Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 31 sierpnia 2018

Aya Goda "Tao" - Przez Chiny, wzdłuż i wszerz

Tao. Tułaczka wyjętych spod prawa uciekinierów po Chinach

Aya Goda

Tytuł oryginału: TAO
Tłumaczenie (z j. ang.): Tomasz Bieroń
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 304
 
 
Istnieje cały szereg haseł afirmujących wolność, które jednak w warunkach, kiedy przez dłuższy czas nie jest ona zagrożona, stopniowo zatracają swoje pierwotne znaczenie, z wolna przedzierzgając się w wyświechtane slogany, nie znajdujące pokrycia w otaczającej nas rzeczywistości. Ale, kiedy owa szara i nudna, lecz jednocześnie spokojna i bezpieczna codzienność ulega diametralnym przeobrażeniom, a w rezultacie nasze najbardziej podstawowe prawa zostają bezpardonowo ograniczone, dopiero wówczas dociera do nas sedno słowa wolność. O tym, że zmieniające się okoliczności w znaczącym stopniu wpływają na nasze postrzeganie tego typu fundamentalnych pojęć przekonuje się Aya Goda, japońska pisarka i artystka, autorka książki Tao. Tułaczka wyjętych spod prawa uciekinierów po Chinach.

Wydany w 1995 utwór napisany w formie dziennika to zapis wspólnej ośmiomiesięcznej podróży, jaką po Państwie Środka odbywają Aya Goda (ur. 1967) oraz Cao Yong (ur. 1962). Wspomnienia rozpoczynają się w 1988 roku, kiedy to narratorka, będąca wówczas studentką Akademii Sztuk Pięknych Musashino w Tokio, spędza letnie wakacje w prowincji Xinjiang (Sinciang). Kapryśny i nieprzewidywalny los sprawia, że kobieta spotyka Cao Yonga, malarza i wykładowcę na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Tybetańskiego. O 5 lat starszy mężczyzna, przedstawiający się jako syn Nepalki i Chińczyka, okazuje się człowiekiem pełnym wigoru i energii, ale i zaskakująco zuchwałym. Już po kilku godzinach znajomości wyznaje dziewczynie miłość, wymuszając przy tym obietnicę ponownego spotkania w trakcie jej ferii zimowych. Pretekstem jest wystawa prac Cao Yonga w pekińskiej Galerii Artystów, którą udaje się zorganizować, mimo nieprzychylności władz wobec twórczości niepokornego malarza. Wernisaż, w którym bierze udział także Aya Goda, wciąż nie do końca przekonana, co do trwałości łączącego parę uczucia, odnosi sukces, ciesząc się szczególnym powodzeniem pośród zagranicznych gości. Ta popularność przynosi jednak fatalne konsekwencje, bowiem obrazami Yonga zaczyna interesować się Biuro Bezpieczeństwa Publicznego, doszukując się w pracach obscenicznych i niemoralnych treści. Cao Yong, zaangażowany w ruchy prodemokratyczne w Chinach, świadom grożącego mu niebezpieczeństwa, postanawia uciec przed opresyjnym aparatem bezpieki i szukać schronienia w odizolowanym Tybecie. Aya Goda, coraz mocniej zafascynowana nieszablonową postacią partnera, decyduje się towarzyszyć mu w tej ryzykownej tułaczce. Włóczęga japońsko-chińskiej pary, która nie ogranicza się do pobytu na Dachu Świata staje się osią książki, dzięki której czytelnik zyskuje sposobność, by zwiedzić mniej znane regiony Chińskiej Republiki Ludowej.

Razem z Ayą Goda i Cao Yongiem gościmy w prowincji Xinjiang, (…) pełnej melancholijnych ruin na odludnym pustkowiu [1], w której przetrwała muzułmańska kultura Ujgurów. Wspólnie odbywamy wyprawę do kraju rządzonego przez Dalajlamę, docierając do Tybetu – zmagając się z chorobą wysokościową, pozbawieni takich luksusów jak stały dostęp do bieżącej wody, poznajemy tajemnice starożytnego królestwa Guge oraz bezpośrednio stykamy się z tybetańskimi obyczajami. Przemieszczamy się po równie zdradzieckiej, co legendarnej szosie Tybet – Syczuan, rozkoszujemy się urokami wyspy Hajnan, która określana jest mianem chińskich Hawajów oraz podziwiamy piękno miasta Dali, słynącego z wydobycia marmuru.

W książce, na którą składa się pięć rozdziałów, sporo miejsca poświęcono osobie Cao Yonga. Aya Goda, korzystając z relacji samego zainteresowanego, jego rodziny, znajomych oraz przyjaciół, odtwarza dzieciństwo malarza, ukazując przy okazji jak nieszablonową jednostką jest Cao Yong. Mężczyzna jawi się jako typowy wolny ptak – ciągle w ruchu, nie akceptujący żadnych więzów czy ograniczeń, kontestator utartych reguł, niezależny i niepokorny buntownik, którego duma nie pozwala przed nikim ani niczym ugiąć karku. Przebywanie w Chińskiej Republice Ludowej w towarzystwie człowieka cechującego się tak nieprzejednaną postawą skutkuje tym, że Państwo Środka mocno kojarzy się z gigantycznym więzieniem, z którego niezwykle trudno jest się wydostać.

Wątki biograficzne poświęcone Cao Yongowi służą też temu, by ukazać realia panujące w komunistycznych Chinach. Ograniczanie przez władzę kontaktów z ludźmi spoza Państwa Środka (Osoby, które spotykają się z cudzoziemcami, są inwigilowane, a czasem nawet oskarżane o szpiegostwo i surowo karane [2]), bezustanne próby kontroli najdrobniejszych aspektów egzystencji (Każdy obywatel w momencie urodzenia ma zakładaną teczkę, w której są dokumentowane wszystkie szczegóły jego życia. Roi się od tajnych informatorów, którzy śledzą wszystko, co się dzieje w społeczeństwie. Wyjście poza ramy wyznaczone przez państwo oznacza wydanie na siebie wyroku śmierci [3]) czy nierzadkie skazywanie na reedukację poprzez pracę (o szczegółach tego typu metody wychowawczej możemy poczytać w dziełach Zhanga Xianlianga, autora m.in. Zupy z trawy czy Zielonodrzewu) to smutna codzienność chińskich obywateli.

Na kartach utworu zaprezentowano również sporo przemyśleń i refleksji poświęconych sztuce. Aya Goda oraz Cao Yong dyskutują nad jej istotą i sednem, konkludując, że jest ona zarówno uzewnętrznieniem pasji jak i formą walki, wynikającą z braku akceptacji dla skostniałych zasad. Yong zdradza też zasady, jakimi kieruje się w swojej twórczości, przytaczając lekcje pobrane od innych (Obrazy odzwierciedlają duszę artysty. Jeśli ktoś nie ma duszy, to nie namaluje niczego wartościowego, choćby miał doskonałą technikę [4]).

Książka japońskiej artystki to z pewnością ciekawa pozycja, chociaż jej słabym punktem pozostaje styl, jakim operuje autorka, który razi bezpłciowością. Mimo wielu dramatycznych wydarzeń, które stają się udziałem protagonistów, Tao nie czyta się z wypiekami na twarzy, ba, momentami utwór dłuży się niemiłosiernie. Trudno jednak orzec, czy za taki stan rzeczy odpowiadają średnie umiejętności pisarskie Aya Gody czy też jest to efekt faktu, że polski czytelnik obcuje z przekładem dokonanym z wydania angielskiego.

Reasumując, Tao. Tułaczka wyjętych spod prawa uciekinierów po Chinach to niezła lektura, która powinna przypaść do gustu miłośnikom prozy drogi. To także intrygujące spojrzenie na Państwo Środka, bowiem z jednej strony obserwatorką jest osobą z zewnątrz, spoza układu, z drugiej zaś pochodzi z rejonu kulturowo zupełnie odmiennego od Europy.


[1] Aya Goda, Tao. Tułaczka wyjętych spod prawa uciekinierów po Chinach, przeł. z ang. Tomasz Bieroń, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2010, s. 9
[2] Tamże, s. 31
[3] Tamże, s. 65
[4] Tamże s. 152

6 komentarzy:

  1. Teraz w Chinach testowany jest komputerowy system punktowania obywateli, a od przyznawanych punktów zależnych ma być całkiem sporo ważnych spraw.

    A tak z ciekawości - o samym Tybecie nieco też jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ciekawe - nie słyszałem. Brzmi trochę jak fabuła niejednej dystopii.

      Tak, Tybetowi także poświęcono trochę miejsca - pojawiają się opisy różnych ceremonii, jest też trochę o historii.

      Usuń
  2. Proza drogi w Chinach, to chyba temat, który niezbyt często pojawia się na naszym rynku wydawniczym. Wydaje się, że to niebanalna książka, warta uwagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka z pewnością spodoba się miłośnikom podróży, szczególnie po szlakach mało znanych i mało uczęszczanych. Jedyną wadą, tak jak wspominałem, jest styl, chociaż trudno ocenić czy to wina przekładu czy autorki.

      Usuń
  3. Z jednej strony strasznie ciekawe wydaje się to przemierzanie Chin, ale z drugiej w sumie wiem już sporo na ten temat dzięki twórczości Liao Yiwu, zaś o realiach życia w Chinach - jeszcze więcej (niemniej zawsze warto dalej czytać). Aczkolwiek wątki poświęcone Tybetowi mnie bardzo ciekawią, więc może to (przede wszystkim) ze względu na nie się skuszę? Choć styl również odstręcza - znowu odwołam się do twórczości Liao Yiwu ;) i powiem, że tam również tłumaczenie na język polski jest z angielskiego, i rzeczywiście nie jest to najlepszy wybieg, mimo wszystko jednak jest naprawdę nieźle. Więc może to jednak kwestia autorki, z trzeciej zaś strony - może trafili jej się źli tłumacze :/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, tyle razy przywołujesz tego Liao Yiwu, że w końcu będę musiał sięgnąć po tego autora.

      A poznawanie tych samych miejsc przez pryzmat różnych dzieł i autorów może być ciekawym doświadczeniem - warto wychwytywać pojawiają się różnice, bo to może wiele powiedzieć o tym, w jaki sposób dany artysta postrzega rzeczywistość i to, co go otacza.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)