Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 15 września 2017

Greg Egan "Diaspora" - Podróż przez n wymiarów

Diaspora

Greg Egan

Tytuł oryginału: Diaspora
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawnictwo: MAG
Seria: Uczta Wyobraźni
Liczba stron: 304






Efekt Dopplera to zjawisko obserwowane dla fal, których źródło porusza się względem obserwatora. W momencie, gdy źródło fali zbliża się do obserwatora, ten rejestruje większe częstotliwość fal, kiedy zaś źródło oddala się – częstotliwości są niższe. Esencją fenomenu jest ruch, a ruch to życie. Życie, które gna, pędzi, a w konsekwencji podlega zmianom i metamorfozom. Dokąd mogą doprowadzić nas te przeobrażenia? Czy kiedy z naukowo-technicznego punktu widzenia uzyskamy taką sposobność, zdecydujemy się porzucić nasze niedoskonałe biologiczne powłoki, by zastąpić je strukturami bardziej trwałymi i mniej podatnymi na awarie, uszkodzenia, zepsucie? Czy, jeśli będzie to możliwe, odważymy się zanurzyć w ramiona wirtualnej rzeczywistości stając się informacją, plątającą się w labiryntach bezkresnej sieci? A jeśli odpowiedź na którekolwiek z pytań będzie twierdząca, to czym właściwie wtedy będziemy? Jeszcze ludźmi, post-ludźmi, inteligentnymi formami życia? Interesujące, bowiem pociągające za sobą cały wachlarz refleksji i przemyśleń, spojrzenie na przyszłość rodzaju ludzkiego proponuje Greg Egan, australijski pisarz science fiction, który w powieści Diaspora odmalowuje wizję świata bardzo odległego jutra.


Miejscem akcji jest Układ Słoneczny, który opleciony został ogromną siecią sond, satelitów i serwerów, tworząc tym samym jednorodne środowisko. W tej rozbudowanej przestrzeni funkcjonują potomkowie ludzkości – świadome oprogramowania, powoływane do istnienia z wiszącej w próżni zer sekwencji informacji, która na skutek wielopoziomowych zabiegów (hodowli prowadzonej z ziaren umysłu), wtłaczana jest w wirtualną maszynę, będącą egzojaźnią przyszłego obywatela, zamieszkującego dane wirtualne środowisko, czyli polis. W tym nowym wspaniałym świecie można również spotkać postacie bardziej namacalne, tzn. fizyczne – gleisnery to świadome roboty o humanoidalnych kształtach, z kolei cieleśni to biologiczni spadkobiercy Homo sapiens, którzy zdecydowali się wieść egzystencją na Ziemi, poddając swoje ciała nieustannym modyfikacjom, wydłużając tym samym czas życia oraz jeszcze lepiej akomodując się do warunków otoczenia.

W momencie rozpoczęcia właściwej akcji, tj. pod koniec XXX wieku, krucha równowaga Układu Słonecznego ulega zaburzeniu – byt myślących istot zostaje poważnie zagrożony przez astrofizyczne procesy, których pozornie nie sposób wyjaśnić za sprawą fundamentalnych praw nauki. Im dłużej natura owych zjawisk pozostaje tajemnicą, tym większe niebezpieczeństwo niosą one ze sobą – aby uniknąć całkowitej zagłady, przedstawiciele poszczególnych polis wysyłają swoich członków w bezkresne odmęty Kosmosu. Rozproszone grupy cyfrowych stworzeń składające się na tytułową Diasporę, są niczym zarodki, zapewniające ciągłość transhumanistycznego gatunku. Losy kilku wybranych grup, rozsianych we Wszechświecie – dokonywane odkrycia, doświadczane rozczarowania, rozpaczliwe usiłowania odnalezienia oznak inteligencji w Kosmosie – stanowią podwaliny poszczególnych rozdziałów.

Książka Grega Egana to pełnokrwiste hard science fiction, przesycone fizycznymi teoriami, kosmologicznymi hipotezami oraz naukowym żargonem. Powieść, szczególnie w trakcie przedzierania się przez początkowe strony, zdaje się być szczelnie otulona skorupą nieprzystępności – drobiazgowy opis narodzin świadomego oprogramowania, powstającego w warunkach symulujących genową loterię; przykłady gwiezdnej inżynierii czy malowanie słownych pejzaży przy użyciu języka matematyki to przeszkody, które Egan stawia na drodze zdezorientowanego czytelnika, dając mu przedsmak tego, czym jest Diaspora. Jeśli jednak podjąć się trudu przebrnięcia przez te wstępne niedogodności (natężenie wrażenia obcości, inności jest – eufemistycznie rzecz ujmując – przytłaczające), otwiera się przed nami cudownie złożony świat przedstawiony – zanurzanie się w jego detalach to prawdziwa uczta dla wyobraźni.

Co ciekawe, by ułatwić czytelnikowi odnalezienie się w warunkach Diaspory, książka opatrzona została obszernym słownikiem, w którym wyjaśniono najważniejsze pojęcia stosowane w powieści. Przyznać jednak należy, że część definicji może okazać się niewystarczających – linia geodezyjna, przestrzeń Riemanna czy przestrzeń topologiczna to hasła, których istoty nie sposób streścić w kilku zdaniach, a ich pełne zrozumienie może wymagać dodatkowych studiów, przeprowadzonych we własnym zakresie. Dodatkowym utrudnieniem, na jakie natykamy się w trakcie poznawania Diaspory jest konsekwentne stosowanie zaimka odnoszącego się do bezpłciowych inteligencji (Ve zastanawiało się, jak powinni się zachować (…) [1]; Gdy Yatima pierwszy raz spotkało Radiya w kopalniach, zapytało vir, dlaczego jakiś nieświadomy program nie mógłby po prostu posłużyć się systemami formalnymi używanymi przez górników (…) [2]; Blanca wiedziało jednak, że nie będą tęsknili za ver długo [3], itd.) – manewr ten jest szczególnie dezorientujący na początku lektury, chociaż dość łatwo można do niego przywyknąć.

Warto także dodać, że z  uwagi na manierę, wedle której Australijczyk zapoznaje nas z wykreowanym przez siebie uniwersum, stopień fabularnej intensywności odznacza się przebiegiem sinusoidalnym. W pierwszym momencie czytelnicza atencja przykuta zostaje poprzez wydarzenie niecodzienne, którego potencjalne konsekwencje wzmagając naszą ciekawość. Jednak po takim fabularnym rozbłysku następuje moment stagnacji, bowiem autor dość pedantycznie objaśnia zawiłości konceptów, które używane są jako fundament zachodzących osobliwości.

Znakomitym pretekstem do wprowadzenia rozbudowanych komentarzy jest choćby obcość, jaka rozpościera się pomiędzy post-ludzkimi formacjami – zetknięcie ze sobą reprezentantów różnych gałęzi drzewa ewolucji pociąga za sobą konieczność nakreślenia epizodów, które doprowadziły spadkobierców ludzkości do ich obecnych form. Tym samym Greg Egan wkracza na pola filozofii związane z ontologią – Australijczyk usiłuje doszukać się granic naszego człowieczeństwa, zastanawiając się jednocześnie, czy owe granice mają charakter ciągły czy też dyskretny? Czy istnieje wyraźna linia, po przekroczeniu której definitywnie możemy stwierdzić, że nie mamy już do czynienia z istotą ludzką, czy też możliwe jest wprowadzania stopniowych zmian na tyle drobnych i subtelnych, że dokładny moment utraty człowieczeństwa zostanie przeoczony?

Ale możliwe ścieżki, którymi podąży ludzki rozwój to jedynie początek rozważań, którymi usiana jest proza Grega Egana. Autor wiele miejsca poświęca fizyce przedstawianych uniwersów, bardzo pieczołowicie odmalowując ich ramy oraz dociekając, jak mogłoby wyglądać bytowanie w ich obrębie – kreowane przez Australijczyka obrazy powalają stopniem złożoności, różnorodnością oraz bogactwem. Dbałość o detale i szczegóły wynikające z przyjętych założeń budzą szczery szacunek. Jednocześnie, owa wielość potencjalnych rzeczywistości oraz wymiarów, jakie kreuje Egan doskonale podkreśla małość człowieka, będącego jedynie drobinką, zawieszoną w bezmiarze bardzo słabo poznanego Wszechświata. Tym samym wyraźnie piętnowany jest egocentryzm, przejawiający się w bezzasadnym przekonaniu, że ludzkość jest szczytowym osiągnięciem ewolucji i wynikającym stąd spojrzeniu na rzeczywistość, obciążonym naleciałościami własnej biologii.

Wszystkie wymienione składniki Diaspory decydują o tym, że powieść to monumentalne dzieło, wynikające z mistrzowskiego połączenia nauki, literatury oraz bogactwa wyobraźni. Warto jednak zaznaczyć, że książka to typowy przedstawiciel hard science fiction – Greg Egan stawia potencjalnemu czytelnikowi całkiem spore wymagania, bowiem ten, kto sięga po książkę Australijczyka powinien dość dobrze orientować się w dziedzinie fizyki oraz matematyki. W innym przypadku lektura zdecydowanie traci na wartości, ponieważ ogrom treści rozmywa się i przybiera postać niezrozumiałego bełkotu. Odważni, którzy podejmą wyzwanie, zostaną nagrodzeni wspaniałą podróżą przez ogrom Wszechświatów, oglądając świat przedstawiony zarówno w makroskali, poprzez jaźnie bohaterów jak i na poziomie atomowym.


[1] Greg Evan, Diaspora, przeł. Michał Jakuszewski, Wydawnictwo MAG, Warszawa 2015, s. 7
[2] Tamże, s. 41
[3] Tamże, s. 157
 

12 komentarzy:

  1. Ha - z jednej strony mam awersję do tezy, że kiedykolwiek będzie możliwe przeniesienie bytu ludzkiego na inny od naszego ciała nośnik. Wydaje mi się to niemożliwe. Nie przesądzam możliwości skonstruowania/wyhodowania urządzenia bardziej inteligentnego od homo sapiens, ale przeniesienie nie. Z drugiej strony cała reszta wygląda bardzo interesująco. Sam nie wiem... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam jak skrytykowałeś dzieło Dukaja, którego fabuła oparta była na podobnym koncepcie. Co do Egana to wydaje mi się, że warto dać mu szansę - wyobraźnia autora jest niezwykła, a przy tym bardzo ścisła, matematyczna. Zanurzanie się w wykreowanych przez niego świata to naprawdę fantastyczne przeżycie.

      Usuń
    2. Po Twojej recenzji też mam wrażenie, że pomimo fundamentalnie nierealnego założenia z przeniesieniem ludzkiego bytu poza ciało, który jest zresztą dla mnie największą słabością wielkich religii, ta książka ma wiele zalet, które absolutnie jej nie skreślają :)

      Usuń
  2. Spróbowałabym - ale harf SF to jest coś na co nieco uważam. Żaden ze mnie fizyk, czy matematyk, dlatego mogłabym się od tego odbić. Chociaż niektóre pozycje (np. Problem trzech ciał) z tego gatunku bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początek jest najtrudniejszy. Gdy się przez niego przebrnie i nieco przywyknie do stylu, jakim posługuje się Egan, to jest już zdecydowanie łatwiej.

      Usuń
  3. Z jednej strony - wow, pomysł jest fenomenalny, więc jeszcze bardziej chcę przeczytać tę książkę. Ale z drugiej trochę się boję, że będę mieć problem ze zrozumieniem zawiłych treści naukowych, tak jak w przypadku "Ghost In The Shell". Koniec końców fizyka to był przedmiot, którego zrozumienie przychodziło mi bardzo trudno. Ale cóż, tak czy inaczej spróbuję. Poza tym po ww. mandze bardzo spodobało mi się przedstawienie sztucznej inteligencji nie jako wrogów ludzkości, ale jako istot bezpośrednio z nią związanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motyw sztucznej inteligencji prezentowanej jako zaciekłego wroga rodzaju ludzkiego jest mocno oklepany i dobrze, że wielu autorów stara się od niego odchodzić. Chociaż z drugiej strony trafiają się niezłe dzieła, które prezentują jak uprzedzenia, stereotypy, strach i ignorancja prowadzą do tego typu konfliktu (np. seria "Animatrix").

      A co do stylu Egana - przyznaję, że sam miałem pewne trudności, by przedrzeć się przez początkowy gąszcz słów ;)

      Usuń
    2. Zapisałam sobie ten "Animatrix", bo pokazanie stereotypów i uprzedzeń też jest przecież ciekawe. ;) Ale nie wiedziałam, że to anime, myślałam, że o jakiejś książce piszesz. :) Kiedyś obejrzę. :)

      A mogę spytać, co studiowałeś? Byłoby mi łatwiej się odnieść. Bo jeżeli na przykład fizykę, to pewnie będzie mi ogromnie ciężko, ale jeżeli filologię polską, to będzie relatywnie łatwiej. ;)

      Usuń
    3. Technologię chemiczną, ale fizyka nigdy nie była moją mocną stroną. Bardziej odnajduję się w matematyce i chemii :)

      Usuń
    4. Dzięki, w takim razie podejrzewam, że może być mi porównywalnie trudno. :)

      Usuń
  4. Lektura bardzo wymagająca, ale i dająca dużą satysfakcję. To już nawet nie hard SF, co very hard SF. Egan objaśnia swoje pomysły klarownie, ale i tak trzeba zdrowo się napocić, by internalizować jego idee.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W science-fiction'wskiej skali Mohsa byłoby 9 albo 10 na 10 :) Ale faktycznie, satysfakcja płynąca z lektury jest spora.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)