Nie wierzę profesorom, świętym i innym autorytetom. Wiem, że każdy poszukuje autorytetów. Autorytety ułatwiają życie. Nie trzeba się zastanawiać nad szukaniem drogi przez życie, nad szukaniem argumentów w dyskusji. Zamiast tego można się powołać na słowa autorytetu. Bardzo dobrze, jeśli przeciwnik nie może skontrować, bo atak na użyty cytat można uznać za obrazę autorytetu. Z tego powodu, co można obserwować w polityce, bardzo przydatne są autorytety religijne, jak na przykład ulubiony ostatnio Jan Paweł II. Jeszcze nie jest święty a już jego słowa są niepodważalne, nawet wtedy, gdy są sprzeczne ze słowami uznanych, okrzepłych świętych. W czym JPII jest lepszy od Świętego Tomasza? Nie wiem.O to trzeba by spytać mądrych w piśmie z szeregów PiS albo LPR. Oni wiedzą, że JPII mówiący, że zarodek jest człowiekiem od chwili poczęcia, ma rację, a Święty Tomasz, który mówi, że jest inaczej, racji nie ma. Skąd to wiedzą? Nie wiem. To jedna z wielu ich tajemnic.
Wracając do autorytetów, to ja też ich poszukuję. Instytucja mistrza, autorytetu, czy jak to zwać, jest bardzo pożyteczna. Pozwala oszczędzić energii i czasu. Nie musimy łamać sobie głowy nad problemami, które już dawno ktoś inny, mądrzejszy od nas, przetrawił. Tylko czy najmądrzejszy nawet człowiek, największy nawet autorytet, nie może się mylić? Tu właśnie leży niebezpieczeństwo. Kiedy ludzie zamykają oczy na ewidentne potknięcia autorytetów, na totalne bzdury i ewidentne pomyłki, kiedy z innych ludzi robią bogów, to już jest niedobrze.Takie ciągotki drzemią w każdym z nas. O ile jednak w przypadku autorytetów naukowych, czy innych z gatunku świeckich,zachowujemy resztki rozsądku, o tyle w przypadku autorytetów religijnych nierzadko następuje całkowite odmóżdżenie. Niektórzy potrafią wierzyć w nieomylność kilku autorytetów jednocześnie, choć każdy z nich twierdzi co innego.
Skończmy jednak z religią. Nasza panująca koalicja uwielbia nowy rodzaj autorytetów. To historycy. Ja tym ludziom nie wierzę bardziej niż reporterom z brukowca.Dlaczego?
Obecni profesorowie, którzy byli władni oceniać, kto złym agentem a kto czystym jak łza mężem, zdobywali swoje tytuły w czasach, gdy nauka polskiej historii stała na stanowisku, że Katyń, o ile w ogóle miał miejsce, to był zbrodnią niemiecką upozorowaną na radziecką. To oni pisząc prace magisterskie i doktoraty, broniąc swych prac habilitacyjnych, budowali PRL-owską wizję historii. Czy ktoś ich z tego rozlicza? Nie. To oni rozliczają innych. Ci sami ludzie, którzy dziś wieszają psy na PRL-u, swego czasu sławili bojowników o wolność i demokrację i byli gotowi udowadniać, że Armia Czerwona to było najlepsze, co mogło Polskę spotkać, a Janosik był komunistą. Gdy widzę profesora historii plującego na komunę pytam się go w duchu: - Gdzie byłeś w latach komuny? Co zrobiłeś dla prawdy historycznej?
Oczywiście,gdybym powiedział, że wszyscy się sprzedali, to byłbym niesprawiedliwy. Nie chodzi mi o rozliczenie historyków za brednie, jakie przez dziesiątki lat sączyli w głowy narodu i jakie nadal sączą. Chcę tylko powiedzieć, że historyk,jak każdy autorytet, nie tylko jest omylny, ale może być nawet ewidentnie zakłamany. Wystarczy spojrzeć na dzisiejszy stan wiedzy historycznej. Inaczej pewne sprawy, nawet o kardynalnym znaczeniu, widzą historycy w Polsce, inaczej zaś w Rosji, a jeszcze inaczej w USA czy Wielkiej Brytanii.
Przy autorytetach dotykamy jeszcze jednej sprawy. Częściej autorytetem jest profesor niż magister, częściej papież niż proboszcz, częściej generał niż kapral.Jednak w każdej drabince, czy to naukowej, czy religijnej, wojskowej czy biznesowej, zawsze im wyżej, tym więcej polityki. Każdy, kto jest odpowiednio wysoko, nim dotarł na szczyty, musiał być spolegliwy dla władzy. Nie można zostać papieżem, nawet będąc świętym, jeśli nie ma się poparcia politycznego odpowiedniej ilości kardynałów. Nie można zostać profesorem bezkompromisowo głosząc prawdę. Czy to źle? Nie. Ale te dwie rzeczy: omylność i spolegliwość autorytetów sprawiają, że nie można im wierzyć bez reszty. Są ludzie, którzy w wybrany przez siebie autorytet wierzą bardziej niż w siebie. Tylko czy to naprawdę ludzie? Wierzmy autorytetom, korzystajmy z ich wskazówek, ale kontrolujmy, czy ich mądrość nie stoi w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem, z innymi autorytetami, które uznajemy, z logiką, czy też po prostu z poczuciem prawości, które każdy z nas powinien mieć w sobie. Korzystajmy z tych swoistych dróg na skróty, ale ciągle uważajmy, czy nie próbują nas sprowadzić na manowce.Homo sapiens to w końcu człowiek myślący, a nie człowiek wierzący.
Wasz Andrew
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)