Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

czwartek, 14 kwietnia 2022

„Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura” Kai Strittmatter



Kai Strittmatter

Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura

tytuł oryg. Die Neuerfindung der Diktatur
tłumaczenie Agnieszka Gadzała
audiobook
czyta Bartosz Głogowski
wydawnictwo Biblioteka Akustyczna 2018
ISBN 9788327266651

Nie wiem jakie mieliście plany czytelnicze, ale zapomnijcie o nich! Jeśli jest w tej chwili jakaś książka naprawdę must read dla każdego, niezależnie od zainteresowań, to jest nią właśnie ta. Na szczęście jest dostępna i jako druk, wersja elektroniczna i książka czytana, więc każdy może wybrać to, co mu najbardziej odpowiada. Nawet jeśli planujecie w tym roku przeczytać tylko jedną książkę, niech to będzie ta.


Kai Strittmatter jest współczesnym niemieckim publicystą i pisarzem. Studiował sinologię w Monachium, Xi'an i Tajpej, następnie ukończył Niemiecką Szkołę Dziennikarstwa (DJS) w Monachium. Jako niemiecki korespondent dziennika Süddeutsche Zeitung pracował w Pekinie, Istambule i Kopenhadze. Z jego nazwiskiem dotąd się nie spotkałem i tylko przypadkowi oraz znajomemu zawdzięczam, iż sięgnąłem po jego książkę Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura w wersji audio w interpretacji Bartosza Głogowskiego. I miałem szczęście, bowiem to chyba najwartościowsza lektura jaką kiedykolwiek miałem w ręku.

Nie, nie poddaję się emocjom. Było wiele książek, które bardzo doceniłem i których wpływ na mnie nigdy nie ustanie, jak choćby dzieła Zimbardo, cały szereg dzieł o historii, opracowania o innych kulturach i polityce, ekologii czy popularnonaukowe. Jednak wszystkie traktują o dziedzinach, którymi nie każdy musi być zainteresowany, choć każdemu dobrze by zrobiło, gdyby się w nich orientował. Chiny 5.0 jest inna. Dlaczego?

Zacznijmy od polskiego tytułu. Na pozór dość wiernie oddaje oryginał, ale to tylko pozór. Tłumaczenie tytułu z niemieckiego brzmi Odrodzenie dyktatury. Po zakończeniu lektury mam wrażenie, iż wymowa tego jednoznacznie ostrzegawczego i budzącego negatywne odczucia tytułu została w polskiej wersji mocno złagodzona. W oryginale tytuł mówi nam, że dyktatura w Chinach była i po przerwie znów się odradza. W polskiej wersji dodano zwrot Chiny 5.0 kojarzący się z aplikacją albo grą, czyli z rzeczami przez większość społeczeństwa postrzeganymi jako coś przyjaznego i lekkiego. Podobnemu celowi służy też chyba dodanie słowa „cyfrowa”. Zamiana „odrodzenia” na „powstaje” też może sugerować, że nie jest źle, bo powstaje, ale może nie powstanie. Mam wrażenie, że te manipulacje z tytułem, to objaw tego, co między innymi z książki wynika, a mianowicie wpływów Chin na cały świat i niechęci wydawcy do narażenia się zbyt mocnym i jednoznacznym tytułem. Dodatkowo, oryginalny niemiecki tytuł nie sugeruje ograniczenia treści tylko do problematyki chińskiej, a polski owszem i oczywiście jest to przekłamanie. Jakkolwiek Chiny są głównym tematem, to jest i o innych autokracjach oraz dyktaturach, w tym o Rosji. W chwili obecnej, w świetle wojny, którą Rosja wypowiedziała demokracji i Zachodowi, zmiana tytułu na sugerujący tylko chińską tematykę może spowodować spadek zainteresowania. Czy o to w tej zmianie chodziło?

Na tytule nie koniec. Notka wydawcy sugeruje niezbyt ważką, niezbyt alarmistyczną treść, w dodatku bez nawiązania do innych krajów. W rzeczywistości, zwłaszcza w świetle tego, co wyrabia Rosja, jest całkiem inaczej.

Nie będę książki streszczał ani omawiał. Jest to dzieło szokujące i przerażające, zwłaszcza po uzmysłowieniu sobie, że tematyka jej jest obca nie tylko świadomości społecznej Zachodu, ale także politykom, „ekspertom” i innym elitom Zachodu. Poniżej więc przytoczę kilka rzeczy, które szczególnie zwróciły moją uwagę. Resztę musicie doczytać sami, a zaprawdę dopiero całość robi odpowiednie wrażenie i pokazuje pełną wagę sprawy oraz powagę sytuacji.

Chiny 5.0 pokazują, że o ile Rosja jest bieżącym zagrożeniem, wielkim zwłaszcza dla sąsiadów, to prawdziwym zagrożeniem dla Zachodu i demokracji są Chiny. Książka od początku wciąga, gdyż jest niczym wyprawa na obcą planetę na której wszystko jest obce.

Początek pierwszego rozdziału na temat funkcjonowania kłamstwa jako prawdy w systemach autorytarnych idealnie komponuje się ze wspominaną już przeze mnie prelekcją Martti'ego J. Kari (byłego pułkownika wywiadu Fińskich Sił Zbrojnych) z 2018 Rosyjska kultura strategiczna oraz genialnym opracowaniem Diany West Wielkie kłamstwa Ameryki o islamie. Tyle, że w Chinach skala wypaczeń przekracza wyobraźnię, nawet w porównaniu do putinowskiej czy islamskiej rzeczywistości.

W książce Strittmattera świetnie wytłumaczone jest dlaczego autokrata, nie tylko dzisiejszy, wcale nie wymaga, by wszyscy stali się zwolennikami, na przykład komunistami lub faszystami. Dzieje się tak dlatego, że poprzez długofalowe działania w sferze propagandy i języka można doprowadzić do tego, iż nawet bierni nieświadomie stają się poplecznikami systemu. Poprzez pozbawienie słów ich znaczenia i nadania im innego znaczenia, można uczynić poddanych nie tylko głuchymi na głosy z zewnątrz, ale i niemymi oraz ślepymi, przy czym zmiany te dla ofiar takiej manipulacji są w ogóle niezauważalne.

Po przeczytaniu tej książki należałoby cofnąć się do Orwella i Huxleya, ale nie po to, by ich poczytać, ale po to, by z półki science fiction przenieść ich na półkę z powieściami historycznymi.

Strittmatter zdołał przekonująco, przejmująco i przerażająco wyjaśnić, jak Chinom udaje się odrzucać moralność i zarazem rościć sobie do niej prawo. Po lekturze tej książki, drogą analogii, nie dziwią wcale takie fakty, jak pokazanie przez Ukraińców rosyjskiego jeńca, który poszedł na wojnę z „ukraińskimi faszystami” cały wydziarany w swastyki i inne faszystowskie symbole. To tylko dla nas, ludzi Zachodu, jest nielogiczne.

Chiny pokazały, że w tempie błyskawicznym można przejąć całkowitą kontrolę nad internetem, cenzurować go w czasie rzeczywistym i zaprząc do propagowania dyktatury oraz tworzenia alternatywnej historii nie gorzej niż tradycyjne media. Kto na Zachodzie zdaje sobie z tego sprawę? Większość, nie tylko zwykłych Kowalskich, ale przede wszystkim polityków i „ekspertów” nadal wierzy, że internet jest ponad ograniczenia. Wierzy, bo jest to niczym nieuzasadniona wiara, sprzeczna z ewidentnymi faktami, ale taka przecież jest istota wiary i dlatego mamy obok słowa „wiem” również słowo „wierzę”.

Dlaczego nie jest to nagłaśniane w internecie? Teoria o zbiorowej mądrości (mądrość tłumu, ang. the wisdom of the crowd), która miała być uzasadnieniem istnienia internetu, już po kilku latach upadła na rzecz zbiorowej głupoty (owczy pęd), która w internecie, przynajmniej w polityce i historii, króluje. Tymczasem okazje się, że można zablokować selektywnie cały internet i media społecznościowe, i to w przeciągu mniej niż roku. Można nawet nie blokować, ale zmusić do milczenia bez blokowania. Chińczycy nie tylko zablokowali media zachodnie, nad którymi nie mieli władzy, ale stworzyli własne, które w dodatku okazały się większym sukcesem biznesowym niż zachodnie, z facebookiem włącznie. Okazało się, o czym internet milczy, że można nie tylko kontrolować niezablokowane media społecznościowe, nie tylko w czasie rzeczywistym cenzurować, ale kierować nimi, nadawać ton i wyłapywać przeciwników, którzy odważą się w internecie popieranym trendom przeciwstawiać. Nawet nie przeciwstawiać, a wykazywać jakąkolwiek samodzielność, nawet nieskierowaną przeciwko władzy.

Ukraść przeciwnikowi podstawowe pojęcia i wypełnić je przeciwstawną treścią. To sztuka, którą na masową skalę udało się wprowadzić w życie. W Chinach ludzie w tej chwili nawet nie są w stanie sobie wyobrazić, że inni mogą się kierować ideałami, że mogą się kierować czymkolwiek poza swoimi osobistymi doraźnymi korzyściami. Nie wiedzą już w ogóle co to są ideały i dlatego też nie są w stanie zrozumieć ani żadnych ideałów, takich jak choćby wolność czy prawda, ani tym bardziej ludzi, którzy się nimi kierują. Tacy ludzie, idealiści, są dla nich podejrzani i plasują się gdzieś pomiędzy kłamcami, prowokatorami, wichrzycielami a umysłowo chorymi.

Swoją drogą Rosjanie i Putin są jednak głupi, skoro mając „światły” przykład Chin, nie skorzystali z niego przed agresją na Ukrainę i dopiero w jej trakcie, na łapu capu, po chamsku, zaczęli odcinać się od niekontrolowanego zachodniego internetu i tworzyć własną nową rzeczywistość. No – nie tak całkiem niekontrolowanego, bo coraz większą władzę mają nad nim… Chiny.

Zastanawia podobieństwo historii Chin i Rosji. W obu krajach kiedyś władzę sprawowano dożywotnio, potem z tego zrezygnowano, a teraz znowu prawo zmieniono tak, by dać obecnemu przywódcy możliwość dożywotniego sprawowania władzy. I jakość politycy i „eksperci” nie zauważyli ani tego faktu, ani jego implikacji.

Symptomatyczne jest to, że cyfrowy Great Firewall (nowy elektroniczny Chiński Mur, którym Chiny oddzieliły się od świata), nie powstałby bez pomocy zachodnich koncernów. Pomocy, która oczywiście była dla nich bardzo lukratywna. Nie przypomina Wam to działania Francji i innych krajów Zachodu, które do ostatniej chwili dostarczały broń Rosji? I gdzie byli ci „eskperci” i politycy, którzy teraz się mądrzą? Mieli do dyspozycji wywiad i kontrwywiad oraz Bóg wie ile jeszcze innych tajnych służb, a nie wiedzieli tego, że będzie wojna, co zwykły Kowalski wiedział, jeśli tylko czytał książki (na przykład Kasparowa Nadchodzi zima). Czy zagrożenie ze strony Chin też zobaczą dopiero wtedy, gdy dojdzie do otwartej wojny?

Obecne pokolenie Chińczyków, które partii udało się wyhodować, jest ewenementem na skalę światową. Są tak zmanipulowani, że nawet mając dostęp do zachodnich źródeł informacji, nie są w stanie przyjąć wiadomości niezgodnych z linią partii, nawet jeśli mają je podane na tacy, gdyż czytając opracowania zachodnie na przykład na temat historii nie są w stanie zrozumieć kontekstu, tego co jest główną treścią dla czytelników spoza Chin; brakuje im perspektywy, którą mają inni niezależnie od poglądów. No, może poza fundamentalistami islamskimi, ale nawet oni nie poszli tak daleko w praniu mózgów i nie osiągnęli nawet ułamka tej powszechności, co Chińczycy. O Rosji słusznie mówi się, że to nie kraj, to stan umysłu, ale Chiny poszły tą drogą dużo dalej.

I tak żyją tym, co George Orwell opisał proroczo w Roku 1984 jako dwójmyślenie i dwumowę. „Wiedzieć i nie wiedzieć; mieć poczucie absolutnej prawdomówności, a jednocześnie wygłaszać umiejętnie skonstruowane kłamstwa; wyznawać dwa zupełnie sprzeczne poglądy na dany temat i mimo świadomości, że się wzajemnie wykluczają, wierzyć w oba; używać logiki przeciwko logice; odrzucać moralność i zarazem rościć sobie do niej prawo; wierzyć, że demokracja jest niemożliwa oraz że partia stoi na jej straży”...

Orwell lękał się tych, którzy zakażą wydawania książek. Huxley zaś obawiał się, że nie będzie powodu do ustanawiania podobnego zakazu, ponieważ nie będzie już nikogo, kto chciałby je czytać” – napisał kiedyś medioznawca Neil Postman...

Inna sprawa to ekologia. Chiny stały się główną siedzibą antyekologicznego światowego konsumpcjonizmu i w tym świetle działania Unii Europejskiej w sprawie ochrony klimatu wydają się sabotażem Zachodu, bo przy takim stanowisku największego konsumenta na świecie klimatowi pomóc nie mogą, natomiast mogą zniszczyć Unię, Europę i Zachód.

Jednak konsumpcja przynosi wzrost, konsumpcja znieczula i usypia. To jest ta logika, która znowu króluje w dzisiejszych Chinach, jeszcze bardziej jaskrawa i bezwstydna. „A dziś świat jest stabilny – mówi zarządca w powieści Aldousa Huxleya Nowy wspaniały świat. – Ludzie są szczęśliwi; otrzymują wszystko, czego zapragną, a nigdy nie pragną czegoś, czego nie mogą otrzymać”. Doskonałe państwo totalitarne, pisał Huxley w przedmowie do swojej książki w 1946 roku, to takie państwo, w którym wszechmocna kasta panów „kontroluje ludność złożoną z niewolników, których nie trzeba do niczego zmuszać, ponieważ oni kochają niewolnicze istnienie”.

Tyrania nie poprzez siłę, nie poprzez ograniczenie i racjonowanie dóbr, a poprzez narzucenie ich nadmiarowej konsumpcji. To, czego obawiał się Huxley, w Chinach już istnieje.

Poprzez długofalowe działanie stworzono społeczeństwo, w którym nawet najbardziej światłe i inteligentne osobniki nie poszukują informacji spoza rządowych kanałów; nie chce im się i nie są nimi zainteresowani. Szkoda czasu, który można przeznaczyć na pomnażanie dóbr.

Cały świat pamięta o masakrze na Tiananmen w 1989. Cały świat - poza Chinami. Jak tu się dziwić ruskim, że nie chcą pamiętać Katynia, Sybiru, Gułagów, czystek i Hołodomoru. W Chinach już zapomniano o 1989, o rewolucji kulturalnej. Nie ma ich nawet w chińskim odpowiedniku wikipedii, którą sobie Chińczycy stworzyli. Całkowicie wymazano nawet pamięć o wielkim skoku (naprzód), który pochłonął więcej ofiar niż rewolucja kulturalna, a Mao znów jest bożyszczem.

Jeśli komuś wydaje się, iż wie, co to znaczy z czarnego zrobić białe i z białego czarne, to musi przeczytać Chiny 5.0. To są rzeczy, które przerastają wyobraźnię człowieka Zachodu.

To co się teraz dzieje w Chinach i kompletny brak reakcji świata przypomina mi to, co się działo w Niemczech i Rosji przed II wojną światową oraz podobną obojętność reszty świata. I może skończyć się tak samo.

Ciekawa jest też rzucona mimochodem teza, iż faszyzm i komunizm oraz wszelkie och odmiany, które wciąż od nowa mnożą się jak grzyby po deszczu, mogą być reakcją na to, że Bóg stał się dla wielu społeczeństw, które osiągnęły określony etap dobrobytu i konsumpcjonizmu, za mało atrakcyjny, a większość ludzi chce wierzyć w coś, co ich zniewoli i zwolni od myślenia.

Świat dookoła jest widownią wciąż od nowa popełnianych przez Zachód błędów. Przykładem choćby Polska, która zabrania swym obywatelom popierania faszyzmu, komunizmu i dyktatury, ale jako państwo nie widzi niczego złego w przyjaźni z państwami komunistycznymi i innymi autokracjami czy tyraniami. Premierzy, prezydenci i inni politycy mogą się obściskiwać z dyktatorami i nazywać ich swymi przyjaciółmi. Jak w przysłowiu – co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie. I oby za te lata dwulicowości i paktowania z diabłami nie przyszło nam słono zapłacić.

Polecam też tę książkę wszystkim tym przywódcom, politykom i klerowi, który bredzi o odwiecznych, ogólnoludzkich wartościach. Te wartości w Chinach nie tylko nie są wartościami, ale wręcz są rzeczami które się tępi i piętnuje. Brak reakcji na te działania, jako informacja zwrotna, jest najlepszym dowodem, że dla zachodnich elit te wartości, które dla zwykłych ludzi są bezcenne, są tylko propagandowymi frazesami.

W Chinach zaczyna się to samo co w Rosji – nacjonalizm na pełny gaz. A może odwrotnie – w Rosji jest to samo, co w Chinach, tylko słabiej i koślawiej. No i Rosja wybiegła przed szereg. A może została przez Chiny wypuszczona na rozpoznanie siły Zachodu...

Już w Temacie na pierwszą stronę Umberto Eco zostało podniesione, że nawet w czasach gazet papierowych nie można było wiernie oddać rzeczywistości, gdyż wobec nadmiaru informacji trzeba dokonywać selekcji tego, co się wydrukuje i tego, co się nie zmieści, a taka selekcja zawsze musi prowadzić do wypaczenia proporcji między różnymi aspektami oraz ich wagi. W epoce cyfrowej nadmiarem informacji, szczególnie zaś bezwartościowych newsów, funu i komercji, można lepiej wypaczyć obraz niż przez limitowanie dostępu do niej i cenzurę. A jeśli się to połączy, to… mamy Chiny. Chiny, w których tworzy się nową rzeczywistość.

Większość ludzi na Zachodzie wie, że w 1996 roku komputer (Deep Blue) po raz pierwszy pokonał ludzkiego arcymistrza (Kasparow). Kto wie o tym, że od 2016 komputery nie mają problemów w pokonaniu arcymistrzów świata w go? Jak potężnym narzędziem staje się informatyka (w tym wypadku w ręku chińskiej partii komunistycznej) uzmysłowimy sobie, jeśli weźmiemy pod uwagę, iż możliwa ilość wszystkich gier w szachach wynosi około 10 do potęgi 120-tej. Dla gry w go ta liczba wynosi aż 10 do 761-tej. Oznacza to, że nie ma praktycznie takiej szansy, żeby komputer był w stanie przewidzieć wszystkie możliwe kombinacje przyszłych ruchów tak, jakby to zrobił w przypadku gry w szachy, a jednak wygrywa (dla porównania 10 do 80-tej to liczba atomów we wszechświecie).

Gdy wyjeżdżasz z Chin (niekoniecznie do Polski, może być nawet do Stanów) masz wrażenie, że podróżujesz w przeszłość. Pytanie tylko, czy chcemy takiej przyszłości. Ja nie!

Dla mnie osobiście bardzo celne uwagi na temat tego, co jest istotą demokracji jako systemu przeciwnego do tyranii i autokracji, są ważnym elementem tego dzieła. Uwagi znacząco odbiegające od oklepanych formułek, ale tym bardziej cenne, gdyż bardziej przekonujące i znaczące od popularnych argumentów, pokazujące kardynalną różnicę odległą od tego, co się słyszy na wykładach o ustrojach społeczno-gospodarczych lub co można wyczytać w wikipedii.

Książka pełna jest szokujących wręcz treści, ale niestety są one głęboko oparte w źródłach. Niestety, bo nie brzmią one optymistycznie.

Powyżej spisałem luźne, chaotyczne, wybiórcze wrażenia z lektury. Po pełny obraz dzisiejszych Chin i wszystkiego, co się z tym wiąże, łącznie z perspektywą wojny Chin z Zachodem oraz z analogiami do Rosji i innych dyktatur, musicie doczytać sami. Jest to moim zdaniem najważniejsza książka ostatnich lat. Przestrzega nas przed zagrożeniem dla naszego świata, dla Zachodu i i naszych wartości. Zagrożeniem większym niż islam i Rosja razem wzięte. Zagrożeniem konsekwentnie niedostrzeganym, tak jak do niedawna nie dostrzegano proroczej książki Kasparowa Nadchodzi zima ostrzegającej przed agresją putinowskiej Rosji. Przy tym pomaga ona zrozumieć wiele rzeczy w polityce i światowej, i lokalnej, a przede wszystkim przypomnieć sobie o priorytetach. A co my, zwykli czytelnicy możemy zrobić? Wszystko! Kropla drąży skałę. Możemy zacząć od krytycznego myślenia i od tej chwili nie kupować niczego, co zrobiono w Chinach, jeśli tylko mamy alternatywę. A zwykle mamy. Na przykład w przypadku smartfonów oraz innej elektroniki wybór jest i tylko od nas zależy, czy będziemy wspierać swymi wyborami dalekowschodnie i zachodnie demokracje, czy też wzrastające nacjonalizmy, autokracje i tyranie. No i oczywiście możemy wszędzie polecać i zachwalać tę książkę. Wiedza to potęga!

Polecam jako zdecydowany numer jeden do przeczytania lub wysłuchania!


Wasz Andrew

Ps.  
Warszawa w 1939 padła po 28 dniach od rozpoczęcia wojny.
Kijów wytrwał już 50!!!
Ile wytrzymają bez naszej pomocy?
Nawet największy bohater poza bronią potrzebuje butów, skarpet, jedzenia, kamizelek, leków. Może macie coś z potrzebnych na froncie rzeczy albo możecie wpłacić choć kilka złotych na zbiórkę dla tych, którzy walczą i za naszą sprawę, przeciwko odwiecznemu wrogowi Polski, który po krótkiej przerwie znów wrócił na kurs z czasów wojny polsko-bolszewickiej i Katynia? Który bardziej niż ktokolwiek z późniejszych przypomina Hitlera a jego państwo III Rzeszę? Każda pomoc i każda wpłata się liczy!

6 komentarzy:

  1. No i namówiłeś. Akurat jest promocja na wersję cyfrową. Książkę już od pewnego czasu miałem na oku, ale teraz przesuwam ją na liście pozycji oczekujących przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Porażająca recenzja, choć trzeba chyba napisać, że książka porażająca dwa razy bardziej. Z ciekawością się za nią rozejrzę.
    Zastanawiam się tylko nad jednym aspektem - czy nie jest ona trochę podkręcona na sensację (może dlatego polski tytuł jest "łagodniejszy" niż oryginalny) oraz czy autor nie zapomina, że Chiny to wielkie i jednak zróżnicowane państwo (z recenzji wydaje się, że autor opisuje te kwestie bardzo zewnętrznie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wręcz przeciwnie - książka jest bardziej podobna do opracowania popularno-naukowego. Autor prawie nie nawiązuje do własnych działań, jego obserwacje obejmują okres wykraczający poza jego osobiste doświadczenia i opierają się na faktach historycznych, obserwacjach, dokumentach i opracowaniach innych osób, wykazuje przyczyny, mechanizmy i skutki. Wskazuje również na duże zróżnicowanie pomiędzy poszczególnymi częściami Chin i różne prądy wewnętrzne, które ścierają się nawet w partii. A właściwie ścierały, bo obecny przewodniczący jest takim samym dyktatorem jak Putin, choć może nie jest ewidentnym bandytą. Choć przekaz jest jednoznaczny, autor nie pomniejsza istnienia dysydentów. Inna sprawa, że póki co mają oni coraz mniej do gadania. Co do porażającej wymowy, to właśnie kończę książkę o jeszcze bardziej porażającej wymowie. Porażającej i przerażającej. Wrażenia z lektury opiszę na dniach. Pozdrawiam serdecznie i czekam na Twoją recenzję z Chin 5.0.

      Usuń
  3. A to w Chinach ten nacjonalizm nie jest czasem od przejęcia władzy przez Mao podkręcany?

    A książka zdecydowanie i dla mnie do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba po upadku Mao znacznie zelżał, ale od objęcia władzy przez Xi Jinpinga nastała „nowa jakość”. Tak po putinowsku, stalinowsku i hitlerowsku, ale cwaniej, podstępniej i skuteczniej, choć w białych rękawiczkach.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)