Krystyna córka Lavransa (Kristin Lavransdatter) pióra laureatki Nagrody Nobla Sigrid Undset jest dla mnie powieścią wyjątkową. Wyjątkową, gdyż, odkąd pamięcią sięgam, jest pierwszą, której nie doczytałem do końca. Wyjątkową, gdyż jednocześnie sprawdziło się na jej przykładzie powiedzonko „do trzech razy sztuka”; dopiero za trzecim razem ukończyłem lekturę w całości. Wyjątkową w końcu, gdyż już za pierwszym razem wiedziałem, że mam w ręku arcydzieło i choć odkładałem je dwa razy na później, to tylko i wyłącznie dlatego, iż chciałem je w pełni smakować od deski do deski, a różne życiowe terminy mi to utrudniały.
Moje szczęście, iż mój kontakt z Krystyną miał miejsce poprzez wydanie z 1973 roku z serii Biblioteka Klasyki Polskiej i Obcej Wydawnictwa Literackiego Kraków. Wspominam o tym nie bez kozery; w trakcie lektury tego dzieła, któremu z racji jego specyfiki trzeba poświęcić zdecydowanie więcej czasu niż innym zbliżonym objętością powieściom, solidność i poręczność wspomnianego wydania okazała się nie bez znaczenia. Wszystkim, którzy chcieliby włączyć dzieło Sigrud Undset do swej domowej biblioteczki sugeruję poszukanie na rynku wtórnym tej właśnie edycji, tym bardziej, iż cenowo może się to okazać dużo korzystniejsze od nowszych wydań.
Krystyna córka Lavransa jest sagą albo, jeśli spojrzeć na to z innego punktu widzenia, powieścią społeczno-obyczajową z silnym wątkiem psychologicznym osadzoną w realiach Norwegii wieku XIV. Ramy czasowe fabuły to zasadniczo pierwsza połowa stulecia, czyli czas życia naszej tytułowej bohaterki. Bytu przeżytego do głębi, wypełnionego uczuciami i przeżyciami. Choć nie są to heroiczne czyny w klasycznym rozumieniu, są nie mniej wielkimi rzeczami pod każdym względem. Każdy poród jest równie odważnym igraniem ze śmiercią co udział w wielkiej bitwie, a ból nie mniejszy niż od ran odniesionych w boju. Krystyna jest bowiem sagą dla kobiet.
W tym miejscu muszę opowiedzieć o skojarzeniu z Krzyżowcami Jana Guillou. Krystyna i Krzyżowcy są jak awers i rewers jednej monety, albo, może nawet bardziej, są niczym obraz i jego lustrzane odbicie. Krzyżowcy są książką o mężczyznach i dla mężczyzn, napisaną przez mężczyznę i pokazują jego widzenie świata, a Krystyna jest opowieścią z tej drugiej strony. Warto przeczytać jedno i drugie, bo wrażenia z porównania są bardzo interesujące.
Wracając do naszej powieści, od razu zastrzec się muszę, iż nie będę przybliżał fabuły. Choć akcja nie jest porywająca niczym górski strumień, ani też tak prędka, to jednak niczym wielka, rozlana wiosną rzeka pod spokojną powierzchnią kryjąca ogromną siłę, wciąga w swój powolny tok, gdzieniegdzie urozmaicony zaskakującymi, potężnymi wirami. Suspens kojarzy nam się głównie z gatunkami o wartkim tempie opowieści, jednak Sigrid Undset pokazuje mistrzostwo między innymi na tym właśnie polu. Zwroty akcji są całkowicie nieprzewidywalne, a wielość przeplatających się wielokrotnie wątków urealnia świat powieści w stopniu niespotykanym. Nigdy nie wiemy, która z nici nagle szarpnie losem Krystyny i jak się dalej potoczy życie jej i jej bliskich.
Silną stroną sagi jest klimat. Norweskie krajobrazy, piękno przyrody, trudy średniowiecznego życia codziennego, przekrój ówczesnego społeczeństwa i mechanizmy jego funkcjonowania – wszystko to na każdej stronie potwierdza, iż pisarka solidnie przygotowała się od strony merytorycznej do swej pracy. Niezwykle przekonująco oddany został również klimat tych lat, w których chrześcijaństwo dopiero umacniało się w Norwegii. Z niedoścignionym wyczuciem udało się noblistce oddać rozdźwięk między hasłami głoszonymi przez wyznawców Chrystusa, a ich czynami i myślami. Jednocześnie pokazała, jak skomplikowane są relacje między nimi i jak trudna jest ocena moralna różnych decyzji podejmowanych w konflikcie pomiędzy różnymi rodzajami miłości; własnej, do Boga, do ukochanej osoby, do rodziny.
Solidne przygotowanie historyczne, o którym już wspomniałem, widać w całej powieści. Pisarka pokazuje się jednak również jako świetna obserwatorka, gdyż postacie, które wykreowała nie mogły powstać inaczej, jak przez przeniesienie charakterów z jej własnego świata. Paradoksalnie, właśnie z tego powodu, niektórzy oceniają różnych bohaterów powieści, najczęściej Erlenda, jako mało przekonujących. Mam wrażenie, że są to głównie głosy ludzi, którzy zostali przez rzemieślników literatury przyzwyczajeni do pewnego schematu tworzenia konstrukcji psychologicznej bohaterów. To podobna reguła jak przy fałszowaniu różnych danych – większość ludzi unika odbiegania od średniej, co zresztą potrafią wyłapać programy komputerowe wiedzące, iż natura nie unika lokalnych ekstremów. Nasza autorka jest o klasę lepsza. Jak na prawdziwą mistrzynię przystało, nie boi się unikatowych sylwetek i zaludnia świat Krystyny mnóstwem postaci. Jest ich tak dużo, iż nieuważny czytelnik rychło się może pogubić wśród postaci drugoplanowych. Każda osoba z powieści, epizodyczna czy nie, ważna czy poboczna, ma swój niepowtarzalny obraz fizyczny i wewnętrzny. Poznajemy każdą postać tak jak w rzeczywistości; im dłużej z nią obcujemy, tym więcej o niej wiemy. U jednych najpierw rzuca się nam w oczy coś charakterystycznego, a u innych pierwszym obrazem jest wrażenie ogólne. Jak w rzeczywistości; żadnych schematów, żadnej sztampy. Pełna zgodność z ogólnymi regułami rządzącymi społeczeństwem i zachowaniami ludzkimi oraz pełna nieprzewidywalność w konkretnym miejscu i czasie.
Krystyna to powieść o życiu i o tym, co dla głównej bohaterki w nim najważniejsze – o miłości. I nie jest to bajeczka, która kończy się schematem wałkowanym w tysiącach odsłon przez całe stulecia – żyli długo i szczęśliwie. Sformułowanie to jest ucieczką przed tym, że mało kto wie, co to naprawdę znaczy to „szczęśliwie”. Tylko nieliczni próbują przejść tę granicę i pokazać co jest dalej po owym wspaniałym happy endzie; jak to szczęście wygląda. Sigrid Undset należy do elitarnego grona tych, którzy z tej próby wyszli obronną ręką. Powieść nie tylko przenosi nas w przeszłość, w nieznaną krainę i ukazuje to w sposób obcy naszemu współczesnemu postrzeganiu, ale zarazem stawia przewrotne pytania. Jakie? Niech każdy ich sam poszuka i odnajdzie na nie odpowiedzi.
Jakkolwiek Córka Lavransa jest zdecydowanie łatwiejsza w odbiorze dla płci pięknej, podobnie jak wspomniani Krzyżowcy są zdecydowanie strawniejsi dla facetów, jakkolwiek większość kobiet na pewno niejedną łzę uroni w trakcie lektury, to i każdemu z nas, twardzieli, zapewni mocne przeżycia. Są w niej głębie, do których warto się dokopać, choć i powierzchowne warstwy wystarczyłyby, by zapewnić świetną lekturę. Prowokuje do przemyśleń; pewnie niejednemu i niejednej otworzy oczy na to, jak różni są ludzie. Jak różne są motory ich działań, które poznać mogą tylko ci, którzy przede wszystkim patrzą na innych zamiast na siebie. Jest tylko jedna uwaga. Krystyna to nie hamburger z ulicznej budki, który wepchniemy w siebie w jak najkrótszym czasie, rozmawiając jednocześnie przez komórkę i myśląc o jeszcze czymś innym. Tak jak każde piękne danie wymaga co nieco od konsumenta i wszystkim tym, którzy są na to gotowi, zdecydowanie i absolutnie ją polecam
Witam
OdpowiedzUsuńZachęcam do wypełnienia ankiety :)http://www.ankietka.pl/ankieta/106823/krystyna-corka-lavransa-sigrid-undset.html
Jakoś nie widzę celu.
UsuńCzy to wydanie o którym wspominasz zawiera jakąś przedmowę lub opracowanie przygotowane specjalnie dla polskiego czytelnika? Dlaczego akurat polecasz tę edycję? Przymierzam się do kupna, dlatego pytam. Pozdrawiam, Kot i jego Ania ;)
OdpowiedzUsuńNie ma niczego specjalnego, wstępu ani niczego takiego, jest tylko na zakończenie notka o autorce. Wydanie mi się podobało gdyż: 1. dobrze leżało mi w ręce :) 2. lubię stare wydanie nie tylko za wygląd i czcionkę - mają zwykle mniej błędów niż nowe wydania 3. szyty grzbiet, twarda okładka - to też ma swoje zalety. Może są i inne lepsze, ale ta edycja jest na dobrym poziomie. Nie wiem tylko, czy kupować w ciemno. To książka dość specyficzna. Może najpierw poczytać wypożyczoną z biblioteki i kupić, jeśli stwierdzisz, że będziesz do niej wracać?
UsuńPozdrawiam serdecznie :) i Kota też :)
Dzięki serdeczne za odpowiedź:) Książkę znam bardzo dobrze, czytałam ją kilka razy jako licealna szczylka i mam również za sobą słuchanie audiobooka - po prostu nadszedł czas by sobie ją wreszcie kupić. Też lubię dobrze szyte starocie, dlatego cieszę się, że tu wpadłam i dostałam opis wydania.
UsuńObecnie czytam "Olafa syna Auduna" tejże autorki - podobny klimat i te same czasy (nawet gdzieś tam w czyimś wspomnieniu przewinął się Lavrans) - tutaj jednak bohaterem jest mężczyzna i też ma swój niełatwy żywot do przeczołgania. Lubię takie książki - dzięki za pogawędkę, Kot odpozdrawia!
Polecam też sagi w nowszej odsłonie - zwłaszcza Krzyżowców Guillou - zakładka najlepsze książki :)
UsuńOczywiście przejrzałam już Twoje ulubione książki:) Trochę nasze gusta są rozbieżne, ale w kilku punktach się zgadzamy ;p
UsuńKrzyżowców miałam już na oku, ale niestety, obejrzałam film (http://www.filmweb.pl/film/Templariusze.+Mi%C5%82o%C5%9B%C4%87+i+krew-2007-422895) i mnie trochę odrzuciło - dopiero potem zauważyłam, że to adaptacja.
Na pewno spróbuję - ale czy mi to spasuje... Nie wiem, do książek historycznych mam mega wymagania. Na przykład szczerze nie cierpię niejakiego Bernarda Cornwella, bo nie czuję klimatu historycznego u niego, w zasadzie bohaterami jego książek są ludzie o współczesnej mentalności, przefarbowani tylko kiepskimi środkami... No cóż, miejmy nadzieję, że to film był kiepski i że Guillou nie nawali i że będę mieć przyjemność. Pozdrawiam :)
Film w moim odczuciu dużo słabszy. Daj znać jak wrażenia z lektury, kiedy już na nią przyjdzie czas :)
UsuńWłaśnie mam za sobą 1/4 książki i muszę przyznać, że wrażenie jest pozytywne. Podoba mi się, że jest mało dialogów, narracja znacznie wybiega ponad to, co obecnie wyznacza standard powieści historycznej (niestety nie mam najlepszego zdania o tzw. bestsellerach z półki "historyczne"). Czytam dalej, i dzięki za trafioną polecankę :)
UsuńCała przyjemność po mojej stronie :) A co do bestsellerów, najczęściej mam podobne odczucia. I nie tylko przy historycznych...
Usuń