Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 29 grudnia 2017

William Faulkner "Dzikie palmy" - Człowiecze "Ja" kontra nieprzebrane masy

Dzikie palmy

William Faulkner

Tytuł oryginału: The Wild Palms
Tłumaczenie: Kalina Wojciechowska
Wydawnictwo: Książka i Wiedza
Liczba stron: 256
 
 
 
Szczęście, to jedno z tych imponderabiliów, których szczególnie pożądamy. Niemal każdy pragnie odczuwać radość, przyjemność, satysfakcję, spełnienie, ale niewielu potrafi spojrzeć na swój byt z perspektywy, która umożliwiłaby jego ocenę jako coś udanego i wartościowego, co jest jednym z warunków koniecznych do zadowolenia płynącego z własnego życia. Jednocześnie to, czego nie posiadamy, i czego nie potrafimy zdobyć, wzbudza w nas ten rodzaj żalu, który w sprzyjających warunkach może przerodzić się w zazdrość przemieszaną z nienawiścią. O tym, że pielęgnacja małego, prywatnego szczęścia może być rzeczą trudną, wręcz karkołomną, boleśnie przekonują się bohaterowie Dzikich palm, powieści pióra Williama Faulknera, amerykańskiego noblisty.

Protagoniści, Charlotte Rittenmeyer oraz Harry Wilbourne, to para kochanków pochodzących z Nowego Orleanu, których spala potężna miłosna emocja. Nie jest to jednak uczucie wzniosłe i patetyczne, która sprawia, że egzystencja dwójki ludzi staje się bytem usłanym różami, a droga, jaką powinni kroczyć – prosta i oczywista. Nić, jaka łączy Charlotte oraz Harry’ego to skomplikowana i burzliwa relacja – obie postacie są niczym (…) smagane wiatrem korony palm, kołyszące się z dzikim, suchym i gorzkim szelestem nad błyszczącą wodą [1], bowiem kochankowie muszą zmagać się ze społeczną presją, która nie pozwala w pełni cieszyć się sobą nawzajem.

Akcja utworu, umiejscowiona na obszarze niemal całych Stanów Zjednoczonych, osadzona została w 1938 roku, w okresie, kiedy wciąż niepokój i zdumienie wywołuje kobieta świadoma nie tylko swoich praw, ale i atrybutów, jakimi została obdarzona, i których nie waha się wykorzystywać (Ona chodzi w spodniach (…) nie w żadnej pidżamie plażowej tylko w prawdziwych męskich spodniach. To znaczy takich, które są za ciasne akurat w odpowiednich miejscach, tak że się to podoba każdemu mężczyźnie, ale kobiecie nie, chyba że sama je nosi [2]). Tak dobrane czas oraz miejsce, w jakich rozgrywa się fabuła, umożliwia pełne ukazanie ludzkiej obłudy i hipokryzji, które objawiają się w najróżniejszy sposób – miłość niesformalizowana małżeńskimi więzami jako temat plotek i zgorszenia; kobieta nie godząca się z narzuconą jej rolą, ograniczającą ją do spełniania funkcji posługaczki, na każdym kroku usiłującej odgadnąć i spełnić zachcianki swojego męskiego partnera jako obiekt pogardy i gniewu; patrzenie przez palce, świadome niezauważanie rzeczy głośno określanych mianem niegodnych, dopóki płynie z tego określona korzyść to tylko niektóre z wielu przykładów, jakie przytacza Faulkner.

Zakłamanie oraz dwulicowość zostają zaprezentowano także na poziomie bardziej uniwersalnym, który nie ogranicza się wyłącznie do przytaczanych w książce konkretnych warunków społeczno-kulturowych. Faulkner zwraca uwagę, że obiektem niechęci, nienawiści, awersji, ostracyzmu stają się wszyscy, którzy ośmielają się wyłamać i zanegować panujące konwenanse (To kwestia wypadnięcia z rytmu. Człowiek rodzi się pogrążony w nieprzebranym tłumie bezimiennych istnień swego czasu i pokolenia, maszerujących zgodnym rytmem w bezimiennym pochodzie. Jedna zmiana rytmu, jeden fałszywy krok i giniesz stratowany przez innych [3]) – przywiązanie do zasad, uświęconych przez wieki panowania, bezmyślne trwanie w matni stereotypów nakazują potępiać wszelkie przejawy odmienności, zbytniej niezależności, itd.

Przedstawiona przez Faulknera historia jest o tyle interesująca, że amerykański pisarz ukazuje narzędzia opresji, jakie stosuje ludzka gromada wokół tych, którzy mają czelność negować bądź odrzucać powszechnie przyjęte normy – jak wyznaje Harry: Użyto przeciwko mnie pieniędzy, kiedy spałem, bo tutaj można było mnie zranić. Potem obudziłem się, poradziłem sobie z pieniędzmi i myślałem, że jestem górą, aż do tego wieczora, kiedy dowiedziałem się że chcą ze mnie zrobić małżonka pełnego mieszczańskich cnót, a to trudniej pokonać niż pieniądze [4]. Ekonomiczna podległość, przypinanie gęby, wykluczenie ze struktur towarzyskich powodują, że niezwykle trudno jest zachować swobodę działania i postępować według własnego, wewnętrznego kodeksu.

Faulkner serwuje również czytelnikom interesujące rozważania dotyczące najwznioślejszego (wedle ludzkości) uczucia. Bohaterowie przekonują się, (…) że miłość i cierpienie to jedno i to samo i że wartość miłości mierzy się sumą, jaką trzeba za nią zapłacić [5].  Co więcej Harry zauważa, że we współczesnym, konsumpcyjnym społeczeństwie miłość jest zjawiskiem marginalnym – Nie ma dla niej miejsca w dzisiejszym świecie, nawet w Utah. Usunęliśmy ją ze świata. Zabrało nam to wiele czasu, ale człowiek jest nieskończenie pomysłowy i zaradny, toteż wreszcie uwolniliśmy się od miłości, tak jak uwolniliśmy się od Chrystusa. Mamy radio zamiast głosu Bożego, i zamiast gromadzić nasze wzruszenia przez miesiące i lata, czekając na ten dzień, kiedy będziemy mogli wydać całą sumę na wszelkie uczucie, trwonimy ją na groszowe seksualne podniety kupowane w kiosku z gazetami na każdym roku ulicy, jak guma do życia albo czekolada z automatu. Gdyby Chrystus wrócił dziś na ziemię, musielibyśmy co prędzej ukrzyżować Go na nowo we własnej obronie, dla usprawiedliwienia i ocalenia cywilizacji, nad którą trudziliśmy się przez dwa tysiące lat, cierpiąc i umierając wśród języków i przekleństw bezsilnej wściekłości, po to, żeby stworzyć ją i udoskonalić na obraz i podobieństwo człowieka. Gdyby wróciła Wenus, przybrałaby postać plugawego typa, sprzedającego ukradkiem pornograficzne obrazki w pisuarach kolejki podziemnej [6]. Człowiek nowoczesny zadowala się substytutami, namiastkami, surogatami, a nawet lichymi imitacjami, bojąc się sięgnąć po to, co autentyczne, potężne i szczere.

Pisząc o książce Faulknera, nie sposób nie wspomnieć o znamiennym stylu, jaki posługuje się autor. Jego wyznacznikami są potężne słowne konstrukty, które wznoszone są bez umiaru i bez opamiętania, ale z zachowaniem nienagannego języka i elegancji. Zdania wielokrotnie złożone, poprzecinane licznymi wtrąceniami, nawiasami oraz dygresjami sprawiają, że lektura wymaga koncentracji, ale jednocześnie przynosi ogrom przyjemności i satysfakcji.

Reasumując, Dzikie palmy to bardzo dobra powieść, którą można uznać za uniwersalną przypowieść traktującą o konfrontacji indywidualizmu z masą. Faulkner pisze o starciu, którego z perspektywy jednostki nie można wygrać, a mimo to protagoniści szarpią się, walczą, nie poddają się, za wszelką cenę starając się nie dać wtłoczyć w przygotowany schemat.


[1] William Faulkner, Dzikie palmy, przeł. Kalina Wojciechowska, Wydawnictwo Książka i Wiedza, Warszawa 1977, s. 11
[2] Tamże, s. 9
[3] Tamże, s. 57
[4] Tamże, s. 136
[5] Tamże, s. 50
[6] Tamże, s. 131 – 132
 

6 komentarzy:

  1. U mnie ta książka wywołała duży dyskomfort, miałam mieszane wrażenia po lekturze. Natomiast b. ciekawie pisali o niej panowie w komentarzach pod postem na moim blogu - okazuje się, że ta książka może być ważna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wcześniej czytałem wspomniane komentarze i faktycznie są one b. interesujące. Ja chyba jeszcze nie przeczytałem książki, która wywarłaby na mnie aż tak duże wrażenie, i która towarzyszyłaby mi niemal przez całe dorosłe życie.

      Usuń
  2. Sam nie wiem - z jednej strony wygląda ciekawie, ale z drugiej mam wrażenie, że to niezbyt rozrywkowa pozycja, a nie mam melodii nie ciężkie tematy w dodatku opakowane w niewesołe historie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, do pozycji rozrywkowej sporo tej książce brakuje. Za to b. dobrze pokazuje jak trudno jest żyć dokładnie tak jak się chce, szczególnie jeśli ten styl życia znacząco odbiega od przyjętych standardów.

      Usuń
  3. Szczęście to stan tymczasowy, który w dodatku wyczerpuje sam siebie. Ja od pewnego czasu uważam, że dużo ważniejszy w życiu jest spokój. Ale w literaturze... wręcz przeciwnie i dlatego Faulkner ten ciekawie się zapowiada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ja też b. cenię sobie spokój. Może w pogoni za szczęściem (pojęciem b. wieloznacznym), zbyt wielu ludziom umyka to, co już mają, a czego nie potrafią docenić ;)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)