Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 24 maja 2019

Haruki Murakami "Śmierć Komandora. Metafora się zmienia" - Rzecz o zmaterializowanych ideach

Śmierć Komandora. Metafora się zmienia

Haruki Murakami

Tytuł oryginału: Kishidanchōgoroshi.  Dainibu. Utsurou metafā hen
Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott
Wydawnictwo: MUZA S.A.
Liczba stron: 480
 
 
 
Platońska idea (z gr. ιδέα) to niematerialny byt, który jest niezłożony, niezmienny i doskonały. Idee są składowymi ze wszech miar perfekcyjnego świata, którego odbiciem jest rzeczywistość, w jakiej przyszło nam bytować, czyli miejsce nietrwałe, niedoskonałe i podlegające ciągłym zmianom. Zgodnie z założeniami Platona, idee zajmują sferę niedostępną dla człowieka. Cóż jednak by się stało, gdyby oba światy zaczęły się przenikać? Wydaje się, że próby odpowiedzi właśnie na to pytanie podjął się Haruki Murakami (ur. 1949), japoński pisarz i żelazny kandydat do literackiej Nagrody Nobla, autor dylogii Śmierć Komandora.
 
Książka Śmierć Komandora. Metafora się zmienia to bezpośrednia kontynuacja pierwszego tomu zatytułowanego Śmierć Komandora. Pojawia się idea. Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że podział Śmierci Komandora na dwie części jest nieco sztuczny, gdyż właściwie cały czas obcujemy z tą samą historią, opowiedzianą dokładnie przez tego samego bezimiennego bohatera, będącego jednocześnie pierwszoosobowym narratorem, któremu towarzyszy grono znanych już postaci drugo- i trzecioplanowych. Jednak po chwili namysłu pojawia się refleksja, że takie rozbicie nie jest ani sztuczne, ani bezzasadne. Ta przymusowa pauza między lekturą pierwszego i drugiego tomu (o długości zależnej od woli czytelnika) pozwala podkreślić fakt, że oto uwolniona została idea, niosący ze sobą określone skutki i konsekwencje – metafora ulega zmianie, w rezultacie czego granica między jawą, a fantazją staje się wręcz niemożliwa do uchwycenia. Niezwykłość, która w pierwszej części dylogii sączy się cieniutkim strumyczkiem, w części drugiej pojawia się w ilościach wykluczających możliwość jej zignorowania czy zlekceważenia.
 
W centrum niecodziennych wydarzeń pozostaje anonimowy protagonista. Ów malarz abstrakcjonista specjalizujący się w realistycznych portretach po rozstaniu z żoną przenosi się do położonego na odludziu domku w okolicach Odawary, należącego niegdyś do Tomoshiko Amady, znakomitego artysty, który renomę i uznanie zyskał za sprawą obrazów w stylu japońskim. Pozornie byt pierwszoosobowego narratora nabiera coraz więcej blasków – wyrwanie się z dusznego i przytłaczającego miejskiego klimatu, zerwanie społecznych więzów oraz odcięcie się od schematów narzucanych przez rytm codzienności dają możliwość poświęcenia się pracy twórczej. Tyle, że już w pierwszym tomie ta sielankowa egzystencja zostaje przerwana – bohater natyka się na skomplikowaną rodzinną figurę, w którą ostatecznie zostaje wplątany (Shōko Akikawa, Marie i Menshiki. Każde z nich miało szczególną potężną magnetyczną siłę. Byłem w środku, otoczony przez nich [1]), przekonując się tym samym, że kapryśny los rzadko kiedy daje nam sposobność, by być jedynie obserwatorem. Wbrew oczekiwaniom (Bez względu na to, do czego dojdzie, chciałem pozostać osobą z zewnątrz [2]), bezimienny mężczyzna wepchnięty zostaje w sytuację, która wymaga od niego emocjonalnego oraz fizycznego zaangażowania, co wiąże się z koniecznością wyzwolenia się z pęt bierności.
 
Opowieść snuta przez Harukiego Murakamiego utrzymana jest w duchu poprzednich dzieł artysty. Japończyk nie zaskakuje niczym nowym, prowadząc nas po odkrytych już gruntach, które naznaczone są przeplatanką elementów dziwacznych i wyjątkowych z tym, co dobrze znane i przewidywalne. Ponadto nie brak od lat stosowanej symboliki, której najpowszechniejszym motywem jest studnia czy też głęboki dół o dualistycznej wymowie (z jednej strony przywodzi na myśl pozbawioną światła, a przez to i nadziei pułapkę, z drugiej zaś może uchodzić za wyborną samotnię, gdzie w spokoju można oddać się rozważaniom i refleksjom). Tak jak w pozostałych swoich utworach Murakami zaprasza nas do tego, byśmy razem z bezbarwnym bohaterem porzucili surową logikę życia naznaczonego prozaicznością oraz rutyną i wyruszyli we wspólną podróż po krainach, po których hasają i harcują (a niekiedy podstępnie czają się) podwójne metafory, zgryzoty bądź czyste idee chwilowo przyobleczone w rozpoznawalne dla nas kształty.
 
Śmierć Komandora, podobnie jak wcześniejsze utwory Murakamiego to także swoista propozycja, byśmy spróbowali wyrwać się dusznych norm i ciasnych schematów, w jakie wtłacza nas społeczeństwo, bowiem trwanie w zgodzie z oczekiwaniami innych nigdy nie będzie w pełni satysfakcjonujące. Ponadto proza Japończyka przypomina, że człowieczy byt to sztuka lawirowania pomiędzy działaniem, a nie-działaniem. Bywają bowiem sytuacje, w których zmuszeni jesteśmy do tego, by poddać się biegowi wypadków i cierpliwie czekać na to, co przyniesie nam kapryśna fortuna, bez zbędnego (bowiem próżnego) zagłębiania się w przyczyny zachodzących zdarzeń (Zrezygnowałem z dalszych pytań [3]). Ale nie brak też momentów, gdy okoliczności skłaniają nas do tego, by robić rzeczy nieodzowne, chociaż zapewniające wątpliwą przyjemność. Ten podział, granica (działanie i nie-działanie) zaakcentowane są również w odniesieniu do człowieczej natury, ponieważ każdy z nas jest istotą pełną sprzeczności i wykluczających się cech – prawdziwym wyzwaniem jest uświadomienie sobie, że i w naszej duszy, obok chętnie eksponowanych przez nas pozytywów, rozciąga się ciemna przepaść, która może dać o sobie znać w położeniu ekstremalnym, kiedy najmniej tego oczekujemy. Sztuka kontroli tej mrocznej strony naszej osobowości to kwintesencja człowieczeństwa.
 
Ostatnią kwestią godną czytelniczej uwagi jest materiał, z jakiego utkano tło powieści. Składają się na niego malarstwo oraz epizody z okresu Anschlussu i II wojny światowej. Przyznać trzeba, że autor bardzo ciekawie pisze o samym procesie powstawania malowidła (Obraz to zadziwiająca rzecz. Im bardziej zbliżał się do ukończenia, tym więcej nabierał własnej woli, punktu widzenia i siły wyrazu [4]). Równie intrygujące są zajścia związane z przyłączeniem Austrii do III Rzeszy – Murakami wspomina o mniej znanych incydentach związanych m.in. z antynazistowską działalnością w Wiedniu.
 
Reasumując, nie sposób zaprzeczyć, że pisarstwo Harukiego Murakamiego od lat obraca się wokół wąskiej grupy zagadnień, które eksplorowane są do granic możliwości. Jednocześnie trudno nie docenić Japończyka za upór i konsekwencję, z jaką usiłuje sygnalizować nam, że człowieczy byt nie powinien być tylko pędem sztucznie nakręcanym przez konsumpcyjne bodźce – pisarz od początku swojej kariery podkreśla, że warto niekiedy zwolnić. Dzięki temu możemy lepiej przyjrzeć się temu, co nas otacza i uzmysłowić sobie, że nawet w szarej brei rutyny mogą zachodzić wypadki noszące znamiona przygody. Ponadto takie choćby chwilowe zatrzymanie pozwala przyjrzeć się naszemu bytowi i sprzyja refleksji nad tym, co udało nam się dotychczas osiągnąć i dokąd właściwie zmierzamy. Pytania raczej trudne i niewygodne, które jednak dobrze jest od czasu do czasu sobie zadać.


[1] Haruki Murakami, Śmierć Komandora. Metafora się zmienia, przeł. Anna Zielińska-Elliott, Wydawnictwo MUZA S.A., Warszawa 2018, s. 38
[2] Tamże, s. 30
[3] Tamże, s. 324
[4] Tamże, s. 190
 

8 komentarzy:

  1. Dość głośno o tej powieści, ciekawa jestem czy jest tak obrazoburcza, jak o niej się mówi - czy to tylko chwyt reklamowy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwyt, chwyt i jeszcze raz chwyt. Nikt, kto miał choćby minimalną styczność z prozą Murakamiego nie będzie czuł się urażony, zdeprawowany czy zniesmaczony, bo autor pisze o seksie czy cielesności dokładnie w taki sam sposób jak zwykł to czynić dotychczas. A sama książka jest całkiem solidna dlatego uważam, że tego typu "reklamy" nie są jej potrzebne.

      Usuń
  2. Zaskoczyło mnie to, że Murakami w tej powieści nawiązuje do historii nazizmu w Europie, ale w interesujący sposób powiązał ten wątek z całą historią. Oprócz tego podobały mi się nawiązania do sztuki malarskiej i symboliki, która u autora lubi się powtarzać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We wcześniejszych powieściach zdarzały się bardzo interesujące nawiązania do Mandżukuo oraz zbrodni wojennych z okresu II WŚ popełnianych przez japońskich żołnierzy na terenach dzisiejszych Chin, ale faktycznie o nazizmie chyba nie było dotychczas zbyt wiele.

      A motyw malarstwa i sztuki w ogóle to wg mnie jeden z ciekawszych wątków dylogii.

      Usuń
  3. Czy wyruszyć na spotkanie z harcującymi ideami i podwójnymi metaforami ukrywającymi się w pozornie znanym i uporządkowanym świecie? O tak, sądzę że mam na to wielką ochotę! Aczkolwiek ciężko się utożsamić z bezbarwnym, anonimowym bohaterem - obserwatorem, tak całkowicie innym od bohaterów literackich takiej typowej anglosaskiej prozy, w której bohater musi być sprawcą zdarzeń i być szczegółowo i konkretnie osadzony w przeszłości, teraźniejszości, przyszłości. Wspominasz, że w "Komandorze" artysta jest zmuszony do działania, ciekawe jak? Również odniesienia do historii i sztuki wydają się bardzo interesujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zdecydujesz się wyruszyć na wyprawę to z ciekawością poczytam o Twoich wrażeniach z niej wyniesionych.

      A bohater jest taki na wskroś typowy dla Murakamiego, tzn. stara się być bierny i niezaangażowany, ale zostaje wciągnięty w wir niezwykłych wydarzeń. To pytanie o jego działania jest bardzo dobre i ciekawe, bo po lekturze można zastanawiać się czy akcje podejmowane przez protagonistę wydarzyły się w tej rzeczywistości, w której na co dzień bytujemy, czy też rozegrały się głównie w królestwie wyobraźni :)

      Usuń
  4. W pewnym sensie jest to uspokajające, że wiadomo niemal dokładnie, czego się po Murakamim spodziewać. To taki pewniak, którego gdy się lubi, można brać w ciemno niemal. Choć czasem mimo wszystko chciałoby się przecyztać skok w inne literackie strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, wg mnie Murakami jest idealnym wyborem w momencie, kiedy czytelnik pragnie z powrócić z takich dalekich literackich wypraw. To trochę jak zjazd w rodzinne strony po okresie tułaczki ;)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)