Najczęściej, gdy zachodzę do biblioteki, szukam czegoś nowego. To tak jak w ciastkarni; szukanie nowych smaków. Zdarzają się jednak dni, kiedy poszukuję czegoś „w stylu”. Są takie książki, które niczym nie zaskakują, nie prowokują do wzniosłych przemyśleń ani moralnych dylematów, ale gwarantują dobrą rozrywkę. Takiej właśnie książki szukałem, gdy sięgnąłem po powieść Duncana Falconera Saper (The Operative) w tłumaczeniu Jarosława Włodarczyka.
Na początek kilka słów o tytule. Nie wiem skąd ta moda niektórych polskich tłumaczy, a może wydawców, na nadawanie dziwacznych tytułów polskim edycjom znanych powieści. Saper nie jest moim zdaniem najlepszym tłumaczeniem słowa the operative, które w tym konkretnie znaczeniu pięknie się tłumaczy na polski jako operator. Saper jest słowem znanym powszechnie i oznacza żołnierza oczywistej dla wszystkim specjalności, działającego przede wszystkim w ramach jawnych jednostek wojska, policji lub innych służb, którego umiejętności są znane i polegają raczej na specjalizacji niż na wszechstronności. Taki tytuł może od książki odrzucić wielu potencjalnych czytelników, gdyż nie o sapera w znanym nam rozumieniu tu chodzi. Tytułowy operator to człowiek najczęściej z niejawnych pionów wojska lub innych służb, lub nawet ze służb całkiem tajnych, typ zawodowca w każdym calu, przeznaczonego do działań w pojedynkę lub w bardzo małych zespołach. Jego zadania nie polegają na rozminowywaniu pól minowych, która to praca choć trudna, niebezpieczna i godna podziwu, nie jest jego domeną. Operator w znaczeniu o jakie tu chodzi to prawdziwy profesjonalista, najczęściej wszechstronnie wyszkolony, o wielkim potencjale fizycznym, psychicznym i umysłowym. Oczywiście posiada specjalizację w tej czy innej dziedzinie, ale najczęściej przewyższa zwykłych żołnierzy i policjantów nawet w tych dziedzinach, które dla nich są specjalnością a dla niego tylko elementem wyszkolenia poza osią głównego zainteresowania. To taki dzisiejszy heros.
Głównym bohaterem Sapera jest John Stratton, komandos brytyjskich służb specjalnych. W trakcie wykonywania misji w Iraku traci najlepszego przyjaciela. Wkrótce wdowa, której również jest bliskim przyjacielem, wyjeżdża do Ameryki, by wyrwać się z militarnego kręgu znajomych nieżyjacego męża i uchronić jedynego syna od pokusy wybrania tej samej drogi w życiu co jego ojciec, przyjaciele i sąsiedzi. Drogi, która tak często prowadzi granicą między życiem a śmiercią.
Niestety, jak to często bywa, w nowym świecie kobieta zamiast odnaleźć spokój, trafia w złe miejsce o złym czasie. Ginie z rąk gangsterów, ale moment przed śmiercią dzwoni do Strattona po pomoc. John pomóc nie może, bo jest na drugim brzegu Wielkiej Wody. Nie odpuszcza jednak i leci do Stanów, by wyjaśnić śmierć żony przyjaciela i zaopiekować się ich synem. Jak łatwo się domyśleć, sprawy się komplikują i Angol musi stanąć do walki z oprychami odpowiedzialnymi za zabójstwo mając jednocześnie na karku policję i FBI. W dodatku musi chronić osieroconego, przerażonego chłopca.
Książka choć nieco schematyczna w fabule, jest napisana naprawdę świetnie. Bądź co bądź autor sam był the operative, więc wie o czym pisze. Wielbiciele gatunku odnajdą w Saperze tą świetną atmosferę realizmu, którą może stworzyć tylko fachowiec. Język jest świetny, tłumacz też sprawił się na piąteczkę. Akcja szybka, pełna napięcia i książkę czyta się jednym tchem, choć do chudych nie należy. Polecam każdemu, nie tylko wielbicielom gunów, wybuchów i Rambo. Jednak jest to wybitnie książka na jeden raz i raczej nie polecam jej zakupu. Sugeruję bibliotekę. A jeśli komuś aż tak się podoba, że po przeczytaniu będzie chciał ją mieć na swej półce, to też dobrze
Wasz Andrew
Faktycznie "saper" trochę razi, zwłaszcza, że teraz na fali książek o komandosach słowo "operator" brzmi dużo lepiej. A saper kojarzy mi się z przygodami Szarika i pancernymi.:)))
OdpowiedzUsuń