Znów Wiadomości Onetu straszą nas pesudonaukową rewelacją:
Naukowcy: ewolucja człowieka już się skończyła
Nie dajmy się zwariować! Po pierwsze takie internetowe newsy to prawie zawsze przedruki z innych źródeł, których wiarygodność jest zwykle co najmniej wątpliwa. Po drugie, są to zwykle informacje z trzeciej lub czwartej ręki. Pierwotnie jest to przykładowo tłumaczenie z obcojęzycznej gazety lub serwisu. Wiadomo – tłumacz przekłada z ichniego na nasze i nie musi ujawniać swojego stosunku do tematu. Potem idzie to już ze wskazaniem jako źródła ostatniego miejsca publikacji, a nie pierwotnego miejsca objawienia się owych mądrości. Gdyby podawano pierwotne źródło publikacji, można by było łatwiej ocenić poziom zaufania jakim możemy obdarzyć te wiadomości.
Gdy czytam, że źródłem najnowszych wieści o osiągnięciach z londyńskiego uniwersytetu jest Wprost, to nie wiem czemu, ale budzą się we mnie podejrzenia. Wysłali dziennikarza do Londynu, by rozmawiał o ewolucji? Jakoś wątpię. Pewnie jest to więc tekst zerżnięty z innego źródła. Nie ważne jednak jak jest. Efekt jest opłakany. Jeśli nie jest to kolejne opracowanie na temat innego opracowania, to tym bardziej nie świadczy to dobrze o naszym dziennikarstwie.
Czy naukowcy mogli stwierdzić, iż ewolucja człowieka już się skończyła? Mogli. Naukowcy twierdzili kiedyś, że Ziemia jest osią Wszechświata (teologia to też nauka, więc teolodzy to też naukowcy). Bzdury wymyślone przez naukowców można przytaczać bez końca. Maszyna cięższa od powietrza nie może latać, człowiek nie przebiegnie stu metrów poniżej dziesięciu sekund, itd., itp. Bzdura za bzdurą.
Czy ewolucja człowieka jako gatunku już się skończyła? Na pewno nie. Ewolucja gatunku kończy się dopiero z jego wymarciem. Póki się rozmnaża, póty ewoluuje. Wystarczy poczytać tematy takie jak tendencja do zaniku naturalnych blondynek w populacji i widzimy, iż ewolucja człowieka ma się bardzo dobrze, ku niezadowoleniu dużej części męskiej populacji. Dobry temat to również wyczyny odpornościowe, sporty ekstremalne, itd. Większość rekordów dotyczących przeżycia w najgorszych warunkach gatunek ludzki ustanowił w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat.
Wielu niedouczonych komentatorów uważa, że degeneracja to przeciwieństwo ewolucji. Gdy pierwszy ptak wzniósł się w powietrze, na pewno nieudolnie i pokracznie, reszta gdyby umiała mówić, powiedziałby o nim, że to degenerat. Lekki taki jakiś i delikatny... Błąd dotyczący degeneracji i ewolucji polega na tym, iż rozumie się ewolucję jako dobór naturalny, który stawia na jednostki najsilniejsze, najzdrowsze, najbardziej długowieczne. Jest to bzdura podobna do tej, że nic nie może poruszać się szybciej niż światło. Diabeł tkwi w szczegółach. Nic nie może się poruszać szybciej niż światło ale w próżni. Ewolucja zaś to dobór naturalny skierowany na maksymalną ekspansję danego zestawu genów. Człowiek heros, który żyje 1000 lat i daje 1000 dzieci jest dla ewolucji odpadkiem w stosunku do takiego, który żyje 100 lat i daje 100 dzieci. W ciągu dziesięciu wieków ten drugi bowiem przeleci dziesięć pokoleń, dziesięć razy nastąpi stuprocentowe mieszanie genów, dziesięć razy zostaną przekazane. Pierwszy zaś dopiero zakończy pierwsze pokolenie rozwoju, czyli pozostanie w tyle. Oczywiście jest to mocno przybliżone. Naprawdę różnica będzie jeszcze korzystniejsza dla tego drugiego, bowiem jego dzieci też już urodzą dzieci, zostaną dziadkami i pradziadkami (babciami i prababciami) nim potomkowie tego pierwszego pierwszy raz zaznają smaku seksu.
To oczywiście rozumowanie przybliżone, bo od różnych czynników zależy i optymalna dzietność i długość życia osobników. Chciałem tylko pokazać na bardzo, naprawdę bardzo uproszczonym przykładzie, jak infantylne jest wypowiadanie się o ewolucji na podstawie długości życia osobników, ich siły fizycznej, inteligencji i innych czynników jednostkowych.
Ewolucja nie ma planu, nie dąży do osobnika doskonałego. Miesza losowo geny i to środowisko decyduje, kto wygra wyścig. Że ludzkość ewoluuje, i to szybko, to widać gołym okiem. Inny jest wzrost każdego pokolenia. Inny wygląd osobników.
My Europejczycy, a zwłaszcza my Polacy, choć gorąco temu zaprzeczamy, uważamy się za pępek świata. Mierzymy wszystko swoją miarą i za ludzkość uważamy siebie. Tymczasem jest wiele grup etnicznych, które mają specyficzne przystosowania. Jedni są odporni na duże wysokości, rozrzedzone powietrze i niskie ciśnienie, inni na gorąco, jeszcze inni mają pośladki imitujące funkcją wielbłądzie garby albo potrafią wyzwolić w sobie mechanizmy oddychania podobne do spotykanych u morskich ssaków. Nawet oni jednak nie mogą, nawet w swoich od wieków doskonalonych specjalnościach, konkurować z rekordzistami z krajów cywilizowanych (cokolwiek to znaczy).
Wbrew temu co wypisuje się powszechnie, idealne przystosowanie, to ślepy zakątek ewolucji. Gdy nastąpi zmiana warunków zawsze kończy się to katastrofą dla najlepiej dostosowanego gatunku. Teraz jednak, dzięki postępowi nauki, ewolucja może sobie eksperymentować z człowiekiem do woli. Wsadza w nasze geny rzeczy, od których włos się jeży na głowie. Chorujemy na niezliczoną ilość chorób, utrzymujemy przy życiu osobniki, które wiek albo dwa temu umarłyby przy porodzie. Ale dzięki tej wariackiej różnorodności wciąż ustanawiamy coraz to nowe rekordy, które jeszcze dwadzieścia lat temu uważano by za samobójcze. Pływamy w lodowatych wodach, wchodzimy na góry bez sprzętu, biegamy i pływamy w tempie i warunkach zabójczych dla przeciętnego osobnika. W tym tkwi nadzieja, że na każdą zmianę środowiska będziemy mieć gdzieś tam, wśród niezbyt udanych jak na dzisiejsze kryteria osobników, przygotowaną ewolucyjną deskę ratunku. Przyjdzie ocieplenie – wszak nie jesteśmy białymi niedźwiedziami. Znajdą się wśród nas tacy, którzy powiedzą z ulgą, że to nareszcie. Przyjdzie zlodowacenie – będą tacy, którzy się i z tego uradują (w sensie ewolucyjnym oczywiście). A może naszą przyszłością jest właśnie cyborgizacja? Rozmnażanie przy pomocy maszyn, coraz większa różnorodność wewnątrzgatunkowa wspomagana cybernetycznymi protezami... Tego nie wiemy. Ale wiemy, że zmienność jest atrybutem ewolucji. Włóżmy więc między bajki twierdzenia o jej końcu!