Czym może być utrata słuchu dla muzyka? Czy tym samym, co ślepota dla malarza? A może czymś jeszcze gorszym? Jak można przezwyciężyć ułomność naszych zmysłów? Czy chęć tworzenia i upór w dążeniu do celu mogą być silniejsze od ograniczeń, jakie narzuca niektórym z nas własne ciało?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na pierwsze pytanie inaczej, niż tylko w ten sposób, że na pewno takie zdarzenie jest wielką tragedią. Można ją przeżyć, a nawet nadal tworzyć dzieła genialne, jak pokazuje życiorys Beethovena, ale nikt, kto nie ma za sobą takich przejść, nie jest w stanie ocenić, jaki jest koszt takiej walki ze swoją ułomnością. W tym kontekście drugie pytanie pozornie wydaje się nieco infantylne. Nie może na nie odpowiedzieć ani malarz, który utracił wzrok, ani muzyk pozbawiony możliwości słyszenia. Rzetelną odpowiedź moglibyśmy uzyskać tylko od muzyka, który utraciwszy słuch został malarzem, by następnie i wzrok utracić, lub też w odwrotnej kolejności. O takim przypadku jednak, jak na razie, nie słyszałem.
Na dalsze pytania odpowiedź nasuwa się sama. Ułomność zmysłów można pokonać, jak pokazuje choćby wspomniany już przykład Beethovena. Ja jednak chciałbym zwrócić uwagę na rzeczy, które w pierwszej chwili nam umykają. Koncentrujemy się na słowach muzyk, malarz, słuch, ślepota. Zapominamy, że wspomniany Beethoven, żeby nie wprowadzać zamieszania nowymi przykładami, nie był muzykiem ani kompozytorem tylko człowiekiem. Człowiekiem, który był kompozytorem, pianistą, ale i pełnym poświęcenia bratem, tajemniczym kochankiem, itd. My, zwłaszcza ci, którzy nie znamy jego biografii, koncentrujemy się tylko na jego pierwszej roli życiowej, ale inni być może bardziej cenili go w innych. Najgenialniejszy bowiem nawet artysta, poza tą swoją działalnością zawodową, odgrywa również wiele innych ról w społeczeństwie. I w nich właśnie utrata zmysłów przeszkadza mu równie, a może nawet bardziej, niż w tworzeniu. Tym bardziej, iż wielu ludzi ma w sobie takie zapasy talentu, że mogą być geniuszami w wielu dziedzinach, czego liczne przykłady znajdujemy w historii. Utraciwszy możność realizacji swych twórczych ambicji w jednej dziedzinie, mogą rozpocząć pasmo podobnych sukcesów w innej, nawet niekoniecznie pozostając w sferze sztuki. Od ról społecznych nie ma jednak ucieczki, nie można ich zamienić na inne. A w nich najbardziej przeszkadza utrata wzorku, gdyż to on, ze wszystkich zmysłów, dostarcza nam najwięcej informacji.
Powracając więc do naszych pytań, zaryzykowałbym stwierdzenie, iż w sferze ściśle zawodowej trudno porównywać tragedię głuchnącego muzyka z rozpaczą ślepnącego malarza. W ogólnym jednak spojrzeniu, malarz jest w położeniu dużo gorszym, gdyż traci zmysł bardziej wartościowy we wszystkich czynnościach dnia codziennego, w kontaktach międzyludzkich, czyli we wszystkim. Takie ograniczenia narzucane przez własne ciało można pokonać, na co wiele przykładów można przytoczyć, ale cena sukcesu jest tak ogromna, iż niewielu się ta sztuka w pełni udaje. Myślę, że i jedni, ci herosi, i drudzy, ci nie do końca zwycięscy w walce z ułomnością, są godni podziwu, są prawdziwymi bohaterami, już choćby z tego powodu, iż się nie żegnają ze światem przy pomocy sznurka od bielizny, tylko próbują nadal żyć najlepiej jak potrafią, czego nie można powiedzieć o wielu pełnosprawnych. Warto o tym pamiętać
Wasz Andrew
Tekst powyższy został sprowokowany pytaniami konkursowymi, które padły w serwisie LubimyCzytać.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)