Niejako przypadkiem sięgnąłem po Strażników bezprawia (The Guards). Autorem tej powieści jest Ken Bruen; król irlandzkiego kryminału noir, jak mówią o nim krytycy.
Strażnicy bezprawia są mrocznym, bardzo mrocznym kryminałem. Mrocznym nie przez niezwykłe okrucieństwo i napięcie rodem z horroru, jak choćby w świetnej powieści Cienka mroczna linia Hoag Tami, ale mrocznym
umysłem otępiałym od alkoholu
bezcelowością istnienia
bezsilnością
brakiem wiary
i zawiedzionymi uczuciami.
Fabuła nie jest specjalnie błyskotliwa, ale wcale nie musi. Akcja nie jest szybka i porywająca jak w amerykańskim bestsellerze a napięcia, przynajmniej w zwykłym rozumieniu tego słowa, prawie wcale się nie czuje. I dzięki Bogu. Bo ta powieść jest
inna
zaskakująca
odkrywcza.
Nie będę się rozpisywał na temat fabuły, gdyż choć interesująca, nie jest tym, co w Strażnikach najlepsze. To historia, która może się zdarzyć zawsze i wszędzie, która zdarza się i dziś. On – mocno podupadły bohater, Ona – skrzywdzona i błagająca o sprawiedliwość. Schemat znany i wałkowany w milionach wariacji. Teraz jednak pokazany oczami i umysłem prawdziwego aż do bólu faceta. Przekazany niesamowitym językiem
lapidarnym i bogatym
piekielnie mrocznym i błyszczącym wisielczym humorem
leniwym jak liryczna ballada i brutalnym jak uderzenie pięścią poprawione kopem.
Zmusza do ruszenia głową, do zastanowienia się nad marnością tego świata i życia w ogóle. Zarazem jest pełna nadziei; nieśmiałej i nienazwanej.
Jak się zdążyliście zorientować polecam Strażników bezprawia, choć polski tytuł jest dla mnie beznadziejny, polecam absolutnie i bezwarunkowo. Być może jeszcze kiedyś do nich wrócę, a na następne spotkanie z Kenem Bruenem już czekam z niecierpliwością
Wasz Andrew
Bardzo intrygujacy opis ... Mam nadzieje, ze uda mi sie zdobyc ta ksiazke...
OdpowiedzUsuń