Ten temat chodził mu po głowie od dłuższego już czasu, może nawet od przedostatniego lata. Wtedy właśnie byłem po raz kolejny w Niemczech. Nawet nie w tych „prawdziwych”, które różnią się od Polski mentalnością w sposób, który naprawdę pokazuje nasze miejsce w Europie, ale w tych „Ost”, pogardliwie traktowanych przez „stare” Niemcy niczym brakujące ogniwo ewolucji między barbarzyńskimi demoludami a kulturalnym Zachodem.
Po raz n-ty zdumiał mnie szacunek z jakim Niemcy, nawet ci wschodni, podchodzą do przyrody a do drzew w szczególności. W trakcie remontu i budowy każde drzewo jest otoczone pancerzykiem lub zabezpieczone w inny sposób a operatorzy sprzętu (niejednokrotnie Polacy) sprawiają wrażenie, iż woleliby najechać na któregoś z przechodniów niż na drzewo. Już na perwersję zakrawał widoczek przydrożnych rowów obsadzonych dwoma rzędami drzew; jednym między rowem a jezdnią i drugim, między rowem a polem czy lasem. Nie wspomnę o ekipach badających, leczących i pielęgnujących przydrożne drzewa i obchodzących się z każdym z nich z większą pieczołowitością niż polski lekarz ze swoim pacjentem.
Powrót do Polski i widok całych ciągów drzew wycinanych wzdłuż wszelkich możliwych dróg, od krajowych aż po lokalne, drzew wyrzynanych jak leci, zdrowych i chorych, nawet bez posadzenia młodych w ich miejsce. I te argumenty pod publikę, jakby tworzone przez kretynów i dla kretynów.
Wytnijmy drzewa wzdłuż dróg, bo zagrażają kierowcom, słyszymy w radio i telewizji. Pewnie dlatego, że w Polsce jeździ się poboczem aby oszczędzać asfalt, bo inaczej dziury się robią. A może trzeba chronić pijaków, którzy na tych drzewach lądują? Chyba lepiej by taki zabił się na drzewie, niż wariował bezkarnie aż zamiast w drzewo trafi w dziecko na chodniku? Dziwne, że w Niemczech drzewa kierowcom nie zagrażają. Może mają gumowe pnie?
Wytnijmy drzewa, bo gdy przyjdzie wiatr zagrażają pieszym w parkach i na ulicach, wrzeszczą mądrzy politycy. Dziwne, że w innych krajach nie zagrażają. Dziwne, że nawet u nas ludzie wolą chodzić na romantyczne spacerki ryzykując życie w zabójczych alejach niż w gołe bezdrzewne pole, gdzie nic im ze strony drzew nie zagraża.
Ile razy słyszałem taki głos w mediach, miałem zamiar napisać na ten temat ale potem tłumaczyłem sobie, iż to głosy głupków dla pozyskania przedwyborczego poparcia wśród ciemnego pospólstwa, że naprawdę jest inaczej. Przecież wiadomo, że bezdrzewny krajobraz jest niezdrowy dla psychiki człowieka, depresyjny i brzydki. Przecież wiadomo, iż w ładnej okolicy żyje się szczęśliwiej. Przecież wiadomo, że tylko stare, wielkie drzewa są ostoją dla wielkich ptaków*. Ponadto od lat już wiadomo, że w naszym klimacie drzewo** potrzebuje około 10 lat życia, by zacząć produkować więcej tlenu niż zużywa i wiązać więcej dwutlenku węgla niż wydala. Nie mówiąc już o rozmiarach. Malutkie drzewko zasadzone w miejsce wyciętego olbrzyma nawet jeśli miałoby dodatni bilans tlenowy to i tak jego rozmiary warunkują jego oddziaływanie na środowisko. Jednak nawet te małe drzewka tylko gdzieniegdzie są sadzone, prawie nigdzie zaś nie mają szans urosnąć na tyle, by zastąpić swych poprzedników.
Rzeź drzew odbywa się nie tylko w miastach i przy drogach. Chyba jeszcze gorzej jest na wsi. Wiejscy urzędnicy tyłka nie ruszą by sprawdzić stan drzewa o którego wycięcie się wnioskuje, że nie wspomnę o dopilnowaniu zasadzenia nowego w miejsce wyciętego. Nie ma tam też żądnej kontroli społecznej ani ekologicznych aktywistów. Wycinanie na dziko to już całkiem osobny temat rzeka.
Mimo tego wszystkiego może bym tematu nie poruszył, gdyby nie dzisiejsze słowa proboszcza jednej z pobliskich parafii. „Jeśli by to ode mnie zależało, to wszelkie te drzewa bym powycinał, bo ich gałęzie spadają na kościoły, samochody i na wiernych”. Boże! Ty widzisz i nie grzmisz! Czego wymagać od ciemnego stada owiec, skoro ich pasterze ciemniejsi i bardzie pychą przepełnieni niż ustawa zezwala! Przecież takie słowa z ambony to zachęta dla tych wszystkich, w których umysłach żądza niszczenia zabiła już wszystko a zdrowy rozsądek w szczególności.
Zabijmy wszystkie drzewa! Niech w tym kraju nie zostanie nic poza pięknymi kościołami, dziurawymi drogami i złomem sprowadzanym z Niemiec. A gdy nie będziemy mogli już znieść widoku tej pięknej niegdyś krainy, sławnej puszczami, parkami i alejami starych drzew, ptactwem i zwierzyną, gdy zobaczymy co zniszczyliśmy, zawsze pozostanie nam kościół i wódka.
*Budka lęgowa dla dużej sowy ma około 1,8m głębokości, co daje pojęcie o rozmiarach dziupli i drzewa, jakiego wymagają takie ptaki. Duże drapieżniki potrzebują nie mniejszych drzew by utrzymały ich gniazda.