Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 17 kwietnia 2020

Mohamed Hanif "Wybuchowe mango" - O śmiertelności dyktatorów

Wybuchowe mango

Mohamed Hanif

Tytuł oryginału: A Case of Exploding Mangoes 
Tłumaczenie: Olga Masoń-Kędzierska
Wydawnictwo: Znak
Seria: Proza
Liczba stron: 336
 
 
Historia ludzkości obfituje w zajścia, które osnute są całunem tajemnicy i niedopowiedzenia. Krwawe wypadki, dramaty, klęski i niepowodzenia, których przyczyn nie udało się rozwikłać, skutecznie rozbudzają wyobraźnię. Zaś człowieczy umysł domaga się wytłumaczenia – wszystko musi być logiczne i uporządkowane, bowiem pozwala to uwierzyć, że świat to konstrukt sensowny, funkcjonujący wedle określonych zasad, które można pojąć i zrozumieć. Książką, która bazuje na tego typu potrzebie wyjaśnień jest Wybuchowe mango, utwór autorstwa Mohammeda Hanifa (ur. 1965), brytyjskiego pisarza o pakistańskich korzeniach.

Punktem wyjścia dla powieści udanie balansującej na granicy jawy i snu jest katastrofa lotnicza z 17 sierpnia 1988, w której ginie Muhammad Zia ul-Haq (1924 – 1988), pakistański dyktator rządzący krajem od 1977 roku, najpierw jako administrator stanu wojennego (1977 – 1985), następnie jako prezydent (1978 – 1988) i premier (1988). Utwór to rekonstrukcja – przy założeniu przysługującej autorowi fikcji literackiej licentia poetica – łańcucha zdarzeń finalnie doprowadzających do feralnego wypadku, w którym oprócz Zii ul-Haqa śmierć ponosi cała śmietanka pakistańskiej armii (8 generałów), ambasador USA w Pakistanie Arnold Raphel oraz amerykański attaché wojskowy gen. Herbert M. Wassom. Wizja zaproponowana przez Mohammeda Hanifa jest całkiem logiczna, tyle, że jeśli bliżej przyjrzeć się materii, z jakiej uszyte jest dzieło to dopatrzeć można się doprowadzonego do absurdu prawa wielkich liczb oraz bezlitosnego ostrza ironii.

Na Wybuchowe mango składają się 2 przeplatające się narracje. Pierwszoosobowa snuta jest przez Aliego Shigri, człowieka, któremu udało się oszukać przeznaczenie, tj. wejść na pokład fatalnego samolotu razem z Muhammadem Zia ul-Haqem oraz jego świtą i ocaleć. Wedle własnej opinii Ali jest wielkim nieobecnym, tj. osobnikiem wymazanym z wszelkich kronik: Nie występowałem w historiach, które fabrykowano, żeby zatuszować prawdę. Ani w teoriach spiskowych, które kazały wierzyć w zderzenie prezydenckiego samolotu z niezidentyfikowanym obiektem latającym, ani w opowieściach niezrównoważonych świadków, którzy na własne oczy widzieli pocisk ziemia-powietrze odpalony wprost z grzbietu samotnego osiołka, nigdy nie pojawił się motyw młodzieńca w mundurze, który kładzie rękę na pochwie swojej szabli, występuje przed szereg i salutuje, a potem uśmiecha się i odchodzi [1]. W chwili rozpoczęcia powieści Ali Szigri jest podoficerem szkolącym się w siłach powietrznych Republiki Islamskiej. Chłopak jest synem legendarnego wojskowego, pułkownika Kulego Szigri, weterana walk indyjsko-pakistańskich oraz uczestnika wojny afgańsko-sowieckiej. To właśnie popełnione przez ojca kilka miesięcy wcześniej samobójstwo oraz tajemnicze zniknięcie współlokatora a zarazem bliskiego kolegi stają się punktem zapalnym uruchamiającym lawinę zajść i incydentów, których finałem jest opisana w Prologu scena, kiedy to Ali towarzyszy generałowi Muhammadowi Zii ul-Haqem tuż przed katastrofą.

Fragmenty z trzecioosobowym narratorem, których wyróżnikiem są mniej lub bardziej subtelna drwina i kpina, odnoszą się do codziennej egzystencji pogrążającego się w paranoi Muhammada Zii ul-Haqa. Tym samym czytelnik zyskuje sposobność, by bliżej poznać postać pakistańskiego dyktatora, uchodzącego za niezwykle pobożnego muzułmanina i dążącego do islamizacji pakistańskiego społeczeństwa, uważającego się za wyłącznego głosiciela woli Allaha (W imię Boga wygnano Boga z kraju i zastąpiono go jednym jedynym Allahem, który – o czym generał Zia był święcie przekonany – przemawiał jedynie przez niego samego, przez Zię [2]). Pisząc o Muhammadzie Zii ul-Haqu autor zachowuje śmiertelną powagę, która w połączeniu z nadętym, wręcz bufoniastym stylem daje efekt mocno komiczny. Tym samym Mohammed Hanif obnaża z szat wielkości ojca narodu i niszczy jego pomnikowy, tj. nieskazitelny wizerunek. Muhammad Zia ul-Haq zostaje przedstawiony jako pantoflarz, który zupełnie nie radzi sobie w relacjach z żoną. To także religijny fanatyk, który niemal każdy ruch wykonuje w oparciu o wybierane (nierzadko na chybił-trafił) fragmenty Koranu, przejawiając przy tym inklinację do nagłych wzruszeń wywołanych religijnymi uniesieniami. Wreszcie to przywódca, który kompletnie nie zna realiów panujących we własnym kraju – kontakty z obywatelami ograniczają się do bratania się, tj. krótkich i dokładnie zaplanowanych spotkań ze ściśle wyselekcjonowaną grupą ludzi (najczęściej są to żołnierze przebrani za cywilów) w obecności licznego grona ochroniarzy, zaś informacje o życiu codziennym Pakistańczyków czerpane są z rządowej prasy, przesiąkniętej propagandą i polityczną agitacją.

W równie krzywym zwierciadle zaprezentowana zostaje armia. Wojsko, za sprawą pióra Mohammeda Hanifa jawi się jako organizacja, w której podstawowymi narzędziami są przemoc słowna i fizyczna, napastliwość oraz wymóg bezwzględnego, wręcz bezmyślnego posłuszeństwa – rozkazy należy przyjmować i wykonywać, ale nie można zastanawiać się nad ich zasadnością (Możesz pytać kto, gdzie i kiedy, ale nigdy dlaczego [3]); komunikowanie się dowódców z szeregowym żołnierzami odbywa się poprzez wrzask, za najmniejsze wykroczenie można trafić do karceru, zaś przejawy niezależności intelektualnej traktowane są jako zagrożenie, które należy zdusić w zarodku.

Mocno obrywa się również religii islamskiej, która w ujęciu autora okazuje się kwintesencją ciemnoty, obłudy i patriarchalizmu. Figurą, która służy do wypunktowania jej wad i słabości jest Zainab. Ta niewidoma kobieta to ofiara zbiorowego gwałtu, ale jako iż nie potrafi zidentyfikować i wskazać  sprawców przestępstwa, to sama trafia na ławę oskarżonych pod zarzutem cudzołóstwa, za co grozi jej ukamienowanie. Z racji faktu iż o sytuacji Zainab dowiadują się zagraniczni dziennikarze wybucha międzynarodowa afera – generał Zia ul-Haq pragnąc uspokoić opinię publiczną postanawia interweniować i kontaktuje się z saudyjskim kadim, tj. sędzią muzułmańskim, by zasięgnąć u niego religijnej porady. Dialog pomiędzy kadim a Zią ul-Haqiem to z jednej strony popis czarnego humoru, z drugiej zaś bezwzględna krytyka wszelkiego fundamentalizmu – na sugestię generała, że być może Zainab została zmuszona do popełnienia grzechu, kadi odpowiada: Kobiety, które zostaną przyłapane na cudzołóstwie, zawsze się w ten sposób tłumaczą. Ale przecież my dobrze wiemy, że nie tak łatwo popełnić gwałt. Sprawca bowiem potrzebowałby przynajmniej czterech wspólników: dwóch mężczyzn, którzy przytrzymywaliby kobietę za ręce, i dwóch, którzy przyciskaliby do ziemi jej nogi. Dopiero wówczas sprawca mógłby znaleźć się pomiędzy jej nogami i popełnić ów czyn [4]. Jeszcze bardziej absurdalne stwierdzenie pada, gdy Zia ul-Haq wspomina, że Zainab jest niewidoma: Prawo nie dzieli ludzi na tych, którzy widzą, i tych, którzy nie widzą. Przyjmij czysto teoretycznie, że to gwałciciel jest niewidomy. Czy z tego powodu mają mu się należeć jakieś specjalne przywileje? Ofiara ma podczas śledztwa takie same prawa i obowiązki, niezależnie od tego, czy jest niewidoma, czy nie [5]. Sprawa Zainab jest o tyle znamienna, że najbliższe otoczenia generała Zii ul-Haqa to zeświecczeni wojskowi, którzy do religii mają stosunek obojętny, ale przez wzgląd na duchowe inklinacje swojego przywódcy z biernością obserwują narastający w społeczeństwie pakistańskim fanatyzm.

Wszystkie elementy, których do stworzenia swojej książki użył Mohammed Hanif składają się na bardzo interesujące i wartościowe dzieło o pacyfistycznym wydźwięku. Autor – prywatnie absolwent prestiżowej Akademii  Pakistańskich Sił Powietrznych – ukazuje sprzeczności i absurdy panujące w wojskowych szeregach, sygnalizując, że siły zbrojne to nierzadko formacje służące zaspokajaniu ambicji kilku ludzi, pragnących zamanifestować swoją potęgę. Wybuchowe mango to również intrygująca wariacja na temat losów generała Zii ul-Haqa – Hanif przybliża nam postać dyktatora, który pozostawał w bliskich relacjach z USA z uwagi na wsparcie, jakie w trakcie wojny afgańsko-radzieckiej udzielał afgańskim mudżahedinom, dozbrajanym i finansowanym przez Amerykanów za pośrednictwem pakistańskich służbach specjalnych. Hanif rozważa motywy, jakimi mogli kierować się ewentualni spiskowcy pragnący zlikwidować Zię ul-Haqa oraz odmalowuje scenariusz samego domniemanego zamachu (do dzisiaj nie potwierdzono oficjalnie, co było przyczyną rozbicia się samolotu z generałem Zią ul-Haqiem na pokładzie). Wreszcie Wybuchowe mango to ostrzeżenie przed dopuszczeniem do władzy religijnych fundamentalistów oraz podkreślenie roli przypadku w życiu człowieka – przypadku, przed którym nie mogą ustrzec się nawet najpotężniejsi i najwięksi.


[1] Mohammed Hanif, Wybuchowe mango, przeł. Olga Masoń-Kędzierska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2009, s. 10 – 11
[2] Tamże, s. 49
[3] Tamże, s. 228
[4] Tamże, s. 175 – 176
[5] Tamże, s. 176

9 komentarzy:

  1. Ha - po przeczytaniu Twojej recenzji książka wydaje się bardzo interesująca. Na goodreads oceniłeś ją jednak tylko jako "really liked it" a nie "it was amazing". Co więc było nie tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwie kwestie. Jedno to sama książka - to bardzo dobra lektura, ale wg mnie nie zasługuje na miano absolutnego arcydzieła. Wszechobecny absurd może odrobinę znużyć pod koniec lektury. A sprawa druga to system ocen na GR - wg mnie skala od 1 do 5 jest zbyt uboga. Są lektury, którym chętnie dałbym np. 4,5 gwiazdki, bo do perfekcji zabrakło, ale jest to coś więcej niż "really liked it".

      Usuń
    2. Ha! - a ja właśnie lubię tę skalę opartą na naszych odczuciach z lektury (podoba mi się, czy nie, i jak bardzo) zamiast dzielenia włosa na czworo i roztrząsania, czy dzieło jest rewelacyjne, wybitne, czy też jest arcydziełem ;) Co do ocen cząstkowych to również przy skali 10 stopniowej możemy mieć wrażenie, że dzieło jest akurat w połowie drogi pomiędzy progami. Podejrzewam, że dopiero skala procentowa byłaby od tego wolna :)

      Usuń
    3. Reasumując, moje odczucia zamknęły się w stwierdzeniu "I really liked it", czyli bardzo mi się podobało, ale nie poczułem się absolutnie poruszony ;)

      Usuń
    4. Hi Hi :) Ważne, że się podobało :)

      Usuń
  2. Już od jakiegoś czasu polowałam na "Wybuchowe mango" (książka nagradzana, nominowana do Bookera), nakład szybko został wyczerpany, ale niedawno udało mi się ją kupić w internetowym antykwariacie Tezeusz. Sam tytuł brzmi super, okładka i staranne wydanie też bardzo mnie pociągają. Zupełnie nie znam historii tej części świata, tym bardziej jestem zaintrygowana. Ta pozycja przypomina mi inną książkę, również wydaną przez Znak, "Święto Kozła" Mario Vargasa Llosy. Wydawało mi się, że tak mocna proza, wgłębiająca się w mechanizmy władzy, będąca wszechstronną analizą dyktatury (Dominikana, Rafael Trujillo) nie zainteresuje mnie, a było wręcz przeciwnie - to jedna z najważniejszych, najmocniejszych powieści jakie czytałam. Mam nadzieję i czuję, że "Wybuchowe mango" będę mogła również zaliczyć do grona książek ważnych, choć trudnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, szczerze powiedziawszy, o tym tytule nie słyszałem, dopóki przypadkiem nie natknąłem się na niego w bibliotece. Trochę szkoda, że jak na razie to jedyny tytuł Mohameda Hanifa, który doczekał się tłumaczenia.

      A "Święto Kozła" i na mnie wywarło ogromne wrażenie. Warto jednak zaznaczyć, że Mario Vargas Llosa stawia na realizm, u Hanifa wszechobecny jest absurd oraz ironia, stąd obie książki są diametralnie różne, ale obie b. wartościowe.

      Usuń
  3. Dobra, dobra... Ale skąd to mango w tytule?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale nie udzielę wyczerpującej odpowiedzi, bo wiązałoby się to ze zdradzeniem zbyt wielu szczegółów z fabuły samego dzieła, szczególnie z jego końcówki. Powieść to trochę szaleńczy ciąg przyczynowo-skutkowy, ale na zachętę powiem tylko, że niebagatelną rolę odgrywają przejedzona owocami mango wrona oraz Pakistański Związek Hodowców Mango.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)