Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 29 października 2018

Zbrodnia i imigranci, czyli Czarownica Camilli Läckberg

okładka książki mówionej Camilli Läckberg Czarownica



Camilla Läckberg

Czarownica

tytuł oryginału: Haxan
tłumaczenie: Inga Sawicka
cykl: Saga o Fjällbace (tom 10)
wydawnictwo: Czarna Owca 2017
liczba stron:592

wersja audio:
lektor: Marcin Perchuć
czas: 20h 55’



Z wielką przyjemnością poznawałem kolejne odsłony cyklu powieści kryminalnych Saga o Fjällbace szwedzkiej autorki Camilli Läckberg, choć muszę przyznać, że przy ostatniej, dziewiątej z kolei, książce pod tytułem Pogromca lwów, odczułem pewne znużenie i miałem równocześnie wrażenie, iż autorka niektóre rzeczy robiła jakby na siłę. Kiedy więc sięgałem po Czarownicę, dziesiątą już część serii, miałem dość poważne obawy.





Ponownie, mając do wyboru formę pisaną i czytaną, wybrałem, jak to się kiedyś nazywało, książkę mówioną, w interpretacji sprawdzonego w tej roli Marcina Perchucia. Już po chwili przekonałem się, że nic się nie zmieniło – moja wcześniejsza ocena, iż jest on wprost stworzony na lektora do audiobooków Saga o Fjällbace pozostaje w mocy.

Zaginięcie czteroletniej Linnei z gospodarstwa koło Fjällbacki przypomina tragiczne wydarzenie sprzed trzydziestu lat. Z tego samego miejsca zginęła wtedy mała dziewczynka, której ciało zostało wkrótce znalezione w pobliskim leśnym jeziorku. Do morderstwa przyznały się dwie trzynastolatki, potem to odwołały, jednak sąd uznał je za winne, chociaż jako nieletnie nie trafiły do więzienia. Jedna z nich mieszkała potem spokojnie w Fjällbace. Druga wróciła po latach jako słynna hollywoodzka aktorka, aby zagrać w kręconym tam filmie o aktorce Ingrid Bergman, która często spędzała wakacje w tej okolicy.

Patrik Hedström i jego koledzy z komisariatu w Tanumshede zaczynają szukać jakiegoś związku między obiema sprawami, chociaż początkowo sami w niego nie wierzą. Pomaga im Erika Falck, która pracuje nad książką o zbrodni sprzed lat.

Tyle notka wydawcy i na tym poprzestanę, jeśli chodzi o przybliżenie fabuły. Widać z niej jednak, iż autorka konsekwentnie trzyma się wypróbowanej już w poprzednich powieściach konstrukcji – wiążących się ze sobą dwóch wątków oddzielonych w czasie. Błąd! – Tym razem Camilla idzie dalej i serwuje nam nowy zabieg – trzy wątki; jeden trzydzieści lat, a drugi kilka wieków wcześniej.

Sama koncepcja intrygi nie jest specjalnie nowatorska, ale przyjemnie zagmatwana, a w dodatku pojawią się i inne sprawy, którymi policja będzie się musiała jednocześnie zajmować. Styl, tempo, dynamika napięcia i manipulowanie ciekawością czytelnika również są na doskonałym poziomie, podobnie jak charakterystyczna maniera specyficzna dla Sagi o Fjällbace. Nazwałem ją przy okazji poprzednich recenzji kobiecą szkołą szwedzkiego kryminału społecznego, w której na pierwsze miejsce wysuwają się nie tyle wielkie problemy społeczne, nad którymi tak chętnie rozwodzą się mężczyźni, co te małe, codzienne, które wolą zrzucać na kobiety.

Co ciekawe, pisarka uniknęła pułapek kryminalistycznych, w które wpadają nieraz nawet i mężczyźni, a do których było wyjątkowo wiele okazji, choćby ze względu na dużą ilość broni palnej, jaka się w tym odcinku objawiła. Ślady na łuskach, ślady na pociskach, itd. – piękne okazje do tego, by się wyłożyć. Camilla poradziła sobie koncertowo.

Mam wrażenie, że to najdojrzalsza, najbardziej dopracowana powieść cyklu i w ogóle jeden z lepszych kryminałów, jakie kiedykolwiek miałem w ręku. W dodatku, mimo mrocznych elementów i ciężkich tematów, po jakie sięga, absolutnie nie dołująca. Byłaby naprawdę rewelacyjna, gdyby nie to, że polscy czytelnicy zmusili mnie do... podniesienia oceny.

Jestem bardzo krytycznie nastawiony do islamu i uważam, że prowadzi on ciągłą walkę o hegemonię nad światem, choć oczywiście za hasłami religijnymi, w imię których otumanieni nimi ludzie mordują innych i sami wysadzają się w powietrze, stoją jak najbardziej świeckie cele. Popieram tezy takich prześwietnych opracowań jak Wielkie kłamstwa Ameryki Diany West i zwalczam, gdzie tylko mogę, infantylną, szkodliwą poprawność polityczną, podobnie jak tuszowanie przestępstw popełnianych przez imigrantów. Za haniebne uważam jednak dawanie niskiej oceny książce (popatrzcie na oceny na LubimyCzytac.pl) tylko dlatego, że autorka pokazała problemy, z jakimi w naszej rzeczywistości zmagają się imigranci, którzy próbują się uczciwie odnaleźć w europejskich realiach. Jak zorane są mózgi wielu Polaków jeszcze lepiej niż same oceny pokazuje to, że najwięcej plusiko-lajków dostają te recenzje, które aż plują nienawiścią do imigrantów wcale nie zajmując się powieścią jako taką.

Właśnie usłyszeliśmy o jatce w amerykańskiej synagodze. To właśnie takie zadżumienie nienawiścią prowadzi do podobnych zachowań. Żydzi do gazu! Imigranci do Afryki! Zapomniał wół jak cielęciem był? Już nie pamiętacie ilu Polaków jest dla innych, bogatszych narodów, imigrantami? I że obraz Polaka złodzieja, pijaka i oszusta, w rzeczywistości swego czasu aż nadto uzasadniony, jest wciąż żywy i w Niemczech, i w innych krajach? W fali imigrantów są i wszelkiej maści agenci, i zwykli przestępcy – prawda. Ale czy temat imigrantów nie jest przykrywką dla skali naszej rodzimej przestępczości? Ile było w Polsce czy innych krajach zgwałceń zanim pojawili się imigranci? A ile dorzucili oni? O tym te plujące nienawiścią kreatury nawet się nie zająkną. Bo tak w ogóle – kim oni są?


Niedawno znaleziono dowody, że ci sami ludzie, którzy w interesie służb rosyjskich mieszali w kampanii prezydenckiej w USA, teraz jątrzą w różnych krajach Europy angażując się na forach właśnie w takie tematy jak uchodźcy. I nie po jednej ze stron, a po obu, aby zantagonizować społeczeństwa i stworzyć jak najwięcej przepełnionych nienawiścią idiotów. Nienawiścią do kogokolwiek i czegokolwiek. Może uda się i któryś znów weźmie bombę, karabin albo rozpędzony samochód i kogoś zabije? Nieważne kogo. Każda zadyma będzie sukcesem.

Wiadomo, ze czarni częściej gwałcą i napadają niż biali. Ale teraz najeżdżanie na czarnych jest demodé, podobnie jak antysemityzm. Ale jechanie po uchodźcach? Huzia na Józia!

Przy przyjmowaniu uchodźców politycy i decydenci wykazali się kompletną niekompetencją i głupotą – nie trzeba geniusza, by przewidzieć, że w każdej takiej fali w pierwszym szeregu będą przestępcy i cwaniacy oraz prowokatorzy i inni agenci, podobnie jak w przeszłości w czasie kolejnych emigracji Polaków na zachód, choć większość to będą tylko zwykli, porządni ludzie. Tylko dlaczego nikt nie wini swoich polityków, partii i władz, że się na to nie przygotowali, a wszystko zwala na uchodźców?

Właśnie umiejętne oddanie sytuacji uchodźców z jednej strony i nienawistne reakcje użytkowników LC z drugiej są dla mnie wartością dodaną, która sprawia, że muszę podnieć ocenę tę książki. Gorąco polecam – poznajcie ją sami i oceńcie po swojemu. Jeśli jednak nie posmakowaliście jeszcze żadnego odcinka Sagi o Fjällbace zalecam czytanie po kolei, czyli najpierw sięgnięcie po Księżniczkę z lodu, choćby ze względu na duże znaczenie wątków rodzinnych i towarzyskich



Wasz Andrew

Saga o Fjällbace:
Isprinsessan (2003) Księżniczka z lodu (2009)
Predikanten (2004) Kaznodzieja (2010)
Stenhuggaren (2005) Kamieniarz (2010)
Olycksfågeln (2006) Ofiara losu (2010)
Tyskungen (2007) Niemiecki bękart (2011)
Sjöjungfrun (2008) Syrenka (2011)
Fyrvaktaren (2009) Latarnik (2011)
Änglamakerskan (2011) Fabrykantka aniołków (2012)
Lejontämjaren (2014) Pogromca lwów (2015)
Haxan (2017) Czarownica (2017)

Słowna skala ocen:
  1. beznadziejna
  2. bardzo słaba
  3. słaba
  4. może być
  5. przeciętna
  6. dobra
  7. bardzo dobra
  8. rewelacyjna
  9. wybitna
  10. arcydzieło
Czarownica - przedsprzedaż [Camilla Läckberg, Inga Sawicka]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE


2 komentarze:

  1. Mialam nie czytac tej powiesci, ale Twoja recenzja zrewidowala moje do niej nastawienie. Z calej serii, która sledze juz od ponad 10 lat, najwieksze wrazenie zrobil na mnie "Niemiecki bekart". Potem zaczelo sie robic coraz mroczniej, zaczely cierpiec dzieci, a "Pogromca lwów" zdawal sie pisany pod przymusem kontraktu z wydawnictwem. No ale po takiej recenzji nie pozostaje nic innego, jak siegnac po "Czarownice".
    A ze swojej strony polecam, jesli nie czytales, "Moralistów" Katarzyny Tubylewicz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Pogromcy lwów, to miałem podobne wrażenia. Dzięki za polecenie Moralistów, ale do polskich autorów podchodzę z dużą ostrożnościa ;) No, może kiedyś się skuszę :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)