podobnie jak on, czystego moralnie, który również nie może zaakceptować tego, co widzi. Jest to młody kapitan, emigrant z polski, z twardym jak skała akcentem – Józef Korzeniowski, znany jako Joseph Conrad, dla którego Llosa również ma ogromny szacunek. Laureat nagrody Nobla przyznał, że Jądro ciemności wywarło na niego ogromny wpływ.

W końcu Casement, już jako konsul brytyjski w Kongu, postanawia położyć kres wszystkim okropnościom i nadużyciom. Podróżując po włościach króla Leopolda II, sporządza raport na temat fatalnej sytuacji rdzennych mieszkańców Konga. Dokument okazuje się ogromnym sukcesem, który przykuwa uwagę opinii publicznej. Sam Roger zyskuje sławę szlachetnego wojownika.

Sława ta powoduje, że los rzuca go na kolejne niespokojne wody. Tym razem niepokorny Irlandczyk, który coraz bardziej zaczyna interesować się własną ojczyzną, trafia do Amazonii. Rząd brytyjski słusznie uważa, że kto, jeśli nie on, będzie w stanie sprawdzić doniesienia na temat fatalnego traktowania Indian Putumayo. Na miejscu, mimo prób ukrycia prawdy przez Peruvian Amazon Company, należącą do Julio Cesara Arany, na jaw wychodzi okrutne traktowanie Indian, którzy zmuszani są do zbierania kauczuku. Wiek pracownika nie gra absolutnie żadnej roli – Casement widział dzieci, które na głowach nosiły ciężar porównywalny do ich własnej masy, stare kobiety, które umierały po drodze z wycieńczenia. Kolejny raport, kolejny sukces, można by rzec. Będzie to jednak spore uproszczenie, nie oddające w pełni, ile wysiłku musiał dołożyć Roger, by cała kampania na rzecz wykorzystywania Indian zakończyła się sukcesem. Szczegółów dostarczy lektura tej fascynującej książki.

Po powrocie z puszcz Amazonii, Roger Casement w końcu odkrywa swoją tożsamość. Okazuje się, że mimo iż tyle lat mężnie i dzielnie służył pod Koroną Brytyjską, za co został uhonorowany tytułem szlacheckim, sir Roger to jednak irlandzki patriota ze stale rosnącą tendencją do skrajnego nacjonalizmu. W efekcie, już w czasie trwania I Wojny Światowej, Casement trafia do Niemiec, gdzie próbuje nakłonić wrogów Królestwa Brytyjskiego do wsparcia irlandzkiego powstania.

W wyniku splotu wydarzeń, Roger trafia do więzienia z zarzutem przewodniczenia powstaniu. Od tego momentu zaczyna się powieść. Sposób narracji jest bardzo ciekawy. Cała książka dzieli się na 3 części: Kongo, Amazonia i Irlandia. W każdej z nich, w pierwszej kolejności jest rozdział „więzienny”, tj. opisujący obecną sytuację Rogera – jest on skazanym na śmierć więźniem, który przeżywa swoje ostatnie chwile. Cały czas jednak trwa debata publiczna, czy rzeczywiście zasługuje on na najwyższy wymiar kary, ciągle skrzy się nieśmiało iskierka nadziei na złagodzenie wyroku. Owe rozdziały „więzienne” przeplatają się z rozdziałami „wspomnieniami”, które malują przed nami historię człowieka czynu i honoru. Oczywiście wspomnienia z części pierwszej dotyczą Konga, w części drugiej – Amazonii, natomiast w ostatniej – działań związanych z Irlandią.

W trakcie lektury, przekonujemy się również, jak łatwo jest oszpecić człowieka, który dokonał tyle dobra, wojującego z niesprawiedliwością i nieludzkim traktowaniem innych ludzi. Zagłębiając się w powieść, dowiadujemy się coraz więcej o mrocznej tajemnicy Rogera. Był on homoseksualistą, a swoje przeżycia oraz fantazje erotyczne zapisywał w prywatnych dziennikach. Scotland Yard, gdy Casement został już osadzony w celi z oskarżeniem o zorganizowanie powstania przeciw Koronie Brytyjskiej, odnajduje jego zapiski, które trafiają do opinii publicznej. Casement, czego możemy się jedynie domyślić, bowiem cały czas przebywa on w celi, nie mając możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym, okrzyknięty zostaje zboczeńcem i chyba głównie na moralnej odrazie do jego zboczenia, budowany jest akt oskarżenia. W sposób przerażający, Llosa ukazał, jak łatwo jest schować w cieniu wielka dokonania i czyny. Jak łatwo jest odwrócić uwagę publiczną od tej błyszczącej strony człowieka i zrobić z niego dewianta i potwora, zasługującego jedynie na śmierć, w najlepszym razie na pogardliwą litość.

W sposób bardzo interesujący został również przedstawiony homoseksualizm jako osobisty dramat Rogera. Nie chodzi mi tu oczywiście o to, że Casement załamał się psychicznie, kiedy przekonał się, że jest gejem. Llosa uraczył nas zdecydowanie bardziej misterną konstrukcją. Roger, który od dziecka kochał swoją matkę, zostaje sportretowany jako człowiek niezwykle samotny. Po śmierci ukochanej rodzicielki, tak naprawdę, nigdy nie zaznał już ciepła i miłości od drugiej osoby. Jego homoseksualne stosunki, to jedynie pojedyncze akty z przypadkowymi mężczyznami, po których jedynie wzrasta obrzydzenie do samego siebie. Rogera można nawet określić prekursorem seks-turystyki. Przebywając na dłużej w danym miejscu, wyrusza on na łowy. Nerwowe gesty, próby odczytania mimiki twarzy nieznanych ludzi, delikatne muśnięcia, a po wszystkich tych skomplikowanych i zawiłych zabiegach, kilka minut fizycznej przyjemności, po której przychodzą wyrzuty sumienia oraz niechęć do własnej osoby.

Warto dodać jeszcze, że w tej powieści pojawia się całkiem sporo duchownych – zarówno księży, jak i zakonników. W Afryce, są to jedyne osoby, które interesują się losem tubylców, niosąc im pomoc, próbując chronić przed okrutną ręką kolonizatorów. Irlandzcy Franciszkanie wyruszają do Putumayo, by założyć tam misję. Po drodze pojawiają się jeszcze irlandzcy mnisi w Niemczech, a na sam koniec – kapelan więzienny, który jest wsparciem i ostoją duchową dla umęczonego trudami życia Casementa. Wszyscy posłańcy Boga to osoby twarde, niezłomne, o stalowym charakterze, którzy posługę Bogu widzą rzeczywiście jako służbę, a nie korzystanie z licznych przywilejów.

Na koniec, krótko reasumując, rzeknę jedynie, że powieść jest naprawdę bogata i różnorodna. Dzięki niej, sporo możemy dowiedzieć się o prawdziwej twarzy kolonializmu, przekonać się, w co może przeobrazić się istota ludzka, jeśli tylko nie czuje ponad sobą stróżów prawa, jeśli ona samo, ma to prawo stanowić. Fascynujący jest również wątek samej Irlandii, Powstania Wielkanocnego, widać, że Llosa musiał spędzić naprawdę sporo czasu w bibliotece, przygotowując się do tej powieści. Swoistą wisienką na torcie jest postać samego Rogera Casementa. Wydaje mi się, że Mariano Vargas Llosa w sposób znakomity odmalował osobowość tego wielkiego człowieka. Pokazał zarówno jego zalety, żelazny charakter, który nie dał się stłamsić wszystkich okrucieństwom, których był świadkiem. Ukazał również Casementa jako człowieka zagubionego po śmierci matki, nie potrafiącego odnaleźć prawdziwej miłości.

Wasz Ambrose

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)